czwartek, 27 lutego 2014

KAPITEL 3

- Tylko nie krzycz. Mamy tutaj za dużo kobiet, które krzyczą, a moje stare uszy już tego nie znoszą tak dobrze.
Jeszcze zanim otworzyłam oczy, już zmarszczyłam czoło, nie rozumiejąc, o co chodziło kobiecie, która miała tak ciepły i łagodny głos, że chciałam się uśmiechnąć.
Gdyby nie to, że mówiła po niemiecku.
Uchyliłam podejrzliwie powieki, czując się tak, jakby były sklejone wieczność, by zobaczyć przed sobą starszą panią po siedemdziesiątce, która zdecydowanie zbiła mnie z tropu. Uśmiechała się do mnie pogodnie, co niemal rozświetlało jej pomarszczoną twarz, siwe włosy miała związane pod czepkiem i wyglądała tak miło, że moje serce skurczyło się na myśl, że moja babcia zmarła, gdy byłam dzieckiem i nie zdążyłam jej poznać.
Zaraz. Co ja robiłam w szpitalu, skoro byłam jedną z wielu kurew?
- Nie wiem, po co do niej mówisz. Polki nigdy nie były zbyt rozgarnięte i dlatego znowu wylądowały na najniższym szczeblu społeczeństwa.
Otworzyłam szerzej oczy, nie wierząc, że znowu ktoś miał czelność mnie obrażać ze względu na kraj mojego pochodzenia. Niech ich wszystkich szlag trafi. Dlaczego ja nie mogłam zostać po prostu zabita jak najwyraźniej na porządną Polkę przystało?
Powoli odwróciłam głowę w prawą stronę i dostrzegłam wysoką pielęgniarkę o farbowanych blond włosach z makijażem w stylu porządnej prostytutki, która mierzyła mnie lekceważącym spojrzeniem, ciągle sądząc, że nie rozumiałam ani słowa. W porządku, niech i tak będzie.
- Mówisz tak, bo jak zwykle jesteś zazdrosna. Tylko zobacz, jaka ona ładna.
- Gówno mnie obchodzi, czy ona jest ładna, czy paskudna. I tak skończy jako dziwka któregoś z naszych i tyle. – wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do jednego z pacjentów, który również obserwował mnie tak, jakbym była małpą w cyrku. – Może pan by ją chciał, panie Breitenstein? Jutro pan już będzie mógł wyjść, choć może nie powinien się pan tak przemęczać, ale przecież nie zabronię panu seksu.
Byłam niczym krowa na targu. Po prostu każdy mógł podejść, ocenić, sprawdzić to i owo, a potem stwierdzić, czy chce, czy może powinien się targować. To było obrzydliwe. Niemcy byli najgorszą szumowiną, jaką zdarzyło mi się poznać, a przecież zanim wybuchła wojna, ja każde wakacje spędzałam w tym kraju! To był czysty absurd.
- Najpierw zobaczę całą nową dostawę, jeśli mogę. – stwierdził z wahaniem, przestając się nagle na mnie gapić.
- Może pan wziąć tę i kilka innych. W czym problem?
Nie rozumiałam, dlaczego nie wpadłam jeszcze w panikę, której doświadczyłam, gdy zobaczyłam nadciągające wojsko niemieckie. Powinnam była już płakać i użalać się nad sobą. A ja po prostu leżałam z raną postrzałową... och, rana!
Uniosłam prawą rękę i syknęłam z bólu, który przeszył moje ramię. Boże, byłam cała zabandażowana. Świetnie, nie dość, że zostałam zabrana z domu, to na dodatek mnie pobili i postrzelili. Świetnie. Żyć nie umierać. Dosłownie.
- Nie zrozumiałaś aluzji, Tanja. – odezwała się starsza pani, która okazała się też być pielęgniarką i przycisnęła moją rękę do łóżka, chyba zakazując mi nią ruszać. – Pan Breitenstein miał na myśli, że pan porucznik ją przyniósł, prawda, panie Breitenstein?
Moje oczy wędrowały tylko od jednej kobiety do drugiej przez żołnierza, który tylko skinął głową. Blondynka się wyraźnie zirytowała, a ja nawet nie miałam pojęcia czemu.
- No i co z tego? Dlaczego to miałoby przeszkadzać w wypieprzeniu tej dupy?
Ach. Nie byłam krową. Byłam dupą. Trafna uwaga, powinnam była ją sobie gdzieś zapisać, gdyby nie to, że byłam praworęczna, a ta ręka była aktualnie nie do użytku.
- To znaczy, że nie możemy jej tknąć tak samo, jak nie możemy tykać innych rzeczy pana porucznika. – powiedział w końcu żołnierz do blondynki, która najwyraźniej miała na imię Tanja, a ta prychnęła, przewracając oczami. Nie wiedzieć czemu, czułam się tak, jakbym oglądała jakąś brazylijską telenowelę. Tanja wyglądała jak jedna z tych bohaterek, które nie potrafiły sobie radzić z zazdrością. To było ciekawe. Czyżby coś łączyło ją i pana porucznika, którego ani razu na oczy nie widziałam? Zaraz, chwila. A co ja miałam z tym wszystkim wspólnego? Przecież ten typ mnie tylko uratował spod rąk jakiegoś brązowookiego świra, który uroił sobie, że będę jego własnością, a nie... Och, matko, wolałabym być trupem.
- Oczywiście, że możecie. Tak długo, aż on wam nie zabroni.
- Tanja, czasami bym wolała, żebyś zamieniła się miejscami z panem Winkelsem. – rzuciła z westchnieniem starsza pani i spojrzała na mnie z powagą. – Pan Winkels ma uszkodzone struny głosowe i nie może mówić. – wytłumaczyła mi, a ja zamrugałam bezmyślnie powiekami. – Oczywiście ja wcale się z niego nie nabijam, bo to jest absolutnie niepodważalna tragedia dla tego człowieka, ale sama powinnaś zrozumieć, co mam na myśli, bo ta zołza ciągle cię obraża.
- Nie jestem zołzą, ty stara wiedźmo!
- Czy ktoś właśnie obraził Marię? – usłyszałam ten sam głos w chwilach przed swoim zemdleniem i moje oczy natychmiast skierowały się do wejścia na salę, gdzie dostrzegłam wysokiego mężczyznę, rozglądającego się leniwie po łóżkach, na których jeden po drugim salutowali żołnierze i zdałam sobie sprawę, że przestałam oddychać. Musiał mieć coś koło metra dziewięćdziesięciu, a może i więcej w tych wojskowych oficerkach i och, był cholernie przystojny. Miał blond włosy zaczesane do tyłu, choć mogłabym przysiąc, że były farbowane, zarost na opalonej twarzy, ciemne oczy, smukły nos i wargi, które wyglądały tak, jakby regularnie wyginały się w ironicznym uśmiechu. Błękitna koszula była rozpięta przy kołnierzyku, a czarny krawat poluźniony i byłam w stanie przyznać, że ich właściciel był naprawdę nieźle umięśniony. Spuściłam wzrok, gdy dostrzegłam, że na mnie spojrzał, czując serce wędrujące do przełyku. Przełknęłam ślinę, próbując skupić się na kimś innym i wtedy zobaczyłam Tanję, która pożerała wzrokiem całą sylwetkę gościa. O. Boże.
- To byłam ja. – pokiwała głową starsza pani. – Nie dość, że nazywam Tanję zołzą, to siebie nazywam starą wiedźmą.
- Maria, chyba nie sądzisz, że uwierzę w te brednie?
- Warto było spróbować. – wzruszyła ramionami, ale kąciki jego ust nawet nie drgnęły. Znów za późno zdałam sobie sprawę, że na niego patrzyłam, gdy nasze spojrzenia się skonfrontowały i zaczęło mi się robić nieprzyzwoicie ciepło.
- Tu zdecydowanie panuje zbyt luźna atmosfera. Tanja, do roboty. – pstryknął na blondynkę, która natychmiast odwróciła się na pięcie i poszła, wykonując rozkaz aż za posłusznie. Ruszył w naszą stronę, a ja wbiłam wzrok w swoje stopy zakryte szpitalną kołdrą, ciesząc się, że nie byłam podpięta pod żadne urządzenie monitorujące pracę serca, bo... Zaraz. Ile ja już tutaj leżałam, skoro byłam postrzelona, a nawet nie byłam do niczego podpięta? – Kiedy można ją zabrać? – spytał Marii, przyglądając mi się tak obojętnie, że ponownie poczułam się jak krowa na targu. Tak czy siak, chyba wolałam być zwierzęciem domowym, niż częścią ciała.
- Chce pan ją zabrać do burdelu? – wytrzeszczyłam oczy na to pytanie, choć na szczęście nikt tego nie zauważył, bo porucznik w końcu spojrzał na pielęgniarkę, porzucając stresującą dla mnie czynność, jaką było skanowanie mojego ciała. Do burdelu! Po tym, jak mnie uratował z rąk tamtego psychola! Dwa razy!
- Maria, po kolei. Kiedy mogę ją zabrać?
- Właściwie to już, pod warunkiem, że będzie przychodzić na zmianę opatrunków... Chce ją pan zabrać do burdelu? – dociekała, a jego brwi się uniosły, ramiona skrzyżowały.
- Dlaczego brzmisz na zainteresowaną...? Nie, nieważne, jestem zmęczony. – westchnął, przecierając twarz. – Zabieram ją do siebie.
- Co robisz?! – drgnęłam zaskoczona, nie wiedząc nawet, kiedy Tanja pojawiła się przy moim łóżku. Na twarz porucznika wkradł się jeszcze większy chłód i powoli odwrócił się w stronę blondynki, która obserwowała go z zaczerwienionymi policzkami.
- Przypomnij mi, od kiedy jesteśmy na „ty”? Nie jesteśmy, więc zrób mi łaskę i wypierdalaj. Spróbuj mi podpaść jeszcze raz, a stworzę sobie ruchomy cel do ćwiczeń. – wycedził powoli i wyraźnie, aż Tanja zbladła do koloru swojego uniformu. – Jakieś pytania? – dodał, uśmiechając się ironicznie i zrozumiałam, że jego usta najwyraźniej naprawdę musiały się wyginać w taki sposób cały czas.
- Nie, panie poruczniku. – potrząsnęła głową i szybko usunęła się z zasięgu mojego wzroku.
- Świetnie. – chwycił brzeg mojej kołdry i odrzucił ją, aż poczułam znaczący chłód i dotarło do mnie, że leżałam w samej szpitalnej koszuli. Zrobiłam się czerwona na równi z Tanją i natychmiast usiadłam, by odsunąć się jak najbliżej wezgłowia, prawie siłując się z bólem, który opanował moją rękę. – Założę się, że więcej z tobą problemów, niż to warte. – burknął, przewracając oczami. – Wstawaj, idziemy.
W koszuli? Na boso? Przed chwilą się wybudziłam, przecież... Boże, przecież to była wojna. Trafiłam do Niemców, a jeden z nich chciał mnie „zabrać do siebie”, cokolwiek to oznaczało. A ja na dodatek uznałam go za przystojnego. Cóż, nie była to zbyt urokliwa perspektywa na przyszłość, więc czego ja się spodziewałam?
Posłusznie zsunęłam się z łóżka, stając na równe nogi, choć trochę się zachwiałam i poczułam zimne kafelki pod stopami. To miejsce było dziwne. Za luksusowe jak na wojenne standardy. Mężczyzna odwrócił się do mnie plecami i ruszył w stronę wyjścia, a ja po prostu poszłam za nim. Tanja stała kilka metrów dalej, patrząc na mnie z miną pełną pychy i zarozumialstwa, jakby mnie w jakikolwiek sposób obchodziło, kim ona była dla porucznika, który „zabierał mnie do siebie”. Jeżeli kimkolwiek była.
- Dziwka. – wymruczała, a ja odetchnęłam głęboko. W porządku, odezwę się. Tylko trochę.
Przystanęłam i wystawiłam do niej rękę, uśmiechając się szeroko.
- A ja jestem Pia. Miło mi cię poznać. – powiedziałam, a na sali znów zapadła cisza. Nie wiedziałam, dlaczego oni byli zaskoczeni tym, że znałam niemiecki. W końcu to nie był okres II Wojny Światowej, prawda? Uczyliśmy się tego cholernego języka w szkołach, zanim znowu im odpierdoliło i zachciało im się powybijać Żydów i Polaków, jakby ci drudzy mieli cokolwiek wspólnego z tymi pierwszymi.
- Ty mała... – zaczęła, ale porucznik zdążył się wrócić i złapać mnie za ramię, by wyciągnąć mnie z pomieszczenia, więc nie wiedziałam, co miała więcej do powiedzenia. Głupia szmata.
Znaleźliśmy się na wielkim korytarzu, gdzie tłoczyło się mnóstwo ludzi, głównie mężczyzn. Drzwi wyjściowe z sali chorych znajdowało się w pobliżu wielkich schodów, na które zostałam pociągnięta. Ludzie gapili się na mnie podejrzliwie, choć nie wiedziałam dlaczego. W końcu najwyraźniej byłam jedną z wielu kurew, tak? Co było w tym takiego nienormalnego?
Zostałam puszczona, ale w dalszym ciągu szłam za mężczyzną, nieszczególnie chcąc zostać na korytarzu sama, kiedy spojrzenia innych były tak wrogie. Moje stopy marzły jak jasna cholera, a jak na złość każdy centymetr kwadratowy podłogi i schodów był z jakiegoś lodowatego kamienia. Weszliśmy na pierwsze piętro, gdzie udało mi się dostrzec tylko kolejne pary drzwi, choć zapach i szczęk sztućców, które dobiegły mnie z prawej strony mi podpowiedziały, że chyba gdzieś tam była stołówka. Ale nie tam się kierowaliśmy. Po lewej stronie nagle na korytarz wyszedł kolejny żołnierz z zadowoleniem na twarzy, który wyciągnął z czeluści jakiegoś pomieszczenia drobną, zapłakaną dziewczynę ubraną w samą bieliznę i przełknęłam ślinę, gdy poczułam mdłości. Natychmiast odwróciłam wzrok, gdy tylko moje oczy zlustrowały mężczyznę i wyraźne wybrzuszenie w jego spodniach. Boże, to było obrzydliwe. Oni zachowywali się jak zwierzęta, a one...
Oblał mnie zimny pot, gdy skierowaliśmy się w lewo i mimowolnie się zatrzymałam. Nie chciałam iść tam, skąd wyszedł ten żołnierz. Cofnęłam się o krok, wpadając na kolejną osobę i zbladłam, gdy Niemiec złapał mnie za biodra, przyciskając mnie do swojego krocza.
- Jaka śliczna laleczka... – wymruczał mi do ucha, a ja szarpnęłam się, próbując się wydostać spod zasięgu jego paskudnych łap. – Masz może ochotę...
- Strasser. Do kurwy nędzy, czy ja mam jej napisać na czole, że jest nietykalna? – warknął porucznik, który znów znalazł się przede mną, wyraźnie zirytowany. Ręce zniknęły z moich bioder jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki i odetchnęłam, choć wcale nie czułam się uspokojona. To był jakiś obłęd. Dlaczego wszyscy się nagle do mnie przyczepiali? Przecież wcale nie byłam taką chodzącą pięknością, do cholery!
- Nie, panie poruczniku! – zaprzeczył żarliwie żołnierz, a w tym samym czasie znów otworzyły się te same drzwi i wypadła z nich kolejna kobieta, tak samo ubrana w czarną koronkową bieliznę, tak samo zapłakana i coś chwyciło mnie za gardło. Czyli to był ten „burdel”, o którym mówiła Maria? Więc dlaczego porucznik ją okłamał, że tam nie pójdę, skoro właśnie tam się kierowaliśmy? – Ale nie miałem pojęcia, że pan ją sobie wziął, panie poruczniku!
- Szła za mną. Czemu wam tak ciężko pojąć tak proste do zrozumienia rzeczy? Widzimy się na dworze za piętnaście minut. Odmaszerować. – syknął i znów złapał mnie za ramię, by pociągnąć mnie w stronę... Och, nie w stronę tych złych drzwi. Boże, co za ulga!
W zamian zostałam wepchnięta do pierwszego pomieszczenia po lewej stronie, a do moich nozdrzy wpłynął kobiecy i słodki zapach. Znalazłam się w miejscu, które do złudzenia przypominało wysokiej rangi... salon kosmetyczny? Zmarszczyłam czoło, kompletnie zbita z pantałyku. To musiał być jakiś kiepski żart. Była wojna, ludzie się zabijali w imię czegoś, czego nie rozumiałam, a w rogu nawet na leżance leżała aktualnie jakaś blondwłosa kobieta, która chyba była w trakcie brazylijskiej depilacji. Czy tutaj ktokolwiek zainteresował się choć odrobiną prywatności? Właśnie do środka wszedł mężczyzna, a tam była zupełnie naga kobieta. No może nie tak do końca naga, ale nawet stąd widziałam, skąd właśnie pozbywała się owłosienia kosmetyczka. Kurwa, gdzie ja się znalazłam?
- Panie poruczniku! – kilka kobiet zasalutowało temu, który „zabiera mnie do siebie”, a zabrał mnie tutaj i spojrzały na mnie w ten sam podejrzliwy sposób, co inni. O co im wszystkim, do cholery, chodziło?!
- Stefanie, potrzebuję dla niej ubrań. - machnął na mnie ręką i poczułam, że zaczęło mi się robić ciepło, gdy w końcu sobie przypomniałam, że miałam na sobie tylko koszulę szpitalną i musiałam wyglądać jak potwór z obitą twarzą. Niemcy musieli mieć spaprany gust co do kobiet, skoro to, co sobą reprezentowałam, wyglądało dla nich dobrze. Albo byli tak zboczeni, że po prostu pieprzyli wszystko, co było kobietą i miało dziurę. Zamknęłam oczy, oddychając głęboko. Cudownie, że znowu cofnęliśmy się do czasów, gdy wszystko sprowadzało się do pierwotnych instynktów, które nie miały nic wspólnego z rozumem i zdrowym rozsądkiem. Wojna.
- Ale przecież... – zaczęła brązowowłosa kobieta przy ladzie recepcyjnej (co było kolejną absurdalną rzeczą, skoro zdawało mi się, że byliśmy na terenie wojskowym), wskazując palcem na ścianą za sobą, a ja zrozumiałam, że chciała nawiązać do burdelu. Czyli tam były ubrania, tak? A nie, chwila, przecież tamte kobiety nie miały ubrań, nosiły samą bieliznę. Czy ja w takim razie też tak...?
- Ale ona ma dostać i ubrania i bieliznę. – nagle jego wzrok powędrował na moje nogi i natychmiast zbladłam na myśl, że nawet nie wiedziałam, ile tu już byłam i czy może nie powinnam się wydepilować. Zaraz, szlag! Nie miałam nawet czym! – I buty.
Zupełnie nie wiedziałam, co o tym wszystkim sądzić. Dlaczego on troszczył się o każdy detal, skoro byłam tylko jedną z wielu? Powinnam była mu za to podziękować? Nie, to idiotyzm. Gdyby interesowało go cokolwiek, co mnie dotyczyło, zostawiły mnie w moim domu, żywą i z rodziną, tak? A wylądowałam tutaj i nie rozumiałam kompletnie, o co w tym wszystkim chodziło. A może chciał mnie dla siebie? Może chciał, żebym została jego prywatną kurwą? Nagły skurcz żołądka sprawił, że złapałam się za brzuch, zagryzając wargę przez dziwne sensacje wewnątrz. Nie, stanowczo się na to nie godziłam. Może on był lepszy z wyglądu od większości mężczyzn, których tu widziałam, ale przecież nie mogłam zostać prostytutką porucznika! Mowy nie ma!
- Tak jest, panie poruczniku. – skinęła głową, mierząc mnie sceptycznym spojrzeniem. – Zarejestrować ją?
Zarejestrować? Prowadzili spis kobiet! Ha! Dobre! Cholera, to chyba przeczyło jakiejkolwiek logice. Po co oni to wszystko robili? Byłam w stanie zrozumieć, że kurwy miały być zadbane dla ich własnego widzimisię, ale jaki w tym sens? Przecież chodziło tylko o dziurę. Boże, czy ja naprawdę pomyślałam o tym w taki sposób?
Porucznik westchnął i przeczesał ręką włosy, a do mnie nagle dotarł zapach jego perfum i znowu coś zrobiło się z moim żołądkiem. Och, no niech go szlag trafi! Skrzyżowałam ręce i wbiłam wzrok w podłogę.
- Tylko szybko, nie mam na to czasu. – oparł się bokiem o ścianę i chyba na mnie patrzył, ale na szczęście dzięki gapieniu się w dół, nie mogłam dojrzeć nic, prócz jego wojskowych butów. – Masz pięć minut. – dodał. - Wraz z potrzebnymi rzeczami. – podniosłam głowę, unikając osobnika po mojej prawej stronie i zagryzłam wargę w oczekiwaniu.
- Oczywiście. – brązowowłosa kobieta, która mi osobiście przypominała z wyglądu Jessicę Albę, zaczęła coś grzebać w dotykowym monitorze i chciałam parsknąć śmiechem, że była wojna, a oni prowadzili spis kobiet w czymś, co było najwyraźniej salonem kosmetycznym i mieli przy tym zaawansowaną technikę z wyższej półki. A my w domu nie mieliśmy od ponad dwóch lat internetu, ani zasięgu w telefonach komórkowych. Cudownie! – Mówisz po angielsku? – zwróciła się do mnie, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, ubiegł mnie porucznik:
- Mówi płynnie po niemiecku, nie cackaj się z nią.
Na jej twarzy wymalowało się zaskoczenie, jednak sprawnie je zamaskowała zlekceważoną miną, prawie znudzeniem.
- Imię i nazwisko. – rzuciła do mnie, a ja zmarszczyłam czoło.
- Pia Adamczak. Jest pani pewna, że będzie pani umiała to poprawnie zapisać?
- Jeżeli nie będziesz współpracować, oddam cię temu, kto cię postrzelił. – usłyszałam lodowaty głos i zacisnęłam zęby w niemej determinacji, by się nie rozpłakać. Wolałam, gdy odzywał się takim tonem do swoich poddanych, nie do mnie. – Masz jakiś problem z tym, że zdecydowałem, że nie będziesz musiała ssać niechcianego kutasa?
Czy oni wszyscy musieli nazywać rzeczy po imieniu? Znów mnie zemdliło na samą myśl.
- Żadnych problemów. – wydusiłam, poddając się. – Mogę zapisać na kartce, choć nie rozumiem...
- Odpowiadaj tylko na pierdolone pytania i mnie nie wkurwiaj, jasne?! – ryknął, aż podskoczyłam gwałtownie, zachłystując się powietrzem. Kobiety wstrzymały swoją pracę, patrząc na mnie z niedowierzaniem, jakby moim zadaniem było zachowywanie się jak potulny baranek. Odwróciłam się do porucznika, który patrzył na mnie z przymrużonymi oczyma i lodowate dreszcze przeszyły mnie wzdłuż kręgosłupa. Przymknęłam powieki, licząc do dziesięciu. Opanuj się.
- Jasne jak słońce. – odpowiedziałam, mimowolnie odsuwając się o dwa kroki w lewo, by w razie czego jego ręce mnie nie dosięgły. – Pia Adamczak, proszę pani. Jakieś dodatkowe dane? – dodałam szybko, gdy dotarło do mnie, że znów ironia wkradła się do mojego głosu, a to mogło być piękną przyczyną mojego zgonu. Czy ja nie chciałam wcześniej umrzeć? Pogubiłam się.
- Wiek, wzrost, waga. – usłyszałam od Stefanie, gdy po chwili wszystko wróciło do normy i każdy zajął się swoją pracą. Nagle jak spod ziemi wyrosły przede mną dwie dziewczyny, które wyglądały na kilka lat ode mnie młodsze i zanim się zorientowałam, po co im w rękach miarki krawieckie, pisnęłam głośno, gdy zerwały ze mnie koszulę. Chciałam zakryć swoje intymne miejsca, ale one nawet mi nie pozwoliły, chcąc najwyraźniej zmierzyć obwód, czy cokolwiek i... – Wiek, wzrost, waga! Pan porucznik nie ma czasu!
Pan porucznik!
Policzki zaczęły mnie palić, gdy dotarło do mnie, że zaraz obok stał mężczyzna, a ja byłam kompletnie naga i nikt się tym nawet nie przejął. Wstyd zalał całe moje ciało, które było tak po prostu mierzone jak gdyby nigdy nic i jęknęłam żałośnie, gdy spojrzałam w prawo na ostatnią osobę, która powinna zobaczyć mnie bez ubrań. A on po prostu stał i patrzył, a jego ciemne oczy skanowały mnie od góry do dołu bez nawet cienia zażenowania. Ani cienia zainteresowania.
- D-d-dwadzieścia jeden lat. Sto sześćdziesiąt cztery centymetry. Pięćdziesiąt sześć kilogramów. – wyrecytowałam, nie mogąc znieść jego beznamiętnego wzroku. – Dodatkowe kilogramy poszły... – po co ja to mówiłam? – w dupę i cycki... – świetnie. Pogrążałam się we wstydzie coraz bardziej. Brawo, Pia!
- Widać. – zauważył usłużnie porucznik, a ja zaczerwieniłam się chyba do granic własnych możliwości.
- Nie jestem gruba! – wycedziłam, posyłając mu mordercze spojrzenie, a on uśmiechnął się ironicznie.
- Nie jesteś. – zgodził się, a ja prychnęłam ostentacyjnie i chciałam skrzyżować ramiona, ale nawet to mi nie wyszło, bo głupim dziewczynom zachciało się mnie mierzyć! Świnie! Wszędzie tylko pieprzone świnie, które myślały tylko chujem! Miałam nadzieję, że wszyscy zdechną. Już nawet bym wolała, żeby leciał tu jakiś samolot i spuścił na nas wszystkich bombę, przynajmniej wtedy nie byłabym tak upokorzona jak teraz. Już otwierałam usta, by wygłosić swoje zdanie na ten temat, gdy dziewczyny mnie zostawiły w spokoju i zniknęły za tajemniczymi drzwiami z prawej strony. Świetnie. Już nawet mnie nikt nie zasłaniał. I widziałam kątem oka, że on wciąż na mnie patrzył. Spuściłam wzrok, a moje oczy rozszerzyły się znacznie, gdy dostrzegłam moje sterczące sutki. Boże, to było od chłodu, prawda? Nie od tego, że on patrzył? Och, do cholery, czy ta sytuacja mogła stać się jeszcze gorsza? Stałam nago przed mężczyzną, który pachniał dobrze i wyglądał jeszcze lepiej i na dodatek był Niemcem, który dowodził grupie żołnierzy, którzy zabili pana Antoniego. I wciąż nie miałam pojęcia, co się działo z moją rodziną. Przynajmniej nie było tu mojej siostry, choć to nie było żadne pocieszenie, bo może była już martwa.
- Nie znaleźliśmy zbyt wiele w tym rozmiarze. – dziewczyny znów pojawiły się w pomieszczeniu, a ja się żachnęłam, nie opanowując reakcji na jawną krytykę wobec mojego ciała.
- Nieważne, później się tym zajmę, to i tak trwa zbyt długo. – stwierdził porucznik, nie przestając się na mnie gapić. Było mi tak gorąco, że jeszcze trochę i zacznę się topić. Przełknęłam nagromadzoną ślinę, próbując się zebrać w sobie i się uspokoić. Pochyliłam się, by podnieść koszulę i się nią zakryć, a gdy do mnie dotarło, że dosłownie wypięłam tyłek w stronę tego mężczyzny, natychmiast wyprostowałam się jak struna. Och, Boże, litości... – Wieczorem chcę mieć te wszystkie... babskie rzeczy dla niej. – machnął ręką i odbił się od ściany, biorąc do rąk karton, który przyniosły dwie dziewczyny. – A teraz idziemy. – dodał, rzucając mi znaczące spojrzenie, gdy jako tako uporałam się z koszulą jedną ręką i wyszedł z powrotem na korytarz.

Więc poszłam za nim.

~~~~~~

Wybaczcie, że nie odpisuję na komentarze, ale aktualnie jestem w takim stanie, że nawet nie rozumiem, co czytam, więc...

56 komentarzy:

  1. Zajebisty odcinek. Aż mi zabrakło normalnie słów, a to się nie zdarza zbyt często o.O Mam straszny niedodyt, a to znaczy, że odcinek jest prze-zajebisty. A wiec pisz dalej i szybko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre to było, odcinki już coraz ciekawszy i prosze blagam niech to bedzie Bill :D Przyjemnie sie czytało aż żałowałuje, że w takim momencie przerwałas. Shindi

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się znów wyłamię... Nie przemawia to do mnie, niestety. Pia jest dla mnie jakaś nienormalna, nie wiem, co ona ma w głowie. Każdy, kto znalazłby się na jej miejscu, umierałby ze strachu i chciał jedynie umrzeć, zanim to wszystko, o czym mówią ludzie naokoło stanie się rzeczywistością. A ona ironizuje, rzuca żarcikami, zachwyca się urodą i zapachem porucznika, a na dodatek przejmuje się tym, że ma nieogolone nogi! Do cholery, jest wojna, a ona zachowuje się, jak gdyby nigdy nic. Choćby porucznik był ósmym cudem świata, choćby ona była nie wiem jak odważna i wyszczekana, to w tej sytuacji powinna o mało co nie zesrać się ze strachu na jego widok, a nie podniecać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadchodzę, nadchodzę jako obrońca uciśnionych!
      Zarzucę teraz małą refleksją, bo jakoś mi to chodziło po głowie i cóż, całkiem nieźle pasuje do tematu. Wiesz, dlaczego nie czytam żadnych blogów FFTH i dotychczas żaden mnie nie przekonał? Większość jest taka sama. Bohaterki są nieskomplikowane i popadają ze skrajności w skrajność. Albo są ciche i wstydliwe, albo pełne bólu, albo jakieś emo, albo poważne z kijem w dupie. Fabuła jest przewidywalna i nie chodzi mi dokładnie o to, że happy end i tak dalej, bo sama to stosuję i wiem, że w tym przypadku każda moja historia jest przewidywalna. Ale chodzi o to, co jest pomiędzy. Większość blogów jest po prostu statyczna, nie ma jakiejś iskry. W związku z tym, sądzę, że właściwie nie powinnam stawać w obronie mojej bohaterki, bo doskonale sobie zdaję sprawę, że to, co ja tworzę, nie wpisuje się w kanon tego, co Wy wszyscy piszecie i jak dla mnie to jest okej, bo w końcu pisanie jest od tego, by tworzyć coś własnego, unikatowego. Do czego zmierzam, to to, że pomiędzy strachem a wściekłością jest jeszcze masa innych odczuć, które normalny człowiek przeżywa i powiem Ci, że to dziwne - żeby nie powiedzieć, że głupie - że muszę to tłumaczyć, ale nikt nie jest w stanie perfekcyjnie kontrolować swojego ciała jak i swojego języka, który pod wpływem nerwów może pleść różne dziwne rzeczy. Pomijam stan szoku, bo to oczywiste. Zauważę też, że porządnie wytrąciła ją z równowagi starsza pielęgniarka, która była dla niej miła. Porucznik ją uratował, w związku z tym, miała nikłe poczucie, że on nie jest taki sam jak cała reszta. Czasami mi się wydaje, że bierzesz mnie za jakąś głupią szesnastolatkę (do których nic nie mam, bo nie wszystkie są głupie, ale chwilowo uznam to za stereotyp), który wziął się za pisanie i się cieszy, że coś stworzył, choć to zupełnie niemożliwe, co tam wykreowała. W przeciwieństwie do tego, co niektórzy myślą, ja, zanim cokolwiek wstawię, najpierw muszę to naprawdę poważnie przemyśleć, jak cała historia wyglądałaby w rzeczywistości, a uwierz mi, w kwestii surrealizmu znam się jak mało kto, bo największym i najlepszym przykładem takiego czegoś, to moje własne życie. I powiem Ci, że tak samo jak i w życiu, jak i w fikcji literackiej nie ma tylko czarnego i białego, a mnóstwo odcieni szarości, którą zachowują moje bohaterki i moi bohaterzy. Znów wyczytałaś tylko połowę tego, co napisałam, bo Pia niejednokrotnie łapie się na tym, że sytuacja i jej reakcje są dość nietypowe, ale zapewniam Cię, że właśnie tak funkcjonuje człowiek. Nie jest w stanie utrzymać się zaledwie jednej emocji w każdej możliwej sytuacji.
      Dodatkowo, choć już o tym pisałam wcześniej, powiem, że istnieje wiarygodniejsze źródło o wojnie, niż wikipedia, czy książki w szkole - osoby, które wojnę przeżyły i wiedzą, jak to jest. I nie ma reguły, że wszędzie jest źle i że każdy jest zły, ale by to wiedzieć, należy posiadać coś takiego jak empatia i nie oglądać wszystkiego tylko i wyłącznie z własnego punktu widzenia.

      Usuń
    2. + I tak już trochę pobocznie - zastanawiałam się nad tym wszystkim i nie do końca wiem, jak mam Cię odebrać. Pominęłam ostatni komentarz, gęsto ociekający łaską, którą mi zrobiłaś, że przeczytałaś i skomentowałaś rozdział, a teraz znowu coś nie pasuje. To nie jest tak, że nie znoszę krytyki, bo ją znoszę, choć tylko wtedy, kiedy faktycznie coś jest nie tak, ale biorąc pod uwagę, jak ja się zachowuję, uznaję, że coś jest nie w porządku. Pamiętam, że zdarzyło mi się negatywnie skomentować pomysł na fabułę jakiejś autorki FFTH, ale skończyło się na tym, że wyraziłam swoją opinię i kolejny raz, mimo, że wciąż mi się coś nie podobało, nie komentowałam, bo uznałam to za stratę czasu i nawet nie czułam potrzeby, by znów pisać o tym, że coś mi nie pasuje. A Ty z rozdziału na rozdział robisz w kółko to samo, jakbyś czepiała się dosłownie celowo. Zaczęłam się nawet zastanawiać, o co chodzi, bo wydedukowałam, że skoro coś Ci nie pasuje, to Ci się nie podoba. Ja z mojej strony mogę powiedzieć, że mi nie pasuje Twój blog i to, że dla mnie surrealistyczne jest to, że Kaulitz w ogóle się odezwał do obcej osoby, a co dopiero, że Ashley dostała u niego robotę, choć dopiero co ukończyła kurs makijażystki i, gdyby mi się chciało, mogłabym tak w kółko się czegoś doszukiwać. Ale przecież nie w tym sęk. Sęk w tym, że robisz to celowo, a ja nie mam pojęcia dlaczego. Dokładnie tak samo było z Ka. na moim ostatnim blogu i jedyne, co mam do powiedzenia to to, że to jest idiotyczne. Może obie myślicie, że wiecie lepiej, ja osobiście nie mam pojęcia.

      Usuń
    3. Wracam tu i wracam, bo niejako boli mnie to, że to mógł być świetny pomysł, a na dodatek piszesz dobrze - i dobrze o tym wiesz. Mam problem z tym opowiadaniem, bo mnie jednocześnie przyciąga i odpycha, a w komentarzu wyżej wyraziłam właściwie tylko opinię na temat oderwanego od rzeczywistości zachowania bohaterki, a nie krytykę na opowiadanie. Nie miałaś nigdy tak, że coś Ci nie pasuje, ale z jakiegoś powodu nie możesz się od tego oderwać? Nie masz tak, że czytasz książkę, czy oglądasz film i zachowanie bohatera wydaje Ci się tak głupie, że masz ochotę mu przywalić, ale oglądasz dalej, bo książka/film mimo wszystko Cię wciągnęła? Nie rzucasz wtedy, chociażby w głowie, komentarzy typu "no co ty zrobiłaś, kretynko?!". Nie mogę pojąć zachowania Pii w tym rozdziale, ale przyciąga mnie tu pomysł inny niż wszystkie i Twój styl pisania. Absolutnie nie robię tu nic, żeby celowo Cię skrytykować pod każdym odcinkiem. I jak moja opinia pod pierwszą częścią dotyczyła tego, że - jak dla mnie - napisałaś kompletne bzdury na temat tego, jak wyglądałaby teraz wojna, tak teraz po prostu wyraziłam swoje niezrozumienie co do zachowania bohaterki, która to właśnie wydaje mi się jakąś głupią szesnastolatką - a nie Ty - zauważ, że pisałam w komentarzu o niej i dopuściłam możliwość, że miałaś właśnie taki zamysł na nią.
      Jeszcze co do wojny, gdzie zarzucasz mi już chyba drugi raz, że znam ją z wikipedii i książek w szkole - mylisz się, bo wojna jest naokoło mnie do tego stopnia, że jedząc obiad z rodziną przy stole, w tle leci jakiś wojenny dokument.
      Trochę źle odebrałaś mój komentarz, a może ja go trochę źle napisałam, w każdym razie chciałam zakomunikować w nim, że czytam (bo wiem, że dobrze mieć świadomość, że ktoś czyta), chociaż nie do końca ogarniam w tym odcinku bohaterkę.
      Także luz ;D

      Usuń
    4. Wyskoczył mi jakiś błąd, więc piszę jeszcze raz, mam nadzieję, że się nie zdubluje.
      Chciałam jeszcze dodać, że jedną z moich ulubionych książek jest taka, w której sama mam czasem ochotę przywalić bohaterce w łeb, a autorka nieco podkoloryzowała jej historię.
      Jeżeli czytam, to z jakiegoś względu podoba mi się. Ale to nie znaczy, że linijka w linijkę pochłaniam wszystko bez zastanowienia.

      Usuń
    5. nie chce mi się czytać waszej dyskusji, ale - gdyby taka Pia rzuciła do Niemki złośliwym tekstem, albo chociaż na nią krzywo spojrzała, to dostałaby z miejsca kulkę w łeb. Nie wiem, w jakiej ty rzeczywistości, droga autorko żyjesz, ale pora zejść na ziemię.

      Usuń
    6. @dieBeste, serio? zagadanie do obcej osoby jest dla ciebie równie nierealne jak pyskowanie do 'żołnierzy', obrażanie okupantów? Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli idąc ulicą, nie zeszłabyś z drogi Niemcowi, albo nie daj Boże spoglądałabyś na niego przez dłuższą chwilę, to byłaby ostatnia rzecz, którą zrobiłabyś w swoim marnym życiu? I nie, nie potrafisz znieść krytyki. Twoje wpisy na asku czy facebooku idealnie tego dowodzą. Wypominanie ci niespójności nazwałaś 'przypierdalaniem się'. Gratuluję samozaparcia, współczuję całej reszty.

      Usuń
    7. nie rozumiem twojego zachowania, diebeste. narzekasz na brak komentarzy (z czym się zgodzę), prosisz o wyrażanie opinii, a gdy tylko ktoś odważy się wypomnieć ci najmniejszy (w tym wypadku kolosalny wręcz) błąd/nieścisłość/nielogiczność, w tym momencie niemalże każesz mu w delikatnych słowach wypierdalać i nie wracać nigdy więcej. brak konsekwencji i niespójność bije od ciebie tak bardzo, że aż pogrążasz się z każdym jedną odpowiedzią, nie wspominając już o tej telenoweli, którą publikujesz na tym 'blogu'.

      Usuń
    8. dziewczyno zlituj ty sie sama nad soba i nie nazywaj tego 'fikcja literacka' bo obrazasz kazdego tworce opowiadan, nawet tych bardzo zlych. zamilcz i nie osmieszaj sie juz

      Usuń
    9. Autorka nie potrafiąc się obronić, rzuca wyciągniętymi z dupy argumentami i atakuje innych. Nie czytam opowiadania Ashley, zerknęłam - owszem - nie moje klimaty. U ciebie jest taki problem, że odwołujesz się do historii, piszesz o doświadczeniach, które miały miejsce, czerpiesz z nich i przekręcasz wszystko tak, że aż ma się ochotę dorwać do twojego komputera i zabrać go jak najdalej od ciebie. Czytałam DPM - rzeczywiście, zakochanie się w porywaczu jest naiwne i raczej niemożliwe, ale tutaj, podkreślam TUTAJ, piszesz o wojnie. Takie zachowania jak żartowanie z ,,wrogami'', podniecanie się swoim potencjalnym ,,katem'' nie miałyby miejsca. Chyba, że dana jednostka byłaby nieświadoma otaczającej rzeczywistości, co wiąże się z problemami natury psychicznej.
      Zabito przyjaciela Pii - pana Antoniego. Był jej bliski, tak? Zabito rodzinę Pii (lub też nie - dziewczyna o tym nie wie, więc żyje w niepewności, której towarzyszy z pewnością strach) - co z tego! Powzdycham sobie nad urodą człowieka, który mógł go zabić/zlecić jego zabicie.
      Proponuję wyjazd do Syrii, tam z pewnością będziesz mogła zaczerpnąć inspiracji - z pewnością wizja wszechobecnej śmierci, cierpienia, strachu otaczająca żyjących tam ludzi skłania ich do romansów - może nawet cała ta sytuacja ich podnieca i marzą tylko o tym, aby jeden z wrogów ich porwał i 'zaopiekował się' nimi w należyty sposób.

      Usuń
    10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    11. To i ja dorzucę swoje ,,3 grosze'' :) czytam twoje opowiadania od samego początku, już dobre kilka lat. Podoba mi się twój charakterystyczny styl pisania, kształtowanie bohaterów, nastrój - wszystko. Poza twoją twórczością, nie czytuję niczego innego. Ale - o ile sądzę, że jesteś błyskotliwą i niewątpliwie mądrą dziewczyną, o tyle mam wrażenie, że każdy krytyczny komentarz odbierasz jako atak. Wyżej ktoś wspomniał, że jednak nie przejmujesz się krytyką, którą nazywasz ,,przypierdalaniem się''. Potwierdzam, napisałaś tak. Więc proszę, bądź chociaż ze sobą szczera i nie wmawiaj komentującym, że uważnie czytasz ich ,,rady'' i doceniasz każdą opinię. Wystarczy wejść na twojego twittera, żeby przekonać się, że nie dociera do ciebie żadna krytyka, a każdy komentarz odbierasz jako tzw. ,,hejtowanie'' i zawracanie ci za przeproszeniem dupy bzdurnym czepianiem się. Spójrz prawdzie w oczy - nie rozumiesz, o co chodzi tym wszystkim ludziom i nie masz zamiaru nawet przez chwilę siąść i pozwolić sobie na chwilę refleksji - może skoro tak dużo osób się ,,przypierdala'' to coś w tym jest? Bronisz się fikcją literacką - powtarzam więc - fikcja literacka kończy się tam, gdzie zaczynają się rzeczywiste fakty, prawdziwe historie. To tak, jakbyś pisała o tym, że każdy 15-latek uwielbia matematykę, wątróbkę i modę na sukces i jeszcze miała pretensje, że ktoś zwraca ci uwagę, że tak nie jest. Czerpiesz z historii - czerp z głową. Jeśli tego nie potrafisz - nie bierz się za tematy, o których nie wiesz nic.
      Śmieszą mnie twoje ataki, twoje tłumaczenia, że my znamy historię z wikipedii, a ty z opowiadań babci - wystawiasz się na ataki jeszcze bardziej. Wystarczy być choć odrobinę oczytanym, świadomym przeszłości swoich dziadków i uważać na lekcjach historii, żeby wiedzieć, że żaden z konfliktów międzypaństwowych tak nie wyglądał, nie wygląda i wyglądać nie będzie.
      Dodam jeszcze, że nie porzucę tego opowiadania, bo uwielbiam twój styl pisania, ale nie obiecuję, że zamilknę, tak jak tego byś pragnęła. Piszesz - bądź gotowa na krytykę, albo zablokuj możliwość dodawania komentarzy. Piszesz o wojnie - rób to porządnie, zaznajom się z podstawowymi faktami, a następnie pozwól komentującym poprawiać twoje błędy wynikające z niewiedzy. Nie, to nie jest fikcja literacka - to jest zwyczajna niewiedza. Czekam na atak i podsumowanie mojego ,,przypierdalania się'' :)

      Usuń
    12. jaka ty jesteś prosta i niesamowicie oporna na jakiegolwiek przebłyski błyskotliwości - ktoś skomentuje, że to opowiadanie to irracjonalne pier*olenie o dupie maryni, a ta od razu, że to zazdrość i nienawiść i najlepiej zniknij i nie wracaj tu więcej, bo ja jestem zajebista, cała reszta pisać nie umie, a ja mam talent i w ogóle przypierdalacie sie wszyscy, bo nie macie nic do roboty. walnij ty się kobieto czymś w ten ociężały łeb i ochłoń, bo aż ciebie szkoda, że musisz ze sobą wytrzymywać

      Usuń
    13. Okay, skoro wszyscy, to ja też, z tym, że nie zamierzam chować się pod anonimem... Nawiązując do tematu. Zgadzam się ze wszystkim, co zostało tutaj powiedziane. Niestety, ale czytając to opowiadanie ma się wrażenie, że nie masz zielonego pojęcia o wojnie, choć bardzo przykro jest mi to stwierdzić, bo piszesz dobrze. Masz sprawne i lekkie pióro, tu jednak moje pochlebstwa się kończą. Jasne, wojna to nie tylko strach, nie tylko wściekłość i niepewność - oczywiście! Podczas wojny także rosną kwiaty, rodzą się dzieci, ludzie się zakochują i odczuwają podniecenie. Niestety, wojna ma to do siebie, że wypacza ludzkie emocje. Pewnie, ludzie nie składają się z samego strachu, ale to on właśnie dominuje, bo w KAŻDEJ sekundzie możesz umrzeć. I może faktycznie można zakochać się lub podniecić człowiekiem, który ma Cię zabić... ale nie tak, jak Ty to opisałaś. Ten człowiek na chwilę, na moment musiałby nie być odbierany jako morderca. A w tym konkretnym przypadku mam wrażenie, że Pia w ogóle porucznika nie odbiera. Jakby był posągiem, którego autor wykazał niezwykłą dbałość o szczegóły. I zgadzam się, Pia mogła zauważyć jego zapach... ale powinna to być myśl na marginesie, włożona pomiędzy strach i nienawiść, a przy tym nawiązująca do czegoś, co kojarzyłoby jej się na tyle dobrze, by się przez ten szok, strach i jeszcze więcej strach zdołała przebić - aby bohaterka była w stanie, w ogóle taką myśl ubrać w jakiekolwiek spostrzeżenia.
      I nie, nie czerpię tu wiedzy z Wikipedii, bo wyobraź sobie, że wystarczy przeczytać chociażby ''Bikini'' Janusza Leona Wiśniewskiego, by mieć jakie takie pojęcie o wojnie. Wiele jest zresztą porządnej literatury w tematyce wojennej. Czytałaś może ''Medaliony'' Zofii Nałkowskiej? Nie wydaje mi się... A polecam, jeśli masz zamiar wciąż pisać w tym kierunku. Niestety, tak jak ostatnio mam powody często się powtarzać, tak powtórzę się i tutaj - my, jako autorzy, jesteśmy odpowiedzialni za treści, które publikujemy. To nie w obowiązku czytelnika jest znać się na wszystkim, co opisujemy i odróżnianie tego od fikcji, czy wręcz bzdur, które niektórym (w tym przypadku także Tobie) zdarza się wypisywać. To nie ludzie, którzy nas czytają powinni oddzielać ziarno od plew. To twórca tekstu ma obowiązek sprawdzać, czytać i dokształcać się pod względem wybranej przez siebie tematyki. Nie mamy prawa zakłamywać oczywistych faktów, oszukiwać ludzi i wprowadzać ich w błąd. Fikcja literacka pozostawia miejsce na zdarzenia, które się nie wydarzyły, ale Ty piszesz o czymś, co w gruncie rzeczy można łatwo sprawdzić i w jakiś sposób ''zweryfikować'', bo ogółem rzecz biorąc każda wojna rządzi się tymi samymi prawami. Ty niestety - wbrew temu, co napisałaś - nie sprawdzasz swoich tekstów pod odpowiednim kątem. Nie wystarczy posłuchać ludzi, którzy wojnę przeżyli, w to trzeba się wczuć. Póki co, Ty albo tego w ogóle nie robisz, albo robisz to byle jak. Osobiście wychodzę z założenia, że jeśli robisz coś byle jak, to w ogóle tego nie rób, chyba że Twoje ''byle jak'' wynika z niewiedzy, a nie braku chęci, bo tę zawsze można uzupełnić... Obawiam się jednak, że Ty robisz to z braku chęci i niezrozumianego przeze mnie poczucia, że jesteś lepsza od każdego, kto zwraca Ci uwagę...

      Pozdrawiam,
      Kathrin J. Leittmann

      Usuń
    14. chciałabym tylko dodać, że większość z komentujących nie chowa się za anonimem, a zwyczajnie posiada konto na google czy też blogspocie, czy gdziekolwiek indziej. pomyśl trochę.

      Usuń
    15. *nie posiada oczywiście :)

      Usuń
    16. Wydaje mi się jednak, że większość jednak posiada konta chociażby na google. I widząc ten zalew hejtów (nie ukrywajmy, niektóre z tych komentarzy to zwykłe hejty) trudno momentami brać na poważnie inne logiczne argumenty. Poza tym anonimy, anonimami, ale można po właściwiej treści komentarza dopisać podpis, to w gruncie rzeczy też nie jest jakoś specjalnie wymagające ;))

      Kathrin J. Leittmann

      Usuń
  4. Brawo ;) super odc ;)) tak mi sie podoba że szok :D nie wazne jaki temat choć mnie przeraża :PP

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebiste! dziewczyna została postrzelona, nie wie, czy jej rodzina żyje, grożono jej gwałtami, porywa ją Niemiec, a ta jeszcze żartuje ze swoich ,,krągłości''! piękne, po prostu piękne. dawno mnie nic tak nie rozbawiło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Makijaż w stylu porządnej prostytutki? A są takie? Dobra, żartuję. Ach Tanja jest urocza, z każdym kolejnym wypowiedzianym przez nią zdaniem lubię ją coraz bardziej… I porucznik chyba też. Jeszcze kilka jego wizyt i idiotka utopi się we własnej ślinie:)
    Scena w salonie była mocno stresująca. Jeszcze żadna Twoja bohaterka tak szybko nie stanęła nago przed Kaulitzem. Pobiłaś rekord!!! *klap klap* Biedna Pia:D Aż dziwne, że jeszcze żyje po tym wszystkim. Na jej miejscu, najpierw zapadłabym się pod ziemię, a potem zaliczyła epickiego zgona, no i może jeszcze spłonęła ze wstydu.
    PS. Już zacieram ręce na myśl o kolejnych rozdziałach *iwul laf*
    http://4.bp.blogspot.com/-C6NOCldfhUc/UavDYu8iPkI/AAAAAAAAAdw/U2qRNpEj_zI/s320/tumblr_lxa11fcN7a1r83a80o1_500.gif
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. dziewczyna jest w kolokwialnie mówiąc ciemnej dupie, postrzelona, prawdopodobnie nie ma już rodziny, jakiś pan porucznik przywłaszcza ją sobie, a ta się zachwyca jego urodą. czytasz ty w ogóle to, co piszesz? wyobraź sobie, że wpadam do twojego domu, morduję całą twoją rodzinę, wywożę cię z dala od domu, rozbieram, mierzę, a ty masz mokro w gaciach (i jeszcze ci suty stoją!) na widok człowieka, który mógłby cię zabić bez mrugnięcia okiem. i jeszcze w międzyczasie narzekasz na cycki! brzmi realistycznie? brzmi mądro? a może tak żenująco, że aż komicznie?

    OdpowiedzUsuń
  8. ludzie z FFTH kręcą z ciebie ostrą bękę, ale z litości nikt ci tego prosto z mostu nie napisze. Doceń chociaż szczerość osób tu komentujących, rozwiń swoje horyzonty i zacznij szybować wyżej, niż własne zadufane mniemanie.

    OdpowiedzUsuń
  9. ,,Już nawet bym wolała, żeby leciał tu jakiś samolot i spuścił na nas wszystkich bombę (...)'' a może znów by nie trafił i to miasteczko zostałoby opuszczone już na zawsze?

    OdpowiedzUsuń
  10. Zadufane mniemanie i bycie lepszą od każdego, kto mi na coś zwraca uwagę, przekonanie, że jestem zajebista, mam talent i tak dalej - fajnie, że przypisujecie to osobie, która ma depresję <3. Nie mam nic innego do dodania. Nie mam siły komentować cokolwiek, bo to w sumie żadna różnica, co napiszę. Cokolwiek by to nie było i tak będzie źle, więc wszystko jedno. Serio, wszystko jedno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypisujemy to autorce - w każdym razie ja - a nie osobie z depresją. Nie masz nigdzie na blogu, ani tym bardziej na czole, wypisane ''Hey, mam depresję, więc uważajcie na słowa''. Poza tym depresja wcale nie wyklucza cech, o których wspomniano wyżej.
      A różnica jest wielka! Bo jeśli zdobyłabyś się na tę odrobinę samokrytycyzmu i odpisała sensownie na nasze zarzuty, to miałybyśmy podstawę, aby traktować Cię poważnie. W tym momencie ja nie mam takiej podstawy, bo poświęcam Ci swój czas, a jedyne czego się dowiaduję to to, że nie warto mi odpisywać, bo ''wszystko jedno''.
      Nie powiem, jest mi przykro, ponieważ miałam nadzieję, że popiszesz się większą elokwencją niż ta na poziomie komentarza powyżej. W każdym razie... szkoda.

      Kathrin J. Leittmann

      Usuń
    2. ,,nie mam pojęcia, co to wojna, ale zabłyszczę i odniosę się do konfliktów na Ukrainie, opiszę miasto, które zostało zbombardowane, ale wszyscy przeżyli i mają prąd (!), zlekceważę wszystkie dobre rady, wstawię infantylny komentarz, a w razie czego, to zwalę wszystko na moją depresję'. Depresja powoduje zanikanie szarych komórek i wymazuje ci fakty historyczne, które powinnaś wynieść z podstawówki?

      Usuń
  11. Do wszystkiego podchodzę raczej z dystansem. Nie zamierzam się pieklić nie wiadomo, o co, poza tym, klawiaturę mi szwankuje.
    Twój styl pisania jak zwykle mnie urzekł i wciąż mam wrażenie, że pod względem stylistycznym to najlepiej napisane opowiadanie.
    Już wspomniałam - w rozdziale pierwszym wszystko ładnie napisałaś, więc wzięłam to opowiadanie na kredyt zaufania, którego naprawdę nie zawiodłaś, ale...
    DPM strasznie irytowała mnie Lena, cierpiąca na syndrom sztokholmski. Z kolei tutaj Pia również mnie w chuj irytuję. Nie chcę, żeby to miało zbyt negatywny wydźwięk, po prostu jej zachowanie... Nie czuję się tu wojennego klimatu. Gdzieś czytałam, że napisałaś, iż Pia jest bohaterką, która wypiera każdą złą wiadomość i może teraz ja coś wyrwę z kontekstu, ale wydaję mi się, że potrzebuje psychiatry, jeśli trzeba, przejdę się razem z nią, mi też się przyda. ;> Koniec żartów. Jej zachowanie jest niedojrzałe i niegodne kobiety w takim wieku. Zdrowym odruchem w tej sytuacji jest właśnie strach przeplatany tysiącami innych emocji o różnym natężeniu. Mam wrażenie, że odruchy i zachowania Pii wybitnie świadczą o tym, że jest bynajmniej jakoś upośledzona.
    Jednak... Upośledzona. No właśnie. Upośledzenie systemu samozachowawczego. Każdy ma swój sposób na przetrwanie. Inni płaczą, jeszcze inni zaciskają zęby*podnosi rękę*, a jeszcze inni... Nie mogą w to uwierzyć. To dość wypaczone myślenie, ale myślę, że właśnie o to w tym wszystkim chodzi... Mimo wszystko, jest to najbardziej popierdolona z Twoich bohaterek! ; > Taka dwa razy gorsza Lena! :D Ale myślę, że w każdym bohaterze można się doszukać dobrych i złych stron. Na przykład, Nora była przyjemnie nieogarnięta, ale fałszywa.
    Próbuję Cię jakoś usprawiedliwiać, ale moi poprzednicy mieli rację. Ja jestem osobą ugodową i tak sobie myślę, że zamiast zapartych kłótni w temacie nieścisłości etc. powinny się wysłuchać obie strony. Żadna nie powinna się zapierać przy swojej racji, wziąć wszystkie "za" i "przeciw". Ale w sumie na blogu chyba ciężej do porozumienia dojść.
    Dobra, ja się nie znam.
    Pisz dalej, kochana. :D
    Weny.
    Effie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Nie chcę nikogo bronić, ani oskarżać, ale to, co się tu dzieje to lekka przesada. Na dobrą sprawę żadne z Nas, czytelników, nie zna dieBeste i nie siedzimy w jej głowie, nie możemy, więc mówić, że jest siaka i owaka, ale rozumiem, że to subiektywne wrażenie wypływa z ogólnego niezrozumienia. Nie wiem, czy każdy jest aż tak zbulwersowany niespójnościami w całości tekstu, czy po prostu szukają zaczepki? Wrzućmy wszyscy na ogar. Jestem w sprawie raczej bezstronna, ale komentarze, jakie się tu pojawiają... Pomimo braku przekleństw i tak dalej, nie odbieram ich jako "kulturalnej krytyki na wysokim poziomie". Przypomina to wielką nagonkę podczas której nie ma prawa obrony. Nie wiemy, jak te słowa odebrała dieBeste, która po prostu po ludzku próbowała się bronić. Z kolei ona rzeczywiście powinna w to zerknąć, poprawić i tak dalej i nie zapierać się tak do końca przy swoim, wykazując tym odrobinę pokory.W tym... Hm.. Sporze nikt nie jest bez winy, a ja nikogo nie osądzam. To wszystko, co mam do powiedzenia w tym temacie, ale się domyślam, że i tak pójdzie bez echa i rozejdzie się po kościach.

      Usuń
    2. Effie, masz zupełną rację. Ten spór jest obustronny. Nie mogę powiedzieć, że zachowanie niektórych tu się wypowiadających (być może moje także) jest fair. Nie jest, chociażby z samego faktu krytykowania kogoś z anonima. Jest to dla mnie zwyczajnie niepoważne. Wydaje mi się jednak, że skoro już ktoś - w tym przypadku ja i Ashley - odważył się wyrazić swoje zdanie jawnie, to zasługuje na odpowiedź. Hejty, hejtami, ale lekceważenie czytelników przeczy wszystkiemu, co Anna próbuje nam przekazać. Ja wiem, że łatwo jest się wzajemnie zakrzyczeć i wiem także, że nie o to chodzi... Nikt tu jednak nie chce autorki ukamienować, a jedynie wskazać jej niedociągnięcia. Krytyka nie zawsze musi być miła i łatwa do przełknięcia. Chodzi tylko i wyłącznie o to, by została zauważona, a nie wyparta niczym wojna ze świadomości Pii.

      Kathrin J. Leittmann

      Usuń
    3. Ooo, ktoś mi przyznał rację, jak miło. :D
      A tak poważnie, to uważam, że to opowiadanie jest troszkę
      naciągane(choć miałam nawet podobny pomysł, ale to pozostawało w sferze wyobraźni, a jak wiadomo - ta różne pomysły podsyła do głowy)i bardzo dobrze, że ktoś zwrócił na to uwagę, dzięki czemu moja rola została skrócona do tego by porozważać plusy i tak dalej, ale.. Każda prawda jest subiektywna i każdy widzi wszystko inaczej.
      Autorka może się bronić tym, że Pia jest taką i siaką osobą i to jest do zrozumienia, bo każdy walczy ze stresem na swój sposób, a czymś charakterystycznym dla stylu dieBeste jest tworzenie niezrównoważonych psychicznie bohaterek z problemami rodzinnymi.
      Z kolei mi - i wielu innym - wydaje się ona zbyt infantylna. Poza tym, kształt tej wojny. Sama się tymi sprawami interesuje, historia to zdecydowanie mój konik i choć istnieje jakiś tam schemat to rzeczywiście wojna osadzona w naszych czasach mogłaby się paroma szczegółami oderwać z tego wszystkiego, ale co ja tam wiem? ; > Chodzi mi przede wszystkim o to, żeby wszyscy złapali dystans do tego, co jest tu zamieszczane - to tylko opowiadanie, prawda? Trochę zrozumienia dla autorki, która z kolei powinna zrozumieć czytelników oraz brać sobie ich rady do serca, pomyśleć "Dobra, może oni mają rację? Przeczytam to po raz dziesiąty, poprawię, może nie będzie tak źle?".
      Nie ma winowajców.
      Błagam, niech ta kłótnia się już skończy, teoretycznie nie biorę w niej udziału, ale widząc te wszystkie anonimy.. To naprawdę wygląda jak nagonka i linczowanie.
      DieBeste, nie piszesz źle, nikt nie zarzuca Ci braku talentu tylko niespójności, a te można poprawić, prawda? ;) W ten sposób chyba wszyscy dojdą do porozumienia.

      Usuń
  12. "Poza tym depresja wcale nie wyklucza cech, o których wspomniano wyżej." - Yyyyy, jaaaaasne, że nie :)
    Samokrytycyzm? Mam go w nadmiarze i to nawet zabawne, bo ja wcale nie uważam, że mam talent i jestem lepsza od innych. I dlaczego ja napisałam, że nie ma sensu cokolwiek pisać? Bo kiedy ja jestem w stanie zrozumieć to, że patrzycie na to, co napisałam, przez pryzmat drugiej czy pierwszej wojny światowej i tego, że większość żyła w strachu i próbowałaby się zabić, niż trafić w takie miejsce, głodowała i tak dalej, tak nie rozumiem, dlaczego Wy nie potraficie zrozumieć, że ja zrobiłam to w taki sposób, że bohaterka miała po prostu cholerne szczęście, że przeżyła, a potem była w takim szoku, że przestała się w jakikolwiek logiczny sposób zachowywać, przy czym postępowanie porucznika jeszcze bardziej wybiło ją z rytmu (a nikt jej nie strzelił kulki w łeb, bo nikt nic nie ma prawa zrobić bez pozwolenia porucznika. Dlaczego on nic nie zrobił? Taki kaprys). Właściwie to nawet źle to ujęłam, bo w zachowaniu nawet nie powinno się gdzieniegdzie doszukiwać logiki. Mam do czynienia z tak popierdolonymi osobami, że połowie z Was by się to najwyraźniej w pale nie mieściło, że można się tak zachowywać.
    Dodałam, że wszystko jedno, co napiszę, bo to prawda. To, co dla mnie jest obroną, bo próbuję cokolwiek wytłumaczyć, cały ten szajs, który stworzyłam, dla Was jest bzdurą, więc zakładam, że powinnam potulnie się zgodzić z Wami, choć się nie zgadzam. No to się zgadzam.
    A swoją drogą to zabawne, że już nic nie mogę napisać na tt i fb, a szczególnie, kiedy mam tak fantastyczny dzień, że wkurwiło mnie nawet to, że niektórzy nie potrafią się normalnie wysłowić na blogu i robią wszystko, by mi dopierdolić, a nie skrytykować, ale żebym musiała się jeszcze tłumaczyć z tego, co piszę na swoim profilu? Nieźle. Na tt nawet nic nie mam na ten temat. Och, chyba, że pisałam o matce, która nie chce się ode mnie odpierdolić, albo o ojcu biologicznym. Albo o bracie. Cóż, ja nie wiem, bo nie jestem w stanie zapamiętać tak drobnych szczegółów.
    A, no i dlaczego wolę się wstrzymać od komentowania? Wystarczy, że powiem "a", a niektórzy od razu robią cały alfabet. Dojściem do porozumienia nazywam zupełne poddanie się temu, co wszyscy napisali. Więc się poddaję!
    PS, nie zwaliłam niczego na depresję? Zauważyłam tylko, że jedno z drugim (czyli moim domniemanym charakterem) niewiele ma wspólnego... Więc kolejny raz gratulacje za umiejętność czytania ze zrozumieniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, zgadzam się. Mam wrażenie, że przez te wszechobecne hejty osoby, którym podoba się to opowiadanie (chyba) boją się komentować. Poza tym, to tylko opowiadanie, a stwierdzenie, że ,, żaden z konfliktów międzypaństwowych tak nie wyglądał, nie wygląda i wyglądać nie będzie." jest trochę naciągane. Świat jest dziwny i nie wiemy, co będzie w przyszłości.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. uwielbiam ludzi, którzy wszędzie widzą tylko 'hejty' i 'hejty'. krytyczna opinia to nie hejtowanie, błyskotliwa istoto.
      ''a stwierdzenie, że ,, żaden z konfliktów międzypaństwowych tak nie wyglądał, nie wygląda i wyglądać nie będzie." jest trochę naciągane. Świat jest dziwny i nie wiemy, co będzie w przyszłości.'' - oczywiście, że tak! zapewne, gdyby teraz wybuchła III Wojna Światowa, nasi okupanci dawali by nam lizaki w piekarni, a ty podniecałabyś się na widok ludzi, którzy wymordowaliby pół Polski. Głupota - level:max.

      Usuń
    3. Nie! tutaj chodzi o nową wizję świata! Napada na nas obcy kraj, ale zamiast krwawych zamieszek, Polki podniecają się na widok uzbrojonych, okrutnych mężczyzn, a cały kraj ma prąd po zbombardowaniu! W dodatku kobiety okupowane żartują z wrogami, którzy chwilę wcześniej zabili ich przyjaciół i rodzinę; mało tego - komentują swój wygląd na głos, oczekują od nich komplementów.
      Kolejna 'artystka' widzę, co to oprócz tego, że jakieś tam wojny kiedyś były, nie wie nic.

      Usuń
    4. Edyta chyba nigdy nie miała do czynienia z literaturą wojenną. Mogę ci ulżyć i zrobić ci tę łaskę i podrzucić kilka tytułów, cobyś w końcu do ręki jakąś książkę wzięła.

      Usuń
    5. I pewnie jeszcze by sobie Polacy z Niemcami rzucali piwne wyzwania na fejsie!

      Usuń
    6. tak. 20 osób tu krytykujących twoją ignorancję nie potrafi czytać ze zrozumieniem, ale ty jedyna potrafisz i dlatego nie korzystasz z udzielonych ci rad. Inteligencja proporcjonalna do mikrofalówki, pozdrawiam.

      Usuń
    7. Anno, powiem tylko tyle, że Twoje spostrzeżenie jest - moim zdaniem - zupełnie nie na miejscu. Twierdzisz, że depresja jest równoznaczna z niemożnością odczuwania jakiegokolwiek przekonania, że jest się lepszym? A mnie się do tej pory wydawało, że takie objawy daje zaburzenie samooceny, a nie depresja, która - jak mi wiadomo - wiąże się ze stanem długotrwałego smutku i poczucia bezsensu. Nie zarzucam Ci tu skrajnej megalomanii, a jedynie infantylność. Swoją drogą... ludzie są różni - tu przyznaję Ci rację, ale obawiam się, że Ty nie rozumiesz istoty problemu. Bo tak na dobrą sprawę nie chodzi już nawet o charakter Pii, tylko o niedorzeczności związane z wojenną rzeczywistością. Można było tę dziewczynę opisać tak, aby nikt nie odniósł wrażenia, że nie znasz historii. Można było jej podniecenie, nielogiczne myślenie i szok ubrać w takie słowa, że czytelnicy potrafiliby wczuć się w jej sytuację. Ja w tym momencie nie potrafię, bo jak można myśleć o nieogolonych nogach, w momencie, kiedy można stracić życie? Nie przekonują mnie Twoje argumenty, po prostu. Odnoszę przykre wrażenie, że z moich wypowiedzi - jak i ze wszystkich pozostałych - wyłapujesz tylko to, co chcesz wyłapać. Sprawiasz wrażenie (być może mylne), że za wszelką cenę, chcesz czuć się głęboko pokrzywdzona, bo my - Twoi czytelnicy - czepiamy się Ciebie i nie rozumiemy Twojego twórczego zamysłu. I to wszystko są moje subiektywne odczucia, które mogą, ale nie muszą, być zgodne z prawdą. Po prostu uważam, że lepiej byłoby nam odpisać chociaż głupie ''Dziewczyny, w porządku, dzięki za radę, ale mam pewien zamysł na to opowiadanie i efekt, który osiągnęłam jest zamierzony''; do widzenia, koniec, kropka. Ja naprawdę nie oczekuję od Ciebie, że zaczniesz się teraz przed nami kajać, czy nagle przyznasz nam wszystkim racje od A do Z. Nie piszesz książki, więc jest to tylko internetowe opowiadanie jakich są tysiące. Ale ten spór wynikł z tego, że ludzie poczuli się zlekceważeni Twoją postawą. Niektórzy z tutaj obecnych naprawdę znają się na rzeczy i może zamiast wpierać nam, że znamy historię z Wikipedii i nie potrafimy czytać ze zrozumieniem, po prostu zastanowiłabyś się, jak można dopracować to opowiadanie.

      Usuń
    8. Nie, ten spór nie wynikł przez to, że ludzie poczuli się zlekceważeni moją postawą, a tym, że przestawiłam obraz wojny niezgodnie z tym, jak większość osób ją widzi i to uczyniło mnie idiotką. Jestem infantylna, dziękuję za podpowiedzenie mi, dlaczego czuję się, jak się czuję i proponuję pójść na psychologię, jeśli tak dobrze się znasz na tym, co ma człowiek w sobie, kiedy się go nie zna. Jestem infantylna, ha. I JA wyłapuję z wypowiedzi tylko to, co chcę wyłapać. Okej. I dlatego nie mam zamiaru się więcej wypowiadać, bo to jak grochem o ścianę. Najwyraźniej w każdą stronę. Ach... Gdybym napisała, że mam zamysł na historię i podziękowała za rady, to i tak bym została porównana do... ee... do mikrofalówki :) Więc serdecznie dziękuję za komentarz i nie, nie zostałaś zlekceważona, tak samo jak każdy inny nie został zlekceważony.

      Usuń
    9. A ja znowu się odezwę.
      Wszyscy oczekują nie wiadomo czego po tym opowiadaniu, nie kusząc się nawet o myśl, że to tylko opowiadanie. Nie czuję się klimatu wojny, to prawda, ale to tylko tło dla relacji Pii i Billa. Z kolei ja już doszłam do wniosku, że Pia ma wypaczony instynkt samozachowawczy przez tą całą wojnę. Ona sobie tak z tym radzi, choć to nadaję się do psychiatry, ale... Z każdą bohaterką dieBeste jest coś nie tak. Nie lubię Pii, ale to taka bohaterka, a ponieważ to opowiadanie ma w sobie "to coś" będę je czytała.
      Poza tym istnieje coś takiego jak wyparcie. Trochę już przeżyłam i większość przykrych wspomnień zostało gdzieś zatartych, choć fakt - nie tak, jak u Pii.
      Chcę tylko poruszyć kwestię depresji...
      "A mnie się do tej pory wydawało, że takie objawy daje zaburzenie samooceny, a nie depresja, która - jak mi wiadomo - wiąże się ze stanem długotrwałego smutku i poczucia bezsensu."
      Nie wiem, czy przeszłaś depresję, ale myślę, że jeżeli tak to nie u każdego wygląda to w ten sam sposób, choć też zależy od "rozmiarów depresji" oraz jej powodów.
      Nie chcę tu z siebie robić ofiary, absolutnie, ale jako osoba, borykająca się z depresją niemal przez całe życie, mam prawo powiedzieć, że poczucie bezsensu, o którym mówisz, wiąże się z poczuciem beznadziejności. Beznadziejność przekłada się na samoocenę i może występować nie wiara w swoje możliwości, u mnie ciągle to jest. Niby jestem wesoła, a i tak myślę, że niczemu nie podołam. Dla rozwiania wątpliwości - depresja może wiązać się ze spadkiem samooceny(podkreślam "może)i nie mówię tego, dlatego, że wyczytałam to z dziesiąty raz wymienionej wikipedii, ale dlatego, że ja to przeżyłam.
      Jak widzę, nikt się na tym blogu chyba nie dogada. Ale naprawdę, widocznie taka była wizja. Nie jest to górnolotne dzieło, które ukarze się jako książka. Mi też dużo rzeczy nie odpowiada, ale przymrużmy na to oko, dajmy kredyt zaufanie, bo opowiadanie zapowiada się naprawdę dobrze pomimo niedociągnięć i tak dalej. Weźmy to na kredyt zaufania. ;>

      Usuń
    10. I znów, Effie, przyznaję Ci rację. Zgadza się... depresja może - nie musi - wiązać się z obniżoną samooceną. Jasne... Wiem, niestety przeżyłam; nie tylko własną, tak na marginesie... Ale... tak, po raz kolejny mam ale. Nie rozumiem po co w ogóle było tu to wtrącenie o rzekomej depresji autorki, skoro mowa była o czymś zupełnie innym. Od pierwszego mojego komentarza wiem, że nie nadajemy z Anną na jednej fali, trudno. Ja swoje, Ty swoje, Anna swoje i każdy po kolei dorzuca swoje trzy grosze. Również trudno, każdy ma do tego swoje święte prawo i od tego również są komentarze... Szkoda tylko, że autorka mimo wszystko nie dostrzega intencji choćby części krytykujących. Zanim poszły teksty typu ''inteligencja na poziomie mikrofalówki'' i zanim Anna wzięła je za atak, czemu się w sumie nie dziwię, było kilka logicznych, może nie najprzyjemniejszych opinii, na w miarę kulturalnym poziomie. Niestety ich autorom został zarzucony brak wiedzy, wyobraźni i w końcu nieumiejętność czytania ze zrozumieniem. Rozumiem, że dieBeste się broniła, nie bardzo tylko wiem przed czym...

      A i tak na marginesie... Nie powiedziałam Ci, Anno, że ''jesteś infantylna''. Proszę, przeczytaj jeszcze raz moją wypowiedź... ''Zarzucam Ci infantylność'' - dla Ciebie może to to samo, ale dla mnie nie. Nie określam w ten sposób Twojej osoby, nie oceniam Cię, a jedynie podkreślam odebrany przeze mnie kontekst sytuacji i Twojego zachowania; zachowania, nie osobowości :))

      Usuń
    11. Osobiście stwierdzam, że mam dość całej tej kłótni tutaj.
      Hm... Z tego, co się orientuje mowa była o cechach indywidualnych autorki. Miała prawo wtrącić swoje trzy grosze w postaci informcji o tym, że cierpi na depresję toteż wymienione cechy nie muszą pasować do jej obrazu rzeczywistego. Ale, ale... Każdy odbiera inaczej, na swój wyjątkowy sposób i to, co innym wydaje się być pięknem, w oczach jeszcze innej osoby, będzie zalatywało kiczem. Tak samo jest z osobami - jedna nam się wydaje być w porządku, a kolejna osoba ma o tamtej zupełnie inne zdanie. Czuję, że gubię się w swoim rozumowaniu. W każdym bądź razie, nikt nie zakazuje nikomu krytyki i nikt nie będzie zakazywał. Jednak może błędy wytknięte dieBeste były ubrane w takie słowa, że autorka poczuła się obrażona? Otóż czasami jedno, jedyne słowa może zaważyć na całości wypowiedzi.
      Ja dalej jestem zdania, że trzeba by było dojść tu do porozumienia, ale atmosfera tak tu zgęstniała, że czuję się jak na prawdziwej wojnie. Co prawda, w internecie, ale wiadomo... Haters gonna hate.
      Nie, nie mówię tutaj o wszystkich. Mówię o anonimach, którym najwyraźniej troszkę nudzi. Ja tu jestem i czytam te komentarze, chcąc tylko usilnie każdego zrozumieć, ale w tym rozgardiaszu się nie da do niczego dojść.

      Usuń
  13. Edyto, wskaż mi chociaż jeden z konfliktów, w którym takie zachowania jak Pii miały miejsce. Świat jest dziwny, fakt, ale ignoracja i niewiedza innych, którzy jeszcze mają czelność się tym afiszować, jest jeszcze bardziej niepojęta.

    OdpowiedzUsuń
  14. ,,Mogę ci ulżyć i zrobić ci tę łaskę i podrzucić kilka tytułów, cobyś w końcu do ręki jakąś książkę wzięła." no proszę proszę. Tak dużo o mnie wiesz. Nie uważasz, że przeginasz i Twój komentarz jest trochę prostacki?
    Mnie się to opowiadanie podoba i tyle. Nie doszukuję się tu wielkiej filozofii.
    PS. Czytałam książki o tematyce wojennej, część z nich to były lektury w szkole średniej(więc raczej mnie to nie ominęło), po prostu patrzę na wojnę w tym opowiadaniu jako na tło, nawet jak coś mi tam nie gra, to skupiam się na relacji Pii z porucznikiem. Koniec, więcej nie odpisuję na zarzuty z Waszej strony, to nie o mnie tutaj chodzi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Ile tu agresji w komentarzach!
    DPM skradło moje serce, nie wahałam się przeczytać Bound to you ale pierwszy odcinek tutaj nie zachęcił mnie. Weszłam dzisiaj, doczytałam do trzeciego...wow. W życiu nie spodziewałabym się, że trafię na takie opowiadanie. Ignorancję Pii zganiam na wiek i na to, że miasteczko jakimś cudem było nietknięte przez Niemców przez długi czas (o ile dobrze doczytałam). Imię też bardzo nietypowe jak na Polkę, ale mniejsza z tym, widziałam jeszcze dziwniejsze. W ogóle to trafiłaś prosto w moje libido, bo faceci w mundurach to dla mnie chyba fetysz! xD A jeszcze wizja Billa (zgadłam, nie?) per "Pana Porucznika"...Gott, dawać go!
    Nasłuchałam się od swojej babci, dziadka czy prababci jak było na wojnie i bardzo różni się to od rzeczywistości. Nie mam nic do tego. Jak można słusznie zauważyć jest to fikcja literacka i możesz sobie nawet napisać, że Billy dostał różowych skrzydeł, a z jego palców wysunęły się lufy pistoletów i uważam, że nie powinno być takiego oburzenia ze strony czytających. Jestem babą, a sama nas nie rozumiem....
    Nie wyłamuj się, trzymam kciuki za bloga i czekam na nową część (nie każ długo czekać!).
    Buziaki! :**

    OdpowiedzUsuń
  16. KONTROWERSJA DŹWIGNIĄ SHOW-BIZNESU! No stress Anna!

    OdpowiedzUsuń
  17. Widzę, że wojna nie tylko w Twoim opowiadaniu, ale i w komentarzach... Spoko.
    Nie chcę się wtrącać i nie będę, gdyż nie uważam, że Pia zachowuje się źle. Jest wojna, ona jest kobietą, ale przecież wojna nie odbiera jej uczuć i kobiecości.
    Do mojej szkoły przyjechała aktorka (niestety, zapomniałam jej nazwiska) i przedstawiała historię kobiety na wojnie. Nie jestem pewna, czy to była prawdziwa historia, ale nie o prawdziwość mi chodzi. ,,Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" - taki był tytuł tego przedstawienia. A w nim historia młodej kobiety, która przeżyła wojnę. I nie bała się, że ktoś ją zastrzeli, gdy będzie spacerować chodnikiem. Bała się o swój wygląd, o to, czy ma wydepilowane nogi, czy jej żołnierz nie widzi nago, czy nie rozmazała sobie przypadkiem szminki na ustach, którą jakimś cudem gdzieś znalazła i w akcie desperacji, po długim czasie nieużywania kosmetyków, pomalowała się niedbale szminką. I kiedy po roku noszenia męskiej bielizny, podczas służby w wojsku, do której sama się zgłosiła, rozpłakała się, gdy w końcu dostała biustonosz i majtki. Kobiece. I nie można powiedzieć, że wszystkich musi oblecieć strach, gdy zacznie się wojna. Bo niby mężczyźni mogą być odważni, a kobiety, mają płakać i lamentować nad wszystkim? Kobieta zawsze będzie kobietą (pomijam ewentualne operacje zmiany płci...) i zawsze będzie miała kobiece uczucia i pragnienia! Nie wiem, jak bym się zachowała, będąc na miejscu Pii, ale myślę, że to nie ma teraz znaczenia...
    Znaczenie ma to, że jesteś zajebista, Die Beste i masz pisać to opowiadanie, bo jest zajebiste! To Ty stworzyłaś wizję Twojej wojny w tym opowiadaniu i uważam, że stawianie obok I i II wojny światowej jest niepotrzebne, bo to nie jest to samo! Może i przypomina trochę tamte czasy, ale błagam! Nie porównujmy tego co było kiedyś, do tego, co zawarłaś w opowiadaniu!
    Ja jestem na TAK, jeśli chodzi o to, co tu opisujesz i bardzo mi się to podoba. Może i nie mam tak ogromnej wiedzy historycznej, bo nie mam celującego z historii, ale umiem czytać i lubię książki z tamtych czasów (niewierzący w to, co piszę proszeni są o przeczytanie mojego komentarza do poprzedniego odcinka).
    I nie mogę się doczekać czwartego rozdziału, więc dodawaj szybko! :)
    Napiszę jeszcze, że jest jeden plus całego tego rozważania "za" i "przeciw" Twojemu opowiadaniu w komentarzach: nabijają Ci statystyki i masz więcej komentarzy. Ciesz się chociaż z tego! :D
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polać jej, dobrze gada.
      Po co tyle agresji? Po co te porównania? To jest fikcja i nie musi iść w parze z rzeczywistością!

      Usuń
    2. Jejku, dlaczego w mojej szkole nie jest coś takiego organizowane? :o Ostatnio byłam na przedstawieniu w gimnazjum i nie było ono wojenne. Chociaż byłam ze szkołą na "Bitwie pod Wiedniem"... Tam to dopiero można się wszystkiego podoczepiać. ; >
      Vergessen Engel, myślę, że masz rację. Dla mnie zachowanie Pii jest po prostu nie do pomyślenia, ale myślałam o tym i każdy moze radzić sobie z taką sytuacją w różny sposób, a wyparcie czegoś ze świadomości, również jest sposobem. ; >
      Ja najchętniej bym zmieniła to myślenie Pii, bo zwyczajnie nie mogę tego pojąć, ale po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że właśnie taki był zamysł. Tylko ta cała "wojna" tutaj z lekka mnie przeraża... Czemu większość kryje się za anonimem i nie mogą załatwić tego w inny sposób?
      Ale ja się nie znam.
      Biorąc pod uwagę, moje wcześniejsze słowa, zgadzam się z Klaudią L., polać Ci. ;)

      Usuń
    3. Ejjj, nie polewajcie mi! Ja nie piję! Ewentualnie możecie zrzucić się na jakąś dobrą czekoladę ^^ To chętnie przyjmę ^^
      Ci, którzy krytykują Die Beste chyba zapomnieli, że to jej opowiadanie i to ona je tworzy. Przecież to jest Fan Fiction, czyli czysta fikcja autora połączona z bohaterami, którzy mogą istnieć w rzeczywistym świecie. Autor wymyśla sobie co tylko chce i umieszcza to na blogu. Nie rozumiem po co porównywać przeszłość do tego, co autorka zawarła w opowiadaniu.
      Miałam nie wtrącać się to dej dyskusji, ale skoro mi polewacie, to zdecydowałam się odpisać. :)
      Osobiście uważam, że jeśli chodzi o krytykowanie opowiadań, to powinno to polegać na zauważaniu błędów stylistycznych, językowych, ortograficznych i może jakichś małych niedociągnięć. Nie powinno się jednak krytykować pomysłów autora. To, że Die Beste obrała jako tło wojnę, nie znaczy, że narusza świętość przeszłości.
      Możecie się mnie czepiać, proszę bardzo, ale takie jest moje zdanie i nie zamierzam się wtrącać w Waszą dyskusję.

      Usuń
    4. Jakie nie piję?! To je Polska, tu się chla! Żartuję sobie oczywiście :)
      I ja również podzielam Twoje zdanie. Ciekawa jestem kiedy Nas zlinczują...

      Usuń
    5. Ja się zastanawiam, czy ktoś może mi wytłumaczyć jedną, jedyną rzecz... Czemu w tym kraju naprawdę nie można wyrazić swobodnie swojej opinii? A jak się to już robi, to ocieka chamstwem i sarkazmem, i człowiek odbiera to jako absolutne hejty. Osobiście myślenie Pii za grosz mi się nie podoba, nie lubię kreacji jej bohaterki, ale po przemyśleniu sprawy stwierdzam, że to nielogiczne zachowanie ma jakiś sens. Ukryty, ale ma! Ja tam bym wolała, żeby nie było tu żadnych wojen w tych komentarzach i może jakby dieBeste coś zmieniła to by jej nie było, ale... To jej opowiadanie. Chyba ja też nie chciałabym, żeby ktoś mi dyktował, co i jak.

      Usuń
  18. Zazwyczaj, jak coś mi się nie podoba to nie zaglądam tam już więcej ;) A ta Wasza "krytyka" już chyba krytyką nie jest. Nie wiem czy wielu z Was obrażanie drugiej osoby sprawia przyjemność? Czemu uczepiłyście się tej II Wojny Światowej? Nie wiem, może ja nie umiem czytać, ale wyraźnie było napisane, że akcja rozgrywa się w 2014 r. I tak znam tematykę wojny. Chodziłam do liceum i czytałam książki o tematyce wojennej. Zachowanie każdego człowieka w obliczu zagrożenia jest inne. To, że dieBeste WYMYŚLIŁA takie, a nie inne zachowanie Pii to jest jej sprawa, bo to jej opowiadanie. Jej zmyślona historia. Temat wojny nie jest w opowiadaniu głównym tematem, jest miejscem / czasem akcji.
    Co do odcinka bardzo mi się podobał i czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam i życzę wytrwałości ;***
    Claudia.

    OdpowiedzUsuń
  19. To jedno z lepszych opowiadań jakie czytałem. Główna bohaterka jest irytująca, ale nie nijaka, więc jest ok. Sama sceneria budzi kontrowersę, więc tym bardziej jest ok. DieBeste nie zwalniaj tempa.
    Dodam, że nie rozumiem krytyki pod adresem niektórych dziewczyn, zwłaszcza komentujących. Każdy ma prawo do wyrażamia własnego zdania, bo póki co żyjemy w wolnym kraju.
    Pozdro A.

    OdpowiedzUsuń