poniedziałek, 10 marca 2014

KAPITEL 6

Resztę czasu na kolacji spędziłam na obmyślaniu, ile on miał teraz lat, siedząc w kompletnej ciszy. Nawet pomimo tego, że znów wytrąciłam go z równowagi, on dał mi kolejną bułkę, dzięki czemu byłam syta i napojona. Może po prostu nie krzywdził kobiet? Nie wiedziałam. Tak samo, jak nie mogłam sobie przypomnieć, ile miał lat, kiedy ostatnio był w Polsce na swoim koncercie. Ba, ja nawet nie wiedziałam, jak on miał na imię. Oczywiście, biorąc pod uwagę, że pamiętałam, że w tym zespole byli bracia bliźniacy, to mógł być albo wokalista, albo gitarzysta, ale w dalszym ciągu sądziłam, że ten śmieszny chłopak, który ubierał się tak, jakby obnosił się ze swoim homoseksualizmem, nie mógł być panem porucznikiem, który mi powiedział, że lubi zabijać. Zakładając czysto hipotetycznie – to był gitarzysta. Tylko ściął dredy, porzucił szerokie ubrania i... czy on nie miał kolczyka w ustach? Boże, to były tak stare czasy, że ledwo cokolwiek sobie przypominałam. Kiedy oni mieli koncert, ja miałam trzynaście lat.
Przyglądałam się jego plecom, gdy wracaliśmy do jego pokoju, wciąż myśląc nad tym, ile on mógł mieć teraz lat i doszłam w końcu do wniosku – który o dziwo mi się spodobał – że musiał być koło trzydziestki. Wyglądał młodo. Dla normalnego człowieka to mogłoby się wydać odrobinę surrealistyczne, ale to wyglądało tak, jakby wojna mu służyła, bo nie dość, że jego twarz zmężniała jeszcze bardziej, to ciało przedstawiało się fenomenalnie. Z drugiej strony nie wiadomo, co on miał pod tymi szerokimi ubraniami, kiedy jeszcze był gitarzystą.
Była jeszcze jedna rzecz, która była zastanawiająca. Jeżeli była tutaj połowa zespołu, gdzie był jego druga część? Gdzie był brat porucznika i perkusista? To chyba nie była kwestia przypadku, że obaj tutaj byli, prawda? Może ci drudzy nie żyli? Nie mogłam o to zapytać, a tak wiele odpowiedzi chciałam znać. Nie miałam pojęcia, dlaczego ten człowiek tak bardzo mnie intrygował. Może gdybym nie była w takim położeniu, mogłabym jakoś podejść basistę i niewinnie o wszystko wypytać. Ale moje geny mi to uniemożliwiały i to było żałosne, że byłam dyskryminowana za swoje pochodzenie, choć przecież Polacy nie mieli nic wspólnego z Żydami i na początku przecież nawet byli po stronie Niemców, Stanów i całej tej wielkiej grupy. Polacy to Polacy, cóż więcej można było powiedzieć?
Weszłam za nim do pokoju i znów do mnie dotarło, że byłam w jednym pomieszczeniu sam na sam z mordercą. Zacisnęłam zęby, przełykając ślinę i znów poczułam ogrom zdenerwowania sytuacją. Co miałam teraz zrobić? Usiąść na łóżku i siedzieć? Patrzeć na niego? Patrzeć wszędzie, tylko nie na niego? Czy ja w ogóle miałam prawo, żeby cokolwiek zrobić? Jak chociażby wzięcie prysznica? Stałam jak kołek kilka kroków od drzwi i kompletnie nie miałam pojęcia, jak się zachować. Na szczęście problem szybko został rozwiązany, gdy porucznik się odezwał:
- Zostajesz sama, więc masz czas, by zrobić ze sobą, co zechcesz. Tylko nie ruszaj moich rzeczy. – zastrzegł ponownie, patrząc na zegarek na ręku. Ja znów straciłam rachubę czasu.
- Okej. – odparłam, wzruszając ramionami. Czy on coś miał w swoich szafkach, że miałam tam nie grzebać? Był facetem, a wątpiłam, by faceci mieli więcej do ukrycia, niż kobiety. Przecież nawet by mnie zaskoczyło, gdyby trzymał trupa swojego brata w szafie w łazience. Zmarszczyłam czoło na tę myśl. Nie, to nie było możliwe, w końcu by śmierdziało, tak? On nie był na tyle szalony, by zabić swojego brata? A jeżeli był mu niewygodny, bo nie chciał stać się mordercą jak ten tutaj? Nie mogłam o tym myśleć. Zdecydowanie to był kolejny powód, dla którego mogłabym wpaść w histerię. Patrzyłam, jak opuszczał pokój, zamykając mnie na klucz i odetchnęłam, decydując się na prysznic.
Nie obyło się oczywiście od głupich porównań, gdy stałam już w kabinie i próbowałam nie zamoczyć bandaży, co nie skończyło się pozytywnym wynikiem, a woda spływała po moim nagim ciele. Zamiast skupić się na tym, co robiłam, wolałam sobie wyobrazić, jak pan Kaulitz wyglądał bez ubrań pod prysznicem i zachłysnęłam się wodą. Kilkukrotnie. Pomiędzy jedną wizją, a drugą, posyłałam nerwowe spojrzenia w stronę wejścia do łazienki, upewniając się, że wciąż byłam sama. Co prawda zdawałam sobie sprawę, że przecież mnie widział bez ubrań, ale jakoś... Chciałam chronić swoją prywatność tak bardzo, jak tylko to było możliwe. Wciąż nie potrafiłam przestać się żenować sytuacjami, w których byłam stawiana, a on nazywał wszystko po imieniu, zupełnie mnie wytrącając z równowagi. To nie chodziło o to, że byłam pruderyjna. Chodziło raczej o to, że on jakimś pokrętnym sposobem uosabiał coś, czego ja nie znałam. Surowe emocje i odczucia. Tak, jakby z każdej rzeczy zedrzeć piękną otoczkę i ujrzeć czyste wnętrze. No i to wciąż był Niemiec i morderca w jednym, więc o czym ja w ogóle myślałam? Przez to wszystko mycie się zajęło mi znacznie więcej czasu, niż powinno. Przez postrzeloną rękę ubranie kompletu do spania było tak cholernie trudne, że zaczęłam przeklinać na środku łazienki, o mały włos decydując się na pójście spać nago. Udało mi się jednak podołać zadaniu i to całe szczęście, bo, gdy tylko umyłam zęby, rozczesałam włosy i wyszłam z sukienką i bielizną w dłoniach do pokoju, porucznik akurat zapalał tam światło. Zapomniałam oddychać, dławiąc się po raz kolejny wstydem, który mnie ogarnął, gdy tylko dotarło do mnie, w co ja byłam ubrana. Czułam, że moje policzki rozgorzały ogniem, gdy jego wzrok spoczął na mnie. Przełknęłam ślinę, przyglądając się jego rozpiętej koszuli i potarganym włosom, jakby... Och, Boże, on właśnie wrócił od swojej kurwy, prawda? Jego leniwy wzrok nagle jednak się wyostrzył, gdy powiódł po moim ciele i musiałam zacisnąć zęby, by się nie skompromitować niepożądanym dźwiękiem, kiedy w podbrzuszu poczułam bolesny ścisk. Staliśmy tak oboje w bezruchu, gapiąc się na siebie w bliżej nieokreślony sposób do tego stopnia, że nie wiedzieć czemu, czułam mrowienie w każdym miejscu, na którym zatrzymały się brązowe tęczówki. Nagle parsknął suchym śmiechem, zupełnie wytrącając mnie tym z równowagi i potrząsnął głową. Odwrócił się plecami do mnie i tak po prostu wyszedł z pokoju. Mrugałam oczami, nie rozumiejąc, co się właśnie stało i dlaczego on doprowadził mnie do takiego stanu samym patrzeniem. Nabrałam w końcu powietrza i odetchnęłam gwałtownie, decydując się na schowanie się pod kołdrą, zanim on wróci i znowu będzie zmuszony na mnie patrzeć. Co go rozbawiło w tym wszystkim? Ja nie widziałam tu nic śmiesznego. Ani jednej rzeczy, która by mnie przyprawiła o śmiech.
Przewiesiłam ubrania drżącą ręką przez oparcie łóżka i usiadłam na nim, wzdychając głęboko. Nie byłam senna, choć byłam zmęczona. Podniesione ciśnienie wcale nie pomagało. Spojrzałam na budzik stojący na szafce nocnej i jęknęłam, gdy dojrzałam dwudziestą dwadzieścia siedem na elektronicznym wyświetlaczu. Było za wcześnie, żeby pójść spać, ale z drugiej strony, to co ja miałam takiego robić? Ze zrezygnowaniem położyłam się na łóżku, zakrywając się kołdrą. Gdybym zasnęła szybko, byłby przynajmniej z tego jakiś pożytek. Nie chciałam leżeć bezczynnie, bo wiedziałam, że w takich momentach człowiek byłby skłonny zacząć myśleć, a to nie było mi potrzebne. Co było mi potrzebne? Zapomnienie tego, co się właśnie działo? Cofnięcie się w czasie? Przetarłam ręką twarz i zacisnęłam powieki. Śpij. Śpij już.
Może byłoby łatwiej, gdybym mogła odwrócić się na prawy bok, co było moim nocnym przyzwyczajeniem, ale oczywiście tamten żołnierz musiał mnie postrzelić nie w tę rękę co trzeba. W ten sposób po zgaszeniu światła skończyłam, próbując usnąć, leżąc na wznak, a gdy przekręciłam się na lewy bok, moje oczy mimowolnie padały na granatowe łóżko porucznika, który znowu gdzieś przepadł. Właściwie to nawet lepiej dla mnie. Niemniej jednak, udało mi się w końcu zasnąć, zapadając w sen niespokojny i strasznie chaotyczny, przypominając mi, gdzie byłam, a co musiałam zostawić. Znów przeżywałam postrzał, znów widziałam martwego pana Antoniego, ciemne oczy Kaulitza i głos, który mnie przerażał, mówiąc „zamawiam”. Obudziłam się, mając łzy w oczach, natychmiast sobie wmawiając, że mogło być gorzej, że mogłam przecież nie zostać uratowana przez nikogo i skończyć jako osobista kurwa. Dlaczego w takim razie ignorowałam to, że mi groził, że mnie albo zabije, albo odda? Odetchnęłam i otworzyłam oczy, by spojrzeć, która była godzina i ile miałam jeszcze czasu, zanim będzie ranek i znowu zacznie się koszmar, a pierwsze, co dojrzałam, to porucznik, który siedział przy biurku, pochylając się nad jakimiś papierami, które oświetlała mu lampka. Gapiłam się na niego przez metalowe żebrowanie wezgłowia, nie wierząc, że on mógł robić coś tak ludzkiego jak używanie długopisu. Właściwie to chyba przedstawiał się w mojej głowie jako wielki potwór, który tylko mordował i gwałcił, a przecież potwory nie robiły tego, co robili ludzie. Przyglądałam się mu, z ulgą zauważając, że łzom odechciało się już spływać, a on tak bardzo był pochłonięty tym, co robił, że nawet nie zauważył, że już nie spałam. A przynajmniej tak mi się na początku wydawało, bo wyglądał, jakby go nic nie ruszało. Ale wtedy westchnął, nie odrywając wzroku od papieru i usłyszałam:
- Śpij.
Drgnęłam niespokojnie, na moje szczęście będąc zbyt zmęczoną, by się żenować, że zostałam przyłapana na gorącym uczynku. Patrzyłam na niego niczym nieskrępowana, po prostu mrugając oczami. Nie miał na sobie koszulki i w mdłym świetle jego umięśnione ciało zdawało się być jeszcze bardziej wyrzeźbione, a ja poczułam natłok śliny w ustach. Miałam władzę najwyraźniej tylko nad swoim umysłem.
- Dlaczego zajmujesz się takimi rzeczami w środku nocy? – spytałam, znowu zapominając, że powinnam trzymać język za zębami. Ale tym razem mogłam to zwalić na to, że dopiero co się obudziłam i nie do końca byłam trzeźwa. On z resztą nawet na mnie nie spojrzał i może to i lepiej. Już profilem był wystarczająco pociągający.
- Nie interesuj się. Śpij.
- Dlaczego wszystkich od siebie odpychasz? Wcześniej też taki byłeś?
- Śpij, Pia.
Przewróciłam oczami i po zakopaniu się pod ciepłą kołdrą, posłusznie poszłam spać.
Reszta nocy przebiegła tak szybko, że, zdawało mi się, że tylko na chwilę przymknęłam powieki. Słyszałam budzik, który wiercił mi dziurę w mózgu i miałam ochotę zagłuszyć cały świat poduszką, choć obawiałam się, że skończyłoby się na popełnieniu samobójstwa. Nagły hałas sprawił, że drgnęłam i szybko się odwróciłam, by zobaczyć, co się stało. Kaulitz właśnie zabierał rękę z zegarka i odetchnęłam, gdy dotarło do mnie, że musiał najwyraźniej porządnie przywalić dłonią w budzik. Wydawało mi się, że była nieludzka pora, a ja wcale nie czułam się wyspana, ani odrobinę bardziej żywsza, niż zanim poszłam spać. I co teraz?
Cóż, porucznik najwyraźniej wiedział, co teraz, bo ziewnął głośno i odrzucił kołdrę, wstając z łóżka, by się przeciągnąć i zauważyłam, że miał na sobie tylko czarne, tak obcisłe bokserki, że gdy przemierzał pokój, by pójść do łazienki, mogłam powiedzieć, gdzie i co miał i w podbrzuszu poczułam mocny ucisk.
- Ty śpij dalej. – oznajmił mi, znikając za drzwiami.
Nie miałam absolutnie zielonego pojęcia, jak on to robił, ale znowu zasnęłam, dostosowując się do jego rozkazów. Nawet nie próbowałam wnikać, co on miał takiego pilnego do zrobienia, że musiał wstawać wcześniej, niż ja. Po prostu spałam do momentu, gdy poczułam trzęsienie ziemi i otworzyłam szeroko oczy, ciężko oddychając. Kopnął moje łóżko!
- Za pół godziny śniadanie, a po śniadaniu pójdziesz na zmianę opatrunku do Marii. – powiedział porucznik, znów ubrany w błękitną koszulę z ciemnym krawatem, spodnie od munduru i oficerki. Nagle pochylił się nade mną, opierając się rękoma o kolana i wyszczerzył do mnie zęby. – I podoba mi się twoja piżama, moja urocza współlokatorko. Punkt dla mnie, że cię nie oddałem. – dodał i, śmiejąc się z czegoś, czego nie rozumiałam, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Zrobiło mi się nieprzyzwoicie gorąco, gdy zauważyłam, że byłam prawie do połowy odkryta, bo w nocy najwyraźniej było mi za ciepło, a prześwitująca część koszulki podwinęła mi się pod piersi, odsłaniając cały brzuch. Świetnie!
Usiadłam na łóżku ze zbulwersowaną miną i postanowiłam, że przy najbliżej okazji mu się odwdzięczę. Ale najpierw toaleta i prysznic.
Wydostałam się z łazienki, czysta, ubrana i nawet pomalowana, choć używanie tuszu i cieni ręką, która została najpierw postrzelona, a potem opatrzona, nie należało do najłatwiejszych czynności. Porucznik stał przy trzecim oknie od lewej strony i palił papierosa, patrząc się w przestrzeń, jakby o czymś zawzięcie myślał. Nawet nie miałam zamiaru o nic pytać – i tak wiedziałam, że by nie odpowiedział, a po prysznicu czułam się tak rześko, że nie chciałam sobie na starcie psuć humoru, gdyby mi rzucił jakąś ciętą uwagą. Z drugiej strony miałam wyjść poza te cztery ściany, a to znaczy, że musiałam się zmierzyć twarzą w twarz z gościnnością i serdecznością Niemców. To jakoś nieszczególnie mnie motywowało.
Miałam na sobie tę samą sukienkę, którą nosiłam wczoraj ze względu na rękę. Może gdybym nie mieszkała z mężczyzną, a kobietą, która na dodatek byłaby dla mnie miła, miałabym kogoś do pomocy przy ubieraniu się. A tak...
- Koniecznie musisz ubierać najbardziej dziwkarski zestaw, jaki posiadasz? – spytał, wypuszczając z ust smugę dymu papierosowego, gdy zauważył, że znalazłam się w pokoju. Udałam, że nie zabrzmiało to tak, jakby grzebał w moich rzeczach, gdy brałam prysznic. Udałam, że moje czerwone policzki nie należały do mnie. Boże, czy on przestanie mnie w końcu stawiać w takich sytuacjach?
Odchrząknęłam.
- Nie moja wina, że wszystko inne jest tak cholernie ciężkie do założenia, bo przypominam, że zostałam postrzelona. – zauważyłam usłużnie, krzyżując ręce pod piersiami, na które padł jego wzrok. Boże, on patrzył na moje piersi, które były naprawdę widoczne przez ten wielki dekolt.
- Och tak, teraz mi coś świta. – przewrócił oczami, zupełnie ignorując fakt, że ja wiedziałam, gdzie on się przed chwilą gapił. I znowu. Przestań! – Dałbym ci jedną z moich koszul, ale pomyślą, że cię wziąłem do łóżka. – westchnął i wzruszył ramionami. Wychylił się przez okno i wyrzucił niedopałka na zewnątrz. – Idziemy. – oznajmił, machając na mnie ręką i skierował się do drzwi.
Więc znowu chodziłam za nim krok w krok, mając głowę spuszczoną, by nie widzieć innych, choć czasami do moich uszu docierał nieprzyjemny komentarz na temat mojej osoby. Na śniadaniu na szczęście wszyscy zdawali się być niewyspani, więc nie odzywali się za wiele, ale ja nagle sobie przypomniałam, że miałam się odpłacić za mój komplet do spania.
Odwróciłam się do porucznika, uśmiechając się do niego szeroko, zwracając przy tym uwagę byłego basisty, który znów miał wszystko gdzieś i ubrał się w dresy.
- Zapomniałam ci powiedzieć, że podobają mi się twoje bokserki. – wystrzeliłam, a po chwili dotarło do mnie, co ja powiedziałam przy nich wszystkich i poczułam ogromną potrzebę, by schować się pod stołem. Hagen opluł się herbatą, wybuchając głośnym śmiechem, a Kaulitz przestał przeżuwać, robiąc wyjątkowo idiotyczną minę. Boże, ale się wpakowałam. Jak ja mogłam chlapnąć przy ludziach coś takiego? Właściwie to niby jakim cudem miałam się tym odegrać na nim za to, że sprawił, że się żenowałam? Nie, uspokój się. Jak już to zaczęłaś, to brnij dalej.
Wzrok porucznika powoli skierował się na moją twarz, potem na dekolt, a potem znów na twarz. Dopiero teraz w pełni do mnie dotarło, jak blisko mnie się znajdował i z jaką łatwością mógł mnie chwycić i zmaltretować jak żołnierza wczorajszego wieczoru. Zastygłam w bezruchu, gdy spojrzał na mnie z litością.
- Mówisz o tym, że podoba ci się, że bokserki uwydatniają mi chuja? – sprostował i drgnęłam, gdy wyciągnął do mnie rękę. Złapał kosmyk moich włosów i pociągnął lekko za niego, sprawiając, że poczułam gęsią skórkę na ciele. – Mogę chodzić po pokoju nago, jeśli chcesz. – dodał, a ja wydęłam wargi, choć wiedziałam, że czerwone policzki znowu zniweczyły piękny plan, który powstał w mojej głowie.
- Mówię o tym, że zrewanżowałam się po twoim uprzejmym komplemencie dzisiejszego ranka, panie Kaulitz. – odparowałam, a Hagen ryknął jeszcze większym śmiechem, łapiąc się za brzuch.
- Ty i uprzejme komplementy! – wskazał na porucznika palcem, nie potrafiąc przestać się rechotać.
- Skoro ja powiedziałem prawdę, ty też to zrobiłaś. Dalej stoimy w miejscu, a ty właśnie się przyznałaś, że gapiłaś się na miejsce, na które poprawne dziewice nie spoglądają... – cmoknął z wyraźnym zadowoleniem, nawijając uwięziony kosmyk moich włosów na palce, przez co pochyliłam się w jego stronę coraz bardziej. Czułam serce w przełyku i tak wielki natłok mrowienia w podbrzuszu, że to było aż surrealistyczne. Zaraz! Czy on właśnie...
- Nie jestem dziewicą. – fuknęłam, a on wyszczerzył do mnie zęby, zupełnie nie przejmując się tym, że ktoś mógł na nas patrzeć. A patrzyli, bo widziałam to kątem oka i nie za bardzo mi się to podobało. Nie mogłam jednak nic z tym zrobić, bo on nie pozwolił mi się odsunąć ani na milimetr. Do czego on zmierzał? Kręciło mi się w głowie i brakowało mi oddechu, gdy on przyglądał mi się ze szczerym rozbawieniem z tak bliska. To nie było dobre.
- Oczywiście, że nie. To przecież ja wciąż się wstydzę tego, co ty do mnie mówisz, a nie na odwrót.
- Nie chcę się wtrącać. – odezwał się nagle Hagen. – Ale jesteście na siebie tak napaleni, że zaraz mi stanie, a to już podejdzie pod gwałt. Mnie, gwoli ścisłości.
Syknęłam, gdy spróbowałam się odwrócić do byłego basisty, ale zatrzymało mnie pasmo włosów pomiędzy palcami porucznika. Nie byłam napalona, do cholery! Co on sobie w ogóle wyobrażał?! Była wojna, a ja byłam przetrzymywana w jakiejś kryjówce wrogów i... Do cholery, no!
Najwyraźniej moja mina mówiła wszystko, bo niespodziewanie Kaulitz mnie puścił i odsunął się.
- Ona jest zbyt dumna, by się do tego przyznać, człowieku. – wymruczał pod nosem, choć byłam pewna, że usłyszał to każdy przy tym stole. Jego przyjaciel się uśmiechnął i wzruszył ramionami. Do mnie natomiast dotarło, że porucznik nie negował tego, co zostało powiedziane w jego kontekście.
- Już ci się znudziło? – usłyszałam kogoś i poczułam, że zrobiło mi się nagle zimno. Poderwałam głowę i zobaczyłam stojącego przy poruczniku żołnierza. Dokładnie tego żołnierza, który mnie postrzelił.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały i odechciało mi się jeść przez nagle przyspieszone tętno, które sprawiło, że zrobiło mi się niedobrze. W jego oczach było coś przerażającego, gdy skanował mnie od góry do dołu, zupełnie nie przejmując się jakimkolwiek wychowaniem, ani kulturą. Nagle zapragnęłam wkleić się w porucznika i nigdy więcej się od niego nie odsunąć. On był zły. Był gorszy, niż człowiek, który mnie przetrzymywał w swoim pokoju.
- Panie poruczniku. – poprawił go, a on prychnął.
- Przestań mnie traktować jak idiotę! – syknął gniewnie, zaciskając dłonie w pięści. Nie wiedziałam, dlaczego Kaulitz w ogóle się go nie bał. Był masywniejszy i miał na twarzy wymalowane coś... Coś, czego nie chciałam doświadczyć. Nigdy.
- Jesteś idiotą. – odparł porucznik, nie przerywając zaciętego krojenia bułki na talerzu. – Jesteś psychodelicznym idiotą i prawdopodobnie masz zaburzenia osobowości, których nikt nie wykrył, bo ciągle omijasz wszelkie badania. Albo schizofrenię. Co miało mi się znudzić?
- Przez tę sukę nie mogę nawet skonsumować pieprzonej kolacji i śniadania na swoim miejscu. – prychnął, nie zaprzestając patrzenia na mnie i poczułam jeszcze wyraźniejsze mdłości, nie rozumiejąc, jak można było zawrzeć tyle obrzydzenia w jednym słowie. Dlaczego mnie obrażał, skoro... Skoro chciał mnie „zamówić”? Nie, to nie było sensowne pytanie, w końcu wszyscy mnie tutaj obrażali, nawet człowiek, który mnie uratował.
Zaraz. To on tutaj miał swoje miejsce? Czy to znaczyło, że usiądzie obok mnie? Przełknęłam głośno ślinę i o kilka milimetrów przesunęłam się w stronę porucznika.
- Sam jesteś sobie winien. – stwierdził, wzruszając ramionami. – Kluger, przesiądź się. – rzucił rozkaz, a brązowowłosy, średniego wzrostu żołnierz niemal natychmiast wylądował obok mnie, nie odzywając się ani słowem. – Schäfer, siadaj.
Całkowicie odechciało mi się jeść. Czułam na sobie jego spojrzenie, gdy okrążał stół, by usadowić się dwa miejsca dalej po lewej stronie i nie miałam pojęcia, dlaczego tak sobie mnie uroił. Wszyscy rozumieli, gdy mieli się na mnie nie patrzeć, ale on to ignorował. Bałam się. Czemu miałam wciąż te cholerne poczucie, że w przeciwieństwie do porucznika, ten człowiek naprawdę byłby w stanie zrobić mi krzywdę? Siedziałam sztywno na krześle z dłońmi ułożonymi na kolanach z sercem w przełyku. Nie miałam zamiaru się ruszać aż do momentu, aż w końcu stąd pójdziemy.
Kelnerka, która znów pojawiła się znikąd, przyniosła talerz dla Schäfera, ale nawet nie odwróciłam się w jego stronę. Zdecydowanie wolałam, gdy porucznik sobie ze mnie kpił i wyśmiewał w obecności żołnierzy, niż żeby ten jeden tutaj siedział. Wolałam być w pokoju. Wolałam być gdziekolwiek indziej.
- Jedz. – usłyszałam nagle kolejny rozkaz od porucznika i powiodłam wzrokiem po innych, by sprawdzić, do kogo był tym razem skierowany. – Póki tu jestem ten psi kutas nic ci nie zrobi. – dodał i zrozumiałam, że mówił do mnie. Odetchnęłam, patrząc na swoje niedokończone kanapki, ale to wcale nie przywróciło mi apetytu.
- Czyli jak cię nie będzie, to mogę? – spytał, parskając ironicznym śmiechem żołnierz, a mdłości w gardle sprawiły, że zrobiło mi się zimno. Kaulitz z brzdękiem odłożył sztućce i przy stole znów zapadła cisza. Hagen tylko spoglądał z pobłażaniem na tego, który przed chwilą się odezwał.
- Schäfer. – warknął porucznik, dociskając nagle i mnie i Klugera do oparć krzeseł, by spojrzeć na żołnierza z irytacją na twarzy. – Widzę, że masz zajebisty problem z podporządkowaniem się przełożonemu, a jemu zaczyna to bardzo doskwierać. Nie obchodzi mnie, że kiedyś się przyjaźniliśmy, jasne? Nie obchodzi mnie, że masz na nią ochotę i nie obchodzi mnie, że jesteś ode mnie starszy i ci się coś uroiło, że coś możesz. Rzeczywistość jest taka, Schäfer, że jest wojna, ja jestem pojebany, a tobie siadło na mózg. Nie wrócimy do przeszłości, nie będziemy robić tego, co robiliśmy i, kurwa, nic tego nie zmieni. Nie wiem, co ci się, kurwa, człowieku, ubzdurało, ale gówno mnie to interesuje. Masz się mnie słuchać, bo inaczej skończysz jak ci, z których się zawsze śmiejesz, tak? Więc skoro ci powiedziałem, że masz się od niej trzymać z daleka, to masz to zrobić bez żadnych dodatkowych komentarzy. Proste.
- Kaulitz, powinie...
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? – spytał lodowato, mierząc go ostrym spojrzeniem. Serce dudniło mi tak, że miałam wrażenie, że on poczuje je na swoim ramieniu. Miałam złe przeczucia. Bardzo złe.
- Myślę, Gustav, że powinieneś wziąć sobie to do serca. – odezwał się nagle Hagen. – On jest wyjątkowo przewrażliwiony na jej punkcie, a obaj wiemy, czym to się kończy.
- Proste. – zgodził się porucznik i z powrotem wrócił do swojego śniadania.

~~~~

Klaudia L - Nie wiem, co jest z bliźniakami xD
Sparkle - Nie od dzisiaj wiadomo, że mam co do tego zespołu dziwne wizje :)
Vergessen Engel - Tak, Twój Gustav jest tym kutasem! <3
Edyta - Hagen nie nadaje się na takiego świra jak Gustav, więc wypadło na Klausa xD (mój brat kiedyś kopał łóżko, żeby mnie obudzić, znam to xD)

13 komentarzy:

  1. *Klaudia sobie tańczy, tańczy, tańczy, tańczy!*
    Ten poranek był...słodki. Ale on ma najebane we łbie...śmieje się i sobie wychodzi. Poza tym, jak ona śpi u niego w pokoju to raczej wszyscy myślą, że zaciągnął ją do wyra...nieważne.
    Śniadanie mi się podobało, poważnie. Te rozmowy i akcje przy jedzeniu poprawiają mi humor. Co prawda dzisiaj nikt nie uderzył głową w stół z wrażenia, ale pojawił się ten dupek...GUSTAV?! Ja wiedziałam, że on to taki mały psychopata! Nawet nie musiałam o tym wspominać. Cicha woda, brzegi rwie.
    Co jest do cholery z bliźniakami?!
    I dziękuję za poniedziałkową niespodziankę.
    Buziaczki xD :**********

    OdpowiedzUsuń
  2. Gustav taki... taki jak nie Gustav? xD
    Nigdy nie domyśliłabym się, że to on ją postrzelił i że akurat on coś do niej ma. Ale cóż, wojna. Mógł się zmienić, poza tym cicha woda bla bla bla, no nie? xD
    Ja chcę więcej nooo. Najchętniej po jednym rozdziale od razu czytałabym kolejny i kolejny i tak w kółko.
    Trochę nie rozumiem Kaulitza. A przy okazji zasiałaś zamęt. Jak to nie Bill, to kiedy ona wreszcie trafi do Billa? xd
    Ale zakładam, że to jednak Bill. On jest taki Billowy xD
    ok, starczy moich mądrości. Taka częstotliwość publikowania jest idealna! :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. oł jeee :D uśmiałam sie od cholery :D super brawoooo

    OdpowiedzUsuń
  4. Skomentuję jutro, bo jak zawsze mam zapierdol w szkole. Nie ma to jak ... Ale poprawiłaś mi tym odcinkiem chumor.

    OdpowiedzUsuń
  5. Schafer?! Mój Schafer jest tym kutasem?! Nie wybaczę Ci tego, co z nim zrobiłaś w tym opowiadaniu! Mój mały słodki misio jest takim niedobrym człowiekiem?! No hańba Ci!
    Ale ogólnie podoba mi się odcinek! I Hagen mi się tutaj podoba! :D Bezpośredni, szczery i odrobinę bezczelny. Lubię go takiego. :D
    Kaulitz jest boski tutaj. Najlepsza postać w całym opowiadaniu. Tylko... gdzie jest Tom? Bo pan porucznik to Bill (blond włosy to na sto procent Bill). I wyobraziłam go sobie w tym mundurze... Ach! Rozpływam się! :D
    Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha, kobieto! :D Gdyby była opcja "lubię to" to chyba każdy Twój komentarz tutaj bym bym zaklikała! xD
      "Mój Schafer jest tym kutasem?!" - padłam w kapciach! ^^

      Usuń
  6. Ej! Co Ty zrobiłaś z moim Misiakiem? On taki niedobry, taki zły, taki nieobliczalny, taki bezlitosny? Nie ma szans. Bardzo nierealistyczne… HAHAHA dobra, dość:D No trudno, padło na Gustava, ktoś musiał być tym złym. A nie mógł Hagen?
    Ty mały perwersie, podnieca Cię stary Kaulitz?:D W sumie, nie jest najgorzej zawsze mogłaś z niego zrobić starego rozwodnika, ojca piątki dzieci. Zauważyłam, że porucznik dość często powtarza jej żeby nie ruszała jego rzeczy, czyżby schował gdzieś mały prezencik dla niej? Bardzo możliwe. To pewnie coś uroczego i fikuśnego, totalnie w jego stylu.
    Iść spać nago? Seriously, Pia? Chyba jej mózg odebrało na minutę. Dobrze, że się ogarnęła. Muszę jednak przyznać, że odpowiedzi na jej pytania, w tym rozdziale, są całkiem grzeczne? No i tak, zachowywał się całkiem cywilizowanie, aż do pobudki. Nie ma lepszej pobudki, niż kopniak w łóżko, chyba każdy by wstał:D Na koniec Pia i jej próby odegrania się za piżamkę, no chyba nie bardzo jej to wyszło:D Niech próbuje dalej się pogrążać, znaczy odgrywać. I jego cięta riposta ,, Mówisz o tym, że podoba ci się, że bokserki uwydatniają mi chuja?” Brawa dla Kaulitza, sama bym tego lepiej nie ujęła.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. O ja ale nuudny odcinek xD zero rozlewu krwi, ani nic ^^. Żartuje! Jest genialnie jak zawsze :D Takiego Gustava nie lubimy Anno!!! Kurcze coraz bardziej lubię Pię za jej myślenie i za nią całą :) Iii wybacz, za mało logiczny komentarz, ale no wciąż się śmieję z zachowania Kaulitza i Pii :D
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaraz spierdzielam znowu do szkoły(nienawidzę tego siedzenia do 18!!! -,-), więc krótko i na temat, bo do końca tygodnia pewnie nie będę miała czasu. -,-
    CO TY MI ZROBIŁAŚ Z MOIM GUCIEM?!! Że on to niby ten zły, pojebany psychol?! Kurwa, idę skoczyć z krawężnika!!!! ;c
    Dobra, grunt, że z Dżordżiego takiego skurczybyka nie zrobiłaś! ^^ Ale teraz skłania mnie to do refleksji, co się takiego stało. W to jest zamieszany Tomcio? Sama nie wiem...
    Dobra, nie mam pomysłu, a muszę się już ogarniać.
    Weny. < 3

    OdpowiedzUsuń
  9. podoba mi się rola Gustava, zawsze mi się wydawało że w tym spojrzeniu zza okularów jest coś dziwnego. Bardzo lubię Hagena <3 Dobry Hagen nie jest zły! Mam nadzieję, że już niedługo news, strasznie mnie ciekawi co Pia będzie robić i w ogóle jaki będzie cały dalszy scenariusz, no bo w końcu ona musi coś robić przez cały dzień.
    i niech się już wyjaśni, dlaczego Porucznik ja uratował!

    P.S. Bardzo lubię sceny w jadalni :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Okej. Gustaw jest tym ćwokiem?! Wow. To gdzie Tom jest? Hmmm rozmowy pana porucznika ( nie myślę teraz o nim inaczej niż pan porucznik) i pii mogą być intrygująco rozpalające. Jak zwykle cudowne. Pozdrawiam konar1234

    OdpowiedzUsuń
  11. OKeeej... ja też prędzej spodziewałam się drugiego Kaulitza niż Gustava, masz mnie. Ale w takim razie już się boję, co ten Tom ;<

    OdpowiedzUsuń