czwartek, 3 lipca 2014

KAPITEL 31

Męski poker mógł być męski, a ja wcale nie musiałam grać, by się znaleźć w tym samym pomieszczeniu, co oni, prawda? Miałam fenomenalną wizję na wieczór, a skoro Kaulitz był już porządnie wcięty, to czemu ja nie mogłam wprowadzić tego w życie? Mogłam. Mogłam wszystko, czyż nie?
Zrobiłam czarne smoky eyes, ubrałam małą czarną, rozpuściłam włosy i wyruszyłam na poszukiwania, czując adrenalinę rozpływającą się w organizmie. I nawet nie musiałam się wysilać, bo wystarczyło tylko wyjść z pokoju, by dostrzec kelnerkę pędzącą z tacą, na której stała pełna karafka z alkoholem, którą najprędzej była whisky, sądząc po barwie. Podążyłam za nią, aż dotarłam do pomieszczenia na samym końcu korytarza, zaraz za pokojem, w którym Schetzer urządził sobie orgię. Kelnerka nie zamknęła drzwi, więc wślizgnęłam się za nią, szczerząc się od ucha do ucha, gdy napotkałam w środku jeszcze dwie kobiety, które wcale nie wyglądały na zadowolone. Pomieszczenie było małe i przypominało raczej małą kuchnię, albo przynajmniej punkt pośredni cateringu. Tylko jedyną różnicą było to, że nie było tu jedzenia, a sam alkohol. Whisky, tequila, likiery, wermuty martini, francuska wódka, której nazwy nie mogłam sobie przypomnieć, normalna wódka i chyba brandy. Niektóre butelki stały w wiaderkach z lodem, inne pozostawione same sobie. Boże, oni naprawdę mieli zamiar się tam urżnąć. Blondynka, za którą przyszłam, postawiła karafkę whisky na blacie stołu ze stali nierdzewnej i drgnęła, gdy mnie zobaczyła. Pozostałe ciemnowłose kelnerki nie zmieniły ponurego wyrazu twarzy.
- Co pani tu robi? – odezwała się ta, która nie zamieniła się jeszcze w kamienny posąg, a ja wzruszyłam ramionami.
- Mogę pomóc. – odpowiedziałam, nie przestając się uśmiechać, co w porównaniu do reszty towarzystwa w tym pomieszczeniu nie było całkowicie normalne. – A tak prawdę powiedziawszy to chcę was trochę okraść z alkoholu, ale skoro niektóre z was nie wyglądają na szczęśliwe ze swojego położenia, jestem chętna, by usługiwać tym pijakom. – z jakiegoś powodu wiedziałam, że nie musiałam uważać na słowa, bo już dawno minął okres, kiedy obawiałam się, że mnie za to ktoś zabije. Brunetki zerknęły na mnie podejrzliwie, a blondynkę chyba zatkało.
- Gdzie, kurwa, alkohol?! – usłyszałam zza kolejnych drzwi męski wrzask, po którym rozległa się salwa śmiechu. – Dawać alkohol!
Wszystkie trzy zadrżały i spojrzałam na nie sceptycznie.
- Obmacują was, proponują coś, czy co? – spytałam, a jedna z brunetek, odrobinę niższa od drugiej, prychnęła.
- Żeby tylko. Niektórzy po pijaku robią się co najmniej obrzydliwi. Udają samców, którym wszystko wolno.
Dziwne. Ja to miałam na co dzień.
Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się szeroko.
- Jestem chętna, by pomóc. Komuś serwujecie coś konkretnego? – gdy żadne się nie odezwały, ponagliłam je ruchem ręki. – No szybciej, zanim się całkowicie wściekną.
Blondynka potrząsnęła głową i wcisnęła mi w ręce tacę z whisky.
- Porucznik i starszy sierżant. – powiedziała tylko, a ja uśmiechnęłam się tryumfalnie. Ustawiłam sobie tacę na lewej dłoni i poczekałam, aż reszta kobiet zrobi to samo z innymi alkoholami. Nie miałam pojęcia, jak długo wytrzymam z ciężarem pełnej karafki, ale zawsze to było coś nowego. Cel uświęcał środki.
Jedna z brunetek otworzyła drzwi i weszłyśmy do pokoju, gdzie wcześniej odbywała się orgia, a na środku, wśród gęstego dymu papierosowego i intensywnego zapachu alkoholu stały trzy ponad dwumetrowe owalne stoły do pokera, które zajmowały więcej niż połowę przestrzeni. Jak ja miałam znaleźć kogokolwiek i się po drodze nie zabić?
Zmrużyłam oczy, rozglądając się, a blondynka postukała mnie lekko w ramię, wskazując mi skinięciem głowy pierwszy stół od lewej strony i wtedy dostrzegłam Kaulitza i Listinga siedzących na przeciw krupiera. Zaraz, oni mieli tutaj krupiera? Trzech? Do cholery, nie ogarniałam tego miejsca.
Odetchnęłam i dziarsko ruszyłam w ich stronę, uważając na tacę, by jej przypadkiem na kogoś nie wywalić. Próbując opanować głupi uśmieszek, stanęłam pomiędzy mężczyznami i odkorkowałam karafkę, skupiając się na swojej robocie, choć na myśl o tym, co mi chodziło po głowie, robiło mi się ciepło między nogami i czasami niebezpiecznie drżały mi dłonie. Pochyliłam się pomiędzy nimi, by dosięgnąć szklankę, by do niej wlać whisky i dopiero wtedy do mnie dotarło, o czym oni mówili i dlaczego kelnerki były zniesmaczone. Tylko czemu one były tak bardzo zaskoczone tym, że rozmawiali o kobietach w sprośny sposób, skoro grali w pokera i pili? Jedyne tematy, jakie mogli jeszcze poruszyć, to samochody i zabijanie.
Szybko się wyprostowałam, gdy taca przechyliła mi się w stronę głowy Kaulitza i zamarłam w bezruchu, ledwo ratując sobie tyłek. Przesunęłam się w prawo i Billowi też dolałam whisky, na co on nawet nie zwrócił uwagi, tylko po prostu złapał szklankę i opróżnił do połowy jednym haustem. Ciekawe, co by zrobił, gdybym nalała mu ją do pełna? Potrząsnęłam głową i zerknęłam tęsknie w stronę drzwi. Dlaczego one nie czekały na każde skinienie, tylko wracały do pomieszczenia? Z drugiej strony co tam, zanim oni wypiją to, co im nalałam, sama zdążę znaleźć coś dla siebie w tym obszernym zestawie alkoholi. Do planu nie mogłam być trzeźwa.

- ...bo trzeba być mną, by mieć wszystko na wyciągnięcie dłoni. Moja kobieta na dzień dobry zaserwowała mi zajebiste obciąganko, a potem sama mnie tutaj wysłała, żebym mógł się najebać. Widzicie, gdybym kiedykolwiek wplątał się w stały związek, żadna laska by mi na coś takiego nie pozwoliła, każąc mi siedzieć z dupą w domu i wysłuchiwać tego, co robiła podczas mojej nieobecności.
- Kurwa, może i jestem nietrzeźwy, ale nawet w tej sytuacji jestem skłonny stwierdzić, że to już nie jest to samo co maczanie chuja w Tanji.
- Oczywiście, że jest.
- Pff, człowieku, ona ci nie robiła prania i nie robiła ci na dzień dobry obciągania.
- Bo nikt nie jest tak multi utalentowany jak moja laleczka.
- Mówiłem o tym, że to już dawno robi za związek. Pojebany, ale...
- Kurwa, mówię ci, że to nie jest związek. Po prostu...
- Przecież ty nawet nie zwracasz na nikogo uwagi, odkąd ona się pojawiła.
- No i co z tego?
- Ale ty jesteś pojebany...
- Nie myśl sobie, że jak jestem pijany, to już nie mogę ci zajebać, bo się, kurwa, zdziwisz.
- Mogliby panowie w końcu wyłożyć karty?
A ja stałam za nimi i wszystko słyszałam, okej? I nie mam absolutnie pojęcia, jakim cudem nie ryknęłam śmiechem, bo nikt mnie nie zauważył, choć dolewałam im co jakiś czas alkohol przez ostatnie pół godziny. Ale dlaczego mnie to śmieszyło? Gdybym miała włączony zdrowy rozsądek, zapewne uznałabym to za jawną obrazę, ale do cholery. Kaulitz miał rację. To nie był związek. Co z tego, że robiłam mu pranie i mu obciągnęłam? Nie moja wina, że wyglądał, jakby tego potrzebował tak samo jak prysznica. Gdyby nie to, aktualnie leżałby pod stołem, a tak to jeszcze jest w stanie mówić i to nawet z sensem. I nie przegrywa w pokera! Choć w sumie nie miałam pojęcia, czy umiał w niego grać po pijaku, bo i tak się na tym nie znałam.
A może śmieszyło mnie to, bo sama wypiłam już dość sporo martini? Nie byłam jakąś szczególną fanką alkoholu, ale dzisiaj po prostu czułam potrzebę obalenia całej butelki. Gorzej, że nie miałam mocnej głowy.

- Nie wiedziałem, że ktoś tu ma jeszcze tak wielkie cycki jak Pia. – usłyszałam mętny głos Hagena, a ja parsknęłam śmiechem, nie mogąc się opanować i natychmiast zakryłam usta ręką, by nie zwrócić na siebie jeszcze większej uwagi. – Kaulitz, widziałeś to?
- Gdzie? – Bill odwrócił się w moją stronę i obaj nagle gapili się na moje cycki, jakby je zobaczyli pierwszy raz w życiu. Boże, faceci. – Tak samo wielkie... – pokiwał głową, a ja odsunęłam się od nich, kończąc nalewanie whisky do szklanki Listinga. – Ale na pewno nie tak samo fajne...
- Panie Kaulitz, te piersi należą do pana kobiety, która pana i pana Listinga obsługuje już od ponad dwóch godzin. – podsunął usłużnie krupier, uśmiechając się do mnie, wyraźnie kpiąc z mojego kochanka i znów parsknęłam śmiechem.
- Kurwa, no nie... – Bill zerknął za siebie, by mi się przyjrzeć i jęknął, machając ręką. – Kurwa, myślałem, że mam pijackie omamy przez ostatnią wieczność...
- Jaką znowu wieczność? Cześć, Pia. – rzucił Hagen i wyszczerzyłam do niego zęby, czując się jak w domu. Właściwie to oni byli moją rodziną, odkąd zamordowali moją prawdziwą. Roześmiałam się z przykrej ironii losu.

- Mam zajebisty pomysł. – wymruczałam Billowi do ucha, gdy ten popijał whisky, przyglądając się swoim kartom, a ja już niewiele ogarniałam przez szum w uszach i zawroty głowy. Byłam pijana i napalona. – Co ty na to, by wziąć Hagena do sypialni, ja będę na tobie, a on we mnie?
- Nie mówisz poważnie. – odpowiedział, nawet nie drgnąwszy. Nie mogłam przesadzić, prawda? Byłam pijana. Co mu szkodziło?
- Mówię. Chcę was wykorzystać, póki jesteście pijani. – wywaliłam, mając ochotę trzepnąć się w łeb. Szlag, nie tak to miało wyglądać! Nie powinnam mu mówić prawdy!
- I wydaje ci się, że skoro jestem pijany, to się zgodzę na to, by ci Hagen wepchnął kutasa w moją osobistą cipkę? – spytał, odchylając się do tyłu, by spojrzeć na mnie tak przenikliwie, że zwątpiłam, czy naprawdę wlałam mu ponad pół butelki whisky.
- Moją, nie twoją. – sprostowałam, a on przewrócił oczami. – I nie cipkę, a tyłek. Cipka jest dla ciebie. – poruszyłam sugestywnie brwiami, ale jego twarz pozostała niewzruszona. Miałam tylko nadzieję, że nikt nie dosłyszał w tym gwarze tego, co mówiliśmy, choć niech to szlag, tak mi szumiało we łbie, że nie byłam pewna, czy się nie darłam.
- Piłaś. – stwierdził znacząco, a ja skinęłam głową. – Nigdy więcej nie tykasz alkoholu, jasne? – spytał, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć jakkolwiek na to pytanie, Bill szturchnął Hagena tak, że Listing wylał na siebie zawartość szklaneczki, wydając z siebie bliżej nieokreślony i wysoki dźwięk. – Chodź. Zostałeś właśnie zmuszony do aktywności fizycznej.
- Co, kurwa? – odezwał się mało inteligentnie, ale nawet mnie to nie rozbawiło, gdy w końcu do mnie dotarło, że to działo się naprawdę. Przekonałam Billa do wizji trójkąta. O Boże. – O czym ty mówisz? Specjalnie chcesz mnie oderwać od gry, kiedy wygrywam, ty pierdolony dupku. – burknął, strzepując z siebie alkohol, który już dawno zdążył wsiąknąć w koszulkę.
- Nie ja, tylko moja kobieta. Kurwa, jutro się naprawdę poważnie wkurwię... – wzruszył ramionami i wstał, stając twarzą do mnie, mierząc mnie od stóp po głowę. – Naprawdę się wkurwię. – powtórzył, a ja skinęłam głową. Miałam tego pełną świadomość. Ale czym było życie bez ryzyka? Czym było moje życie w tym miejscu?
- Ale dzisiaj mnie zerżniecie.
- Słucham? – odezwał się Hagen, który niespodziewanie pojawił się zaraz obok Billa i poczułam, że zaczyna mnie mrowić pomiędzy nogami na myśl, że spełni się moja fanaberia. Ciśnienie skoczyło mi tak, że niemal natychmiast zrobiło mi się gorąco i niewiele się nad tym wszystkim zastanawiając, odstawiłam tacę, zabierając ze sobą butelkę whisky i pokiwałam na nich palcem, kierując się w stronę wyjścia, nie przejmując się głośnymi gwizdami zewsząd jak na porządne męskie świnie przystało. Ruszyli za mną na korytarz, a ja uśmiechnęłam się tryumfalnie. – Czy ona coś mówiła o zerżnięciu, czy mi się wydawało?
- Chcę ustalić pewne zasady. – powiedział nagle Bill, całkowicie poważnym tonem, jakby wcale nie był nietrzeźwy. Nie przejmowałam się tym jednak, mając na uwadze, że wciąż był nieufnie nastawiony do pomysłu, jednak zbyt pijany, by oponować. Następnego dnia czekał mnie niezły opierdol, ale nie miałam zamiaru o tym myśleć w tym momencie. – Zero seksu oralnego. Tylko anal. Zero całowania. Zaraz po tym wychodzisz, Hagen.
- Zostałem zaproszony do trójkąta bez pytania?
- Nie czuj się gorszy, bo, jak widać, Pia załatwiła wszystko bez pytania kogokolwiek o zdanie.
Wydęłam usta, mając wrażenie, że powinnam się zawstydzić, ale sumienie nawet nie drgnęło. Byłam zepsuta i miałam to gdzieś. Pociągnęłam łyk z butelki i skrzywiłam się, czując gorzkie pieczenie w gardle. Piłam po to, by pozbyć się ewentualnych wyrzutów sumienia, ale też po to, by mieć alibi w kwestii mojego zachowania. Nie rozumiałam co prawda, po co to wszystko robiłam, skoro Kaulitz i tak się domyśli, że to był mój plan, ale cóż. Ostatnio i tak niewiele ogarniałam w swoim przypadku.
- Ale mnie za to nie zabijesz?
- Ciebie nie, ale laleczce się dostanie.
- Tylko anal?
- Tylko anal.
- Okej.

Nawet nie wiedziałam, kiedy ich dziwny humor, pijackie rozleniwienie zmieniło się w tak stężone podniecenie, które udzielało się nam każdemu z osobna. I kiedy wydawało mi się, że to ja rządziłam nimi, by robili ze mną to, co ja chciałam, skończyłam jako ofiara przyciśnięta do męskich torsów. To Bill dominował. To on wydawał nieme polecenia Hagenowi i to mną zajmował się z większym zapałem niż zwykle do tego stopnia, że kiedy mnie całował, zaczęłam się zastanawiać, jak często będę dziś dochodzić. A może to była wina tego, że Hagen stał za mną, dociskając swoje krocze do moich pośladków. A może tego, że ich dłonie były wszędzie. Pulsowałam tak mocno, że aż bolało. Ściągnęli ze mnie sukienkę, więc ja zajęłam się ubraniami Billa, nie mając dojścia do Hagena.

Patrzyłam prosto w oczy Kaulitza, choć przysięgam, że miałam ochotę je zamknąć i kompletnie odlecieć. Było mi tak kurewsko dobrze, że ledwo ogarniałam, co się dzieje poza mną. To chyba musiała być wina tego, że byli muzykami i mieli w genach rytm, ale, do kurwy nędzy, to, co oni wyrabiali w moim wnętrzu było...
- No dalej... – ponaglił mnie Bill, kiedy pochyliłam się nad nim tak, że prawie dotykałam ustami jego usta, czując, że jeszcze trochę i dojdę. Jak oni to robili, do cholery? Najpierw jeden się wysuwał, a drugi wsuwał w idealnej synchronizacji, ale zaraz potem obaj wchodzili we mnie, szczelnie mnie wypełniając tak, że dławiłam się sensacjami. Hagen trzymał mnie za biodra, unieruchamiając mnie, Bill chwycił mnie za włosy, a ja mogłam się tylko zmusić do brania, ledwo radząc sobie z przekroczeniem granicy. Chciałam, żeby zwolnili, ale z drugiej strony nie byłam w stanie im powiedzieć, by tego nie robili, bo to zdawało się być za dobre. Jęczałam w usta Billowi, czując wyjątkowo nielogiczną w tej sytuacji więź z nim, nie z nimi dwoma. Zdawało mi się, że byłoby lepiej, gdyby Hagen sobie poszedł, ale biorąc w tym udział, dawał mi coś fenomenalnie dobrego i...
- Ooooch, Boże... – wydyszałam i zakwiliłam, wyginając się w łuk, gdy eksplodowałam z dwoma fiutami w sobie, poruszającymi się w niebiański sposób. Bill puścił moje włosy, a wtedy Hagen przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, by złapać mnie za piersi. Tak, Boże, tak, pieść je...

Byłam pewna, że byli cali mokrzy od moich soków. Ledwo kontaktowałam i zaczynał mi się chyba urywać film. Nie wiedziałam, czy to była kwestia alkoholu, czy pławienia się w rozkoszy, ale w którymś momencie zaczęłam im wydawać rozkazy, z jednej strony będąc zapełnioną ekstazą, z drugiej strony wciąż mając jej za mało. I wtedy znów trzepnęło mnie jak wtedy, gdy Hagen mi się tylko przyglądał i zupełnie przestałam ogarniać, co się działo.

Mrugałam tępo powiekami, patrząc beznamiętnie, jak Hagen wychodzi i gdyby nie to, że bolał mnie tyłek, zaczęłabym się zastanawiać, co on tu robił. Nie wiedziałam w sumie, czy powinnam coś powiedzieć, ale właściwie to wolałam milczeć. Pochyliłam się, wyglądając poza łóżko, by znaleźć stojącą na podłodze butelkę whisky. Byłam chyba odrobinę niezadowolona, bo pourywał mi się film w znaczących momentach, ale moje ciało było... Moje ciało czuło się dobrze.
Upiłam łyk i wystawiłam butelkę w stronę Billa, który gapił się w sufit, paląc papierosa. Nagła potrzeba przytulenia go i pocałowania sprawiła, że aż westchnęłam. Może jeśli mi się urywała świadomość, z nim będzie tak samo?
Podpełzłam bliżej, gdy nie zauważył butelki i zerknął na mnie dopiero, gdy przytknęłam zimne szkło do jego rozpalonego brzucha. Och, Boże. Przełknęłam ślinę, czując natłok motylków, gdy zlustrowałam jego ciało.
- Kurwa, czemu ty musisz być tak kurewsko seksowny?... – spytałam żałośnie i zmęczenie trójkątem zeszło jak ręką odjął. Chciałam go. Boże, chciałam go wciąż i wciąż i nie miałam go dość.
- A dlaczego nie? – odparł pytaniem na pytanie, a gdy uśmiechnął się leniwie, odpowiedziałam mu tym samym. Przyjął butelkę i pociągnął spory łyk. Cóż, niewiele już tego zostało, a nie sądziłam, bym była w stanie bez problemów dostać się do tamtego pomieszczenia po dostawę whisky. – Więc jak wrażenia?
- Niezbyt dużo pamiętam... – westchnęłam, wzruszając ramionami i powoli się przetoczyłam, by usiąść na nim okrakiem i zabrać butelkę. – Mogę chcieć tylko ciebie? – wymruczałam, mając coraz większe mroczki przed oczami. A on mimo wszystko wciąż był tak cholernie podniecający. Chciałam go wycałować, wylizać i chciałam wyssać to, co mógł mi dać do ssania. Och, Boże... – Kurwa, Bill... – jęknęłam i wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi. I tak pachniał... Zadrżałam, gdy jego palce powiodły po moim barku.
- To by było wskazane, laleczko. – rzucił cicho, rysując kółka na mojej skórze. – Nie zgadzam się na więcej Hagena.
- Nie chcę więcej Hagena. – zsunęłam się z niego i ułożyłam się na boku, twarzą do niego. – Chcę ciebie... – pochyliłam się, by ugryźć go w wewnętrzną część ramienia.
Bill westchnął i spojrzał na mnie, a za chwilę na butelkę, którą ledwo utrzymywałam pod kątem czterdziestu stopni, by zawartość się nie wylała na jego męskość. Och...
- Co ja mówiłem o wykorzystywaniu mojego kutasa...
Roześmiałam się i z impetem odstawiłam whisky na podłodze, turlając się po łóżku, biorąc spory łyk w międzyczasie. Wyszczerzyłam zęby do Billa, gdy znalazłam się obok niego i złapałam za fiuta, lekko go ściskając.
- Piłam, piłam. – zanuciłam piosenkę Beyonce, uśmiechając się w taki sposób, że każdy by bez problemów stwierdził, że jestem po prostu pijana. – Staję się sprośna, kiedy ten likier uderza mi do głowy. Zastanawiałam się, zastanawiałam się, dlaczego nie potrafię oderwać od tego palców, kochanie. Chcę cię... na, na... Dlaczego nie potrafię oderwać od ciebie palców, kochanie? Chcę cię...
- Jesteś naprawdę utalentowana, laleczko... – Bill parsknął śmiechem, ale zaraz potem jęknął gardłowo, gdy moja dłoń poszła w ruch do rytmu piosenki.

4 komentarze:

  1. oj oj bedzie ostro hahaha już widzę jaki raban zrobi Bill swojej laleczce :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Także ten tego...
    Czytałam i o Lenie i o Nataszy ale Pia mnie rozpierdala. Ona ma taki dziwny styl myślenia i ogólnie jest dziwna, ale za to ją lubię xD i jak już porównuję to to opowiadanie jest chyba najlepszym co kiedykolwiek napisałaś. I komentuję tu pierwszy raz bo zawsze pierdolę bez ładu i składu. O matko, znowu to robię. No okay. Więc pan porucznik i Pia to najbardziej dziwnii kochankowie o jakich kiedykolwiek czytałam. Ale mi to nie przeszkadza, bo tak jest weselej xD. Pijany Kaulitz jest według mnie taki uroczy i nawet gdyby się po tym orzygał to i tak by był uroczy Xd I ja nie lubię tej Tanji bo to zwykła szmata, wkurza mnie. Tanja...jej imię kojarzy mi się z lasem xD da faq.
    A Hagen...pewnie jak wytrzeźwieje to rzeczywistość i obrazy z tego trójkącika pizgną go tak jak ja o drzwi pewnego pięknego dnia. Wg, to gdzie Tom? Czekam na niego a jego dalej nie ma. Ale ten tego...ostatnio czytałam wcześniejsze części raz jeszcze i w którejś był tam ten lekarz i ja nie wiem czemu skojarzyłam go z Tomciem. I wierzę, że to on chociaż to się kupy mi nie trzyma.

    Powiedziałam co wiedziałam i chyba brak tu logiki. I nie wiem jak z tym u Ciebie ale pewną kochaną osóbkę, śmieszą moje komentarze xD tak kc ją bardzo.
    I no chyba tyle..
    Pozdrawiam! :3
    Ps. Ja chę tutaj częściej odcinki ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurwa, napisalam kom i go nie widze...w kazdym razie, kocham Ciebie i ta historie. Amen, bo zaraz piany dostane.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrabiam.
    Przemilczę na razie kwestię tego, że zakończyłaś już to opowiadanie... Powinnaś dostać niezły opierdziel za to.
    Odcinek... cóż... wow. Nie sądziłam, że Bill kiedykolwiek zgodzi się na trójkąt z Hagenem. Ale lepszy Geo niż Gustav, no nie?
    Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń