Męski poker
mógł być męski, a ja wcale nie musiałam grać, by się znaleźć w tym samym
pomieszczeniu, co oni, prawda? Miałam fenomenalną wizję na wieczór, a skoro
Kaulitz był już porządnie wcięty, to czemu ja nie mogłam wprowadzić tego w
życie? Mogłam. Mogłam wszystko, czyż nie?
Zrobiłam czarne smoky eyes, ubrałam małą czarną,
rozpuściłam włosy i wyruszyłam na poszukiwania, czując adrenalinę rozpływającą
się w organizmie. I nawet nie musiałam się wysilać, bo wystarczyło tylko wyjść
z pokoju, by dostrzec kelnerkę pędzącą z tacą, na której stała pełna karafka z
alkoholem, którą najprędzej była whisky, sądząc po barwie. Podążyłam za nią, aż
dotarłam do pomieszczenia na samym końcu korytarza, zaraz za pokojem, w którym
Schetzer urządził sobie orgię. Kelnerka nie zamknęła drzwi, więc wślizgnęłam
się za nią, szczerząc się od ucha do ucha, gdy napotkałam w środku jeszcze dwie
kobiety, które wcale nie wyglądały na zadowolone. Pomieszczenie było małe i
przypominało raczej małą kuchnię, albo przynajmniej punkt pośredni cateringu.
Tylko jedyną różnicą było to, że nie było tu jedzenia, a sam alkohol. Whisky,
tequila, likiery, wermuty martini, francuska wódka, której nazwy nie mogłam
sobie przypomnieć, normalna wódka i chyba brandy. Niektóre butelki stały w
wiaderkach z lodem, inne pozostawione same sobie. Boże, oni naprawdę mieli
zamiar się tam urżnąć. Blondynka, za którą przyszłam, postawiła karafkę whisky
na blacie stołu ze stali nierdzewnej i drgnęła, gdy mnie zobaczyła. Pozostałe
ciemnowłose kelnerki nie zmieniły ponurego wyrazu twarzy.
- Co pani tu robi? – odezwała się ta, która nie
zamieniła się jeszcze w kamienny posąg, a ja wzruszyłam ramionami.
- Mogę pomóc. – odpowiedziałam, nie przestając się
uśmiechać, co w porównaniu do reszty towarzystwa w tym pomieszczeniu nie było
całkowicie normalne. – A tak prawdę powiedziawszy to chcę was trochę okraść z
alkoholu, ale skoro niektóre z was nie wyglądają na szczęśliwe ze swojego
położenia, jestem chętna, by usługiwać tym pijakom. – z jakiegoś powodu
wiedziałam, że nie musiałam uważać na słowa, bo już dawno minął okres, kiedy
obawiałam się, że mnie za to ktoś zabije. Brunetki zerknęły na mnie
podejrzliwie, a blondynkę chyba zatkało.
- Gdzie, kurwa, alkohol?! – usłyszałam zza
kolejnych drzwi męski wrzask, po którym rozległa się salwa śmiechu. – Dawać alkohol!
Wszystkie trzy zadrżały i spojrzałam na nie
sceptycznie.
- Obmacują was, proponują coś, czy co? – spytałam,
a jedna z brunetek, odrobinę niższa od drugiej, prychnęła.
- Żeby tylko. Niektórzy po pijaku robią się co
najmniej obrzydliwi. Udają samców, którym wszystko wolno.
Dziwne. Ja to miałam na co dzień.
Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się szeroko.
- Jestem chętna, by pomóc. Komuś serwujecie coś
konkretnego? – gdy żadne się nie odezwały, ponagliłam je ruchem ręki. – No
szybciej, zanim się całkowicie wściekną.
Blondynka potrząsnęła głową i wcisnęła mi w ręce
tacę z whisky.
- Porucznik i starszy sierżant. – powiedziała
tylko, a ja uśmiechnęłam się tryumfalnie. Ustawiłam sobie tacę na lewej dłoni i
poczekałam, aż reszta kobiet zrobi to samo z innymi alkoholami. Nie miałam
pojęcia, jak długo wytrzymam z ciężarem pełnej karafki, ale zawsze to było coś
nowego. Cel uświęcał środki.
Jedna z brunetek otworzyła drzwi i weszłyśmy do
pokoju, gdzie wcześniej odbywała się orgia, a na środku, wśród gęstego dymu papierosowego
i intensywnego zapachu alkoholu stały trzy ponad dwumetrowe owalne stoły do
pokera, które zajmowały więcej niż połowę przestrzeni. Jak ja miałam znaleźć
kogokolwiek i się po drodze nie zabić?
Zmrużyłam oczy, rozglądając się, a blondynka
postukała mnie lekko w ramię, wskazując mi skinięciem głowy pierwszy stół od
lewej strony i wtedy dostrzegłam Kaulitza i Listinga siedzących na przeciw
krupiera. Zaraz, oni mieli tutaj krupiera? Trzech? Do cholery, nie ogarniałam
tego miejsca.
Odetchnęłam i dziarsko ruszyłam w ich stronę,
uważając na tacę, by jej przypadkiem na kogoś nie wywalić. Próbując opanować
głupi uśmieszek, stanęłam pomiędzy mężczyznami i odkorkowałam karafkę,
skupiając się na swojej robocie, choć na myśl o tym, co mi chodziło po głowie,
robiło mi się ciepło między nogami i czasami niebezpiecznie drżały mi dłonie.
Pochyliłam się pomiędzy nimi, by dosięgnąć szklankę, by do niej wlać whisky i
dopiero wtedy do mnie dotarło, o czym oni mówili i dlaczego kelnerki były
zniesmaczone. Tylko czemu one były tak bardzo zaskoczone tym, że rozmawiali o
kobietach w sprośny sposób, skoro grali w pokera i pili? Jedyne tematy, jakie
mogli jeszcze poruszyć, to samochody i zabijanie.
Szybko się wyprostowałam, gdy taca przechyliła mi
się w stronę głowy Kaulitza i zamarłam w bezruchu, ledwo ratując sobie tyłek.
Przesunęłam się w prawo i Billowi też dolałam whisky, na co on nawet nie
zwrócił uwagi, tylko po prostu złapał szklankę i opróżnił do połowy jednym
haustem. Ciekawe, co by zrobił, gdybym nalała mu ją do pełna? Potrząsnęłam
głową i zerknęłam tęsknie w stronę drzwi. Dlaczego one nie czekały na każde
skinienie, tylko wracały do pomieszczenia? Z drugiej strony co tam, zanim oni
wypiją to, co im nalałam, sama zdążę znaleźć coś dla siebie w tym obszernym
zestawie alkoholi. Do planu nie mogłam być trzeźwa.
- ...bo trzeba być mną, by mieć wszystko na
wyciągnięcie dłoni. Moja kobieta na dzień dobry zaserwowała mi zajebiste
obciąganko, a potem sama mnie tutaj wysłała, żebym mógł się najebać. Widzicie,
gdybym kiedykolwiek wplątał się w stały związek, żadna laska by mi na coś
takiego nie pozwoliła, każąc mi siedzieć z dupą w domu i wysłuchiwać tego, co
robiła podczas mojej nieobecności.
- Kurwa, może i jestem nietrzeźwy, ale nawet w tej
sytuacji jestem skłonny stwierdzić, że to już nie jest to samo co maczanie
chuja w Tanji.
- Oczywiście, że jest.
- Pff, człowieku, ona ci nie robiła prania i nie
robiła ci na dzień dobry obciągania.
- Bo nikt nie jest tak multi utalentowany jak moja
laleczka.
- Mówiłem o tym, że to już dawno robi za związek.
Pojebany, ale...
- Kurwa, mówię ci, że to nie jest związek. Po
prostu...
- Przecież ty nawet nie zwracasz na nikogo uwagi,
odkąd ona się pojawiła.
- No i co z tego?
- Ale ty jesteś pojebany...
- Nie myśl sobie, że jak jestem pijany, to już nie
mogę ci zajebać, bo się, kurwa, zdziwisz.
- Mogliby panowie w końcu wyłożyć karty?
A ja stałam za nimi i wszystko słyszałam, okej? I
nie mam absolutnie pojęcia, jakim cudem nie ryknęłam śmiechem, bo nikt mnie nie
zauważył, choć dolewałam im co jakiś czas alkohol przez ostatnie pół godziny.
Ale dlaczego mnie to śmieszyło? Gdybym miała włączony zdrowy rozsądek, zapewne
uznałabym to za jawną obrazę, ale do cholery. Kaulitz miał rację. To nie był
związek. Co z tego, że robiłam mu pranie i mu obciągnęłam? Nie moja wina, że
wyglądał, jakby tego potrzebował tak samo jak prysznica. Gdyby nie to, aktualnie
leżałby pod stołem, a tak to jeszcze jest w stanie mówić i to nawet z sensem. I
nie przegrywa w pokera! Choć w sumie nie miałam pojęcia, czy umiał w niego grać
po pijaku, bo i tak się na tym nie znałam.
A może śmieszyło mnie to, bo sama wypiłam już dość
sporo martini? Nie byłam jakąś szczególną fanką alkoholu, ale dzisiaj po prostu
czułam potrzebę obalenia całej butelki. Gorzej, że nie miałam mocnej głowy.
- Nie wiedziałem, że ktoś tu ma jeszcze tak
wielkie cycki jak Pia. – usłyszałam mętny głos Hagena, a ja parsknęłam
śmiechem, nie mogąc się opanować i natychmiast zakryłam usta ręką, by nie
zwrócić na siebie jeszcze większej uwagi. – Kaulitz, widziałeś to?
- Gdzie? – Bill odwrócił się w moją stronę i obaj
nagle gapili się na moje cycki, jakby je zobaczyli pierwszy raz w życiu. Boże,
faceci. – Tak samo wielkie... – pokiwał głową, a ja odsunęłam się od nich,
kończąc nalewanie whisky do szklanki Listinga. – Ale na pewno nie tak samo
fajne...
- Panie Kaulitz, te piersi należą do pana kobiety,
która pana i pana Listinga obsługuje już od ponad dwóch godzin. – podsunął
usłużnie krupier, uśmiechając się do mnie, wyraźnie kpiąc z mojego kochanka i
znów parsknęłam śmiechem.
- Kurwa, no nie... – Bill zerknął za siebie, by mi
się przyjrzeć i jęknął, machając ręką. – Kurwa, myślałem, że mam pijackie omamy
przez ostatnią wieczność...
- Jaką znowu wieczność? Cześć, Pia. – rzucił Hagen
i wyszczerzyłam do niego zęby, czując się jak w domu. Właściwie to oni byli
moją rodziną, odkąd zamordowali moją prawdziwą. Roześmiałam się z przykrej
ironii losu.
- Mam zajebisty pomysł. – wymruczałam Billowi do
ucha, gdy ten popijał whisky, przyglądając się swoim kartom, a ja już niewiele
ogarniałam przez szum w uszach i zawroty głowy. Byłam pijana i napalona. – Co
ty na to, by wziąć Hagena do sypialni, ja będę na tobie, a on we mnie?
- Nie mówisz poważnie. – odpowiedział, nawet nie
drgnąwszy. Nie mogłam przesadzić, prawda? Byłam pijana. Co mu szkodziło?
- Mówię. Chcę was wykorzystać, póki jesteście
pijani. – wywaliłam, mając ochotę trzepnąć się w łeb. Szlag, nie tak to miało
wyglądać! Nie powinnam mu mówić prawdy!
- I wydaje ci się, że skoro jestem pijany, to się
zgodzę na to, by ci Hagen wepchnął kutasa w moją osobistą cipkę? – spytał,
odchylając się do tyłu, by spojrzeć na mnie tak przenikliwie, że zwątpiłam, czy
naprawdę wlałam mu ponad pół butelki whisky.
- Moją, nie twoją. – sprostowałam, a on przewrócił
oczami. – I nie cipkę, a tyłek. Cipka jest dla ciebie. – poruszyłam sugestywnie
brwiami, ale jego twarz pozostała niewzruszona. Miałam tylko nadzieję, że nikt
nie dosłyszał w tym gwarze tego, co mówiliśmy, choć niech to szlag, tak mi
szumiało we łbie, że nie byłam pewna, czy się nie darłam.
- Piłaś. – stwierdził znacząco, a ja skinęłam
głową. – Nigdy więcej nie tykasz alkoholu, jasne? – spytał, ale zanim zdążyłam
odpowiedzieć jakkolwiek na to pytanie, Bill szturchnął Hagena tak, że Listing
wylał na siebie zawartość szklaneczki, wydając z siebie bliżej nieokreślony i
wysoki dźwięk. – Chodź. Zostałeś właśnie zmuszony do aktywności fizycznej.
- Co, kurwa? – odezwał się mało inteligentnie, ale
nawet mnie to nie rozbawiło, gdy w końcu do mnie dotarło, że to działo się
naprawdę. Przekonałam Billa do wizji trójkąta. O Boże. – O czym ty mówisz?
Specjalnie chcesz mnie oderwać od gry, kiedy wygrywam, ty pierdolony dupku. –
burknął, strzepując z siebie alkohol, który już dawno zdążył wsiąknąć w
koszulkę.
- Nie ja, tylko moja kobieta. Kurwa, jutro się
naprawdę poważnie wkurwię... – wzruszył ramionami i wstał, stając twarzą do
mnie, mierząc mnie od stóp po głowę. – Naprawdę się wkurwię. – powtórzył, a ja
skinęłam głową. Miałam tego pełną świadomość. Ale czym było życie bez ryzyka?
Czym było moje życie w tym miejscu?
- Ale dzisiaj mnie zerżniecie.
- Słucham? – odezwał się Hagen, który
niespodziewanie pojawił się zaraz obok Billa i poczułam, że zaczyna mnie mrowić
pomiędzy nogami na myśl, że spełni się moja fanaberia. Ciśnienie skoczyło mi
tak, że niemal natychmiast zrobiło mi się gorąco i niewiele się nad tym
wszystkim zastanawiając, odstawiłam tacę, zabierając ze sobą butelkę whisky i
pokiwałam na nich palcem, kierując się w stronę wyjścia, nie przejmując się
głośnymi gwizdami zewsząd jak na porządne męskie świnie przystało. Ruszyli za
mną na korytarz, a ja uśmiechnęłam się tryumfalnie. – Czy ona coś mówiła o
zerżnięciu, czy mi się wydawało?
- Chcę ustalić pewne zasady. – powiedział nagle
Bill, całkowicie poważnym tonem, jakby wcale nie był nietrzeźwy. Nie
przejmowałam się tym jednak, mając na uwadze, że wciąż był nieufnie nastawiony
do pomysłu, jednak zbyt pijany, by oponować. Następnego dnia czekał mnie niezły
opierdol, ale nie miałam zamiaru o tym myśleć w tym momencie. – Zero seksu
oralnego. Tylko anal. Zero całowania. Zaraz po tym wychodzisz, Hagen.
- Zostałem zaproszony do trójkąta bez pytania?
- Nie czuj się gorszy, bo, jak widać, Pia
załatwiła wszystko bez pytania kogokolwiek o zdanie.
Wydęłam usta, mając wrażenie, że powinnam się
zawstydzić, ale sumienie nawet nie drgnęło. Byłam zepsuta i miałam to gdzieś.
Pociągnęłam łyk z butelki i skrzywiłam się, czując gorzkie pieczenie w gardle.
Piłam po to, by pozbyć się ewentualnych wyrzutów sumienia, ale też po to, by
mieć alibi w kwestii mojego zachowania. Nie rozumiałam co prawda, po co to
wszystko robiłam, skoro Kaulitz i tak się domyśli, że to był mój plan, ale cóż.
Ostatnio i tak niewiele ogarniałam w swoim przypadku.
- Ale mnie za to nie zabijesz?
- Ciebie nie, ale laleczce się dostanie.
- Tylko anal?
- Tylko anal.
- Okej.
Nawet nie wiedziałam, kiedy ich dziwny humor,
pijackie rozleniwienie zmieniło się w tak stężone podniecenie, które udzielało
się nam każdemu z osobna. I kiedy wydawało mi się, że to ja rządziłam nimi, by
robili ze mną to, co ja chciałam, skończyłam jako ofiara przyciśnięta do
męskich torsów. To Bill dominował. To on wydawał nieme polecenia Hagenowi i to
mną zajmował się z większym zapałem niż zwykle do tego stopnia, że kiedy mnie
całował, zaczęłam się zastanawiać, jak często będę dziś dochodzić. A może to była
wina tego, że Hagen stał za mną, dociskając swoje krocze do moich pośladków. A
może tego, że ich dłonie były wszędzie. Pulsowałam tak mocno, że aż bolało.
Ściągnęli ze mnie sukienkę, więc ja zajęłam się ubraniami Billa, nie mając
dojścia do Hagena.
Patrzyłam prosto w oczy Kaulitza, choć przysięgam,
że miałam ochotę je zamknąć i kompletnie odlecieć. Było mi tak kurewsko dobrze,
że ledwo ogarniałam, co się dzieje poza mną. To chyba musiała być wina tego, że
byli muzykami i mieli w genach rytm, ale, do kurwy nędzy, to, co oni wyrabiali
w moim wnętrzu było...
- No dalej... – ponaglił mnie Bill, kiedy
pochyliłam się nad nim tak, że prawie dotykałam ustami jego usta, czując, że
jeszcze trochę i dojdę. Jak oni to robili, do cholery? Najpierw jeden się
wysuwał, a drugi wsuwał w idealnej synchronizacji, ale zaraz potem obaj
wchodzili we mnie, szczelnie mnie wypełniając tak, że dławiłam się sensacjami.
Hagen trzymał mnie za biodra, unieruchamiając mnie, Bill chwycił mnie za włosy,
a ja mogłam się tylko zmusić do brania, ledwo radząc sobie z przekroczeniem
granicy. Chciałam, żeby zwolnili, ale z drugiej strony nie byłam w stanie im
powiedzieć, by tego nie robili, bo to zdawało się być za dobre. Jęczałam w usta
Billowi, czując wyjątkowo nielogiczną w tej sytuacji więź z nim, nie z nimi
dwoma. Zdawało mi się, że byłoby lepiej, gdyby Hagen sobie poszedł, ale biorąc
w tym udział, dawał mi coś fenomenalnie dobrego i...
- Ooooch, Boże... – wydyszałam i zakwiliłam,
wyginając się w łuk, gdy eksplodowałam z dwoma fiutami w sobie, poruszającymi
się w niebiański sposób. Bill puścił moje włosy, a wtedy Hagen przyciągnął mnie
do swojej klatki piersiowej, by złapać mnie za piersi. Tak, Boże, tak, pieść
je...
Byłam pewna, że byli cali mokrzy od moich soków.
Ledwo kontaktowałam i zaczynał mi się chyba urywać film. Nie wiedziałam, czy to
była kwestia alkoholu, czy pławienia się w rozkoszy, ale w którymś momencie
zaczęłam im wydawać rozkazy, z jednej strony będąc zapełnioną ekstazą, z
drugiej strony wciąż mając jej za mało. I wtedy znów trzepnęło mnie jak wtedy,
gdy Hagen mi się tylko przyglądał i zupełnie przestałam ogarniać, co się działo.
Mrugałam tępo powiekami, patrząc beznamiętnie, jak
Hagen wychodzi i gdyby nie to, że bolał mnie tyłek, zaczęłabym się zastanawiać,
co on tu robił. Nie wiedziałam w sumie, czy powinnam coś powiedzieć, ale
właściwie to wolałam milczeć. Pochyliłam się, wyglądając poza łóżko, by znaleźć
stojącą na podłodze butelkę whisky. Byłam chyba odrobinę niezadowolona, bo
pourywał mi się film w znaczących momentach, ale moje ciało było... Moje ciało
czuło się dobrze.
Upiłam łyk i wystawiłam butelkę w stronę Billa,
który gapił się w sufit, paląc papierosa. Nagła potrzeba przytulenia go i
pocałowania sprawiła, że aż westchnęłam. Może jeśli mi się urywała świadomość,
z nim będzie tak samo?
Podpełzłam bliżej, gdy nie zauważył butelki i
zerknął na mnie dopiero, gdy przytknęłam zimne szkło do jego rozpalonego
brzucha. Och, Boże. Przełknęłam ślinę, czując natłok motylków, gdy zlustrowałam
jego ciało.
- Kurwa, czemu ty musisz być tak kurewsko
seksowny?... – spytałam żałośnie i zmęczenie trójkątem zeszło jak ręką odjął.
Chciałam go. Boże, chciałam go wciąż i wciąż i nie miałam go dość.
- A dlaczego nie? – odparł pytaniem na pytanie, a
gdy uśmiechnął się leniwie, odpowiedziałam mu tym samym. Przyjął butelkę i
pociągnął spory łyk. Cóż, niewiele już tego zostało, a nie sądziłam, bym była w
stanie bez problemów dostać się do tamtego pomieszczenia po dostawę whisky. –
Więc jak wrażenia?
- Niezbyt dużo pamiętam... – westchnęłam, wzruszając
ramionami i powoli się przetoczyłam, by usiąść na nim okrakiem i zabrać
butelkę. – Mogę chcieć tylko ciebie? – wymruczałam, mając coraz większe mroczki
przed oczami. A on mimo wszystko wciąż był tak cholernie podniecający. Chciałam
go wycałować, wylizać i chciałam wyssać to, co mógł mi dać do ssania. Och,
Boże... – Kurwa, Bill... – jęknęłam i wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi. I
tak pachniał... Zadrżałam, gdy jego palce powiodły po moim barku.
- To by było wskazane, laleczko. – rzucił cicho, rysując
kółka na mojej skórze. – Nie zgadzam się na więcej Hagena.
- Nie chcę więcej Hagena. – zsunęłam się z niego i
ułożyłam się na boku, twarzą do niego. – Chcę ciebie... – pochyliłam się, by
ugryźć go w wewnętrzną część ramienia.
Bill westchnął i spojrzał na mnie, a za chwilę na
butelkę, którą ledwo utrzymywałam pod kątem czterdziestu stopni, by zawartość
się nie wylała na jego męskość. Och...
- Co ja mówiłem o wykorzystywaniu mojego kutasa...
Roześmiałam się i z impetem odstawiłam whisky na
podłodze, turlając się po łóżku, biorąc spory łyk w międzyczasie. Wyszczerzyłam
zęby do Billa, gdy znalazłam się obok niego i złapałam za fiuta, lekko go
ściskając.
- Piłam, piłam. – zanuciłam piosenkę Beyonce, uśmiechając się w taki sposób, że każdy
by bez problemów stwierdził, że jestem po prostu pijana. – Staję się sprośna, kiedy ten likier uderza mi do głowy. Zastanawiałam się,
zastanawiałam się, dlaczego nie potrafię oderwać od tego palców, kochanie. Chcę
cię... na, na... Dlaczego nie potrafię oderwać od ciebie palców, kochanie? Chcę
cię...
- Jesteś naprawdę utalentowana, laleczko... – Bill
parsknął śmiechem, ale zaraz potem jęknął gardłowo, gdy moja dłoń poszła w ruch
do rytmu piosenki.
oj oj bedzie ostro hahaha już widzę jaki raban zrobi Bill swojej laleczce :D
OdpowiedzUsuńTakże ten tego...
OdpowiedzUsuńCzytałam i o Lenie i o Nataszy ale Pia mnie rozpierdala. Ona ma taki dziwny styl myślenia i ogólnie jest dziwna, ale za to ją lubię xD i jak już porównuję to to opowiadanie jest chyba najlepszym co kiedykolwiek napisałaś. I komentuję tu pierwszy raz bo zawsze pierdolę bez ładu i składu. O matko, znowu to robię. No okay. Więc pan porucznik i Pia to najbardziej dziwnii kochankowie o jakich kiedykolwiek czytałam. Ale mi to nie przeszkadza, bo tak jest weselej xD. Pijany Kaulitz jest według mnie taki uroczy i nawet gdyby się po tym orzygał to i tak by był uroczy Xd I ja nie lubię tej Tanji bo to zwykła szmata, wkurza mnie. Tanja...jej imię kojarzy mi się z lasem xD da faq.
A Hagen...pewnie jak wytrzeźwieje to rzeczywistość i obrazy z tego trójkącika pizgną go tak jak ja o drzwi pewnego pięknego dnia. Wg, to gdzie Tom? Czekam na niego a jego dalej nie ma. Ale ten tego...ostatnio czytałam wcześniejsze części raz jeszcze i w którejś był tam ten lekarz i ja nie wiem czemu skojarzyłam go z Tomciem. I wierzę, że to on chociaż to się kupy mi nie trzyma.
Powiedziałam co wiedziałam i chyba brak tu logiki. I nie wiem jak z tym u Ciebie ale pewną kochaną osóbkę, śmieszą moje komentarze xD tak kc ją bardzo.
I no chyba tyle..
Pozdrawiam! :3
Ps. Ja chę tutaj częściej odcinki ;-;
Kurwa, napisalam kom i go nie widze...w kazdym razie, kocham Ciebie i ta historie. Amen, bo zaraz piany dostane.
OdpowiedzUsuńNadrabiam.
OdpowiedzUsuńPrzemilczę na razie kwestię tego, że zakończyłaś już to opowiadanie... Powinnaś dostać niezły opierdziel za to.
Odcinek... cóż... wow. Nie sądziłam, że Bill kiedykolwiek zgodzi się na trójkąt z Hagenem. Ale lepszy Geo niż Gustav, no nie?
Lecę czytać dalej.