Zamruczałam, gdy jasność dnia przebiła się przez moje powieki i otępiały mózg do tego stopnia,
że zostałam wybudzona z mętnego snu. Nie chciałam otwierać oczu. Nie chciałam
patrzeć, czy byłam sama i nie chciałam patrzeć, która była godzina. I być może
nie zrobiłabym ani jednej z tych rzeczy, gdyby nie to, że do moich nozdrzy
doleciał męski zapach pomieszany ze sporą dawką spalonego tytoniu i mimowolnie
się zaciągnęłam, czując dziwną potrzebę, by się przytulić. Ja. Uchyliłam
powieki i dotarło do mnie, że leżałam na prawym boku, a zaraz obok leżał Bill,
który zaciągał się papierosem, patrząc przed siebie w bliżej nieokreślony
punkt. Był nagi, to mogłam stwierdzić bez problemu, ale nawet nie wyciągnęłam
do niego ręki, by cokolwiek zrobić. Czułam się tak, jakbym poprzedniego dnia przebiegła
maraton, a potem dodatkowo zmagała się z umeblowaniem pokoju. On nie wyglądał
na zmęczonego.
O Boże.
Wytrzeszczyłam
oczy, gdy dotarło do mnie, co ja wczoraj zrobiłam i do czego nakłoniłam Billa i
Hagena, aż zbladłam, czując tak paskudne wyrzuty sumienia, że zrobiło mi się
niedobrze. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego nie pomyślałam o tym, zanim
postanowiłam się upić?
- Widzę, że
pamiętasz. – stwierdził nagle Bill, patrząc na mnie beznamiętnie i zaraz
zrobiło mi się gorąco. Dlaczego teraz poczułam te cholerne wyrzuty? Bo co?
Bo... – Mam nadzieję, że chociaż ty jesteś z tego tytułu zadowolona, laleczko,
bo ja mam ochotę zrobić ci krzywdę i zastanawiam się, jak to zrobić. – dodał i
zrozumiałam, dlaczego te pieprzone wyrzuty sumienia jednak się pojawiły.
Skrzywdziłam w
jakiś sposób Billa. Może tylko jego ego, a może coś innego, ale to i tak była
część, której skrzywdzić nie chciałam. Co ja w ogóle wyrabiałam i dlaczego mi
zależało? Nie chciałam, żeby mi zależało. Może to lepiej, że sprawiłam, że
poczuł się źle?
Otworzyłam
usta, by coś powiedzieć, ale nagle żadne słowa nie miały jakiegokolwiek
znaczenia w tym przypadku. Nie chciałam go skrzywdzić, tyle wiedziałam. Po
fakcie. Ale on przecież nie miał uczuć, czyż nie? To był tylko seks... Tylko
seks...
- Ja... –
zaczęłam, ale urwałam, wciąż nie wiedząc, co właściwie powiedzieć, by było znów
dobrze.
- Wszystko
jedno. – rzucił sucho i odrzucił kołdrę, wstając z papierosem w ustach. Czułam
na dnie żołądka tak paskudną, ciężką i zimną kulę, że zrobiło mi się jeszcze gorzej.
Boże, przecież ja taka nie byłam. I dlaczego, do kurwy nędzy, zależało mi na
tym, by on też nie był taki? Dlaczego teraz? Dlaczego, do cholery? – W sumie to
mogłem się domyślić, że żadna kobieta by dobrowolnie nie puściła faceta, by
poszedł chlać. Takie stereotypowe... – westchnął i kompletnie nagi przeszedł
przez pokój, by zabrać z szafy czyste ubrania i zamknąć się w łazience. Było mi
źle. Mogłam to stwierdzić z całkowitą pewnością, że moje własne zachowanie
sprawiło, że poczułam się fatalnie. Zacisnęłam powieki, gdy zaczęły mnie piec
oczy, zwiastując wybuch płaczu. Nie, Pia, on nic nie znaczył. Lepiej, że tak go
potraktowałaś. On się odsunie, a ty nie poczujesz niczego, czego nie powinnaś
czuć.
Nastały dni,
których chyba nie miałam ochoty przeżywać. Nawet, jeśli próbowałam sobie
wmówić, że to dobrze, Bill nie pozwalał mi zbyt długo żyć w tym przekonaniu.
To nie było to, że odnosiliśmy się do siebie z chłodną rezerwą, bo, do cholery,
skończyło się na tym, że prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. On po prostu
milczał. Dla Hagena był taki jak zawsze, ale mogłam to zrozumieć, bo Hagen
kilkukrotnie upewniał się, że to, co się stało, naprawdę powinno się stać. To
ja nalegałam, a później to on nalegał, jakby doskonale wiedział, co się później
stanie, by mi tym dopierdolić. Potem stało się jasne, że właśnie w ten sposób
chciał mi zrobić krzywdę. Doszłam w końcu do wniosku, że to poczucie
zdegustowania samą sobą nie pochodziło od tego, co ja zrobiłam, tylko od tego,
jak odbierał moje postępowanie Bill. Gdzieś w połowie drogi do przodu znalazłam
się w miejscu, gdzie zakręciłam się w nieznanych mi emocjach tak, że nie mogłam
już rozróżnić, co należało do mnie, a co do niego. Do czego to zmierzało? Czy
on zamierzał mnie od tego uwolnić, czy zamierzał mnie sobą karać do momentu, aż
tego więcej nie zniosę? Jak wiele mogłam znieść?
I na dodatek
byłam taka zmęczona. To cholerstwo nie brało się od tego, że byłam wykończona
seksem, nie. To musiało się brać od tego, że myślenie mnie przerastało, ale, do
cholery, to ciągnęło się w nieskończoność. Chciałam spać. Chciałam owinąć się
kołdrą i obudzić się wtedy, kiedy wszystko się już skończy. Czymkolwiek był
koniec. Chciałam się przytulić do tego człowieka, który mnie ignorował.
Traktował mnie jak powietrze. Traktował mnie jak swojego żołnierza, który
zawinił. Boże, zawiniłam, wiedziałam o tym!
Dławiłam się
poczuciem winy. Minęły ponad dwa tygodnie od kiedy skończyłam z Hagenem i
Billem w łóżku i dokładnie od ponad dwóch tygodni Bill mnie nie tknął, jakbym
była czymś obrzydliwym. Nie miałam pojęcia, że mógł mieć aż tak wiele
samozaparcia w mszczeniu się, ale wychodziło mu to perfekcyjnie. Tak idealnie
pasował do kanonu wojny, że...
Byłam za
dumna, by przeprosić. Uważałam, że jakkolwiek by to nie brzmiało, postąpiłam
słusznie. Nie łączyło nas nic prócz seksu, więc dlaczego on nie mógł odpuścić?
Ale, do cholery, nie odpuszczał i wydawało mi się, że z dnia na dzień wyciągał
z tego coraz większą rozrywkę i z łatwością doprowadził do tego, że zaczęło mi
się wydawać, że tylko czekał na to, aż popełnię jakiś błąd, by móc mnie ukarać.
- Dlaczego się
mnie po prostu nie pozbędziesz? – spytałam drżącym głosem, zaciskając dłonie w
pięści, gdy wszedł do pokoju, unikając mnie nawet lodowatym spojrzeniem.
Wiedziałam, że ponoć stał się znów agresywnie ostry dla swoich żołnierzy i
wiedziałam, że znów lądowali na ostrym dyżurze. Wiedziałam, że to moja wina, a
on nie chciał mi nic powiedzieć. Jak miałam cokolwiek naprawić, kiedy on
milczał?! – Jeśli stałam ci się nagle tak niewygodna, dlaczego się mnie nie
pozbędziesz?
- Bo nie chcę?
– odparł pytaniem na pytanie, nie oszczędzając się w wylewaniu z siebie cynizmu
i skrzyżowałam ramiona, nie wiedząc czemu nagle nie umiałam z nim walczyć.
Byłam bliska płaczu jak zresztą każdego dnia od ponad dwóch pieprzonych
tygodni.
- Jak długo
masz zamiar mnie karać? – spytałam więc, a on roześmiał się dokładnie w ten sam
sposób, w jaki śmiał się wtedy, kiedy go dopiero poznałam i zamrugałam oczami,
czując wewnątrz siebie rozpierającą mnie histerię, która domagała się
pozwolenia na eksplozję. Boże, spierdoliłam. Wszystko spierdoliłam.
- Aż mi się
znudzi.
Nie znudziło
mu się to. Mijał trzeci tydzień, ja spałam w swoim łóżku, a on nie tknął mnie
nawet palcem. Biorąc pod uwagę to, co działo się między nami, zanim wpadłam na
ten pojebany pomysł, by wciągnąć w to wszystko Hagena, to było nienormalne.
Niech mnie szlag trafi, gdyby to był tylko seks, on już dawno temu by się
poddał!
Więc w końcu
do mnie to wszystko dotarło. Cały ogrom swojej głupoty, cały ogrom świadomości tego,
w jakiej znaleźliśmy się sytuacji.
Siedziałam na
parapecie, przerabiając każde jego spojrzenie, każdy gest, każde słowo i serce
stanęło mi w gardle, gdy zrozumiałam. A to wystarczyło, bym zrozumiała też samą
siebie i już nie mogłam siedzieć bezczynnie. Zeskoczyłam z parapetu i chwytając
w locie klucze, które miałam pod poduszką, wyleciałam z pokoju jak procy, by
tylko go odnaleźć i porozmawiać z nim, przyznać się do wszystkiego, co
siedziało mi w głowie. Nie mogłam czekać ani sekundy dłużej, by się nie rozmyślić i nie spanikować. Nie
myśl, po prostu go znajdź.
Biuro – pusto.
Pole ćwiczebne – pusto. Stanęłam na środku korytarza na parterze, dysząc ciężko
i nie wiedziałam, dokąd mam iść. Moje dłonie drżały z nadmiaru emocji, które
nie miały jak się wydostać i byłam bliska histerii. Znowu. Gdzie on, do
cholery, zniknął? I czemu czułam się tak podminowana? Boże, gdzie on był?...
Zaszłam nawet
do Marii, ale gdybym tylko była pewna, że go tam nie będzie, nawet nie postawiłabym
tam stopy. Zasięg mojego błędu doszedł nawet do niej, bo patrząc na mnie zimno,
oschle stwierdziła, że go nigdzie nie widziała. Zaczynałam dygotać z nerwów i
robiło mi się coraz bardziej niedobrze. Przeczesałam cały budynek, jak mi się
przynajmniej wydawało i nigdzie go nie było. Nie widziałam też Tanji, co
sprawiło, że mdłości się nasiliły i zrobiło mi się lodowato. Źle. Wszystko było
źle. A ja byłam tak cholernie gotowa, by powiedzieć mu wszystko to, co mi
siedziało w głowie, co prawdopodobnie sprawi, że wszystko będzie jeszcze
gorsze, niż było wcześniej... Musiałam to wyrzucić.
Kręciłam w się
kółko po pokoju popadając ze skrajności w skrajność, będąc bliska płaczu i tak
wielkiej wściekłości, że chciałam zacząć rzucać rzeczami. Czemu zdawało mi się,
że coś było nie tak? Dlaczego nigdzie nie mogłam go znaleźć? Dlaczego, gdy już
chciałam przyznać mu się do tego, co czuję, do tego, że zrobiłam tak potworny
błąd, bo się w tym wszystkim zagubiłam, on nagle tak po prostu zapadł się pod
ziemię? Gdzie był? Co robił? Dlaczego byłam tak głupia i nie zdałam sobie
sprawy z tego wszystkiego kilkanaście dni temu, zanim postanowiłam się upić? I
to zmęczenie, które mnie ogarniało. Nie mogłam nawet za długo usiedzieć w
stołówce, bo ze zmęczenia było mi wciąż niedobrze. Mdliło mnie przez te
cholerne zapachy, które stały się wyraźniejsze. Nie chciałam być zmęczona, a
wiedziałam, że to dlatego, że wciąż miałam te cholerne wyrzuty sumienia.
Moje serce
drgnęło gwałtownie, gdy usłyszałam szczęk zamka i odwróciłam się na pięcie,
stając naprzeciw drzwi, które powoli się otworzyły i odetchnęłam ze świstem,
choć nie poczułam ulgi, gdy zobaczyłam Kaulitza wchodzącego do pokoju.
- Muszę z tobą
porozmawiać. – oznajmiłam stanowczo, jeszcze zanim zwrócił na mnie uwagę,
rozglądając się czujnie. Nie mógł mnie dłużej ignorować. Nie mogłam tego
znieść, do cholery! – Słyszysz? – odezwałam się ponownie, a jego wzrok powoli
przeniósł się na mnie i zmarszczyłam czoło, czując dziwną niejasność. Czy ja
miałam paranoję? Dlaczego mi się wydawało, że coś się w nim zmieniło? O czym ja
myślałam w ogóle? Jak mógł się zmienić? Ja się zmieniłam, to pewne. Chciałam mu
o tym powiedzieć, jeśli tylko się odezwie i usłyszę jakąkolwiek aprobatę. Bill
zamknął drzwi i oparł się o nie, wzdychając ciężko i patrząc na mnie ze
zmrużonymi oczyma, przechylając głowę na bok, jakby jemu też coś nie pasowało.
I kiedy on zdążył się przebrać? Zdawało mi się, że miał wcześniej na sobie
dresy, a teraz był ubrany w te swoje porucznikowe spodnie i koszulę i gapił się
na mnie, marszcząc coraz bardziej czoło. O co mu chodziło? Boże, chyba czegoś
nie rozumiałam. Co z nim było nie tak? Wydawało mi się, że nagle stał się
szerszy w barkach i nawet, że jego brwi wyglądały inaczej. Miałam ochotę
rozmasować sobie skronie, jakby to cokolwiek miało dać. Poczułam się tak wybita
z rytmu, że przez chwilę nawet przestałam się denerwować. – B... – urwałam, gdy
do mnie nagle dotarło, że jego włosy były z tyłu spięte, a jeszcze dzisiaj
wciąż były tej samej długości. Przełknęłam ślinę i przyszło mi do głowy, że
musiałam chyba spać. On nie przedłużał włosów, prawda? Nie mógł zresztą, nikt z
żołnierzy nie mógł mieć dłuższych włosów. Co do...?
- Dobra,
zabrzmi to dziwnie, bo właściwie nie powinienem z tobą rozmawiać, by nie
nawiązywać kontaktów, ale co tam. – machnął na mnie ręką, a ja zmarszczyłam
czoło, robiąc krok do tyłu, gapiąc się na niego podejrzliwie. O co, kurwa, mu
chodzi? Uśmiechnął się do mnie leniwie, powoli podchodząc do mnie i wyciągnął
do mnie rękę, jakby faktycznie miał zamiar się ze mną witać. Co, do cholery? –
Tom. Jestem bratem tego, co tutaj mieszka i chyba macza w tobie chuja. Chyba,
że się mylę, to wtedy już zrobi się odrobinę niesprawiedliwie... – wzruszył
ramionami, a do mnie nagle dotarło, że moje urojenia w kwestii jego włosów i
twarzy i ciała nie były urojeniami, a rzeczywistością. Tom! Ten, który ponoć
umarł! Miałam przed sobą albo ducha, albo żywego człowieka, który... Który...
- Jak się
tutaj dostałeś i po co? – wydyszałam, stojąc jak sparaliżowana. Nie wiedziałam
nawet, jak miałam go odebrać. Nie wiedziałam, czy był zły, czy dobry i do czego
on zmierzał. To wszystko musiało być jakimś żartem. Znów dygotałam, choć
próbowałam to powstrzymać, by nie zauważył, jak bardzo niekomfortowo się przy
nim czułam. Oplotłam się ramionami, nie uściskawszy jego dłoni, a on przewrócił
oczami.
- Normalnie.
Ten idiota pewnie nawet nie wie, że pod tym budynkiem są tunele. – znów
przewrócił oczami i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, odpalając jednego
tak, jakby ta sytuacja wcale nie była dziwna. – Wszyscy mi kiwali głowami, jakbym
był moim uroczym braciszkiem, to dopiero było, kurwa, dziwne.
- Twój brat
nie jest uroczy... – zaoponowałam cicho, choć nawet sama nie byłam pewna,
dlaczego w ogóle wypowiedziałam się na ten temat. Co się w ogóle działo? Moje
dudniące serce echem pulsowało w moich uszach i byłam pewna, że coś wisiało w
powietrzu. Tom roześmiał się sucho, a po mojej skórze przebiegły dreszcze.
Ciało mnie bolało od napięcia i braku ruchu, a mimo to nie potrafiłam się
rozluźnić.
- Mój brat nie
jest uroczy... No co ty? Naprawdę? – westchnął i zaciągnął się papierosem,
wydychając dym w moją stronę, aż zakręciło mi się w nosie. – Jesteś jego
kochanką, czy co ty tu w ogóle robisz? – spytał, przyglądając mi się
sceptycznie, a ja poczułam, że moje policzki zaczęły się czerwienić pod wpływem
zażenowania, którego nie doświadczyłam od zbyt długiego czasu, by nie poczuć
się zaskoczoną. – Och, nie odpowiadaj. Ty już jesteś oczywista. – leniwym
krokiem podszedł do biurka, na którym stała popielniczka i strzepnął do niej
popiół. – Wiesz może, gdzie jest... – zaczął, ale urwał, gdy klamka została
naciśnięta i pisnęłam głośno, gdy nagle zostałam przyciągnięta do męskiego
ciała, a przy głowie usłyszałam kliknięcie odbezpieczanej broni. C-co do...?!
Wytrzeszczyłam oczy, dysząc głośno, a do pokoju wszedł Bill Kaulitz,
zatrzymując się w połowie drogi, gdy nas dostrzegł. Zrobiło mi się lodowato,
znów wpadając w pułapkę paraliżu i nie docierało do mnie, co się działo. Przy
skroni znów miałam przystawioną lufę pistoletu, a ja nie wiedziałam dlaczego.
Co ja miałam z tym wszystkim wspólnego? Czy to nie Bill był tym złym?! – Cześć,
Bill! – rzucił wesoło jego brat, a porucznik, nie odrywając wzroku od mojej
twarzy, powoli zamknął za sobą drzwi. Zmarszczył czoło i w jego oczach błysnęło
coś, co ja wiedziałam, że było świadomością. On już wiedział to, czego ja nie
potrafiłam do siebie dopuścić. Potrzebowałam odpowiedzi. Czegokolwiek. Dlaczego
chciałam zacząć płakać? – Jak życie? – znów pisnęłam, gdy męska dłoń
szturchnęła mnie, aż lufa mocniej wbiła się w moją skroń. – Jak cię zwą?
Chciałam
zamknąć oczy i udać, że to nie miało miejsca. Nie chciałam widzieć twarzy
Billa, na której malowało się to, co było jedną z rzeczy, które potrzebowałam
wymazać z głowy. W moich płucach gromadziło się piekące coś, co tak cholernie
utrudniało mi oddychanie. I mdłości. I wirowanie przed oczami. Oddychaj.
- Pia. -
wydyszałam, a męska dłoń tym razem mnie poklepała, jakby aprobowała
posłuszeństwo. Wciąż nie mogłam oderwać wzroku od Billa, który zastygł tak samo
jak ja i coraz wyraźniej widziałam na nim rozpływające się zaszokowanie na
rzecz jawnego lęku. Bill Kaulitz się bał. Nie myśl, Pia. Nie myśl o tym.
- No więc...
Pia, zapewne ci nikt o tym nie powiedział, ale miałem narzeczoną, którą mi
zabił mój braciszek, bo miał taki rozkaz, które on naprawdę z lubością
wypełnia. – wymruczał, a Bill nawet nie drgnął. W przeciwieństwie do mnie. Moje
oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, choć myślałam, że to już niemożliwe i
poczułam ból żołądka przez coraz bardziej nasilający się stres. Nie myśl. Nie
myśl, Pia. – W zasadzie to... No może tego nie zrozumiesz, zresztą właściwie to
mnie to nawet nie obchodzi, ale tu nie chodzi o ciebie, okej? Bez obrazy. –
parsknął suchym śmiechem. – Po prostu stanęłaś na drodze.
- Puść...
- A-a. –
cmoknął drwiąco Tom. – Nie puszczę jej, bo dzięki temu wyrównamy rachunki. –
dodał, a ja zacisnęłam szczęki, usilnie próbując zatrzymać cisnące mi się do
oczu łzy. Boże, on chciał mnie zabić. Ja śniłam, prawda? Niech ktoś mi powie,
że to sen, zanim wpadnę w histerię. Cokolwiek, Boże, cokolwiek!
- Nie możesz,
Tom... – zaprotestował słabo Bill, potrząsając głową. Ani na moment nie oderwał
ode mnie swoich błyszczących oczu i nie musiał już mówić niczego. Wiedziałam
wszystko.
- Bo co? Bo ją
kochasz? Tym lepiej. Najwyraźniej nie każdy zasługuje na happy end. – oznajmił
lodowato i usłyszałam głuchy huk.
Czasami jest
już po prostu za późno. Za późno na krok w tył, na cofnięcie błędu. Za późno na
krok do przodu. Za późno na słowa, na czyny, na zmiany. Za późno na zrozumienie,
za późno na współczucie i na wybaczenie. Czasami stajesz w miejscu, skąd już
nie ma powrotu i do końca egzystencji pozostajesz ze świadomością, że coś
należało zrobić wcześniej. Czasami świadomość przychodzi szybko, a czasami
pojawia się po dłuższym czasie, ale zawszy uderzy z ciebie z jednakową siłą, a
ty próbujesz to naprawić. Ale już za późno.
Za późno.
~~~~
A to takie akuku!
PS, gwoli ścisłości śpieszę donieść, że to yyyyyy ostatni rozdział!
O kurwa. TOM?! Będący takim samym skurwielem jak bill. Nie Bill jest gorszy. Zostawił Pię bez seksu. Ona chyba nie jest w ciąży, no nie? Czuje, że nadchodzi koniec i to wszystko zaraz doszczętnie jebnie z głośnym plaskiem. Kiedy on jej wyzna miłość do diabła?!
OdpowiedzUsuńJest w ciąży. Znaczy była. I nie wyzna jej miłości.
UsuńNo i Dżordżu badz Maria ( choc nie wiem czy ona umie strzelac) zastrzelil\a Toma no i Pia wie ze Bill ja kocha i ona stwierdzi ze w sumie ona jego tez i tak o to bedzie happy end :D
OdpowiedzUsuńNope! Tak nie będzie! xD
UsuńEj no jak to, pisze komentarz jest ok wchodze dwa dzien pozniej i czytam ze to byl ostatni, pozniej ze ona byla w ciazy czuje sie jakby cos mnie ominelo :D pytam sie jak to tak kurwa?! ;d
UsuńNo takie akuku xD
UsuńCOO KURWA?!
OdpowiedzUsuńNIESPODZIANKA!
UsuńUsiadłam i czekam aż powiesz że żartujesz
OdpowiedzUsuńNie żartuję. Jestem śmiertelnie poważna w tym momencie.
UsuńJa to samo. Nie mozesz tak!
OdpowiedzUsuńOwszem, mogę i właśnie to zrobiłam. Ale to z troski!
UsuńTwoje opowiadania są tak dobre, że powinny być dłuższe!!!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że będzie szczęśliwy epilog :)
Akuku razy dwa. Nie będzie epilogu. To już taki koniec koniec. Taki mega koniec.
UsuńNie no błagam Cię! XD Nie możesz to nie taki miał być koniec ;_; Ja chce jeszcze wiecej rozdziałów ;*
OdpowiedzUsuńNie ma! ^_^
UsuńŻe co kurwa? Jaki koniec?! Nie, ja się nie zgadzam! Nie dość, że biedna Pia problemy z Porucznikiem, to jeszcze ją uśmiercasz... Mam chociaż nadzieję, że będziesz pisać kolejne opowiadanie...
OdpowiedzUsuńBędę, ale to już musiałam zakończyć dla dobra tej historii i innych ciał rzeczywistych. Amen o.O
UsuńBuuu!!!!! :(
OdpowiedzUsuńŻycie!
UsuńSkomentowac wszystkie poprzednie rozdzialy w tym oto komentarzu, czy moze zrobic rewanz za takie zakonczenie, i malo napisac? Hmm... skusze sie chyba na druga opcje :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje wypociny, jakie by one nie byly.... ale nie cierpie jak konczysz w taki sposob, w takim momencie i to jeszcze zapominajac uprzedzic, iz to koniec. Zua dziewczyna! Jak moglas? No jak?
Nie moglas napisac, ze Pia miala dziwaczny sen na parapecie, po ktorym ja olsnilo, ze jest w ciazy, ze Go kocha badz cos w tym stylu, znajdzie idiote w jakims pomieszczeniu, weznie mu wyzna jak sprawa stoi. I dla dramatyzmu dodac, iz szanowny Pan Kaulitz wymienia ja na inna kurwe, Tom wraca z amnezja i wszo. Lub lepsza wersja: Pia zostala medium i to co jej sie snilo, staje sie prawda, ktora wyprzedza, bo juz ja zna? ^ ^ Lecz nie.... Ty wzielas zrobilas krwawe walentytnki z Tomem jako wodzem :P
Ach.... i ta "orgia" po pijakuuu z Geosiem :D Kwiczalam jak glupia xD Szczegolnie, jak dwa tempe jony chlaly przy stole, gadajac o niej i jej cyckach... majac ja obok! ahahahahahahaha xDD Tak, tylko krupier to wiedzial xD Biedny koles. Musial sikac po gaciach. W kazdym badz razie ja sikalam po gaciach xD
Podsumowujac bloga: Kolejna super historia, z bardzo brzydka koncowka ( juz druga taka mi zaserwowalas :P), ktora moglaby byc bardziej...optymistyczna xD Podciagnela bym cala reszte pod lekkiego pornosa dla niewiast, rzadnych Kaulitzowych fiutow ( moze poza mna, bo akurat jakos nie chcialabym poznac zadnego z nich xDD Przynajmniej nie od strony kroczowej ^ ^ ), takze no.,... chyba zgubilam watek? A! Juz pamietam do czego pilam xD Chodzi o to, ze tak realistycznie pisalas, ze pomoglas tym nienasyconym bestia poczuc "smak" tego co "dobre" serwuje owa "firma" w realu xD Tak mi sie zdaje. Gorzej jak po minucie maja final, bez rozgrzewki, bo by nawet minuty nie bylo ^ ^ I kolejny raz odbieglam od tematu.
Nie moglabym jednak relacjonowac czegokolwiek, czy dawac opisow/ streszczen ksiazek. Byloby tam wiecej moich przemyslem, badz dzikich pomyslow, niz teksu wlasciwego -.-'
A konczac to cos, co mialo byc podsumowaniem.... mam nadzieje, ze za miesiac napiszesz " tp byl zart, jest ostatni rozdzial. Bez rekoczynow, a raczej smierci glownych bohaterow :D Cieszycie sie?"
Oraz oczywiscie nowym blogiem, z nowa historia.... ktora nie zakonczy sie rzeznia wszystkich :P
Narazka :D
No tego to się nie spodziewałam, w ogóle. Takie szorstkie zakończenie. Już kilka dni temu przeczytałam ten rozdział i ciągle moja chora podświadomość podpowiada mi, że może to nie koniec. Ale cieszę się, że tak się to potoczyło. Bo niby dlaczego wszystkie zakończenia mają byś szczęśliwe? Moim zdaniem, najlepsze historie powinny mieć coś z tragedii.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Ann.
Pozdrawiam
Jednak Cię nie opieprzę.
OdpowiedzUsuńNajlepsze zakończenie jakie mogłabyś tutaj dodać. Żaden happy-end i to ja lubię! Zawsze to jakaś odmiana. Lubię. Lubię. Lubię.
Aż nawet nie wiem co napisać, tak mi się podobało.
Jaki szok w ogóle! Myślałam, że Tom naprawdę nie żyje, a tu takie zaskoczenie. No, kurwa, zajebiście!
ZA-JE-BI-ŚCIE!
Nie napiszę, że czekam na kolejny rozdział, ale napiszę, że to opowiadanie było jednym z najlepszych, jakie czytałam.
Tak w sumie to... nie mogło być szczęśliwego zakończenia. Znaczy mogło; usłyszała głuchy huk. To tylko Bill strzelił w sufit. Tom stwierdził, że zabicie jego narzeczonej było kłamstwem, bo to [imie tej pielęgniarki, czy coś, bo zapomniałam. Ta co pieprzyła sie z Billem w łazience]. Wybaczył Billowi, że pieprzył jego dziewczyne i sie zeszli razem. A Bill powiedział Pii, że ją kocha, a ona też mu to powiedziała i o ciąży. I dwa dni później wojna się skończyła. Ludzie stwierdzili, że nie będą karać niemców itp, śmiercią itp. Nastał spokój i okazało sie, że Gustav żyje, a tan prawie gwałt zrobił pod wpływem szantażu generała, że zabije Billa i Georga. Tokio Hotel sie zeszło i pisali piosenki. Kobiety z burdelu, te co przeżyły, poddano specjalistycznej opiece psychologicznej, a siostra Pii przetrwała w jakimś schronieniu, a pan Antonii udawał martwego tak jak Tom i sprzedawał nadal w swoim sklepie, gdy niemcy sobie poszli. Pia urodziła Billowi dziecko, zdrowe i wgl. I potem byli wszyscy szczęśliwi. A generał został zgwałcony przez ymmm nie wiem. A ten co mu sie kość nosowa wbiła w mózg... bez zmian, w grobie. The end.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jeszcze kilka odcinków wcześniej... 29? Szłam po mieście, wgapiając się w telefon, a ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, gdy co chwila się z czegoś nabijałam.
OdpowiedzUsuńA teraz? No, mam tego swojego Toma.
Chyba jednak wcale nie chciałam, żeby się pojawiał.
Pokazałaś, jak łatwo w jednej chwili można znienawidzić kogoś, na kogo czekało się całe opowiadanie. Mam wrażenie, że zrobiłaś mi to jednym akapitem, chociaż wiem, że koloryzuję, ale cała chodzę.
Wiesz jaki jest problem? Ja chyba tak nie potrafię. To znaczy xD Mam na swoim koncie kilka (krótkich!) opowiadań, które nie kończą się najszczęśliwiej. Ale to typowo oneshoty. Niemniej, gdy piszę coś co ma więcej części, kocham tych bohaterów łącznie z ich wadami i często idiotyzmem, który sama stworzyłam i... nie potrafię ich skrzywdzić. Tak definitywnie.
A Ty to zrobiłaś. W jednej chwili po prostu poczułam się, jakby zgasło światło (ciężka sprawa, bo słońce napieprza dziś w... bardzo). Po prostu: bum, koniec, kropka. Zazdroszczę Ci, że masz w sobie taką moc. Ja ich zawsze maltretuję, wiem to, ale koniec końców to i tak nic nie znaczy. Ach... długo się nie pozbieram po tym ostatnim odcinku.
Życie nie jest sprawiedliwe. No i ta "wojna", człowiek nawet nie chce sobie wyobrażać, że to naprawdę mogłoby go dotknąć.'
Co jeszcze na pewno chcę Ci powiedzieć?
Nie wiem, jak dokładnie planowałaś sobie to opowiadanie, ale w moim odczuciu, nie przegięłaś. Było brutalnie, erotycznie i bardzo emocjonalnie. Muszę przyznać, że szukając po prostu "czegoś" mój wzrok przyciągnęło słowo "Shelter" z adresu i zabierałam się za czytanie, nie wiedząc, co jest pięć z początku w ogóle. Twój Bill chwilami mocno mi kogoś przypominał (nawet dwóch ktosiów :D) i to również przyprawiło mnie o uśmiech, bo jednocześnie jest w tym opowiadaniu zupełnie inny.
I, Boże, wybacz. Żal mi okropnie Pii, ale... najbardziej właśnie jego. Twardego, oschłego, brutalnego kolesia, który prawdopodobnie po całym swoim dotychczasowym życiu wreszcie był na dobrej drodze, żeby poskładać się do kupy, ale wtedy okazuje się, że jednak popełnił o kilka błędów za wiele i nie zostanie mu wybaczone. Może przed pojawieniem się Pii w jego życiu, chciał nadążyć za światem i czuć się jak jego Pan, ale teraz? Czy w takiej chwili można pragnąć jeszcze czegokolwiek? Czy może znów pomyślał, że mógł ją jednak zabić, wtedy nie doszłoby do tego wszystkiego? Nietykalny porucznik zmienił się w moich oczach w małego zdegenerowanego Billa, który jednocześnie chciał zniknąć i spalić cały świat. Może po prostu za bardzo przeżywam?
Ale dziękuję Ci za tę historię. Jednocześnie uwielbiam i nienawidzę tego uczucia gdzieś w moim żołądku, a jeszcze bardziej natłoku myśli i uczuć. Chyba nie ma nic lepszego na dokarmienie weny :).
Tak przy okazji jeszcze nawiązując, jakiś czas temu oglądałam (nie, żeby chętnie, ale mój oglądał obok, więc nie dało się tego uniknąć) serial o kolesiu, który zachorował na raka płuc i stwierdził, że będzie zajebiście produkować prochy, żeby zostawić coś po sobie rodzinie. Z każdym odcinkiem coraz bardziej miałam nadzieję, że w końcu umrze albo go zabiją. Nie mogłam patrzeć, jak cały ten świat, w który wszedł go pochłonął i wypluł z siebie degenerata.
UsuńWprawdzie nie czułam owej niechęci do Pii, ale wydaje mi się, że również bardzo dobrze przedstawiłaś ten motyw. Wejdziesz między wrony, to kraczesz jak i one, prawda? Czasami nie da się od tego uwolnić. To wręcz przerażające.
Pewnie już jesteś przerażona, a ja mogłabym jeszcze pisać i pisać milion różnych rzeczy na temat tego, co przychodzi mi do głowy. I już nawet nie jestem pewna, co napisałam, a co nie, więc chyba już sobie daruję. Uciekam gotować (spóźniony) obiad, bo wcześniej nie mogłam jednak oderwać się od czytania.
P.S. Zdaję sobie sprawę, że to stare opowiadanie, ale praktycznie nie zaczynam już czytać akuratnie tworzonych (znaczy robię to, ale rzadko ^^). Jestem typowym molem książkowym, czytanie na raty wchodzi w rachubę tylko, jeśli naprawdę potrzebuję się wyspać, bądź pojawia się inna bardzo istotna sprawa, dla której muszę się oderwać od tekstu. Dlatego nie miej pretensji, że dopiero teraz, ale pokochałam ich z całych sił.
<3
Pozdrawiam!
P.S.2 Uhm, za długi komentarz. Musiałam podzielić :D Wybacz :D