czwartek, 20 lutego 2014

KAPITEL 1

Cisza.
Gdy zamykałam oczy, byłam w stanie dosłyszeć wyraźne bicie mojego serca, które kurczyło się w strachu, niemo wymalowanym na mojej twarzy. Nie tylko ja się bałam – każdy był przerażony życiem, ale jeszcze bardziej tym, że ów życie można było stracić tak zaskakująco łatwo. Ludzie milczeli, a cisza była nazbyt wymowna. Nie było radości. Ani w miasteczku, w którym mieszkałam, ani nigdzie na świecie. Wszyscy się chowali, choć wiele osób było odważnych i chciało pracować, dawać nadzieję na odrobinę ożywczej normalności, do której kiedyś każdy był przyzwyczajony. Wychodziliśmy z domów tylko wtedy, kiedy to było wyjątkowo potrzebne, a przecież w czterech ścianach poczucie bezpieczeństwa było jeszcze bardziej złudne, niż na zewnątrz. Nawet zabarykadowanie się by nic nie dało. Pamiętam, że widziałam spadającą bombę, która przecinała ze świstem powietrze i tak połowa miasteczka zginęła w swoich własnych gruzach. Szaro i ponuro. Tylko małe dzieci się uśmiechały, zupełnie nieświadome tego, co się wokół nich działo. Skakały na chodniku, śmiejąc się, a rodzice ich uciszali, besztając je za brak kultury. One jedyne pokazywały to, czego nam brakowało.
W moim domu rzadko oglądano telewizję, bo wciąż nadawano fakty z obecnego stanu na całym świecie. Zniknęła muzyka. Ta cholernie przejmująca cisza raniła mi bębenki uszne, więc, gdy byłam sama, nuciłam coś pod nosem. Matka nie chciała niczego słyszeć, zakazywała mi nosić słuchawki, a przecież one jedyne mnie odrywały od rzeczywistości, z którą nie chciałam mieć nic wspólnego tak samo jak każdy inny.
Nigdy się do niej nie przyzwyczaiłam, ale znowu też nie potrafiłam zaakceptować antonimu takiej sytuacji. Gdy było głośno, lała się krew. Depresja, cierpienie, samobójstwa. Nie wierzyłam, że to się skończy, ale nie chciałam też umierać. Zmęczenie i strach. Czasami chciałabym po prostu pójść spać i obudzić się po tym wszystkim, ale wtedy musiałabym się uśpić w sposób Śpiącej Królewny, by mi się udało wytrwać w komie przez kilka lat... A może kilkanaście? W końcu wojna trwała już trzy lata i nie zapowiadało się, że coś się zmieni, chyba, że w końcu wszyscy alianci zostaną unicestwieni. Pewnie na końcu wszyscy się wybiją i po ludzkości nie zostanie ani jednego śladu. Tylko broń. Przykre.
Wszystko zaczęło się od stycznia dwa tysiące czternastego roku, kiedy zaczęły się zamieszki na Ukrainie. I może wszystko skończyłoby się tylko wojną domową, gdyby nie to, że nagle każdy chciał zamoczyć w tym swoje palce, chcąc pomóc, choć wcale nie pomogli. Różnica poglądów dotyczących tego, co tam się działo, skończyła się na tym, że ci, którzy chcieli pomóc obu stronom, stanęli tak samo naprzeciw siebie, kiedy wcześniej byli po jednej stronie. Stany Zjednoczone, Polska, Rosja... A potem nagle, wyczuwając idealną okazję, neonaziści wkroczyli na scenę i okazało się, że było ich znacznie więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, a ponieważ Żydzi coraz bardziej zaczęli przejmować kontrolę nad światem, nagle nie było wiadomo, kto był po jakiej stronie. Ukraina została daleko w tyle w historii, a Niemcy, Stany Zjednoczone, Rosja i Wielka Brytania nagle poszła wielką falą na siebie i na innych, tworząc krwawą masakrę. Może to był już taki moment, że nikomu nie zależało na tym, co się stanie. Może nagle zebrało się tyle nienawiści, że przelała się czara cierpliwości. Nie miałam pojęcia. Rozumiałam tylko to, że ci, którzy byli niewinni, stracą życie na rzecz „uporządkowania statusów na świecie”. Nawet w Polsce okazało się być mnóstwo neonazistów, ale to się nie liczyło, bo przecież byliśmy tym słabym krajem, który nigdy nie miał prawa głosu. Niemcy zachłysnęli się wizją Hitlera i ściągnęli z całego świata wszystkich swoich rodaków, by zasilić swoją armię, oraz wyplewić z państwa wszystkich, którzy nie byli rodowitymi Niemcami. Rzeź. Chaos. Nagle nikt nie miał swojego miejsca i nie było wiadomo, czy ci, na którym ci zależało, którzy byli ci bliscy, byli twoimi współbratymcami, czy osobami, z których rąk odbierzesz śmiertelny cios. Świat popadł w kompletny szał i Hitler nawet po swojej śmierci stał się duchowym przywódcą ludzi. Zniknęło wszystko, co było stałe.
Zniknął Bóg.
Ludzie byli zabijani z zimną krwią dlatego, że byli przeciwni przemocy. Niektórych zabierali do obozów, bo zawsze mogło to przynieść jakiś pożytek. Jak niewolnicy. Kobiety były zabierane od mężów, więc pewnie były gwałcone, a potem mordowane. Zwierzęta. Obrzydliwe zwierzęta, dla których liczyła się władza i przyjemność. Czy oni mieli duszę? Czy oni w ogóle posiadali sumienie?
Wszyscy istnieli jakby w zawieszeniu. Nie było szkoły, nie było czynnych uniwersytetów, nikt nie podążał dalej, każdy stał w miejscu. Nie było narodzin, nie było ślubów, były pogrzeby. Nie było miłości, była nienawiść, która zżerała nie mniej, niż panika.
Wychodząc na zewnątrz, nigdy nie wiedziałam, co mogło mnie spotkać, ale za każdym razem miałam to niepokojące poczucie, że zachowywałam się inaczej, niż powinnam. Kiedy ja próbowałam zamaskować własne uczucia, inni pokazywali je na całej swojej osobie. Kiedy ja się uśmiechałam, by choć trochę ulżyć sobie i innym, większość obserwowała mnie z minami takimi, jakbym cieszyła się z tego, że byliśmy w trakcie wojny. Nie pasowałam. Nie potrafiłam się pogodzić z tym, że było tak, a nie inaczej.
Jedyne, co zmieniło się na lepsze, choć cokolwiek dobrego w takiej sytuacji zdawało się być kpiną i bluźnierstwem, to to, że wszyscy sobie pomagaliśmy, jak tylko mogliśmy. To było smutne, że dopiero podczas wojny Polska potrafiła się zjednoczyć; że dopiero, gdy upadaliśmy tak nisko, odkrywaliśmy, co tak naprawdę się liczyło w życiu. Ale co się stało, to się nie odstanie – było już na to o wiele za późno.
Moja siostra była chyba najmniej opanowana z naszej całej rodziny. Był maj, a ona ledwo skończyła czternaście lat i miała ten okres, kiedy hormony toczyły walkę z rozsądkiem. Była krucha i delikatna i nie radziła sobie z tym, że wszystko wyślizgiwało nam się z rąk. Przed wojną byliśmy rodziną, która nie była bogata, ale znowu było nam daleko do biedoty. Mama pracowała jako nauczycielka niemieckiego w liceum, przez co teraz była cały czas w domu. Tata był mechanikiem, wcześniej zarabiał całkiem przyzwoite pieniądze, ale gdy nastała wojna, coraz mniej ludzi przyjeżdżało, by naprawiać swoje samochody i skończyło się na tym, że nagle moi rodzice stali się bezrobotni. A ja znalazłam pracę w sklepie piekarniczym jako ekspedientka i tak pracowałam mniej niż za najniższą krajową, by wyżywić naszą czwórkę. Spoczywał na mnie cały ciężar, bo nie było opcji, by ktokolwiek mógł się załapać do innej pracy tak łatwo. Nie mogłam marudzić, nie mogłam narzekać. Mama chciała mnie zamienić, bała się mnie tak po prostu wypuszczać na dwór, ale przecież to nie robiło jakiejkolwiek różnicy, prawda? Przynajmniej czułam się potrzebna, no i sklep wcale nie był tak daleko, bo tylko pięć minut drogi od domu. A pan Antoni, miły i poczciwy pan po sześćdziesiątce, był dobrym kompanem, któremu uśmiech prawie nigdy nie schodził z ust, poprawiając mi tym znacznie humor. Lubiłam u niego pracować, pozwalał mi się rozluźnić i prawie zapomnieć o tym, że była wojna. Ale wtedy przychodzili klienci, którzy przypominali duchy i wszystko powracało. Wolałam słuchać historii z życia pana Antoniego. Wolałam wszystko inne.
- Ludzie nie potrafią tego zrozumieć, Pia. – powiedział mi dzisiaj, uśmiechając się szeroko, wysypując świeżo upieczone bułeczki do wiklinowego kosza. – Jestem niemal pewien, że jesteśmy ostatnim miasteczkiem w Polsce, które nie zostało zniszczone przez Niemców. Zapomnieli o nas, nie sądzisz? – oparł się o framugę drzwi na zaplecze i westchnął. – A skoro nie przypomnieli sobie o nas w ciągu ostatnich dwóch lat z hakiem, to dlaczego mieliby to zrobić teraz?
Skinęłam głową ze zrozumieniem. To była prawda. Z tego, co ja wiedziałam, cała Polska była jednym wielkim gruzowiskiem. Dlaczego ktoś miałby nagle odkryć, że my jeszcze istnieliśmy? Byliśmy niczym domek z kart, który został zdmuchnięty przez Rosjan i Niemców, zaśmiewających się do łez, patrzących na nas z jawną pogardą.
- Już zrzucili na nas bombę, pewnie pomyśleli, że to załatwiło całą sprawę. – zgodziłam się, choć nagle w głowie powstała mi wątpliwość. To były inne czasy, niż wtedy, kiedy rozpętała się druga wojna światowa. Nie było wcześniej tak rozwiniętej techniki jak teraz. Gdyby teraz im się zachciało przeskanować cały teren tego umarłego kraju, znaleźliby niedobitki. Znaleźliby nas. Ale z drugiej strony to do czego bylibyśmy im potrzebni? Była nas zaledwie garstka, nie stanowiliśmy żadnego zagrożenia, w przeciwieństwie do innych państw, które wciąż walczyły o swoją wolność. Nie chciałam o tym myśleć.
- Widzisz? Myślę, że teraz będzie już tylko lepiej.  No może jeszcze nie szukaj kandydata na męża, ale wiesz... – wyszczerzył do mnie zęby i mimowolnie się roześmiałam. Dokładnie w tym samym momencie do sklepu weszła kobieta z dwójką dzieci, patrząc na nas ponuro i natychmiast uśmiech mi zgasł na ustach. Dwie małe jasnowłose dziewczynki ubrane w brudne sukieneczki były do siebie tak podobne, że ciężko było je od siebie odróżnić. Ich matka natomiast była jedną z tych osób, które cierpiały na głęboką depresję. Wyglądała tak, jakby dopiero co wstała z łóżka, choć było już dawno po trzeciej, miała na sobie stary znoszony sweter i porozciągane szare dresy z wieloma plamami na materiale. Zmęczona twarz bez ani grama makijażu, suche usta, wzrok, który przegrał walkę z beznamiętnością, przetłuszczone i splątane włosy związane w niedbałą kitkę. Przedstawiała obraz zbyt wielu ludzi – śmierci w żywym ciele. Nie chciałam tak wyglądać. Nigdy.
- Dzień dobry. – odezwałam się w końcu, uśmiechając się lekko. – Co podać? – zapytałam, nie oczekując żadnego powitania. Wiedziałam, że tacy ludzie ograniczali się z rozmową do minimum.
- Chleb. Zwykły. – usłyszałam ochrypły głos i znowu miałam to poczucie winy, że czułam się zbyt dobrze na taką sytuację. Spuściłam wzrok i odwróciłam się, by sięgnąć po pieczywo, a pan Antoni mrugnął do mnie okiem, najwyraźniej rozumiejąc, o co mi chodziło. Zagryzłam wargę i nabrałam powietrza, zmuszając się do większej energii.
- Krojony?
- Zwykły.
Posłusznie zapakowałam chleb do reklamówki. Chciałam zrobić coś dobrego, ale niektórzy po prostu na nic nie pozwalali, jakby koniecznie chcieli utopić się we własnych złych myślach. Pochyliłam się, by sięgnąć do słoika pod ladą i wyciągnęłam z niego dwa lizaki truskawkowe, na których widok dziewczynkom zaświeciły się oczy.
– Chcecie może coś słodkiego? – spytałam, mając nadzieję, że kobieta przystanie chociaż na to. Zmierzyła mnie pustym spojrzeniem, ale po jej zaciśniętych ustach wiedziałam, że zaraz wybuchnie. Dziewczynki już wyciągały ręce, ale ich matka gwałtownie je ode mnie odsunęła.
- Nie mam pieniędzy na lizaki. – oznajmiła chłodno, a ja przełknęłam ślinę. Pan Antoni w większości przypadków zostawiał mnie samą w takiej sytuacji, nie wiedzieć czemu. Czasami wydawało mi się, że przez to uczył mnie większego opanowania i dojrzałości, ale może się myliłam.
- Na koszt firmy, proszę się nie przejmować. – próbowałam ją uspokoić, ale jej stężona mina wciąż nie dawała za wygraną, a ręka odgradzająca mnie od dzieci nie opadła. – To tylko lizaki, nie robią krzywdy, a pani dzieci na pewno będą szczęśliwsze. – chciałam jej wyrzucić prosto w twarz, że swoim zachowaniem je raniła, że celowo je zmuszała do takiego samego samopoczucia, ale gładko to przełknęłam. To nie było sprawiedliwe, bo dzieci niczemu nie zawiniły, że żyły w takich czasach i nie rozumiały, co się działo. Gdybym to ja była na jej miejscu, robiłabym wszystko, by tylko czuły się dobrze. Wszystko. Wyciągnęłam zachęcająco lizaki wraz z reklamówką z chlebem, a kobieta nagle odpuściła, oddychając urywanie. Uśmiechnęłam się delikatnie, a dziewczynki wyrwały mi lizaki z dłoni, piszcząc głośno. Nie zależało mi na podziękowaniu. Po prostu chciałam być dobra w czasach, kiedy panowało zło, a to wydawało się być znacznie większym problemem, niż na początku sądziłam. – A za chleb dwa pięćdziesiąt. – dodałam, odetchnąwszy z ulgą. Tak ciężko było do nich dotrzeć...
Kobieta wyciągnęła z kieszeni pięciozłotówkę i podała mi ją, zabierając ode mnie reklamówkę. Całe szczęście, że chociaż nie odebrali nam dostawy prądu, bo prawdopodobnie nie byłoby tutaj ani jednego żywego ducha.
- Dziękuję. – mruknęła, gdy oddałam jej resztę i odwróciła się do wyjścia, popędzając dziewczynki.
- Wiem, że to absurdalnie brzmi, ale mimo wszystko życzę pani miłego dnia. – rzuciłam jej na odchodne, a ona nawet na mnie nie spojrzała. Po prostu otworzyła drzwi i wyszła, a ja opadłam ze zrezygnowaniem na stołek w rogu pomieszczenia, zakrywając dłońmi twarz.
- Nie przejmuj się, Pia. – pan Antoni podszedł do mnie i położył mi dłoń na barku w geście pocieszenia. – Dziesięć osób będzie ci miało za złe, że jesteś dla nich dobra, ale jedenasta osoba to doceni i właśnie po to się tak staramy, czyż nie?
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego nieszczególnie przekonana. W tym świecie brakowało ludzi pokroju pana Antoniego. Pomijając istotny fakt, że w ogóle brakowało ludzi... Byłam święcie przekonana, że wojna pozostawiła po sobie kilkadziesiąt milionów ofiar, a to jeszcze nie był koniec. Przez te trzy lata prawdopodobnie zostało zabitych więcej ludzi, niż podczas sześciu lat II Wojny Światowej.
- Nie rozumiem tego. Dlaczego oni wszyscy się koniecznie upierają przy tym, że powinni... – machnęłam ręką, nie potrafiąc dokładnie wytłumaczyć tego, co miałam na myśli.
- Dogłębnie przeżywać to, co się dzieje? Być lustrzanym odbiciem kogoś, kto już dawno umarł przez wojnę? Nie wiem, Pia, ale to nieważne, co oni myślą. Ty rób swoje. – uśmiechnął się do mnie, a jego pomarszczona twarz znów nabrała blasku. Pokiwałam głową, zbierając się w sobie. Miał rację. Nie mogłam się poddawać tylko dlatego, że ktoś inny nie akceptował tego, jak się zachowywałam i tego, że miałam inne podejście do rzeczywistości. W końcu wszystko się zmieni, prawda?...


~~~~~~

INFORMACJA DODATKOWA:
Ha, miałam zamiar wstawić tutaj alternatywną wersję, do której nikt by się nie przyczepił, bo nie byłoby piekarni, chleba, lizaków, prądu i bomby, ale postanowiłam, że najpierw się przejdę do mojej babci, by się upewnić, że naprawdę jestem tak upośledzona, jak niektórzy uparcie próbują mi to wmówić. W ten oto sposób skończyło się na tym, nie usuwam ani jednego zdania. Może się oczywiście okazać, że wielcy i zacni znawcy historii mogą dalej rzucać hejtami na prawo i lewo, ale szczerze? Mam już absolutnie wyjebane na to, co kto o mnie myśli, bo śmiałam poruszyć temat, na którym się niby nie znam. Niektórzy mają zajebisty tupet, by obrażać wszystkich, którzy uznali, że to jest możliwe, bo JEST, bo nie w każdym miejscu podczas wojny jest tak samo, a niektórzy sądzą, że wiedzą najlepiej, bo mają dziewięćdziesiątkę na karku i przeżyli II Wojnę Światową inaczej, niż moja babcia i się znają, a może pokończyli studia na kierunku historycznym, cóż, ja nie wiem. Ludzie, weźcie się ogarnijcie, spinacie się tak, jakbym nagle oznajmiła, że Was wszystkich pozabijam. I NAJWIĘKSZE podziękowania dla osób, które napisały mi, jaka jestem, obrażając przy tym moją przyjaciółkę, która jedyne, co zrobiła, to odpowiedziała pięknym za nadobne, bo do niektórych nie docierają proste słowa, a przekleństwa. Oczywiście zawsze tak jest, że ci, którzy mają coś obraźliwego do powiedzenia, będą mieli jeszcze większy słowotok, jeśli się ktoś z nimi nie zgodzi. Przykre. No i kultura najwyraźniej nie jest wszystkim znana, co faktycznie jest smutne, bo w tych czasach zaczyna brakować osób, które potrafią się wysławiać w sposób przynajmniej grzeczny. Szkoda mi siebie, że przejmuję się takim czymś, choć mam więcej problemów na głowie, niż inni, którym się wydaje, że jak wejdą i zaczną kogoś obrażać anonimowo, to będą bardziej niż zajebiści, nie wiem, podwyższą sobie ego, bo mają tak niskie, że inaczej nie potrafią jak tylko atakować. Nobla i Oscara Wam, naprawdę, brawo! Bądźcie z siebie dumni, bo wykonaliście kawał dobrej roboty! Zamiast ciskania po mnie i po innych, zastanówcie się nad sobą, bo to zahacza o idiotyczny żart. A teraz miłego weekendu wszystkim, a ci, którzy mają coś jeszcze do powiedzenia, niech jeszcze pomyślą nad tym, że to, co ja piszę, nie jest obsadzone podczas II Wojny Światowej i nawet, gdybyście się zesrali, III Wojna Światowa nie wyglądałaby tak samo, choć najwyraźniej sądzicie inaczej. Dziękuję za audycję, miłego hejtowania, przeinaczania moich słów, zabierania ich z całego kontekstu, by wytworzyć sobie zupełnie coś innego, doczepiania się do jednego zdania, które w całości ma najmniejsze znaczenie i nabijania mi komentarzy <3

37 komentarzy:

  1. Tak naprawdę nic się nadal nie wyjaśnia, więc czekam na kolejne części. Powiem tak: póki co, 1000000 razy lepsze od Nory. Mam nadzieję, że bohaterka, chociaż nie wiem ile ma lat, jest dojrzalsza od Twojej poprzedniej bohaterki.
    Co do samej treści: na początku ucieszyłam się, że wojna, że żołnierze, bo lubię takie klimaty, ale po prologu spodziewałam się ciut czegoś innego. Trzeci rok wojny, a tu złocisty chlebek w piekarni? Lizaki? Pieniądze? W miasteczku odciętym od świata? Skąd? W kraju zmiecionym z powierzchni ziemi? Pogrzeby? Oprawcy bawiący się w karabiny? No i... trzeci rok wojny? Szczerze wątpię, by teraz to wszystko trwało tak długo, raczej kilka potężnych bomb i po wszystkim. No ale może doszukuję się zbyt wiele realizmu w tak wymyślonej historii, wybacz... :<
    Tak czy tak, czytam dalej, bo jestem ciekawa i mimo braku realizmu czyta się przyjemnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja za to nie doszukuje sie realizmu ;) podoba mi się to opowiadanie mimo dopiero początku i że mało wiadome co dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, co mam właściwie napisać. Nie lubię początków, a przy okazji nie lubię odcinków bez Billa, ale mimo to czyta się całkiem przyjemnie xD
    Na pewno opowiadanie jest lepsze od Nory, tamto było takie... luźniejsze? taak, powiedzmy. Ale to jakoś bardziej przypadło mi do gustu. Ostatnio naoglądałam się czasu honoru i ta twoja bohaterka kojarzy mi się z tą Żydówką, której imienia teraz oczywiście nie pamiętam, ale może akurat kojarzysz ten serial i wiesz o kogo mi chodzi :D
    Tak, czy inaczej, wolałabym już wiedzieć coś więcej o wydarzeniu z prologu i o jej dalszych lodach, jak pewnie każdy. Poczekam sobie na ciąg dalszy i nie dam ci tej satysfakcji, nie będę snuła domysłów, a co xD
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak mi słów. Strasznie lubię Twój styl pisania i to, że nie ukazujesz wszystkiego od razu ;) Zapominając, że to fikcja wyobraziłam sobie straszną wizję świata jaki mógłby się stać... Strasznie nie mogę się doczekać następnych części i tego jak potoczą się losy bohaterki.
    Życzę pokładów weny!!!
    Claudia.

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam każde z twoich opowiadań, ale moja nienawiść do przekłamywania historii wzięła górę - nie dałam rady przeczytać do końca. wiem, że to tylko wymysł, pomysł na opowiadanie, ale czy warto czerpać z tragedii tylu ludzi? gdzie szacunek dla osób, które ginęły podczas walk w II WŚ? durnota.

    OdpowiedzUsuń
  6. wojna - piekarnia, a w niej lizaki... serio? zrzucona na miasto bomba, a ci nadal żyją i prąd w dodatku mają :D ... czytałaś to, co napisałaś? przecież to jest tak żenująco nieprawdopodobne i tak głupie i jeszcze bardziej naiwne, że ma się ochotę strzelić ci w twarz książką od historii. MASAKRA.

    OdpowiedzUsuń
  7. +ludzie nie mają pracy, zarabiają - jak napisałaś - mniej niż 'średnia krajowa', ale jaki asortyment w sklepach spożywczych, a w tym przypadku piekarniach! dziewczyno, zlituj się sama nad sobą i porzuć tę historię. Nie rób z siebie ignoranta-prymitywa-zwykłegoidioty.

    OdpowiedzUsuń
  8. najlepsze to jest to narzekanie na ludzi, którzy podczas wojny się nie uśmiechają i pouczanie ich, że przecież życie jest piękne ahahahahahaha beka! to opowiadanie cie wysławi. ku przestrodze - polecam zajrzeć tutaj: http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2011/07/133-siekiera-motyka-pika-szklanka-czyli.html chyba nie chcesz tak skończyć, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  9. hahahaha popularność tego bloga rośnie w siłę, ludzie mają z ciebie bekę i to ostrą ahahaha

    OdpowiedzUsuń
  10. *ludzie na Ukrainie umierają w imię wolności swojej ojczyzny, a co tam, zainspiruję się i je*nę se opowiadanko o tym, jak to przez nich teraz utkwiłam w jakimś mieście w Polszy, które nie zostało zbombardowane, a nie, sorry, zbombardowano nas, ale mamy dostęp do produktów żywnościowych, prąd mamy, słuchawki doipoda też, hajs się zgadza, lizaki nam dowożą, tylko ludzie jacyś tacy depresyjni, zupełnie nie wiem, dlaczego*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam szczery zamiar wytłumaczyć wszystkie niejasności, z jakich wybudowaliście sobie wizję tego, co tutaj napisałam, ale kolejny raz jak zwykle łatwiej jest czytać bez zrozumienia i wyciągać własne wnioski, więc doszłam do wniosku, że nie mam zamiaru robić tutaj jakiś mega wywód na ten temat. Przykro mi, że nie piszę bardziej realistycznych historii typu uroczy i niewinny Bill Kaulitz spojrzał na dziewczynę i zakochał się w niej na zabój, poczuł motylki w brzuszku i kizi-mizi w serduszku i przykro mi, że wymyśliłam sobie, że obsadzę bohaterów w trakcie wojny. Przykro mi, że gdy zaczęłam to pisać, na Ukrainie nie było jeszcze takiej rzezi i przykro mi, że najwyraźniej moja bohaterka powód wojny zwaliła na ten kraj. Ach, no i przykro mi, że jedna z komentatorek uroiła sobie, że ma jakiekolwiek prawo mnie obrażać. Prawda jest taka, że piszę to, co chcę i jak chcę, a ci, którzy mają coś jeszcze dodatkowego do powiedzenia i nie potrafią się zmieścić w jednym komentarzu i zamiast tego robią mi burdel pod postem, zapraszam na mojego aska. Anonimowość jest w równym stopniu zachowana i pozostaje przynajmniej porządek.

      PS, akcja nie dzieje się podczas II Wojny Światowej, więc szacunek do ludzi, którzy ją przeżyli, nie ma nic wspólnego z tą historią. A czy to jest durnota czy nie, najwyraźniej nie mnie to oceniać.

      Usuń
    2. ludzie zarzucają ci fałszowanie historii, względną głupotę, niedorzeczność, brak logicznego myślenia, wykorzystywanie ludzkich tragedii, a ty się bronisz tym, że 'twój' Bill nie jest święty. Dociera do ciebie to, że to nie o niego tutaj chodzi? Co on ma do rzeczy? O ile miałem wcześniej nadzieję, że jesteś osobą dosyć inteligentną i rozumną, tak tutaj po raz kolejny mnie zaskoczyłaś.

      Usuń
    3. Nie chodzi o to, że Billuś nie jest słodziusi, tylko o to, że jak pisze się o wojnie, to wypadałoby zachować więcej realizmu. Ja się troszkę przeliczyłam po prologu, miałam nadzieję chyba na coś bardziej wartościowego właśnie pod względem tej wojny, realny opis cierpienia ludzi i sytuacji, a tu sielanka niemalże nie mająca nic wspólnego z tym, jak mogłoby być naprawdę. Może stwierdzenie anonima "ma się ochotę strzelić ci w twarz książką od historii" jest nie za bardzo na miejscu, ale po prostu po tym pierwszym rozdziale widać, że chcąc stworzyć coś oryginalnego, wzięłaś się za zbyt ambitny temat, o którym nie masz pojęcia. "Wymyśliłam sobie, że obsadzę bohaterów w trakcie wojny" - więc jak obsadziłaś, to można by było zachować minimum realizmu. W malutkim miasteczku podczas wojny, która trwa już trzy lata ludzie dawno by poumierali, a tu lizaki, chleb, słuchawki, prąd... No skąd? Z nieba spadają? Kto by podczas WOJNY robił lizaki? Wojna = głód, ludzie zwierzęta jedli, a jak zwierząt zabrakło, to trociny, a nie chlebek, krojony! i lizaki. Przecież miasteczko jest odcięte od świata, cały kraj zmieciony z powierzchni ziemi, a tu dostawa lizaków, które sprzedawczyni rozdaje na koszt firmy. Skąd pieniądze, kto im w tym malutkim miasteczku płaci? Co szefowi tej piekarni po pieniądzach? Skąd ma dostawców, skoro nikt nie wie, że miasteczko istnieje? Chleb dwa pięćdziesiąt? Pozwolę sobie zacytować: "Mały bochenek chleba, kilka kawałków pieczywa cienko posmarowanego masłem: oto, co było warte tysiąc rubli, połowa miesięcznego uposażenia żołnierza, który bronił miasta przed hitlerowcami."
      "Co podać?", jakby piekarnia założona była słodkimi bułeczkami, pączkami z dżemem i z lukrem... Chleb był (o ile w ogóle był) twardy jak kamień, czarny i niejednokrotnie spleśniały. Stąd to oburzenie osoby wyżej, a nie stąd, że to nie jest słodziutka historia o Billusiu.
      Ja przymykam na to na razie oko i po prostu mam zamiar skupić się na bohaterach, a nie na otaczającym ich, zupełnie nierealnym świecie. Dla niektórych jak widać jest to "szczegół" nie do przeskoczenia.
      Aczkolwiek sama nie wiem ile wytrzymam z tym brakiem realizmu, bo temat jest mi, że tak powiem, bliski, bo słowo "wojna" słyszę niemalże codziennie.

      Usuń
    4. Jak już napisałam na samym początku komentarza, co można było chyba nie zauważyć, bo znowu nie napisałam niektórych zdań drukowanymi literami, nie mam zamiaru się tłumaczyć z tego, co ktoś opacznie zrozumiał, bo tak, wtedy by to brzmiało jak obrona. Bronią się osoby, które są czemuś winne. Może jeszcze powinnam się tłumaczyć ze swojej wątpliwej inteligencji? Co za różnica, co ja napiszę, skoro zostaną wyciągnięte z tego tylko pojedyncze słowa, które potem skleją się w coś zupełnie innego?

      Usuń
    5. Zgadzam się z każdym komentarzem powyżej. O ile pomysł na opowiadanie miałaś dobry, o tyle brak jakichkolwiek wiadomości dotyczących wojny (nie mam na myśli żadnej sprecyzowanej) cię przerósł. Bawienie się w opowiadanie o czymś, o czym nie wie się kompletnie nic nigdy nie wyjdzie ci na dobre. Fikcja literacka - ok, ale nie usprawiedliwiałabym nią swojej ignorancji i brak jakiegokolwiek pojęcia o otaczającym na świecie. Swoją drogą, fikcja literacka skończyła się tam, gdzie odwołałaś się do sytuacji na Ukrainie - co tam się dzieje - wszyscy wiemy. Skoro piszesz o faktach historycznych, to przedstawiaj je rzetelnie i realnie, w innym razie manipulujesz faktami. Mam nadzieję, że wyniesiesz z tego komentarza cokolwiek, choćby jedną małą radę - jeśli już obsadziłaś bohaterów w czasie wojny, to nie precyzuj, nie stwarzaj fałszywej otoczki do sytuacji, które miały miejsce. I proszę, zrezygnuj z tej 'sielankowej rzeczywistości', bo budzi to jedynie politowanie. Miasteczko odcięte od reszty kraju, zbombardowane, oblegane przez wrogów, a ludzie w nim żyją lepiej, niż nie jeden 'rzeczywisty' Polak w tej chwili.

      Usuń
    6. Droga autorko, może zamiast zarzucać nieumiejętność czytania ze zrozumieniem grupie osób, która w mniej lub bardziej cywilizowany sposób stara się ukazać twój błąd, przemyślałabyś sprawę i doszła do jakichś wniosków? Może rzeczywiście w ich komentarzach jest więcej logiki niż w dostępie do prądu po zbombardowaniu miasta?

      Usuń
    7. Założyłam, że po pierwsze to, co sądzi główna bohaterka nie jest koniecznie tym, co tak naprawdę się dzieje. Równie dobrze może być jeszcze wiele miast, w których wszystko funkcjonuje znośnie normalnie, więc stąd może być dostawa jakiegokolwiek asortymentu. Lizaki skąd? Równie dobrze mogły być stare i leżeć tam długo. Pia jest bohaterką, która wypiera absolutnie każdą negatywną wiadomość, więc może brzmieć, jakby czegoś w historii brakowało. Wojna trwała trzy lata, ale to nie jest dokładna data. Zaczęło się to wszystko od stycznia, ale zanim na Polskę zrobił się najazd, mogło minąć wiele czasu. Tak naprawdę informacje, które posiada Pia i to, jakie ma patrzenie na świat tak samo jak jej pracodawca nie muszą być zgodne z tym, jak wygląda rzeczywistość. Tak się dzieje, gdy w takim miejscu są postawione osoby uporczywie optymistyczne. Nie wierzę, że fabuły bloga nagle zrobił się tak wielki szum. Dlaczego nikt nie doczepił się do Leny? Nie mam pojęcia. Dlaczego nagle każdy uważa, że jestem głupia? Nie mam pojęcia. Skoro mnie to przerosło - w porządku.

      Usuń
    8. Leny nikt się nie czepił, bo nie nawiązywałaś w żaden sposób do wydarzeń, które rzeczywiście miały miejsce. Myślę, że sam fakt 'wprowadzenia nowej wojny' do fabuły jeszcze byłby do przełknięcia, ale grób sobie wykopałaś wszystkim tym, co stworzyłaś wokół niej. Nie wiem, jakim cudem coś takiego wyszło od ciebie, bo naprawdę uwielbiałam wszystko, co publikowałaś, ale tym razem chyba twoja wyobraźnia sprowadziła cię na niewłaściwe tory, które odebrały ci zdolność logicznego łączenia faktów. Z chęcią przeczytam kolejny odcinek - za bardzo lubię twój styl pisania i absolutnie podziwiam twój talent. Każdemu zdarzają się, hm... 'wpadki', ale czasem warto wynieść coś z tych nieraz zgryźliwych komentarzy. :)

      Usuń
    9. Zarzucasz komuś brak zrozumienia, a sama nie zrozumiałaś, dlaczego ktoś tam wyżej ma do Ciebie pretensje.
      Ja AŻ taka wrażliwa w tym przypadku nie jestem i tak jak napisałam, będę czytać z czystej ciekawości, bo nie mam pojęcia co może być dalej, a swoją nadzieję na wartościowy wątek schowam do kieszeni.
      Ale nadal nie wiem, co można tu opacznie zrozumieć... "Z tego, co ja wiedziałam, cała Polska była jednym wielkim gruzowiskiem. Dlaczego ktoś miałby nagle odkryć, że my jeszcze istnieliśmy? Byliśmy niczym domek z kart, który został zdmuchnięty przez Rosjan i Niemców, zaśmiewających się do łez, patrzących na nas z jawną pogardą." ? Napisałaś wszystko wprost. I nijak ma się to do tej sytuacji z piekarni. Tyle.

      Usuń
    10. dieBeste, optymizm w czasie wojny skończył się wtedy, kiedy ta się zaczęła. To, o czym piszesz, to jakieś obsesyjne odrzucanie rzeczywistości. Takie osoby potrzebują pomocy specjalisty.

      Usuń
    11. "Lizaki leżały tam długo"... No błagam Cię... A wyżej "A ja znalazłam pracę w sklepie piekarniczym jako ekspedientka i tak pracowałam mniej niż za najniższą krajową, by wyżywić naszą czwórkę." Ludzie głodowali, a tu radośnie pod ladą leżą sobie lizaki, których bohaterka jeszcze nie zwinęła.
      W treści odcinka: "Jestem niemal pewien, że jesteśmy ostatnim miasteczkiem w Polsce, które nie zostało zniszczone przez Niemców. Zapomnieli o nas, nie sądzisz? – oparł się o framugę drzwi na zaplecze i westchnął. – A skoro nie przypomnieli sobie o nas w ciągu ostatnich dwóch lat z hakiem, to dlaczego mieliby to zrobić teraz?" Z czego wynika, że Polska od dawna, nawet w oczach bohaterki i jej szefa, nie istnieje.
      A w Twoim komentarzu: "Zaczęło się to wszystko od stycznia, ale zanim na Polskę zrobił się najazd, mogło minąć wiele czasu.", co wskazuje na to, że dopiero co te bomby zrzucili...

      Usuń
    12. wojna, cała Polska zniszczona, a Niemcy postanowili zostawić jakieś tam miasteczko, bo zwyczajnie zapomnieli!
      Swoją drogą, skąd w takim razie dostęp do pieczywa, artykułów spożywczych? Zapewne musiały być skądś przywożone. Nie muszę chyba dodawać, że widok tira jadącego w stronę 'zapomnianego miasta' natychmiast odświeżyłby pamięć Niemcom...

      Usuń
    13. "Równie dobrze może być jeszcze wiele miast, w których wszystko funkcjonuje znośnie normalnie, więc stąd może być dostawa jakiegokolwiek asortymentu."
      Nadal nie wiem skąd ta dostawa. Z "wielu miast o których Niemcy zapomnieli"? Chyba rzeczywiście lepiej było się nie tłumaczyć.

      Usuń
    14. jeśli przyjmiemy, że rzeczywiście, jakimś cudem wymodlonym u rzymskich bóstw, Niemcy zapomnieli o jakimś miasteczku na kilka miesięcy, to tutaj pojawia się następna teza do obalenia - skoro było ono zapomniane, to znaczy, że było odcięte od świata. Skoro było odcięte od świata, to nie miało podstawowych warunków do życia, jak chociażby mąka do produkcji chleba. Nie miałoby również dostępu do prądu (zapomnijmy na chwilę z litości o fakcie, że zrzucona bomba zniszczyłaby to miasteczko doszczętnie). Ale za to były stare lizaki na zapleczu.

      Usuń
    15. W porządku. Więc Wy uznacie, że to surrealistyczne, ja uznam, że w trakcie wojny może powstać dwieście różnych możliwych opcji. I nie, to nie jest tak, że odbija się to ode mnie jak piłeczka od ściany, ale właściwie to wszystko jedno. Temat wojny w krajach i nadmiernego optymizmu i tak zakończy się w kolejnym rozdziale, więcej już nie trzeba będzie czytać o tym, co się dzieje na zewnątrz, więc można odetchnąć z ulgą. Załóżmy, że powiało głupotą i przez to stworzyłam absurdalny blog, gdzie ludzie mają lizaki, prądu nie odłączyli, bo się zainteresowali ludźmi zamiast czymkolwiek innym, bomba nie była wielkiego kalibru i nie spadła bezpośrednio w miasto, bo ktoś, kto leciał, był debilem jakich mało i nie umiał wycyrklować, że powinien wziąć pod uwagę wiatr i tak dalej i tak dalej, a ja nie skupiłam się na tym wystarczająco mocno, bo jakoś tak wyszło, że jak zwykle za bardzo skupiłam się na głównej bohaterce, która potrzebuje specjalisty, bo była wojna i tak sobie ubzdurała, że musi się zachowywać. Mój błąd.

      Usuń
  11. Boże, ludzie a czy wam ktoś każe to czytać? Nie podoba się do wypad. Przez czytanie tych komentarzy człowiek ma ochotę w łeb sobie palnąć. Pokazaliście tylko jak płytcy jesteście. Tu zgodzę się z Margo, że większość to pewnie się jeszcze w szkołach uczy.
    A co do opowiadania, bo w takim celu powinien być wystawiony komentarz... Mega się zdziwiłam czytając prolog temat wojny na pewno jest trudny. Wiem, że wymyśliłaś wcześniej te opowiadanie niż świat zaczął żyć sprawami w Ukrainie. W tej chwili faktycznie może się wydawać, że nawiązałaś do ostatnich wydarzeń, ale Ci którzy są już z tobą długo na pewno tak tego nie traktują ( przynajmniej ja). Póki co nudno, bo nie lubię czytać opisów :D Mam nadzieję, że szybko się to zmieni i rozkręci :) Nie przejmuj się, pisz dalej czekam jak akcja się rozwinie . Shindi

    OdpowiedzUsuń
  12. Jprdl, więc jednak wojna! ;D Stawiałam na jakiś sen, czy cóś, bo myślałam, że tylko ja jestem tak nieogarnięta i myślę o III wojnie, wynikającej z tych zamieszek na Ukrainie. :D Wyprzedziłaś mnie nawet w myśleniu, bo ja też myślałam o opowiadaniu, czy coś! Ja Ci mówię, nasze mózgi się połączyły, ale Twój wyprzedził mój! :D Dobra, to brzmi dziwnie, ale ja tak zawsze majaczę, nie zwracaj na mnie uwagi. ; 3
    Powiem Ci szczerze, że to opowiadanie mMa większy polot niż to opowiadanie o Norze, która notabene jest bardzo niedojrzała. No bo... Miała niezłe schizy i jak mówiłam - jest tak nieogarnięta jak ja czasami bywam(a nawet często ^^), ale ja nie mam 21 lat... Jak dla mnie, była też odrobinkę zbyt naiwna, a ja miłość do Kaulitza... Bynajmniej dziwna. Ale pomysł miałeś niesamowity, tylko strasznie mało się tam działo. :c A to... Ma w sobie coś takie, co sprawia, że przeszłaś samą siebie! ;D Jesteś geniuszem, naprawdę.
    W tym rozdziale głównie się dowiadujemy, co się działo w wykreowanym przez Ciebie świecie, toteż poza wychwaleniem Twojego stylu i tego wszystkiego, niewiele mogę powiedzieć. Ogólnie świetnie to przedstawiłaś, a bohaterka taka... Dobra, uczynna, prostolinijna, aczkolwiek nadaj jej kiedyś tam jakiegoś pazura, co? To taka luźna sugestia. :D Ale masz szczęście, bo ją lubię! :D
    Jeśli chodzi o wady historii... Rzeczywiście, coś tam nierealistycznego w tym wszystkim jest... Ale rozdział napisałaś fenomenalnie, w ciągu tych dwóch Twoich opowiadań, jakie przeczytałam, ten rozdział jest napisany najlepiej i szkoda mi głupoty tamtych osób... Ech, no dobrze, na dziś będę kończyć! Tylko powiem Ci, że kocham pana Antoniego i mam nadzieję, że wkrótce pojawi się Bill! Weny. ;>
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Odniosę się najpierw do komentarzy krytyki na górze. A czy ktoś wam rozkazuje czytać to opowiadanie? Jak wam nie pasuje to już trudno możecie użyć takiego znaczka z krzyżykiem na czerwonym tle i wyjść. Także tak. Do tego wyraźnie dieBeste zaznaczyła, że akcja nie dzieje się na II wojnie światowej, więc podręczniki od historii są raczej nie na temat... To jest raczej osadzone w przyszłości. A że napisała o Ukrainie. Mogla chyba oprzeć się na jakiś faktach. Równie dobrze mogła napisać o Korei Południowej.Zresztą jak ten odc. został napisany tona Ukrainie sprawy nie zaszły aż tak daleko. A co do tego że na wojnie wszyscy MUSZĄ być smutni, załamani i ogólnie otóż teraz was zdziwię, albowiem tak nie jest...

    A teraz moje zdanie do odcinka. Jak na moje jest fajnie i czekam na dalszy rozwój akcji i na pojawienie się Kaulitza. ;) Trzymaj się. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Do tego wyraźnie dieBeste zaznaczyła, że akcja nie dzieje się na II wojnie światowej, więc podręczniki od historii są raczej nie na temat... To jest raczej osadzone w przyszłości." Taa, a w przyszłości (swoją drogą baaardzo odległej, bo za trzy lata) lizaki i chleby na drzewach rosną. Naprawdę nie rozumiecie, że nie chodzi o Ukrainę i o to, że bohaterka jest taka szczęśliwa,? Tylko o to, że po kilku latach wojny, w mieście odciętym od świata, w państwie w znacznej części zmiecionym z powierzchni ziemi w piekarni jest chleb i lizaki? Na dodatek chleb kosztuje 2,50, a lizaki ekspedientka rozdaje za darmo.
      Jeszcze co do stwierdzenia "bomba nie była wielkiego kalibru i nie spadła bezpośrednio w miasto"... - "Pamiętam, że widziałam spadającą bombę, która przecinała ze świstem powietrze i tak połowa miasteczka zginęła w swoich własnych gruzach." Kupy się to nie trzyma i stąd takie poruszenie.
      Czytać i wyrazić swoją opinię może każdy, dopóki blog jest dla wszystkich, więc nie rozumiem oburzenia. ;)
      Zresztą jak już pisałam, ja mam zamiar czytać dalej, bo jestem po prostu ciekawa. Nie rozumiem tylko jak można nie zauważać takich nieścisłości i pisać, że wszystko jest super, bo jest tak pięknie napisane. Nie jest super, bo mimo że jest pięknie napisane, to jest masa nielogicznych rzeczy, ale to nie oznacza, że przestanę czytać po jednym rozdziale.

      Usuń
  14. Kolejna yntelektualistka z dupy wzięta z ynteligencją proporcjonalną do ynteligencji mikrofalówki, gromadząca jeszcze głupsze miernoty, które z mokrymi majteczkami czytają takie gówna, a następnie wiedzę zdobytą z tychże ''opowieści opartych na faktach'' przekazują jeszcze głupszym potomkom. Czas umierać.

    OdpowiedzUsuń
  15. To jest fikcja literacka. Ludzie nauczcie się oddzielać rzeczywistość od fikcji. Przeczytaliście chyba, że akcja nie dzieje się podczas II Wojny Światowej, tylko w 2014...

    OdpowiedzUsuń
  16. Może ludzie obawiają się, że jesteś wiedźmą i rzeczywiście ściągniesz wojnę na Polskę? Bardzo, bardzo możliwe:) Przynajmniej część czytających jest dorosła, to dlaczego piszecie takie głupoty i rzucacie śmiesznymi zarzutami? Włos dzielicie na czworo. Co z wami? Ja rozumiem zawodowych hejterów- w ten sposób podnoszą poczucie własnej wartości(ojejej ale jestę historykię).Jeśli się komuś to nie podoba, to po co siebie katować? Ja jak czegoś nie lubię, to (UWAGA!!!) tego nie czytam. Chyba nikt nie jest, aż takim masochistą, żeby siebie męczyć.
    A teraz do rzeczy. Pia może i jest za dużą optymistką, ale polubiłam ją. Ludzie różnie reagują w obliczu tragedii, jedni całkowicie się załamują, inni tak jak Pia próbują żyć dalej. Piękny początek rozdziału, dalej też na pewno będzie świetnie. Uwielbiam Twój styl, jest bardzo charakterystyczny i nietuzinkowy. Osadzenie opowiadania na tle takich wydarzeń nie mogło obejść się bez echa. Chyba jeszcze nigdy nie miałaś tylu komentarzy, nie?:D
    PS. Brawa dla zatwardziałych komentatorów za ich wszechobecny weltschmerz:)
    Pozdrawiam Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po to jest opcja 'skomentuj', żeby podzielić się swoją opinią, niezależnie od tego, czy jest ona pozytywna czy (UWAGA!!!) negatywna.

      Usuń
  17. Hm. Już wiem więcej niż poprzednio. Komentarzy nie czytam, bo jeżeli ktoś pisze, że żal autora ponieważ bla bla bla...bo miał ochotę napisać coś innego, niż kolejne love story.. SORRY. To dzieło DieBeste, a jeśli Ona ma ochotę pisać i kolejnej wojnie, w której Ukraina była prowodyrem. To jej sprawa. I co ma wspólnego IIWŚ z tym? Tylko tyle, że naziści powrócili. A jakby kogoś interesowało, to nadal oni żyją, tylko w ukryciu.
    ale to nawet nie o to chodzi. Nie można pisarzowi powiedzieć : "pisz o tym, a tego nie ruszaj.", lub " Ludzie mają beke z ciebie, patrz jak tamta skończyła. ty też tak chcesz?" Beke to ja mam z tych, którzy srają się o to iż DieBeste ma wene, wyobraźnie i pomysł. Który jest zbyt skomplikowany, by garstka osób zapatrzona na przeszłość zrozumiała.
    Anka pisz i miej w dupie takie krytyki. Nie załapali tematu, więc się czepiają czegoś, co wykuli w szkole i teraz myślą, że są super.
    Bo przecież można ujść z życiem i nie zostać wykrytym, tym bardziej jeśli te duże kraje się tłuką i mają co innego na uwadze w danym momencie. Dwa... przecież produkty na mąkę nie trzeba kupować z innych miejsc. Kiedyś sami ludzie w wsiach uzyskiwali produkty potrzebne do wypiekania. Od czego jest kura, krowa, pszenica? No ludzie. Weźcie się ogarnijcie -.-
    A lizaki mogły równie dobrze się uchować, równie dobrze nie dawała go każdemu dziecku, tylko co pięćdziesiątemu. I pewnie zapasy jakie miała, są na wyczerpaniu. Tyle że lepiej się dopiąć do ich istnienia, żeby mieć jakiś powód, prawda?
    Zbastujcie, bo to tylko fantazja. W świecie wyobraźni, może znaleźć się WSZYSTKO. Może być Hitler jeżdżący na jednorożcu, jeśli autor sobie tego zapragnie. Po to są książki. By kształcić naszą wyobraźnię i łączyć różne rzeczy, które w teraźniejszości są nie możliwe.
    MI SIĘ PODOBA ROZDZIAŁ.
    Jestem z autorką, popieram jej wizję i radzę nie czytać innym ograniczonym ludziom jeśli nie czują klimatu. Bądź są ponad to.
    Dziękuję za uwage (:

    OdpowiedzUsuń
  18. Nadrabiam w końcu ;)
    Widzę, że Twoje opowiadanie wzbudza wiele kontrowersji, aż boję się dodawać komentarz, żebym przypadkiem opierdolu nie dostała za to, że mi się podoba... Będę uważać na słowa.
    Złapałam Cię na błędzie, wiesz? Aż czuję się z tego dumna, bo zawsze pisałaś poprawnie, a tu o! Błąd masz! (Nie czytałam poprzednich komentarzy bardzo dokładnie, nie chcąc psuć sobie humoru tym czepialstwem ludzi i mam nadzieję, że nikt wcześniej nie zauważył tego błędu i będę pierwsza. xd)
    Do rzeczy: napisałaś "dwutysięcznego czternastego roku", co jest niepoprawne. Powinno być "dwa tysiące czternastego roku". Kiedyś polonistka w gimnazjum tłumaczyła mi, dlaczego tak jest poprawnie, ale zapomniałam, więc nie rzucę tutaj jakimiś super definicjami, tylko wykażę się swoją mądrością, a Ty możesz mi nie wierzyć. :D
    W każdym razie... Odcinek bardzo mi się podobał! Dużo opisu tego, co się dzieje akurat w Polsce. I bardzo dobrze dobrana akcja! Jestem pod wrażeniem i aż mnie ciekawi, jak Ty wplączesz w to Kaulitza! :o Co prawda, jestem do tyłu o lata świetlne, bo mam do nadrobienia jeszcze dwa odcinki, ale liczę, że mnie nie zawiedziesz i coś się wydarzy i sprawi, że będę zbierać szczękę z podłogi. :D
    Ach! I jeszcze jedno! Pia! jakie ładne imię! Bardzo mi się podoba. :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak na razie to mnie zaciekawiłaś.Dopiero teraz znalazłam ten blog i żałuję,że dopiero teraz. Najbardziej zastanawia mnie to co wspólnego z wojną może mieć Bill.Czy to będzie zwykły mieszkaniec czy z oprawców i to jest najlepsze,że nie wiadomo czego się spodziewać. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. I nie przejmuj się tymi ,,hejtami'' przecież wyraźnie pisze,że to wojna podczas 20014 roku,więc ma prawo mieć w domu słuchawki -,- Zluzujcie trochę ,więcej wyobraźni :D

    OdpowiedzUsuń