czwartek, 10 lipca 2014

KAPITEL 32

Zamruczałam, gdy jasność dnia przebiła się przez moje powieki i otępiały mózg do tego stopnia, że zostałam wybudzona z mętnego snu. Nie chciałam otwierać oczu. Nie chciałam patrzeć, czy byłam sama i nie chciałam patrzeć, która była godzina. I być może nie zrobiłabym ani jednej z tych rzeczy, gdyby nie to, że do moich nozdrzy doleciał męski zapach pomieszany ze sporą dawką spalonego tytoniu i mimowolnie się zaciągnęłam, czując dziwną potrzebę, by się przytulić. Ja. Uchyliłam powieki i dotarło do mnie, że leżałam na prawym boku, a zaraz obok leżał Bill, który zaciągał się papierosem, patrząc przed siebie w bliżej nieokreślony punkt. Był nagi, to mogłam stwierdzić bez problemu, ale nawet nie wyciągnęłam do niego ręki, by cokolwiek zrobić. Czułam się tak, jakbym poprzedniego dnia przebiegła maraton, a potem dodatkowo zmagała się z umeblowaniem pokoju. On nie wyglądał na zmęczonego.
O Boże.
Wytrzeszczyłam oczy, gdy dotarło do mnie, co ja wczoraj zrobiłam i do czego nakłoniłam Billa i Hagena, aż zbladłam, czując tak paskudne wyrzuty sumienia, że zrobiło mi się niedobrze. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego nie pomyślałam o tym, zanim postanowiłam się upić?
- Widzę, że pamiętasz. – stwierdził nagle Bill, patrząc na mnie beznamiętnie i zaraz zrobiło mi się gorąco. Dlaczego teraz poczułam te cholerne wyrzuty? Bo co? Bo... – Mam nadzieję, że chociaż ty jesteś z tego tytułu zadowolona, laleczko, bo ja mam ochotę zrobić ci krzywdę i zastanawiam się, jak to zrobić. – dodał i zrozumiałam, dlaczego te pieprzone wyrzuty sumienia jednak się pojawiły.
Skrzywdziłam w jakiś sposób Billa. Może tylko jego ego, a może coś innego, ale to i tak była część, której skrzywdzić nie chciałam. Co ja w ogóle wyrabiałam i dlaczego mi zależało? Nie chciałam, żeby mi zależało. Może to lepiej, że sprawiłam, że poczuł się źle?
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale nagle żadne słowa nie miały jakiegokolwiek znaczenia w tym przypadku. Nie chciałam go skrzywdzić, tyle wiedziałam. Po fakcie. Ale on przecież nie miał uczuć, czyż nie? To był tylko seks... Tylko seks...
- Ja... – zaczęłam, ale urwałam, wciąż nie wiedząc, co właściwie powiedzieć, by było znów dobrze.
- Wszystko jedno. – rzucił sucho i odrzucił kołdrę, wstając z papierosem w ustach. Czułam na dnie żołądka tak paskudną, ciężką i zimną kulę, że zrobiło mi się jeszcze gorzej. Boże, przecież ja taka nie byłam. I dlaczego, do kurwy nędzy, zależało mi na tym, by on też nie był taki? Dlaczego teraz? Dlaczego, do cholery? – W sumie to mogłem się domyślić, że żadna kobieta by dobrowolnie nie puściła faceta, by poszedł chlać. Takie stereotypowe... – westchnął i kompletnie nagi przeszedł przez pokój, by zabrać z szafy czyste ubrania i zamknąć się w łazience. Było mi źle. Mogłam to stwierdzić z całkowitą pewnością, że moje własne zachowanie sprawiło, że poczułam się fatalnie. Zacisnęłam powieki, gdy zaczęły mnie piec oczy, zwiastując wybuch płaczu. Nie, Pia, on nic nie znaczył. Lepiej, że tak go potraktowałaś. On się odsunie, a ty nie poczujesz niczego, czego nie powinnaś czuć.

Nastały dni, których chyba nie miałam ochoty przeżywać. Nawet, jeśli próbowałam sobie wmówić, że to dobrze, Bill nie pozwalał mi zbyt długo żyć w tym przekonaniu. To nie było to, że odnosiliśmy się do siebie z chłodną rezerwą, bo, do cholery, skończyło się na tym, że prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. On po prostu milczał. Dla Hagena był taki jak zawsze, ale mogłam to zrozumieć, bo Hagen kilkukrotnie upewniał się, że to, co się stało, naprawdę powinno się stać. To ja nalegałam, a później to on nalegał, jakby doskonale wiedział, co się później stanie, by mi tym dopierdolić. Potem stało się jasne, że właśnie w ten sposób chciał mi zrobić krzywdę. Doszłam w końcu do wniosku, że to poczucie zdegustowania samą sobą nie pochodziło od tego, co ja zrobiłam, tylko od tego, jak odbierał moje postępowanie Bill. Gdzieś w połowie drogi do przodu znalazłam się w miejscu, gdzie zakręciłam się w nieznanych mi emocjach tak, że nie mogłam już rozróżnić, co należało do mnie, a co do niego. Do czego to zmierzało? Czy on zamierzał mnie od tego uwolnić, czy zamierzał mnie sobą karać do momentu, aż tego więcej nie zniosę? Jak wiele mogłam znieść?
I na dodatek byłam taka zmęczona. To cholerstwo nie brało się od tego, że byłam wykończona seksem, nie. To musiało się brać od tego, że myślenie mnie przerastało, ale, do cholery, to ciągnęło się w nieskończoność. Chciałam spać. Chciałam owinąć się kołdrą i obudzić się wtedy, kiedy wszystko się już skończy. Czymkolwiek był koniec. Chciałam się przytulić do tego człowieka, który mnie ignorował. Traktował mnie jak powietrze. Traktował mnie jak swojego żołnierza, który zawinił. Boże, zawiniłam, wiedziałam o tym!

Dławiłam się poczuciem winy. Minęły ponad dwa tygodnie od kiedy skończyłam z Hagenem i Billem w łóżku i dokładnie od ponad dwóch tygodni Bill mnie nie tknął, jakbym była czymś obrzydliwym. Nie miałam pojęcia, że mógł mieć aż tak wiele samozaparcia w mszczeniu się, ale wychodziło mu to perfekcyjnie. Tak idealnie pasował do kanonu wojny, że...
Byłam za dumna, by przeprosić. Uważałam, że jakkolwiek by to nie brzmiało, postąpiłam słusznie. Nie łączyło nas nic prócz seksu, więc dlaczego on nie mógł odpuścić? Ale, do cholery, nie odpuszczał i wydawało mi się, że z dnia na dzień wyciągał z tego coraz większą rozrywkę i z łatwością doprowadził do tego, że zaczęło mi się wydawać, że tylko czekał na to, aż popełnię jakiś błąd, by móc mnie ukarać.

- Dlaczego się mnie po prostu nie pozbędziesz? – spytałam drżącym głosem, zaciskając dłonie w pięści, gdy wszedł do pokoju, unikając mnie nawet lodowatym spojrzeniem. Wiedziałam, że ponoć stał się znów agresywnie ostry dla swoich żołnierzy i wiedziałam, że znów lądowali na ostrym dyżurze. Wiedziałam, że to moja wina, a on nie chciał mi nic powiedzieć. Jak miałam cokolwiek naprawić, kiedy on milczał?! – Jeśli stałam ci się nagle tak niewygodna, dlaczego się mnie nie pozbędziesz?
- Bo nie chcę? – odparł pytaniem na pytanie, nie oszczędzając się w wylewaniu z siebie cynizmu i skrzyżowałam ramiona, nie wiedząc czemu nagle nie umiałam z nim walczyć. Byłam bliska płaczu jak zresztą każdego dnia od ponad dwóch pieprzonych tygodni.
- Jak długo masz zamiar mnie karać? – spytałam więc, a on roześmiał się dokładnie w ten sam sposób, w jaki śmiał się wtedy, kiedy go dopiero poznałam i zamrugałam oczami, czując wewnątrz siebie rozpierającą mnie histerię, która domagała się pozwolenia na eksplozję. Boże, spierdoliłam. Wszystko spierdoliłam.
- Aż mi się znudzi.

Nie znudziło mu się to. Mijał trzeci tydzień, ja spałam w swoim łóżku, a on nie tknął mnie nawet palcem. Biorąc pod uwagę to, co działo się między nami, zanim wpadłam na ten pojebany pomysł, by wciągnąć w to wszystko Hagena, to było nienormalne. Niech mnie szlag trafi, gdyby to był tylko seks, on już dawno temu by się poddał!
Więc w końcu do mnie to wszystko dotarło. Cały ogrom swojej głupoty, cały ogrom świadomości tego, w jakiej znaleźliśmy się sytuacji.
Siedziałam na parapecie, przerabiając każde jego spojrzenie, każdy gest, każde słowo i serce stanęło mi w gardle, gdy zrozumiałam. A to wystarczyło, bym zrozumiała też samą siebie i już nie mogłam siedzieć bezczynnie. Zeskoczyłam z parapetu i chwytając w locie klucze, które miałam pod poduszką, wyleciałam z pokoju jak procy, by tylko go odnaleźć i porozmawiać z nim, przyznać się do wszystkiego, co siedziało mi w głowie. Nie mogłam czekać ani sekundy dłużej,  by się nie rozmyślić i nie spanikować. Nie myśl, po prostu go znajdź.
Biuro – pusto. Pole ćwiczebne – pusto. Stanęłam na środku korytarza na parterze, dysząc ciężko i nie wiedziałam, dokąd mam iść. Moje dłonie drżały z nadmiaru emocji, które nie miały jak się wydostać i byłam bliska histerii. Znowu. Gdzie on, do cholery, zniknął? I czemu czułam się tak podminowana? Boże, gdzie on był?...
Zaszłam nawet do Marii, ale gdybym tylko była pewna, że go tam nie będzie, nawet nie postawiłabym tam stopy. Zasięg mojego błędu doszedł nawet do niej, bo patrząc na mnie zimno, oschle stwierdziła, że go nigdzie nie widziała. Zaczynałam dygotać z nerwów i robiło mi się coraz bardziej niedobrze. Przeczesałam cały budynek, jak mi się przynajmniej wydawało i nigdzie go nie było. Nie widziałam też Tanji, co sprawiło, że mdłości się nasiliły i zrobiło mi się lodowato. Źle. Wszystko było źle. A ja byłam tak cholernie gotowa, by powiedzieć mu wszystko to, co mi siedziało w głowie, co prawdopodobnie sprawi, że wszystko będzie jeszcze gorsze, niż było wcześniej... Musiałam to wyrzucić.

Kręciłam w się kółko po pokoju popadając ze skrajności w skrajność, będąc bliska płaczu i tak wielkiej wściekłości, że chciałam zacząć rzucać rzeczami. Czemu zdawało mi się, że coś było nie tak? Dlaczego nigdzie nie mogłam go znaleźć? Dlaczego, gdy już chciałam przyznać mu się do tego, co czuję, do tego, że zrobiłam tak potworny błąd, bo się w tym wszystkim zagubiłam, on nagle tak po prostu zapadł się pod ziemię? Gdzie był? Co robił? Dlaczego byłam tak głupia i nie zdałam sobie sprawy z tego wszystkiego kilkanaście dni temu, zanim postanowiłam się upić? I to zmęczenie, które mnie ogarniało. Nie mogłam nawet za długo usiedzieć w stołówce, bo ze zmęczenia było mi wciąż niedobrze. Mdliło mnie przez te cholerne zapachy, które stały się wyraźniejsze. Nie chciałam być zmęczona, a wiedziałam, że to dlatego, że wciąż miałam te cholerne wyrzuty sumienia.
Moje serce drgnęło gwałtownie, gdy usłyszałam szczęk zamka i odwróciłam się na pięcie, stając naprzeciw drzwi, które powoli się otworzyły i odetchnęłam ze świstem, choć nie poczułam ulgi, gdy zobaczyłam Kaulitza wchodzącego do pokoju.
- Muszę z tobą porozmawiać. – oznajmiłam stanowczo, jeszcze zanim zwrócił na mnie uwagę, rozglądając się czujnie. Nie mógł mnie dłużej ignorować. Nie mogłam tego znieść, do cholery! – Słyszysz? – odezwałam się ponownie, a jego wzrok powoli przeniósł się na mnie i zmarszczyłam czoło, czując dziwną niejasność. Czy ja miałam paranoję? Dlaczego mi się wydawało, że coś się w nim zmieniło? O czym ja myślałam w ogóle? Jak mógł się zmienić? Ja się zmieniłam, to pewne. Chciałam mu o tym powiedzieć, jeśli tylko się odezwie i usłyszę jakąkolwiek aprobatę. Bill zamknął drzwi i oparł się o nie, wzdychając ciężko i patrząc na mnie ze zmrużonymi oczyma, przechylając głowę na bok, jakby jemu też coś nie pasowało. I kiedy on zdążył się przebrać? Zdawało mi się, że miał wcześniej na sobie dresy, a teraz był ubrany w te swoje porucznikowe spodnie i koszulę i gapił się na mnie, marszcząc coraz bardziej czoło. O co mu chodziło? Boże, chyba czegoś nie rozumiałam. Co z nim było nie tak? Wydawało mi się, że nagle stał się szerszy w barkach i nawet, że jego brwi wyglądały inaczej. Miałam ochotę rozmasować sobie skronie, jakby to cokolwiek miało dać. Poczułam się tak wybita z rytmu, że przez chwilę nawet przestałam się denerwować. – B... – urwałam, gdy do mnie nagle dotarło, że jego włosy były z tyłu spięte, a jeszcze dzisiaj wciąż były tej samej długości. Przełknęłam ślinę i przyszło mi do głowy, że musiałam chyba spać. On nie przedłużał włosów, prawda? Nie mógł zresztą, nikt z żołnierzy nie mógł mieć dłuższych włosów. Co do...?
- Dobra, zabrzmi to dziwnie, bo właściwie nie powinienem z tobą rozmawiać, by nie nawiązywać kontaktów, ale co tam. – machnął na mnie ręką, a ja zmarszczyłam czoło, robiąc krok do tyłu, gapiąc się na niego podejrzliwie. O co, kurwa, mu chodzi? Uśmiechnął się do mnie leniwie, powoli podchodząc do mnie i wyciągnął do mnie rękę, jakby faktycznie miał zamiar się ze mną witać. Co, do cholery? – Tom. Jestem bratem tego, co tutaj mieszka i chyba macza w tobie chuja. Chyba, że się mylę, to wtedy już zrobi się odrobinę niesprawiedliwie... – wzruszył ramionami, a do mnie nagle dotarło, że moje urojenia w kwestii jego włosów i twarzy i ciała nie były urojeniami, a rzeczywistością. Tom! Ten, który ponoć umarł! Miałam przed sobą albo ducha, albo żywego człowieka, który... Który...
- Jak się tutaj dostałeś i po co? – wydyszałam, stojąc jak sparaliżowana. Nie wiedziałam nawet, jak miałam go odebrać. Nie wiedziałam, czy był zły, czy dobry i do czego on zmierzał. To wszystko musiało być jakimś żartem. Znów dygotałam, choć próbowałam to powstrzymać, by nie zauważył, jak bardzo niekomfortowo się przy nim czułam. Oplotłam się ramionami, nie uściskawszy jego dłoni, a on przewrócił oczami.
- Normalnie. Ten idiota pewnie nawet nie wie, że pod tym budynkiem są tunele. – znów przewrócił oczami i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, odpalając jednego tak, jakby ta sytuacja wcale nie była dziwna. – Wszyscy mi kiwali głowami, jakbym był moim uroczym braciszkiem, to dopiero było, kurwa, dziwne.
- Twój brat nie jest uroczy... – zaoponowałam cicho, choć nawet sama nie byłam pewna, dlaczego w ogóle wypowiedziałam się na ten temat. Co się w ogóle działo? Moje dudniące serce echem pulsowało w moich uszach i byłam pewna, że coś wisiało w powietrzu. Tom roześmiał się sucho, a po mojej skórze przebiegły dreszcze. Ciało mnie bolało od napięcia i braku ruchu, a mimo to nie potrafiłam się rozluźnić.
- Mój brat nie jest uroczy... No co ty? Naprawdę? – westchnął i zaciągnął się papierosem, wydychając dym w moją stronę, aż zakręciło mi się w nosie. – Jesteś jego kochanką, czy co ty tu w ogóle robisz? – spytał, przyglądając mi się sceptycznie, a ja poczułam, że moje policzki zaczęły się czerwienić pod wpływem zażenowania, którego nie doświadczyłam od zbyt długiego czasu, by nie poczuć się zaskoczoną. – Och, nie odpowiadaj. Ty już jesteś oczywista. – leniwym krokiem podszedł do biurka, na którym stała popielniczka i strzepnął do niej popiół. – Wiesz może, gdzie jest... – zaczął, ale urwał, gdy klamka została naciśnięta i pisnęłam głośno, gdy nagle zostałam przyciągnięta do męskiego ciała, a przy głowie usłyszałam kliknięcie odbezpieczanej broni. C-co do...?! Wytrzeszczyłam oczy, dysząc głośno, a do pokoju wszedł Bill Kaulitz, zatrzymując się w połowie drogi, gdy nas dostrzegł. Zrobiło mi się lodowato, znów wpadając w pułapkę paraliżu i nie docierało do mnie, co się działo. Przy skroni znów miałam przystawioną lufę pistoletu, a ja nie wiedziałam dlaczego. Co ja miałam z tym wszystkim wspólnego? Czy to nie Bill był tym złym?! – Cześć, Bill! – rzucił wesoło jego brat, a porucznik, nie odrywając wzroku od mojej twarzy, powoli zamknął za sobą drzwi. Zmarszczył czoło i w jego oczach błysnęło coś, co ja wiedziałam, że było świadomością. On już wiedział to, czego ja nie potrafiłam do siebie dopuścić. Potrzebowałam odpowiedzi. Czegokolwiek. Dlaczego chciałam zacząć płakać? – Jak życie? – znów pisnęłam, gdy męska dłoń szturchnęła mnie, aż lufa mocniej wbiła się w moją skroń. – Jak cię zwą?
Chciałam zamknąć oczy i udać, że to nie miało miejsca. Nie chciałam widzieć twarzy Billa, na której malowało się to, co było jedną z rzeczy, które potrzebowałam wymazać z głowy. W moich płucach gromadziło się piekące coś, co tak cholernie utrudniało mi oddychanie. I mdłości. I wirowanie przed oczami. Oddychaj.
- Pia. - wydyszałam, a męska dłoń tym razem mnie poklepała, jakby aprobowała posłuszeństwo. Wciąż nie mogłam oderwać wzroku od Billa, który zastygł tak samo jak ja i coraz wyraźniej widziałam na nim rozpływające się zaszokowanie na rzecz jawnego lęku. Bill Kaulitz się bał. Nie myśl, Pia. Nie myśl o tym.
- No więc... Pia, zapewne ci nikt o tym nie powiedział, ale miałem narzeczoną, którą mi zabił mój braciszek, bo miał taki rozkaz, które on naprawdę z lubością wypełnia. – wymruczał, a Bill nawet nie drgnął. W przeciwieństwie do mnie. Moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, choć myślałam, że to już niemożliwe i poczułam ból żołądka przez coraz bardziej nasilający się stres. Nie myśl. Nie myśl, Pia. – W zasadzie to... No może tego nie zrozumiesz, zresztą właściwie to mnie to nawet nie obchodzi, ale tu nie chodzi o ciebie, okej? Bez obrazy. – parsknął suchym śmiechem. – Po prostu stanęłaś na drodze.
- Puść...
- A-a. – cmoknął drwiąco Tom. – Nie puszczę jej, bo dzięki temu wyrównamy rachunki. – dodał, a ja zacisnęłam szczęki, usilnie próbując zatrzymać cisnące mi się do oczu łzy. Boże, on chciał mnie zabić. Ja śniłam, prawda? Niech ktoś mi powie, że to sen, zanim wpadnę w histerię. Cokolwiek, Boże, cokolwiek!
- Nie możesz, Tom... – zaprotestował słabo Bill, potrząsając głową. Ani na moment nie oderwał ode mnie swoich błyszczących oczu i nie musiał już mówić niczego. Wiedziałam wszystko.
- Bo co? Bo ją kochasz? Tym lepiej. Najwyraźniej nie każdy zasługuje na happy end. – oznajmił lodowato i usłyszałam głuchy huk.

Czasami jest już po prostu za późno. Za późno na krok w tył, na cofnięcie błędu. Za późno na krok do przodu. Za późno na słowa, na czyny, na zmiany. Za późno na zrozumienie, za późno na współczucie i na wybaczenie. Czasami stajesz w miejscu, skąd już nie ma powrotu i do końca egzystencji pozostajesz ze świadomością, że coś należało zrobić wcześniej. Czasami świadomość przychodzi szybko, a czasami pojawia się po dłuższym czasie, ale zawszy uderzy z ciebie z jednakową siłą, a ty próbujesz to naprawić. Ale już za późno.
Za późno.


~~~~

A to takie akuku!
PS, gwoli ścisłości śpieszę donieść, że to yyyyyy ostatni rozdział!

26 komentarzy:

  1. O kurwa. TOM?! Będący takim samym skurwielem jak bill. Nie Bill jest gorszy. Zostawił Pię bez seksu. Ona chyba nie jest w ciąży, no nie? Czuje, że nadchodzi koniec i to wszystko zaraz doszczętnie jebnie z głośnym plaskiem. Kiedy on jej wyzna miłość do diabła?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w ciąży. Znaczy była. I nie wyzna jej miłości.

      Usuń
  2. No i Dżordżu badz Maria ( choc nie wiem czy ona umie strzelac) zastrzelil\a Toma no i Pia wie ze Bill ja kocha i ona stwierdzi ze w sumie ona jego tez i tak o to bedzie happy end :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope! Tak nie będzie! xD

      Usuń
    2. Ej no jak to, pisze komentarz jest ok wchodze dwa dzien pozniej i czytam ze to byl ostatni, pozniej ze ona byla w ciazy czuje sie jakby cos mnie ominelo :D pytam sie jak to tak kurwa?! ;d

      Usuń
  3. Usiadłam i czekam aż powiesz że żartujesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żartuję. Jestem śmiertelnie poważna w tym momencie.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Owszem, mogę i właśnie to zrobiłam. Ale to z troski!

      Usuń
  5. Twoje opowiadania są tak dobre, że powinny być dłuższe!!!!!
    Mam nadzieje, że będzie szczęśliwy epilog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akuku razy dwa. Nie będzie epilogu. To już taki koniec koniec. Taki mega koniec.

      Usuń
  6. Nie no błagam Cię! XD Nie możesz to nie taki miał być koniec ;_; Ja chce jeszcze wiecej rozdziałów ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Że co kurwa? Jaki koniec?! Nie, ja się nie zgadzam! Nie dość, że biedna Pia problemy z Porucznikiem, to jeszcze ją uśmiercasz... Mam chociaż nadzieję, że będziesz pisać kolejne opowiadanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę, ale to już musiałam zakończyć dla dobra tej historii i innych ciał rzeczywistych. Amen o.O

      Usuń
  8. Skomentowac wszystkie poprzednie rozdzialy w tym oto komentarzu, czy moze zrobic rewanz za takie zakonczenie, i malo napisac? Hmm... skusze sie chyba na druga opcje :P
    Uwielbiam Twoje wypociny, jakie by one nie byly.... ale nie cierpie jak konczysz w taki sposob, w takim momencie i to jeszcze zapominajac uprzedzic, iz to koniec. Zua dziewczyna! Jak moglas? No jak?
    Nie moglas napisac, ze Pia miala dziwaczny sen na parapecie, po ktorym ja olsnilo, ze jest w ciazy, ze Go kocha badz cos w tym stylu, znajdzie idiote w jakims pomieszczeniu, weznie mu wyzna jak sprawa stoi. I dla dramatyzmu dodac, iz szanowny Pan Kaulitz wymienia ja na inna kurwe, Tom wraca z amnezja i wszo. Lub lepsza wersja: Pia zostala medium i to co jej sie snilo, staje sie prawda, ktora wyprzedza, bo juz ja zna? ^ ^ Lecz nie.... Ty wzielas zrobilas krwawe walentytnki z Tomem jako wodzem :P

    Ach.... i ta "orgia" po pijakuuu z Geosiem :D Kwiczalam jak glupia xD Szczegolnie, jak dwa tempe jony chlaly przy stole, gadajac o niej i jej cyckach... majac ja obok! ahahahahahahaha xDD Tak, tylko krupier to wiedzial xD Biedny koles. Musial sikac po gaciach. W kazdym badz razie ja sikalam po gaciach xD

    Podsumowujac bloga: Kolejna super historia, z bardzo brzydka koncowka ( juz druga taka mi zaserwowalas :P), ktora moglaby byc bardziej...optymistyczna xD Podciagnela bym cala reszte pod lekkiego pornosa dla niewiast, rzadnych Kaulitzowych fiutow ( moze poza mna, bo akurat jakos nie chcialabym poznac zadnego z nich xDD Przynajmniej nie od strony kroczowej ^ ^ ), takze no.,... chyba zgubilam watek? A! Juz pamietam do czego pilam xD Chodzi o to, ze tak realistycznie pisalas, ze pomoglas tym nienasyconym bestia poczuc "smak" tego co "dobre" serwuje owa "firma" w realu xD Tak mi sie zdaje. Gorzej jak po minucie maja final, bez rozgrzewki, bo by nawet minuty nie bylo ^ ^ I kolejny raz odbieglam od tematu.
    Nie moglabym jednak relacjonowac czegokolwiek, czy dawac opisow/ streszczen ksiazek. Byloby tam wiecej moich przemyslem, badz dzikich pomyslow, niz teksu wlasciwego -.-'

    A konczac to cos, co mialo byc podsumowaniem.... mam nadzieje, ze za miesiac napiszesz " tp byl zart, jest ostatni rozdzial. Bez rekoczynow, a raczej smierci glownych bohaterow :D Cieszycie sie?"
    Oraz oczywiscie nowym blogiem, z nowa historia.... ktora nie zakonczy sie rzeznia wszystkich :P

    Narazka :D

    OdpowiedzUsuń
  9. No tego to się nie spodziewałam, w ogóle. Takie szorstkie zakończenie. Już kilka dni temu przeczytałam ten rozdział i ciągle moja chora podświadomość podpowiada mi, że może to nie koniec. Ale cieszę się, że tak się to potoczyło. Bo niby dlaczego wszystkie zakończenia mają byś szczęśliwe? Moim zdaniem, najlepsze historie powinny mieć coś z tragedii.
    Trzymaj się Ann.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Jednak Cię nie opieprzę.
    Najlepsze zakończenie jakie mogłabyś tutaj dodać. Żaden happy-end i to ja lubię! Zawsze to jakaś odmiana. Lubię. Lubię. Lubię.
    Aż nawet nie wiem co napisać, tak mi się podobało.
    Jaki szok w ogóle! Myślałam, że Tom naprawdę nie żyje, a tu takie zaskoczenie. No, kurwa, zajebiście!
    ZA-JE-BI-ŚCIE!
    Nie napiszę, że czekam na kolejny rozdział, ale napiszę, że to opowiadanie było jednym z najlepszych, jakie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak w sumie to... nie mogło być szczęśliwego zakończenia. Znaczy mogło; usłyszała głuchy huk. To tylko Bill strzelił w sufit. Tom stwierdził, że zabicie jego narzeczonej było kłamstwem, bo to [imie tej pielęgniarki, czy coś, bo zapomniałam. Ta co pieprzyła sie z Billem w łazience]. Wybaczył Billowi, że pieprzył jego dziewczyne i sie zeszli razem. A Bill powiedział Pii, że ją kocha, a ona też mu to powiedziała i o ciąży. I dwa dni później wojna się skończyła. Ludzie stwierdzili, że nie będą karać niemców itp, śmiercią itp. Nastał spokój i okazało sie, że Gustav żyje, a tan prawie gwałt zrobił pod wpływem szantażu generała, że zabije Billa i Georga. Tokio Hotel sie zeszło i pisali piosenki. Kobiety z burdelu, te co przeżyły, poddano specjalistycznej opiece psychologicznej, a siostra Pii przetrwała w jakimś schronieniu, a pan Antonii udawał martwego tak jak Tom i sprzedawał nadal w swoim sklepie, gdy niemcy sobie poszli. Pia urodziła Billowi dziecko, zdrowe i wgl. I potem byli wszyscy szczęśliwi. A generał został zgwałcony przez ymmm nie wiem. A ten co mu sie kość nosowa wbiła w mózg... bez zmian, w grobie. The end.

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę przyznać, że jeszcze kilka odcinków wcześniej... 29? Szłam po mieście, wgapiając się w telefon, a ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, gdy co chwila się z czegoś nabijałam.
    A teraz? No, mam tego swojego Toma.
    Chyba jednak wcale nie chciałam, żeby się pojawiał.
    Pokazałaś, jak łatwo w jednej chwili można znienawidzić kogoś, na kogo czekało się całe opowiadanie. Mam wrażenie, że zrobiłaś mi to jednym akapitem, chociaż wiem, że koloryzuję, ale cała chodzę.

    Wiesz jaki jest problem? Ja chyba tak nie potrafię. To znaczy xD Mam na swoim koncie kilka (krótkich!) opowiadań, które nie kończą się najszczęśliwiej. Ale to typowo oneshoty. Niemniej, gdy piszę coś co ma więcej części, kocham tych bohaterów łącznie z ich wadami i często idiotyzmem, który sama stworzyłam i... nie potrafię ich skrzywdzić. Tak definitywnie.

    A Ty to zrobiłaś. W jednej chwili po prostu poczułam się, jakby zgasło światło (ciężka sprawa, bo słońce napieprza dziś w... bardzo). Po prostu: bum, koniec, kropka. Zazdroszczę Ci, że masz w sobie taką moc. Ja ich zawsze maltretuję, wiem to, ale koniec końców to i tak nic nie znaczy. Ach... długo się nie pozbieram po tym ostatnim odcinku.
    Życie nie jest sprawiedliwe. No i ta "wojna", człowiek nawet nie chce sobie wyobrażać, że to naprawdę mogłoby go dotknąć.'

    Co jeszcze na pewno chcę Ci powiedzieć?
    Nie wiem, jak dokładnie planowałaś sobie to opowiadanie, ale w moim odczuciu, nie przegięłaś. Było brutalnie, erotycznie i bardzo emocjonalnie. Muszę przyznać, że szukając po prostu "czegoś" mój wzrok przyciągnęło słowo "Shelter" z adresu i zabierałam się za czytanie, nie wiedząc, co jest pięć z początku w ogóle. Twój Bill chwilami mocno mi kogoś przypominał (nawet dwóch ktosiów :D) i to również przyprawiło mnie o uśmiech, bo jednocześnie jest w tym opowiadaniu zupełnie inny.
    I, Boże, wybacz. Żal mi okropnie Pii, ale... najbardziej właśnie jego. Twardego, oschłego, brutalnego kolesia, który prawdopodobnie po całym swoim dotychczasowym życiu wreszcie był na dobrej drodze, żeby poskładać się do kupy, ale wtedy okazuje się, że jednak popełnił o kilka błędów za wiele i nie zostanie mu wybaczone. Może przed pojawieniem się Pii w jego życiu, chciał nadążyć za światem i czuć się jak jego Pan, ale teraz? Czy w takiej chwili można pragnąć jeszcze czegokolwiek? Czy może znów pomyślał, że mógł ją jednak zabić, wtedy nie doszłoby do tego wszystkiego? Nietykalny porucznik zmienił się w moich oczach w małego zdegenerowanego Billa, który jednocześnie chciał zniknąć i spalić cały świat. Może po prostu za bardzo przeżywam?
    Ale dziękuję Ci za tę historię. Jednocześnie uwielbiam i nienawidzę tego uczucia gdzieś w moim żołądku, a jeszcze bardziej natłoku myśli i uczuć. Chyba nie ma nic lepszego na dokarmienie weny :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak przy okazji jeszcze nawiązując, jakiś czas temu oglądałam (nie, żeby chętnie, ale mój oglądał obok, więc nie dało się tego uniknąć) serial o kolesiu, który zachorował na raka płuc i stwierdził, że będzie zajebiście produkować prochy, żeby zostawić coś po sobie rodzinie. Z każdym odcinkiem coraz bardziej miałam nadzieję, że w końcu umrze albo go zabiją. Nie mogłam patrzeć, jak cały ten świat, w który wszedł go pochłonął i wypluł z siebie degenerata.
      Wprawdzie nie czułam owej niechęci do Pii, ale wydaje mi się, że również bardzo dobrze przedstawiłaś ten motyw. Wejdziesz między wrony, to kraczesz jak i one, prawda? Czasami nie da się od tego uwolnić. To wręcz przerażające.

      Pewnie już jesteś przerażona, a ja mogłabym jeszcze pisać i pisać milion różnych rzeczy na temat tego, co przychodzi mi do głowy. I już nawet nie jestem pewna, co napisałam, a co nie, więc chyba już sobie daruję. Uciekam gotować (spóźniony) obiad, bo wcześniej nie mogłam jednak oderwać się od czytania.

      P.S. Zdaję sobie sprawę, że to stare opowiadanie, ale praktycznie nie zaczynam już czytać akuratnie tworzonych (znaczy robię to, ale rzadko ^^). Jestem typowym molem książkowym, czytanie na raty wchodzi w rachubę tylko, jeśli naprawdę potrzebuję się wyspać, bądź pojawia się inna bardzo istotna sprawa, dla której muszę się oderwać od tekstu. Dlatego nie miej pretensji, że dopiero teraz, ale pokochałam ich z całych sił.
      <3
      Pozdrawiam!

      P.S.2 Uhm, za długi komentarz. Musiałam podzielić :D Wybacz :D

      Usuń