sobota, 8 marca 2014

KAPITEL 5

Wyszłam w obcisłej sukience z wielkim dekoltem na korytarz. To nie mogło się skończyć dobrze, prawda? Nie twierdziłam, że byłam chodzącym ideałem, ale to ci wszyscy żołnierze zachowywali się tak, jakby pościli kilka lat. Zresztą pan porucznik wcale nie mówił o nich lepiej, więc... prawie mu stąpałam po piętach. Nie dość, że zaraz za nim unosił się męski i naprawdę kuszący zapach, to jeszcze mogłam się zasłonić jego ciałem. Gorzej, że z boku i z tyłu i tak byłam widzialna, ale na to już nic nie mogłam poradzić. Zeszliśmy na pierwsze piętro i skierowaliśmy się na przeciwległą stronę od burdelu. Porucznik pchnął dwuskrzydłowe drzwi i poczułam, że zaczęło mi burczeć w brzuchu. Gorzej, że gdy tylko podniosłam wzrok na tych wszystkich ludzi zebranych na sali, odechciało mi się jeść. Gdyby tylko nie gapili się na mnie tak ostentacyjnie. I gdyby była tu choć jedna kobieta, ale nie. Przy kilkunastu stołach siedzieli sami mężczyźni i poczułam się tak, jakby wyczuli żeńskie feromony, co sprawiło, że jednoznacznie wysłałam ich wszystkich do kategorii „zwierzęta”. Odczucie było naprawdę paskudne, więc tylko bardziej przykleiłam się do pana porucznika, który przemierzał stołówkę, zupełnie ignorując salutowanie w jego stronę. Słyszałam szepty i dokładnie wiedziałam na jaki temat. Miałam dziwne poczucie, że wojskowy, za którym szłam, nie przychodził tutaj często z płcią przeciwną, a wcale bym się nie zdziwiła, gdybym była pierwszym takim przypadkiem. A co z jego „kurwą”? Gdzie ona była? Musiałam zdecydowanie odrzucić myśl o tym, że inni obrzydzali mnie do tego stopnia, że chciałam udać, że to ja byłam jego kurwą, by tylko przestali mnie obserwować w taki sposób, jak to robili.
Doszliśmy do stołu w rogu sali, gdzie także siedzieli żołnierze i wojskowi z wyższą rangą, choć nie byłam w stanie dokładnie rozróżnić, kto był kim. Zawsze mi się wydawało, że porucznik stołował się z kimś równym sobie, a tutaj panowały jakieś dziwne i nielogiczne zasady.
Wszyscy się zerwali, by zasalutować, prócz jednego, który nawet nie ruszył się z miejsca. Zmarszczyłam czoło, przyglądając się mu i dopiero po chwili zaskoczyłam, że to był ten sam mężczyzna, którego widziałam wcześniej na dworze wraz z porucznikiem. Ten sam, który mi pomachał.
- Siadaj. – usłyszałam, więc wyjrzałam zza męskiego ciała, by odnaleźć wolne miejsce. Jakiś żołnierz uśmiechnął się cwanie, klepiąc krzesło obok siebie, a ja przełknęłam ślinę, gdy dotarło do mnie, że zaskakująco dziwnym trafem były tylko dwa miejsca wolne. Zanim zdążyłam się zdecydować na cokolwiek, porucznik złapał mnie za ramię, a ja syknęłam z bólu. Zupełnie zignorował fakt, że to była ta ręka, która rozstała postrzelona. Zostałam posadzona obok żołnierza, od którego śmierdziało duszącymi perfumami, a zaraz obok mnie usiadł porucznik. Naciągnęłam jak najbardziej sukienkę, by zakryć nogi, ale też nie odkryć bardziej i tak już widocznego stanika. Boże, byłam ubrana jak kurwa i dokładnie za nią byłam uważana. Zacisnęłam zęby, czując znów zabarwiające się policzki na czerwono. I znów zaburczało mi w brzuchu, a na stole stał dzbanek z herbatą. Kiedy ja ostatnio coś piłam?
Uchwyciłam wzrok rozbawionego mężczyzny, wciąż ubranego w dresy i czarną koszulkę, który siedział naprzeciw porucznika, a który z głową podpartą ręką, przyglądał mi się prawie z rozczuleniem, jakby widział we mnie jakiegoś zagubionego szczeniaczka.
- Jaka urocza. – oznajmił nagle, a jego zielone oczy zalśniły i zrobiło mi się jeszcze goręcej z zażenowania.
- Strasznie wkurwiająca. – zaoponował sucho ten, który mnie tu przyprowadził i zacisnęłam jeszcze bardziej zęby, decydując się na gapienie się na kubek z parującą herbatą. Jakby to była moja wina, że zostałam tutaj zabrana!
- Powiem ci, że plotki strasznie szybko się tutaj rozchodzą i...
- I żadna nie jest prawdziwa. – uciął porucznik. Miałam irracjonalną ochotę im wszystkim wygarnąć, ale w końcu dotarło do mnie, że siedziałam pomiędzy dwoma Niemcami, którzy de facto napadli na miasteczko, w którym niedawno jeszcze mieszkałam i pracowałam. Zamknęłam oczy, gdy nagle moje serce ścisnęło się boleśnie. A co, jeśli zostałam sierotą? Co, jeśli moi rodzice i siostra nie żyli? Och, Boże, uspokój się, Pia. Nie myśl o tym. - Zmień temat. - usłyszałam, jakby czytał w moich myślach, choć wiedziałam, że to nie było do mnie. Nikt inny się nawet nie odzywał. Gdy w końcu odważyłam się na tyle, by obejrzeć resztę mężczyzn siedzących przy stole, doszło do mnie, że albo przypatrywali się porucznikowi, jakby się go bali, albo gapili się na moje piersi.
- Czy pańska kurwa rozumie, co mówimy, panie poruczniku? – zapytał nagle ten siedzący obok mnie i zacisnęłam usta w cienką linię, mając ochotę mu wbić pięść w twarz. Jego oddech owiewał moją twarz i byłam bardziej, niż zniesmaczona. Czy tutaj ktokolwiek znał słowo „kultura”? Oczywiście, że nie, w końcu mówili o kurwie. Byłam traktowana jak rzecz, czego ja się spodziewałam? Czego ja chciałam wymagać w takiej sytuacji?
- To nie jest moja kurwa, ale tak, rozumie. – odpowiedział, ale nawet nie zerknął w naszą stronę. Zauważyłam idącą w naszą stronę kobietę z kilkoma talerzami na jednej ręce i znów zaburczało mi w brzuchu. Zupełnie zignorowałam mężczyznę obok, od którego nijak nie mogłam się bardziej odsunąć, bo wtedy wkleiłabym się w porucznika. Siedziałam sztywno pomiędzy nimi, ledwo oddychając, ale to nie było ważne, bo kelnerka przynosiła kolację, a ja byłam tak głodna, że zaczęło mi się robić niedobrze. A może to było przez tych żołnierzy? Nie wiedziałam nawet, czy mogłam się napić tej pieprzonej herbaty, bałam się nawet drgnąć. Kelnerka spojrzała na mnie z zaskoczeniem, ostatecznie mnie przy tym upewniając, że porucznik nie pokazywał się tutaj ze swoją kobietą, a ja byłam pierwsza, która się tutaj pojawiła. Nie wiedziałam, co o tym sądzić.
- Czy dla tej pani też...? – zaczęła, rozkładając talerze, zaczynając od porucznika, potem tego mężczyzny w dresach, aż po resztę.
- Tak. – dostała krótką odpowiedź, a ja pod wpływem impulsu i zaaferowania jedzeniem, sięgnęłam po kubek z herbatą i szybko się napiłam, niemal wzdychając z radości, gdy w końcu poczułam coś ciepłego w żołądku. Natychmiast przestało mi burczeć w brzuchu i, opróżniając cały kubek, odstawiłam go na miejsce. Mężczyzna w dresach nagle się uśmiechnął i, nie pytając o nic, złapał dzbanek z herbatą i ponownie zapełnił mój kubek jak gdyby nigdy nic. Zmarszczyłam czoło, czując dziwnie roztkliwienie się, że kogoś zainteresowałam w inny sposób, niż resztę żołnierzy i skinęłam głową w podzięce. To było... miłe.
Chwilę później przede mną został postawiony talerz z dwoma bułkami, kostką masła, wędliną i serem i ślina napłynęła mi do ust. Nie sądziłam, że się tym najem, ale zawsze to mogło zabić głód. A potem na stole pojawił się koszyczek z pieczywem i talerze z dodatkami i och, byłam w niebie. Chwyciłam za nóż, zastanawiając się, co by było, gdybym teraz nim zaatakowała kogokolwiek, ale doszło do mnie, że to by była misja samobójcza. A póki nikt mnie nie chciał zgwałcić i dostawałam jedzenie, mogłam tak trwać bliżej nieokreślony czas. Do zakończenia wojny na przykład, choć nie sądziłam, by to się stało szybko.
Byłam w trakcie smarowania bułki, co nie było zbyt wygodną czynnością, biorąc pod uwagę fakt, że musiałam wszystko robić lewą ręką, by jak najmniej używać tej postrzelonej, gdy nagle obca ręka pojawiła się na mojej nodze i podskoczyłam w miejscu gwałtownie, wypuszczając nóż z ręki, który opadł z łoskotem na talerz. Wbiłam wzrok w bułkę, nie wiedząc, co zrobić z tym, że właśnie byłam obmacywana przez żołnierza obok i poczułam napływające mdłości. Przy stole zapadła cisza, a ręka wcale nie zniknęła. Co gorsza, wsunęła się pod sukienkę i zaczęła zmierzać w stronę mojej kusej bielizny, a ja przestałam oddychać, bliska paniki.
- Co jest? – spytał porucznik i kątem oka zauważyłam, że przestał jeść, patrząc na mnie podejrzliwie. Niżej, spójrz niżej i zrób coś, bo ja... Dłonie zaczęły mi drżeć jak i całe moje ciało, gdy żołnierz obok tak po prostu suwał palcami wzdłuż moich warg sromowych przez koronkę, zupełnie podwijając moją sukienkę. Boże, czemu on to robił przy wszystkich i nikt nie reagował? Zacisnęłam uda jeszcze bardziej w akcie niemej desperacji, ale na nim to nie zrobiło nawet wrażenia. W ciszy usłyszałam odsuwane krzesło i zauważyłam, że porucznik wstał, znikając mi z pola widzenia. Dłoń nagle zniknęła i, zanim zdążyłam spokojnie nabrać powietrza, zachłysnęłam się nim, gdy głowa żołnierza obok z impetem wylądowała w talerzu, a w uszach zabrzmiał mi głośny jęk bólu. – Dotknij ją jeszcze raz. – wycedził cicho porucznik, dociskając głowę mężczyzny do talerza. Moje powieki rozwarły się jeszcze szerzej, gdy dojrzałam strużkę krwi koło zmiażdżonej kostki masła na jego talerzu. Byłam blada jak ściana i zrobiło mi się tak niedobrze, że świat zawirował mi przed oczami. – Powiedziałem, że masz ją dotknąć jeszcze raz. To rozkaz. – oznajmił, a ja chciałam się odsunąć, bo miałam złe przeczucie, że zaraz stanie się coś strasznego, ale byłam tak spanikowana, że nie umiałam się ruszyć. Ciszę przecinał aktualnie mój świszczący oddech. Nie chciałam, żeby mnie dotykał. Ale on już podnosił drżącą rękę i kierował ją na moje udo i zdążył tylko dotknąć mnie opuszką palca, a jego głowa uniosła się i znów wbiła się w talerz, a ja mimowolnie krzyknęłam z przerażenia. – Nie wolno – zaczął porucznik, a mi zrobiło się słabo, gdy usłyszałam chrzęst kości. Talerz był coraz gęściej zabarwiony krwią, a on nie przestawał podnosić i uderzać głową żołnierza. – ci jej – bum i bum i bum. – dotykać. – nie mogłam odwrócić od tego wzroku, choć nie mogłam patrzeć. Mężczyzna był chyba nieprzytomny, ale porucznik trzymał go za włosy, chyba coraz mocniej wbijając jego głowę w talerz, bo w końcu pękł. – Jasne? – spytał lodowato i pociągnął go do tyłu, aż jego ciało upadło na ziemię wraz z krzesłem. Zwalił na podłogę zakrwawione części talerza widelcem i zmierzył morderczym wzrokiem salę. – Czy wiadomość jest zrozumiała? – zawarczał, a, gdy zewsząd rozległo się „tak, panie poruczniku!”, usiadł z powrotem na swoje miejsce, wracając do jedzenia jak gdyby nigdy nic.
- Zadławi się krwią. – zauważył mężczyzna w dresach. - Albo i na to za późno...
- Czy ja wyglądam, jakby mnie to interesowało? Jeśli kogokolwiek to obchodzi, to zawoła lekarzy i po sprawie. – odparł, wzruszając ramionami. Ja wciąż siedziałam nieruchomo, a gdy zauważyłam krople krwi na swoim talerzu, zaszlochałam, choć po moich policzkach nawet nie spływały łzy. Mrugałam oczami, dusząc się własnym oddechem i słyszałam szum w uszach, będąc chyba bliska omdlenia. – Co znowu? – zapytał poważnie zirytowany, a ja nie odezwałam się ani słowem, ciągle gapiąc się na krople krwi na talerzu. – Ja pierdolę... – westchnął, najwyraźniej zauważając, o co mi chodziło, bo chwycił go i rzucił za mnie, aż ponownie się wzdrygnęłam, gdy szkło rozbiło się z wwiercającym się w mózg hukiem na ziemi. Nie miałam pojęcia, jakim cudem jeszcze nie zwymiotowałam. Może dlatego, że miałam pusty żołądek?... – Jesteś wegetarianką? – wypytywał dalej, choć nie rozumiałam, do czego była mu taka informacja. Było mi tak cholernie niedobrze, że nie mogłam. Porucznik sięgnął po bułkę z koszyczka, jak gdyby wcale przed chwilą nie zmaltretował człowieka przy stole i zaczęło mi się poważnie kręcić w głowie. – Odpowiedz na pytanie i nie mdlej. – dodał lekko, jakby to wszystko było takie proste. Kim on był, że zachowywał się w tak brutalny sposób? Potraktował tak własnego poddanego, a ja śmiałam mu wcześniej pyskować! O Boże.
- Chyba nie zrobiłeś na niej dobrego wrażenia. – mężczyzna w dresach parsknął śmiechem, jakby w tej sytuacji było cokolwiek zabawnego. W sali praktycznie nikt się nie odzywał, nie wspominając o tym, że przy stole, przy którym siedziałam, najgłośniejszy był mój spazmatyczny oddech.
- Uważaj, bo poczucie winy zwali mnie z nóg. -  powiedział sarkastycznie i pisnęłam żałośnie, gdy jedna z jego dłoni znalazła się na moim udzie. W przeciwieństwie jednak do żołnierza, który leżał na podłodze, porucznik po prostu poprawił moją sukienkę. Nic nie rozumiałam. Ani jednej rzeczy, którą robił. – Kurwa, z tobą nie idzie się dogadać. – oznajmił, chyba mając na myśli mnie. Jak ja miałam się po tym wszystkim normalnie odezwać? Wszyscy potrafili wrócić do swoich czynności, jakby to był naturalny odruch, a ja dygotałam jak w gorączce, będąc tak przerażona, że czułam zimny pot na plecach. I ja miałam spać z tym człowiekiem w jednym pomieszczeniu? Przecież on mógł mnie zabić jedną ręką, ba! Mógł mnie zabić pewnie jednym palcem, gdyby tylko chciał, a ja wcześniej odzywałam się do niego, jakby był nikim! Dlaczego on mnie jeszcze trzymał przy życiu, skoro tak mało go dzieliło od wybuchu? I kim ja byłam, że nie chciał, by ktokolwiek mnie dotykał? On prawie zabił przeze mnie swojego człowieka! A może on już był martwy?... – Uspokój się i jedz. – nagle w mojej lewej dłoni leżała bułka i tym sposobem kompletnie przestałam ogarniać, kim był ten człowiek. Przełknęłam ślinę i zamknęłam na chwilę oczy, by spróbować się opanować. Byłam święcie przekonana, że to nie był najgorszy widok, jaki mnie tu jeszcze spotka, więc nie mogłam aż tak panikować. Musiałam się zahartować, bo porucznik zdawał się być... przerażający i nielogiczny. Z powrotem zerknęłam na bułkę i, choć mój żołądek nie był przekonany do tego pomysłu, zatopiłam w niej zęby, wciąż powtarzając w myślach, że musiałam się uspokoić. Ktoś chyba zdecydował się powiadomić o człowieku na podłodze, bo nagle na sali pojawiło się dwóch lekarzy w białych kitlach i jakichś dwóch kolejnych mężczyzn z noszami i pomyślałam z goryczą, że przyszli „posprzątać”. Nie wyglądali nawet na zaskoczonych i uznałam, że porucznik musiał mieć często takie napady. Przestałam rozumieć, dlaczego pielęgniarki zachowywały się przy nim tak swobodnie, a szczególnie ten żołnierz, który mnie schwytał zaraz po wyjściu z ciężarówki. Posłusznie jadłam bułkę, ciągle gapiąc się tępo przed siebie, jakbym znalazła tam coś fascynującego. A tak naprawdę, to fascynujące było to, że nie byłam martwa. I chyba było także cudem.
- Chyba się boi. – znów odezwał się mężczyzna w dresach, a po moim ciele przebiegły dreszcze. Powoli i ostrożnie podniosłam na niego wzrok, przeżuwając bułkę, której smaku nawet nie czułam i miałam świadomość, że zachowywałam się jak głupi  bachor. Przecież była wojna, a to oznaczało, że świry wylęgały się jak najgorsze robactwo świata. Były wszędzie i nigdy nie było wiadomo, co się kryło pod skorupą człowieka. Wojskowy uśmiechnął się do mnie, jakbym stanowiła dla niego przednią rozrywkę.
- W końcu. – skwitował jednoznacznie porucznik, a ja doszłam do wniosku, że twarz mężczyzny przede mną była dziwnie znajoma. Może nawet nie twarz, a te zielone oczy, które mnie nieustannie świdrowały. Włosy miał w kompletnym nieładzie i to, co sobą cały reprezentował, tak bardzo odstawało od żołnierzy, nawet od porucznika, że nie mogłam zrozumieć, co on tutaj w ogóle robił. Wyglądał tak, jakby ta cała wojna go kompletnie nie interesowała i tak, jakby był tutaj z jakiegoś innego powodu. Prawie ugryzłam się w palec, pochłaniając bułkę, a on nie przestawał mnie obserwować. Do czego to wszystko zmierzało?
- Jak masz na imię? – spytał nagle, a ja zakrztusiłam się jedzeniem, nie wierząc, że on też czegoś ode mnie chciał. Czy ja naprawdę wyglądałam dla nich za dobrze, czy o co im, kurwa, chodziło?! Czemu nie chcieli mi dać spokoju?!
- Hagen, odwal się od niej. – usłyszałam ostrzeżenie i nie udało mi się powstrzymać przed odetchnięciem z ulgi, gdy kolejny raz zostałam uratowana. Mężczyzna przewrócił oczami, a ja marszczyłam czoło w zamyśleniu. Hagen to nazwisko czy imię? Byłoby miło, gdybym wiedziała, jak nazywał się ten obok mnie, ale nie szkodziło wiedzieć, jak się nazywał jego znajomy, prawda?
- Sprawdzałem, czy umie jeszcze mówić. Człowieku, ty czasami jesteś naprawdę niezrównoważony psychicznie i zobacz, czym to się teraz skończyło. Dziewczyna ledwo żyje.
- Kurwa, weź się w końcu przymknij, bo odbierasz mi apetyt.
- Tobie odbieram apetyt? Zakrwawiłeś jej talerz.
- Może miałem mu jeszcze pozwolić ją wypieprzyć mi na stole?
- Słusznie. Co nie zmienia faktu, że jesteś popierdolony.
- Dlatego zostałem porucznikiem.
Najdziwniejsze z tego wszystkiego było to, że chciało mi się śmiać. W porządku, czasami zachowywałam się irracjonalnie, ale żeby aż tak? Ale oni mówili o tym wszystkim tak, jakby rozmawiali o pogodzie i surrealizm sytuacji naprawdę powalał na kolana. Chyba byłam zmęczona tym wszystkim i powinnam w końcu pójść spać i zregenerować siły. Aktualnie to wszystko mnie znacznie przerosło. Zjadłam bułkę do końca i już miałam chwytać za kubek, gdy znowu wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, widząc na nim krople krwi.
- No do kurwy nędzy! – wymsknęło mi się i natychmiast zakryłam sobie usta dłonią, znów się czerwieniąc.  To zdecydowanie była panika i szok, tak.
- Słyszę, że całkiem nieźle posługujesz się niemieckim. – zauważył ten, który miał na imię, bądź nazwisko Hagen. – Jak to się stało?
Co go to wszystko interesowało? Pan porucznik na przykład w ogóle się niczym nie przejmował, tylko ustanowił ogólnoświatowy zakaz dotykania mnie, co mi bardzo odpowiadało, gdyby się ktoś mnie o zdanie pytał. Boże, zaczynałam się zachowywać coraz dziwniej. Zdecydowanie nie powinnam uczestniczyć przy takich sytuacjach, bo to wpływało na mnie bardzo niekorzystnie.
- Moja mama była nauczycielką niemieckiego w liceum... – odpowiedziałam i spuściłam wzrok, gdy moją głowę znów zalały niechciane myśli o rodzinie. – Ale pewnie ją zabiliście. Jak moją siostrę i tatę. – dodałam z uśmiechem, który nie miał nic wspólnego z nawet najmniejszym rozbawieniem. Znałam to odczucie i wcale mi się ono nie podobało. Śmiałam się, gdy byłam bliska histerii. Porucznik prychnął, a pan w dresach znów przeszył mnie swoimi zielonymi oczyma, jakby próbował wyczytać moje myśli. To też mi się nie podobało. Nic mi się nie podobało, do cholery!
- Myślę, że powinnaś się cieszyć, że Kaulitz cię zatrzymał, bo do tej pory albo byś leżała martwa gdzieś na środku ulicy, albo, używając ulubionego dosadnego słownictwa pana porucznika, krew by się lała ze wszystkich twoich dziur i... Ach, no tak, też byś była martwa.
- Słusznie, Hagen, słusznie. – potwierdził ów porucznik, nie przerywając konsumowania kolacji, a mi coś boleśnie przekręciło się w żołądku. Cudownie. Po prostu uwielbiałam, jak z przesadną dokładnością mężczyźni przedstawiali mi moje położenie. Zostałam uratowana z rąk potworów przez bestię. Bestię, która dla własnych pobudek mogła kogoś zabić. Bestię, która miała na nazwisko Kaulitz.
Kaulitz...
Znów zmarszczyłam czoło i odwróciłam się do porucznika, który wciąż coś jadł, jakby nie był w stanie zapełnić trzema bułkami żołądka i zagryzłam wargę. Dlaczego nazwisko Kaulitz brzmiało mi tak samo znajomo jak te zielone oczy Hagena? Byłam pewna, że już na samym starcie zauważył, że się na niego gapiłam, ale zignorował to tak samo, jak ja zignorowałam fakt, że jak go wkurzę, to zrobi mi krzywdę. Może poznałam jakiegoś Kaulitza, gdy przyjeżdżałam do Drezna na wakacje? Nie, a jeśli nawet już, to żaden nie przypominał mi tego mężczyzny. Ten zdawał się być jedyny w swoim rodzaju.
- Czego chcesz? – spytał, nie przestając kroić bułki, co było dziwne, bo każdy inny brał ją w rękę i po prostu jadł. Ale on przekrajał ją na pół, robił z niej kanapki, a potem bawił się sztućcami, jakby znajdował się w drogiej restauracji.
- Jestem głodna. – oznajmiłam po prostu, nie przestając mu się przyglądać. Kaulitz. Coś dzwoniło, tylko nie wiedziałam w którym kościele. Jakie to było irytujące. Pia, skup się. Jeśli jakieś nazwisko brzmiało ci tak, jakby było ci znane, a nie znałaś żadnego Niemca, który by miał tak na nazwisko, to znaczyło, że to musiało chodzić o kogoś znanego. Porucznik spojrzał na mnie podejrzliwie, ale nic nie odpowiedział, tylko sięgnął po kolejną bułkę, by mi przygotować drugą część kolacji. Co ktoś znany miałby robić teraz jako porucznik? I to taki porąbany? Nie, to nie miało sensu. Ale w porządku, przyjmijmy tę absurdalną hipotezę, że Kaulitz był kimś znanym. Aktor? Nie oglądałam za wiele niemieckich filmów, chyba że w szkole. Tylko że w szkole nie było żadnych dobrych filmów, więc nie było opcji, bym zapamiętała jakiekolwiek nazwisko figurujące w obsadzie. Polityk? Czy ja wiedziałam cokolwiek o niemieckich politykach? Tylko tych głównych... No cholera... Więc może muzyk. Swojego czasu słuchałam dużo niemieckiej muzyki, więc to by miało rację bytu. Zanim wybuchnęła wojna, już nawet w polskich stacjach nic nie leciało, co by pochodziło od tych czubków. W sumie w polskiej telewizji grali tylko Tokio Hotel i Cinema Bizzare...
Zrobiłam największy wytrzeszcz, jaki kiedykolwiek udało mi się stworzyć i zdusiłam wybuch śmiechu, przez co z gardła wydobył się tylko dziwny bulgot, co zwróciło uwagę i pana w dresach i porucznika za jednym zamachem. Pan w dresach! Ha! Basista!
- O mój Boże... – jęknęłam, ukrywając twarz w dłoniach. Pamiętałam ich, jak Listing miał długie włosy, a gitarzysta miał dredy! Chyba, że to był ten, co się malował. Nie, nie było nawet takiej opcji, on nie mógłby wyglądać teraz w taki sposób. Prawda?
- O co ci znowu chodzi, do kurwy nędzy? Czy ty już nie dasz mi...
- Kaulitz. – wymamrotałam, zabierając ręce, by na niego spojrzeć. – Ty masz na nazwisko Kaulitz i mordujesz ludzi. – dodałam, nie mogąc w to wszystko uwierzyć. – Byliście w Polsce na koncercie, a teraz prawdopodobnie zabiliście połowę waszych fanów... – głos mi ugrzązł w krtani, gdy jego brązowe tęczówki błysnęły lodowato i zadrżałam z nagłej fali zimna. Znów popełniłam błąd, widziałam to w jego ruchach, gdy powoli się do mnie odwracał całym ciałem. Zastygłam jak słup soli i wstrzymałam oddech, gdy jego twarz przybrała beznamiętną maskę.
- Słuchaj, laleczko. – rzucił cicho, acz zbyt wyraźnie, bym mogła go nie zrozumieć. – Nie jestem zbyt cierpliwym człowiekiem, a właśnie zaczynam się zastanawiać, na chuj ja cię tutaj trzymam i sprawiam sobie tyle problemów. – przysunął się do mnie tak blisko, że wydawało mi się, że czułam jego oddech na swoich ustach. Bałam się nawet mrugnąć okiem. – Tak, morduję ludzi, bo, kurwa, to lubię. Gówno ci do tego, jaki styl życia prowadziłem i jaki prowadzę teraz. Jedyne, co cię powinno interesować, to to, bym nie zaczął obmyślać, jak cię zabić. Jasne? – poklepał mnie po policzku, uśmiechając się szeroko. Jego oczy jednak ani razu nie ukazały rozbawienia i to było wyjątkowo potworne, że kiedy się w nie zaglądało, nie można było zobaczyć dna tej otchłani. W jego oczach nie było niczego.

~~~~

Klaudia L - Nie oglądałam Gry o Tron, ale jak się naoglądałam filmiku z tą parą, to teraz rozumiem, o czym mówisz! Teraz zaczynam się zastanawiać, dlaczego nie osadziłam bohaterów w średniowieczu! xD
Hope - W moich historiach nikt nie jest normalny najwyraźniej <3
Vergessen Engel - Rozdziały zawsze są tej samej długości, to nie moja wina, takie europejskie standardy!
Inez Hope - Nie wiem, czy szukanie jakiegokolwiek wytłumaczenia coś da, ale możesz próbować! (machanie doprawdy bezcenne! xD)
Ewelina - Jakiekolwiek wytłumaczenia pojawią się, jak pan porucznik zacznie mówić, a zanim to się stanie, trochę wszystko potrwa. Gdzie dokładnie znajduje się każdy członek ekipy - to też będzie później :)
Oliv - On nie jest zazdrosny. Po prostu to pies ogrodnika i tyle.
Effie - Mój tata zawsze mówi, że żal brudzić sobie takim czymś ręce.

Scena walenia głową mnie śmieszy i najprawdopodobniej dlatego jest za mało rozpisana, ale ten Kaulitz jest taki pocieszny :)

Dlaczego tylko Pia myśli, że porucznik to Tom?

"słaba z ciebie istota... zablokować bloga, bo nie potrafi się znieść konstruktywnej krytyki... PS: to nic nie dało, ludzie dalej się z ciebie śmieją. Wiesz, screeny, łatwo się nimi dzielić."

Ktokolwiek ma tak najebane, żeby to robić, szczere gratulacje za udupienie się!

19 komentarzy:

  1. No kurwa...zgasłam. Jaki z niego psychopata! Mar miała rację jak mówiła mi, że mogę się naszykować na gorszego zjeba niż w DPM (nic więcej nie wiem, nie krzycz na nią!). Ten palant obok niej sprawił, że aż wstrzymałam powietrze czekając na reakcję naszego porucznika. Przyznam mu rację - robi sobie sporo problemów broniąc ją ( naoglądałam się Gry o Tron i przypomniała mi się Kalisi i Khal) i chyba Kaulitz nauczy Pię...dyscypliny, bo zaczną podważać jego autorytet.
    I jeszcze raz Ci napiszę - Kocham Cię za to, że nie kazałaś mi długo czekać! :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Po raz kolejny Twój odcinek bardzo mnie zaskoczył! Nie spodziewałam się, że Kaulitz aż tak potrafi się wkurzyć i fakt, jest pojebany, ale to go czyni jeszcze fajniejszym! :3 A Pii i tak pewnie się podoba porucznik, więc chyba ona także nie należy od osób normalnych. xD Naprawdę, świetny odcinek! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :) Jestem bardzo ciekawa, jak się potoczą ich dalsze losy. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Za krótko!!! Zdecydowanie za krótko!
    Dopiero się rozpędzałam z czytaniem, a tu już koniec! Weź pisz dłuższe odcinki!
    Kurde, ale mi szczęka opadła! Aż nie wiem, co mam napisać. Zajebiste!
    Pisz szybko następny, bo nie mogę się doczekać :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się zastanawiam...dlaczego Bill jest taki okrutny? Może w jego życiu wydarzyło się coś co zachwiało całym jego systemem wartości? Może spotkała go jakaś tragedia? I dlaczego mój mózg usiłuje to powiązać z Tomem, który wciąż jeszcze nie pojawił się w tej historii? Zdaję sobie sprawę, że to dopiero piąty rozdział i Tom może się jeszcze pojawić, ale cóż...chyba próbuję znaleźć dla Billa jakieś usprawiedliwienie. Nie wierzę, że stał się taki zły bez powodu.
    Co do samego odcinka, mimo, że odrobinę mną wstrząsnął - nie mam zastrzeżeń i nie mogę doczekać się kontynuacji! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. o kurwa wreszcie... myślę,że pan porucznik powinien się nauczyć samokontroli.
    ręce mi się trzęsą. ciekawa jestem skutków zdemaskowania. moze jakieś głębokie przemyślenia pana porucznika tłumaczące to wszystko? kocham ten odcinek.gdzie gu i tom?

    OdpowiedzUsuń
  6. Awww <3 Może zabrzmię nienormalnie, ale scena walenia głową żołnierza w talerz najlepsza :D !! Wszystko genialnie jak zawsze :i chce więcej takich odcinków!

    OdpowiedzUsuń
  7. Komentarz z prawdziwego zdarzenia pojawi się jutro, bo nie mam spły myśleć i muszę zbierać myśli. Ale powiem jedno którykie : WOW!

    OdpowiedzUsuń
  8. oł fuck o_O jeszcze bardziej przeraża mnie myśl co bedzie dalej haha

    OdpowiedzUsuń
  9. Od wczoraj próbuję coś wymyślić, żeby zabrzmiało logicznie, ale mój umysł niczego nie odbiera... Bill jest popierdolonym człowiekiem! Co mu się chwali, lubię takich bohaterów, ale... Brrrr, on mnie przeraża serio. :D
    Aaaaaaaaaaaaa! Ale jest Dżordżi! Dżordżi! < 33 Ostatnio na punkcie Georga mam dziwne zboczenie, więc chwali Ci się, że i on się tu znalazł. :D Choć pierwsze skojarzenie było z Tomaszem, ale te zielone oczy rozwiały moje wątpliwości. < 3 Uwielbiam Geo, więc cieszę się jak jakiś pojebaniec, tylko... Gdzie jest Tomcio?! :D
    W każdym bądź razie, z rozdziału na rozdział historia bardziej wciąga i powoli Pia zaczyna kontaktować, już się nie mogę doczekać rozdziału 11, kiedy odzyska... Pełnię władz umysłowych? :)
    Tak a propo tej kurwy Billa... Czy nie łączy go coś z tą kwoką-pielęgniarką? Tą młodą taką? :o
    Dobra, ja kończę, bo pozbawiłaś mnie zdolności logicznego myślenia, nienawidzę Cię za to, że piszesz tak dobrze. < 3 :D
    Weny. < 3
    Effie.

    OdpowiedzUsuń
  10. scena przy stole kiedy Bill wali czyjąś głową o blat - miazga, po prostu opisałaś to idealnie! w ogóle uwielbiam Twój styl, taki luźny, jakby od ręki, a mimo to przyciągasz czytelników jak magnes. bosko!

    mam nadzieję że news pojawi się już niedługo, bo jestem ciekawa pierwszej nocy Pii i Billa w jednym pomieszczeniu. i co ona w ogóle będzie robić przez całe dnie? i gdzie jest Tom?

    mam nadzieję że szybko się wszystko wyjaśni! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No to tak. Daję dzisiaj jakiś bardziej rozgarnięty komentarz. Otóż scenia walenia głową tego żołnierzqa po stole- miazga, masakra (ale w pozytywnym znaczeniu). Hmm... uwaga! Zaczynam myśleć! Bill jest w jakiś pokrętny sposób zazdrosny o nią, a więc mimo że próbuje sobie tego nie uświadamiać to chyba ją w jakiś dziwny sposó lubi. Koniec audycji pod tytułem Myślenie . Co do dalszej części aww.. zrobił jej jedzenie. Nie wiem czemu, ale uważam, że to słodkie (pojebana ja szukam -ozytywnym cech w osobie, którą powinno się nienawidzić- czuję, że mogłabym się dogadać z Pią). Zdziwiłam się. Myślałam, że ten w dresach to Tom, a tu Hagen o.O Ale gdzie wtedy jest Tom i Gustav? Uwaga znowu myślę! Może Bill zabija, bo ktoś zabił Toma? Koniec myślenia! No to nie mogę się doczekać co będzie dalej , a zwłaszcza przebiegu ich nocy w jednym pomieszczeniu.
    PS. A może trójkącik: Bill+kurwa+Pia? :D Nie no ja już lepiej nie myślę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja wiem, że Bill nie wygląda na normalnego, ale Twój porucznik Bill to ma bardzo nie po kolei :D
    I nie, nie powiem, że super, fajnie, nie. Nie zrobiłam w gacie z radości, że Bill kogoś zabił, a Pia była przerażona. To chyba jednak oznaka normalności, nie? Aleeeee!
    Czytając Lenę a potem pierwsze rozdziały sheltera byłam pewna, że lekko nie będzie.
    Cholera no, moja moralność i inne takie, mają duży problem. Bo aż przez palce nie chce mi przejść, że ten Bill jest fajny. Ale jak morderca może być fajny! Choć fajny to podobno puste słowo... Ale ok, ok, bo ten komentarz i tak ma już niewiele sensu.
    Nie wiem, co Bill ułożył sobie w tej swojej utlenionej główce i co on właściwie zrobi z Pią, ale mam nadzieję, że ona nie będzie grzecznie słuchała wszystkich jego wymysłów. No i coś czuję, że wcale lekko nie będzie. I fajnie! :D
    Ale niech mu Pia zaparzy od czasu do czasu melisy, bo zobaczysz, oni wszyscy będą nie wrzody! No takie sceny przy kolacji... Kaulitz to jest jednak niewychowany :D
    A na koniec wybacz ten nieogarnięty komentarz :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak. Meliska to dobry pomysł. Oby Pia mu się stawiała! ;)

      Usuń
  13. Szczerze myślałam, że Kaulitz w Don't Pick Me był pojebany, ale ten to już mistrzostwo xD Cóż... Porucznik troszkę przeraża pod względem brutalności. Pii współczuję tego co musi przeżywać, ale nikt nie mówił, że będzie lekko (zwłaszcza w trakcie wojny). Bardzo podoba mi się to odkrycie "Pamiętałam ich, jak Listing miał długie włosy, a gitarzysta miał dredy! Chyba, że to był ten, co się malował. Nie, nie było nawet takiej opcji, on nie mógłby wyglądać teraz w taki sposób." hahaha xD No tak, nie wyobrażam sobie Billa z palmą na głowie i czarnymi kółkami wokół oczy jako PORUCZNIKA! No bo jak?! XD
    Soo... Grzecznie czekam na rozwinięcie się wydarzeń ^^

    P.S. Jak już Ci mówiłam nie ma się co przejmować ludźmi, którym jak coś się nie podoba - nie potrafią się powstrzymać, żeby bezpodstawnie krytykować.
    Tyle ode mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. 'I really don't understand why people wasting their time saying waht we sucks, i never thing about people that i don't like'

    mam nadzieję, że się nie załamiesz, głowa do góry. ja kocham to opowiadanie i widzisz, masz tu wiele osób które też to lubią. i koniecznie muszę poczytać don't pick me, żeby nadrobić! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Głupia ja. Dopiero czytając ten odc. po raz trzeci wyłapałam, że ona myśli, że porucznik to Tom o.O Najwyraźniej czytanie ze zrozumieniem nie jest moją dobrą stroną.
    PS. Scena walenia głową ... też mnie w pewien sposób bawi. Czy to jedna z tych "obrzydliwych" scen których mówiłaś? Mam nadzieję, że kolejne będą bardziej obrzydliwe, bo lubię się śmiać. (Wiem specyficzne mam poczucie humoru, ale obrzydliwe rzeczy zamiast mnie brzydzić mnie wręcz śmieszą)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ludzie robią screeny? Serio? Ojej. Nie napiszę, że to idiotyzm i że zastanawiam się nad sprawnością umysłową tych osób, bo po co się wysilać. xD Właśnie pomyślałam, że być może mój komentarz obiegnie internety, więc może skorzystam z okazji... *macha szaleńczo rączką i uśmiecha się bardzo, bardzo szeroko śląc całuski i pozdrowienia dla mamusi, tatusia i wszystkich znajomych*

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurwa, to jest dopiero desperacja, robić screeny opowiadania i podsyłać innym, jprdl. -_- Idziemy kogoś zabić?! :D
    Dlaczego tylko Pia? Bo... Tom nie ma teraz blond włosów?! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Haha:D Dopiero po takim przedstawieniu dociera do niej, że nie powinna mu tak pyskować? To była bezcenna stołówkowa lekcja. Porucznik nadaje się na pedagoga. Te jego nowatorskie metody. Właśnie! Może w kolejnym opowiadaniu będzie nauczycielem, który lubi zostawiać po lekcjach? Albo przynajmniej jakimś zboczonym wykładowcą:D Nie pytaj… Mój dobry humor zawdzięczam odwołanym wykładom, piękny początek przykrego tygodnia.
    Jeszcze ten gest z poprawianiem sukienki, to było… no cóż, urocze. Tylko wypadło dość blado na tle niedawnych wydarzeń. Jest i Hagen! Zagadka rozwiązana. I w dodatku taki miły i ogólnie przychylny jej obecności itd. Jeszcze trochę i albo zaprzyjaźni się z Pią, albo zostanie zabity przez zazdrosnego porucznika, bo za dużo ją zagaduje. Najśmieszniejsze, że obie wersje są tak samo prawdopodobne, jak i nieprawdopodobne.
    ,, do tej pory albo byś leżała martwa gdzieś na środku ulicy, albo, używając ulubionego dosadnego słownictwa pana porucznika, krew by się lała ze wszystkich twoich dziur i... Ach, no tak, też byś była martwa.” Coś mi mówi, że wolałabym pierwszą opcję.
    ,, Byliście w Polsce na koncercie, a teraz prawdopodobnie zabiliście połowę waszych fanów” Popłakałam się ze śmiechu:D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń