Resztę czasu
na kolacji spędziłam na obmyślaniu, ile on miał teraz lat, siedząc w kompletnej
ciszy. Nawet pomimo tego, że znów wytrąciłam go z równowagi, on dał mi kolejną
bułkę, dzięki czemu byłam syta i napojona. Może po prostu nie krzywdził kobiet?
Nie wiedziałam. Tak samo, jak nie mogłam sobie przypomnieć, ile miał lat, kiedy
ostatnio był w Polsce na swoim koncercie. Ba, ja nawet nie wiedziałam, jak on
miał na imię. Oczywiście, biorąc pod uwagę, że pamiętałam, że w tym zespole
byli bracia bliźniacy, to mógł być albo wokalista, albo gitarzysta, ale w
dalszym ciągu sądziłam, że ten śmieszny chłopak, który ubierał się tak, jakby
obnosił się ze swoim homoseksualizmem, nie mógł być panem porucznikiem, który
mi powiedział, że lubi zabijać. Zakładając czysto hipotetycznie – to był
gitarzysta. Tylko ściął dredy, porzucił szerokie ubrania i... czy on nie miał
kolczyka w ustach? Boże, to były tak stare czasy, że ledwo cokolwiek sobie
przypominałam. Kiedy oni mieli koncert, ja miałam trzynaście lat.
Przyglądałam
się jego plecom, gdy wracaliśmy do jego pokoju, wciąż myśląc nad tym, ile on mógł
mieć teraz lat i doszłam w końcu do wniosku – który o dziwo mi się spodobał –
że musiał być koło trzydziestki. Wyglądał młodo. Dla normalnego człowieka to
mogłoby się wydać odrobinę surrealistyczne, ale to wyglądało tak, jakby wojna
mu służyła, bo nie dość, że jego twarz zmężniała jeszcze bardziej, to ciało
przedstawiało się fenomenalnie. Z drugiej strony nie wiadomo, co on miał pod
tymi szerokimi ubraniami, kiedy jeszcze był gitarzystą.
Była jeszcze
jedna rzecz, która była zastanawiająca. Jeżeli była tutaj połowa zespołu, gdzie
był jego druga część? Gdzie był brat porucznika i perkusista? To chyba nie była
kwestia przypadku, że obaj tutaj byli, prawda? Może ci drudzy nie żyli? Nie mogłam
o to zapytać, a tak wiele odpowiedzi chciałam znać. Nie miałam pojęcia,
dlaczego ten człowiek tak bardzo mnie intrygował. Może gdybym nie była w takim
położeniu, mogłabym jakoś podejść basistę i niewinnie o wszystko wypytać. Ale
moje geny mi to uniemożliwiały i to było żałosne, że byłam dyskryminowana za
swoje pochodzenie, choć przecież Polacy nie mieli nic wspólnego z Żydami i na
początku przecież nawet byli po stronie Niemców, Stanów i całej tej wielkiej
grupy. Polacy to Polacy, cóż więcej można było powiedzieć?
Weszłam za nim
do pokoju i znów do mnie dotarło, że byłam w jednym pomieszczeniu sam na sam z
mordercą. Zacisnęłam zęby, przełykając ślinę i znów poczułam ogrom
zdenerwowania sytuacją. Co miałam teraz zrobić? Usiąść na łóżku i siedzieć? Patrzeć
na niego? Patrzeć wszędzie, tylko nie na niego? Czy ja w ogóle miałam prawo, żeby
cokolwiek zrobić? Jak chociażby wzięcie prysznica? Stałam jak kołek kilka
kroków od drzwi i kompletnie nie miałam pojęcia, jak się zachować. Na szczęście
problem szybko został rozwiązany, gdy porucznik się odezwał:
- Zostajesz
sama, więc masz czas, by zrobić ze sobą, co zechcesz. Tylko nie ruszaj moich
rzeczy. – zastrzegł ponownie, patrząc na zegarek na ręku. Ja znów straciłam
rachubę czasu.
- Okej. –
odparłam, wzruszając ramionami. Czy on coś miał w swoich szafkach, że miałam
tam nie grzebać? Był facetem, a wątpiłam, by faceci mieli więcej do ukrycia, niż
kobiety. Przecież nawet by mnie zaskoczyło, gdyby trzymał trupa swojego brata w
szafie w łazience. Zmarszczyłam czoło na tę myśl. Nie, to nie było możliwe, w
końcu by śmierdziało, tak? On nie był na tyle szalony, by zabić swojego brata?
A jeżeli był mu niewygodny, bo nie chciał stać się mordercą jak ten tutaj? Nie
mogłam o tym myśleć. Zdecydowanie to był kolejny powód, dla którego mogłabym
wpaść w histerię. Patrzyłam, jak opuszczał pokój, zamykając mnie na klucz i
odetchnęłam, decydując się na prysznic.
Nie obyło się
oczywiście od głupich porównań, gdy stałam już w kabinie i próbowałam nie
zamoczyć bandaży, co nie skończyło się pozytywnym wynikiem, a woda spływała po
moim nagim ciele. Zamiast skupić się na tym, co robiłam, wolałam sobie
wyobrazić, jak pan Kaulitz wyglądał bez ubrań pod prysznicem i zachłysnęłam się
wodą. Kilkukrotnie. Pomiędzy jedną wizją, a drugą, posyłałam nerwowe spojrzenia
w stronę wejścia do łazienki, upewniając się, że wciąż byłam sama. Co prawda
zdawałam sobie sprawę, że przecież mnie widział bez ubrań, ale jakoś...
Chciałam chronić swoją prywatność tak bardzo, jak tylko to było możliwe. Wciąż
nie potrafiłam przestać się żenować sytuacjami, w których byłam stawiana, a on
nazywał wszystko po imieniu, zupełnie mnie wytrącając z równowagi. To nie
chodziło o to, że byłam pruderyjna. Chodziło raczej o to, że on jakimś
pokrętnym sposobem uosabiał coś, czego ja nie znałam. Surowe emocje i odczucia.
Tak, jakby z każdej rzeczy zedrzeć piękną otoczkę i ujrzeć czyste wnętrze. No i
to wciąż był Niemiec i morderca w jednym, więc o czym ja w ogóle myślałam?
Przez to wszystko mycie się zajęło mi znacznie więcej czasu, niż powinno. Przez
postrzeloną rękę ubranie kompletu do spania było tak cholernie trudne, że
zaczęłam przeklinać na środku łazienki, o mały włos decydując się na pójście
spać nago. Udało mi się jednak podołać zadaniu i to całe szczęście, bo, gdy
tylko umyłam zęby, rozczesałam włosy i wyszłam z sukienką i bielizną w dłoniach
do pokoju, porucznik akurat zapalał tam światło. Zapomniałam oddychać, dławiąc
się po raz kolejny wstydem, który mnie ogarnął, gdy tylko dotarło do mnie, w co
ja byłam ubrana. Czułam, że moje policzki rozgorzały ogniem, gdy jego wzrok
spoczął na mnie. Przełknęłam ślinę, przyglądając się jego rozpiętej koszuli i
potarganym włosom, jakby... Och, Boże, on właśnie wrócił od swojej kurwy,
prawda? Jego leniwy wzrok nagle jednak się wyostrzył, gdy powiódł po moim ciele
i musiałam zacisnąć zęby, by się nie skompromitować niepożądanym dźwiękiem,
kiedy w podbrzuszu poczułam bolesny ścisk. Staliśmy tak oboje w bezruchu,
gapiąc się na siebie w bliżej nieokreślony sposób do tego stopnia, że nie
wiedzieć czemu, czułam mrowienie w każdym miejscu, na którym zatrzymały się
brązowe tęczówki. Nagle parsknął suchym śmiechem, zupełnie wytrącając mnie tym
z równowagi i potrząsnął głową. Odwrócił się plecami do mnie i tak po prostu
wyszedł z pokoju. Mrugałam oczami, nie rozumiejąc, co się właśnie stało i
dlaczego on doprowadził mnie do takiego stanu samym patrzeniem. Nabrałam w
końcu powietrza i odetchnęłam gwałtownie, decydując się na schowanie się pod
kołdrą, zanim on wróci i znowu będzie zmuszony na mnie patrzeć. Co go rozbawiło
w tym wszystkim? Ja nie widziałam tu nic śmiesznego. Ani jednej rzeczy, która
by mnie przyprawiła o śmiech.
Przewiesiłam
ubrania drżącą ręką przez oparcie łóżka i usiadłam na nim, wzdychając głęboko.
Nie byłam senna, choć byłam zmęczona. Podniesione ciśnienie wcale nie pomagało.
Spojrzałam na budzik stojący na szafce nocnej i jęknęłam, gdy dojrzałam
dwudziestą dwadzieścia siedem na elektronicznym wyświetlaczu. Było za wcześnie,
żeby pójść spać, ale z drugiej strony, to co ja miałam takiego robić? Ze
zrezygnowaniem położyłam się na łóżku, zakrywając się kołdrą. Gdybym zasnęła
szybko, byłby przynajmniej z tego jakiś pożytek. Nie chciałam leżeć bezczynnie,
bo wiedziałam, że w takich momentach człowiek byłby skłonny zacząć myśleć, a to
nie było mi potrzebne. Co było mi potrzebne? Zapomnienie tego, co się właśnie
działo? Cofnięcie się w czasie? Przetarłam ręką twarz i zacisnęłam powieki.
Śpij. Śpij już.
Może byłoby
łatwiej, gdybym mogła odwrócić się na prawy bok, co było moim nocnym
przyzwyczajeniem, ale oczywiście tamten żołnierz musiał mnie postrzelić nie w
tę rękę co trzeba. W ten sposób po zgaszeniu światła skończyłam, próbując
usnąć, leżąc na wznak, a gdy przekręciłam się na lewy bok, moje oczy mimowolnie
padały na granatowe łóżko porucznika, który znowu gdzieś przepadł. Właściwie to
nawet lepiej dla mnie. Niemniej jednak, udało mi się w końcu zasnąć, zapadając
w sen niespokojny i strasznie chaotyczny, przypominając mi, gdzie byłam, a co
musiałam zostawić. Znów przeżywałam postrzał, znów widziałam martwego pana
Antoniego, ciemne oczy Kaulitza i głos, który mnie przerażał, mówiąc
„zamawiam”. Obudziłam się, mając łzy w oczach, natychmiast sobie wmawiając, że
mogło być gorzej, że mogłam przecież nie zostać uratowana przez nikogo i
skończyć jako osobista kurwa. Dlaczego w takim razie ignorowałam to, że mi
groził, że mnie albo zabije, albo odda? Odetchnęłam i otworzyłam oczy, by
spojrzeć, która była godzina i ile miałam jeszcze czasu, zanim będzie ranek i
znowu zacznie się koszmar, a pierwsze, co dojrzałam, to porucznik, który
siedział przy biurku, pochylając się nad jakimiś papierami, które oświetlała mu
lampka. Gapiłam się na niego przez metalowe żebrowanie wezgłowia, nie wierząc,
że on mógł robić coś tak ludzkiego jak używanie długopisu. Właściwie to chyba
przedstawiał się w mojej głowie jako wielki potwór, który tylko mordował i
gwałcił, a przecież potwory nie robiły tego, co robili ludzie. Przyglądałam się
mu, z ulgą zauważając, że łzom odechciało się już spływać, a on tak bardzo był
pochłonięty tym, co robił, że nawet nie zauważył, że już nie spałam. A
przynajmniej tak mi się na początku wydawało, bo wyglądał, jakby go nic nie
ruszało. Ale wtedy westchnął, nie odrywając wzroku od papieru i usłyszałam:
- Śpij.
Drgnęłam
niespokojnie, na moje szczęście będąc zbyt zmęczoną, by się żenować, że zostałam
przyłapana na gorącym uczynku. Patrzyłam na niego niczym nieskrępowana, po
prostu mrugając oczami. Nie miał na sobie koszulki i w mdłym świetle jego
umięśnione ciało zdawało się być jeszcze bardziej wyrzeźbione, a ja poczułam
natłok śliny w ustach. Miałam władzę najwyraźniej tylko nad swoim umysłem.
- Dlaczego
zajmujesz się takimi rzeczami w środku nocy? – spytałam, znowu zapominając, że
powinnam trzymać język za zębami. Ale tym razem mogłam to zwalić na to, że
dopiero co się obudziłam i nie do końca byłam trzeźwa. On z resztą nawet na
mnie nie spojrzał i może to i lepiej. Już profilem był wystarczająco
pociągający.
- Nie
interesuj się. Śpij.
- Dlaczego
wszystkich od siebie odpychasz? Wcześniej też taki byłeś?
- Śpij, Pia.
Przewróciłam
oczami i po zakopaniu się pod ciepłą kołdrą, posłusznie poszłam spać.
Reszta nocy
przebiegła tak szybko, że, zdawało mi się, że tylko na chwilę przymknęłam
powieki. Słyszałam budzik, który wiercił mi dziurę w mózgu i miałam ochotę
zagłuszyć cały świat poduszką, choć obawiałam się, że skończyłoby się na
popełnieniu samobójstwa. Nagły hałas sprawił, że drgnęłam i szybko się
odwróciłam, by zobaczyć, co się stało. Kaulitz właśnie zabierał rękę z zegarka i
odetchnęłam, gdy dotarło do mnie, że musiał najwyraźniej porządnie przywalić
dłonią w budzik. Wydawało mi się, że była nieludzka pora, a ja wcale nie czułam
się wyspana, ani odrobinę bardziej żywsza, niż zanim poszłam spać. I co teraz?
Cóż, porucznik
najwyraźniej wiedział, co teraz, bo ziewnął głośno i odrzucił kołdrę, wstając z
łóżka, by się przeciągnąć i zauważyłam, że miał na sobie tylko czarne, tak
obcisłe bokserki, że gdy przemierzał pokój, by pójść do łazienki, mogłam powiedzieć,
gdzie i co miał i w podbrzuszu poczułam mocny ucisk.
- Ty śpij
dalej. – oznajmił mi, znikając za drzwiami.
Nie miałam
absolutnie zielonego pojęcia, jak on to robił, ale znowu zasnęłam, dostosowując
się do jego rozkazów. Nawet nie próbowałam wnikać, co on miał takiego pilnego
do zrobienia, że musiał wstawać wcześniej, niż ja. Po prostu spałam do momentu,
gdy poczułam trzęsienie ziemi i otworzyłam szeroko oczy, ciężko oddychając.
Kopnął moje łóżko!
- Za pół
godziny śniadanie, a po śniadaniu pójdziesz na zmianę opatrunku do Marii. –
powiedział porucznik, znów ubrany w błękitną koszulę z ciemnym krawatem,
spodnie od munduru i oficerki. Nagle pochylił się nade mną, opierając się
rękoma o kolana i wyszczerzył do mnie zęby. – I podoba mi się twoja piżama,
moja urocza współlokatorko. Punkt dla mnie, że cię nie oddałem. – dodał i,
śmiejąc się z czegoś, czego nie rozumiałam, odwrócił się na pięcie i wyszedł z
pokoju. Zrobiło mi się nieprzyzwoicie gorąco, gdy zauważyłam, że byłam prawie
do połowy odkryta, bo w nocy najwyraźniej było mi za ciepło, a prześwitująca część
koszulki podwinęła mi się pod piersi, odsłaniając cały brzuch. Świetnie!
Usiadłam na
łóżku ze zbulwersowaną miną i postanowiłam, że przy najbliżej okazji mu się
odwdzięczę. Ale najpierw toaleta i prysznic.
Wydostałam się
z łazienki, czysta, ubrana i nawet pomalowana, choć używanie tuszu i cieni
ręką, która została najpierw postrzelona, a potem opatrzona, nie należało do
najłatwiejszych czynności. Porucznik stał przy trzecim oknie od lewej strony i
palił papierosa, patrząc się w przestrzeń, jakby o czymś zawzięcie myślał.
Nawet nie miałam zamiaru o nic pytać – i tak wiedziałam, że by nie
odpowiedział, a po prysznicu czułam się tak rześko, że nie chciałam sobie na
starcie psuć humoru, gdyby mi rzucił jakąś ciętą uwagą. Z drugiej strony miałam
wyjść poza te cztery ściany, a to znaczy, że musiałam się zmierzyć twarzą w
twarz z gościnnością i serdecznością Niemców. To jakoś nieszczególnie mnie
motywowało.
Miałam na
sobie tę samą sukienkę, którą nosiłam wczoraj ze względu na rękę. Może gdybym
nie mieszkała z mężczyzną, a kobietą, która na dodatek byłaby dla mnie miła,
miałabym kogoś do pomocy przy ubieraniu się. A tak...
- Koniecznie
musisz ubierać najbardziej dziwkarski zestaw, jaki posiadasz? – spytał,
wypuszczając z ust smugę dymu papierosowego, gdy zauważył, że znalazłam się w
pokoju. Udałam, że nie zabrzmiało to tak, jakby grzebał w moich rzeczach, gdy
brałam prysznic. Udałam, że moje czerwone policzki nie należały do mnie. Boże,
czy on przestanie mnie w końcu stawiać w takich sytuacjach?
Odchrząknęłam.
- Nie moja
wina, że wszystko inne jest tak cholernie ciężkie do założenia, bo przypominam,
że zostałam postrzelona. – zauważyłam usłużnie, krzyżując ręce pod piersiami,
na które padł jego wzrok. Boże, on patrzył na moje piersi, które były naprawdę
widoczne przez ten wielki dekolt.
- Och tak,
teraz mi coś świta. – przewrócił oczami, zupełnie ignorując fakt, że ja
wiedziałam, gdzie on się przed chwilą gapił. I znowu. Przestań! – Dałbym ci
jedną z moich koszul, ale pomyślą, że cię wziąłem do łóżka. – westchnął i wzruszył
ramionami. Wychylił się przez okno i wyrzucił niedopałka na zewnątrz. –
Idziemy. – oznajmił, machając na mnie ręką i skierował się do drzwi.
Więc znowu
chodziłam za nim krok w krok, mając głowę spuszczoną, by nie widzieć innych,
choć czasami do moich uszu docierał nieprzyjemny komentarz na temat mojej osoby.
Na śniadaniu na szczęście wszyscy zdawali się być niewyspani, więc nie odzywali
się za wiele, ale ja nagle sobie przypomniałam, że miałam się odpłacić za mój
komplet do spania.
Odwróciłam się
do porucznika, uśmiechając się do niego szeroko, zwracając przy tym uwagę
byłego basisty, który znów miał wszystko gdzieś i ubrał się w dresy.
- Zapomniałam ci
powiedzieć, że podobają mi się twoje bokserki. – wystrzeliłam, a po chwili
dotarło do mnie, co ja powiedziałam przy nich wszystkich i poczułam ogromną
potrzebę, by schować się pod stołem. Hagen opluł się herbatą, wybuchając
głośnym śmiechem, a Kaulitz przestał przeżuwać, robiąc wyjątkowo idiotyczną
minę. Boże, ale się wpakowałam. Jak ja mogłam chlapnąć przy ludziach coś
takiego? Właściwie to niby jakim cudem miałam się tym odegrać na nim za to, że
sprawił, że się żenowałam? Nie, uspokój się. Jak już to zaczęłaś, to brnij
dalej.
Wzrok
porucznika powoli skierował się na moją twarz, potem na dekolt, a potem znów na
twarz. Dopiero teraz w pełni do mnie dotarło, jak blisko mnie się znajdował i z
jaką łatwością mógł mnie chwycić i zmaltretować jak żołnierza wczorajszego
wieczoru. Zastygłam w bezruchu, gdy spojrzał na mnie z litością.
- Mówisz o
tym, że podoba ci się, że bokserki uwydatniają mi chuja? – sprostował i
drgnęłam, gdy wyciągnął do mnie rękę. Złapał kosmyk moich włosów i pociągnął
lekko za niego, sprawiając, że poczułam gęsią skórkę na ciele. – Mogę chodzić
po pokoju nago, jeśli chcesz. – dodał, a ja wydęłam wargi, choć wiedziałam, że
czerwone policzki znowu zniweczyły piękny plan, który powstał w mojej głowie.
- Mówię o tym,
że zrewanżowałam się po twoim uprzejmym komplemencie dzisiejszego ranka, panie
Kaulitz. – odparowałam, a Hagen ryknął jeszcze większym śmiechem, łapiąc się za
brzuch.
- Ty i
uprzejme komplementy! – wskazał na porucznika palcem, nie potrafiąc przestać
się rechotać.
- Skoro ja
powiedziałem prawdę, ty też to zrobiłaś. Dalej stoimy w miejscu, a ty właśnie
się przyznałaś, że gapiłaś się na miejsce, na które poprawne dziewice nie
spoglądają... – cmoknął z wyraźnym zadowoleniem, nawijając uwięziony kosmyk
moich włosów na palce, przez co pochyliłam się w jego stronę coraz bardziej.
Czułam serce w przełyku i tak wielki natłok mrowienia w podbrzuszu, że to było
aż surrealistyczne. Zaraz! Czy on właśnie...
- Nie jestem
dziewicą. – fuknęłam, a on wyszczerzył do mnie zęby, zupełnie nie przejmując
się tym, że ktoś mógł na nas patrzeć. A patrzyli, bo widziałam to kątem oka i
nie za bardzo mi się to podobało. Nie mogłam jednak nic z tym zrobić, bo on nie
pozwolił mi się odsunąć ani na milimetr. Do czego on zmierzał? Kręciło mi się w
głowie i brakowało mi oddechu, gdy on przyglądał mi się ze szczerym
rozbawieniem z tak bliska. To nie było dobre.
- Oczywiście,
że nie. To przecież ja wciąż się wstydzę tego, co ty do mnie mówisz, a nie na
odwrót.
- Nie chcę się
wtrącać. – odezwał się nagle Hagen. – Ale jesteście na siebie tak napaleni, że
zaraz mi stanie, a to już podejdzie pod gwałt. Mnie, gwoli ścisłości.
Syknęłam, gdy
spróbowałam się odwrócić do byłego basisty, ale zatrzymało mnie pasmo włosów
pomiędzy palcami porucznika. Nie byłam napalona, do cholery! Co on sobie w
ogóle wyobrażał?! Była wojna, a ja byłam przetrzymywana w jakiejś kryjówce
wrogów i... Do cholery, no!
Najwyraźniej
moja mina mówiła wszystko, bo niespodziewanie Kaulitz mnie puścił i odsunął
się.
- Ona jest
zbyt dumna, by się do tego przyznać, człowieku. – wymruczał pod nosem, choć
byłam pewna, że usłyszał to każdy przy tym stole. Jego przyjaciel się
uśmiechnął i wzruszył ramionami. Do mnie natomiast dotarło, że porucznik nie
negował tego, co zostało powiedziane w jego kontekście.
- Już ci się
znudziło? – usłyszałam kogoś i poczułam, że zrobiło mi się nagle zimno.
Poderwałam głowę i zobaczyłam stojącego przy poruczniku żołnierza. Dokładnie
tego żołnierza, który mnie postrzelił.
Nasze
spojrzenia się skrzyżowały i odechciało mi się jeść przez nagle przyspieszone tętno, które sprawiło, że zrobiło mi się niedobrze. W jego oczach było coś
przerażającego, gdy skanował mnie od góry do dołu, zupełnie nie przejmując się
jakimkolwiek wychowaniem, ani kulturą. Nagle zapragnęłam wkleić się w
porucznika i nigdy więcej się od niego nie odsunąć. On był zły. Był gorszy, niż
człowiek, który mnie przetrzymywał w swoim pokoju.
- Panie
poruczniku. – poprawił go, a on prychnął.
- Przestań
mnie traktować jak idiotę! – syknął gniewnie, zaciskając dłonie w pięści. Nie
wiedziałam, dlaczego Kaulitz w ogóle się go nie bał. Był masywniejszy i miał na
twarzy wymalowane coś... Coś, czego nie chciałam doświadczyć. Nigdy.
- Jesteś
idiotą. – odparł porucznik, nie przerywając zaciętego krojenia bułki na
talerzu. – Jesteś psychodelicznym idiotą i prawdopodobnie masz zaburzenia
osobowości, których nikt nie wykrył, bo ciągle omijasz wszelkie badania. Albo
schizofrenię. Co miało mi się znudzić?
- Przez tę
sukę nie mogę nawet skonsumować pieprzonej kolacji i śniadania na swoim
miejscu. – prychnął, nie zaprzestając patrzenia na mnie i poczułam jeszcze wyraźniejsze mdłości, nie
rozumiejąc, jak można było zawrzeć tyle obrzydzenia w jednym słowie. Dlaczego
mnie obrażał, skoro... Skoro chciał mnie „zamówić”? Nie, to nie było sensowne
pytanie, w końcu wszyscy mnie tutaj obrażali, nawet człowiek, który mnie
uratował.
Zaraz. To on
tutaj miał swoje miejsce? Czy to znaczyło, że usiądzie obok mnie? Przełknęłam
głośno ślinę i o kilka milimetrów przesunęłam się w stronę porucznika.
- Sam jesteś
sobie winien. – stwierdził, wzruszając ramionami. – Kluger, przesiądź się. –
rzucił rozkaz, a brązowowłosy, średniego wzrostu żołnierz niemal natychmiast
wylądował obok mnie, nie odzywając się ani słowem. – Schäfer, siadaj.
Całkowicie
odechciało mi się jeść. Czułam na sobie jego spojrzenie, gdy okrążał stół, by
usadowić się dwa miejsca dalej po lewej stronie i nie miałam pojęcia, dlaczego
tak sobie mnie uroił. Wszyscy rozumieli, gdy mieli się na mnie nie patrzeć, ale
on to ignorował. Bałam się. Czemu miałam wciąż te cholerne poczucie, że w
przeciwieństwie do porucznika, ten człowiek naprawdę byłby w stanie zrobić mi
krzywdę? Siedziałam sztywno na krześle z dłońmi ułożonymi na kolanach z sercem w przełyku. Nie
miałam zamiaru się ruszać aż do momentu, aż w końcu stąd pójdziemy.
Kelnerka,
która znów pojawiła się znikąd, przyniosła talerz dla Schäfera, ale nawet nie odwróciłam
się w jego stronę. Zdecydowanie wolałam, gdy porucznik sobie ze mnie kpił i
wyśmiewał w obecności żołnierzy, niż żeby ten jeden tutaj siedział. Wolałam być
w pokoju. Wolałam być gdziekolwiek indziej.
- Jedz. –
usłyszałam nagle kolejny rozkaz od porucznika i powiodłam wzrokiem po innych,
by sprawdzić, do kogo był tym razem skierowany. – Póki tu jestem ten psi kutas
nic ci nie zrobi. – dodał i zrozumiałam, że mówił do mnie. Odetchnęłam, patrząc
na swoje niedokończone kanapki, ale to wcale nie przywróciło mi apetytu.
- Czyli jak
cię nie będzie, to mogę? – spytał, parskając ironicznym śmiechem żołnierz, a mdłości w gardle sprawiły, że zrobiło mi się zimno. Kaulitz z brzdękiem odłożył sztućce i przy stole
znów zapadła cisza. Hagen tylko spoglądał z pobłażaniem na tego, który przed
chwilą się odezwał.
- Schäfer. –
warknął porucznik, dociskając nagle i mnie i Klugera do oparć krzeseł, by
spojrzeć na żołnierza z irytacją na twarzy. – Widzę, że masz zajebisty problem
z podporządkowaniem się przełożonemu, a jemu zaczyna to bardzo doskwierać. Nie
obchodzi mnie, że kiedyś się przyjaźniliśmy, jasne? Nie obchodzi mnie, że masz
na nią ochotę i nie obchodzi mnie, że jesteś ode mnie starszy i ci się coś
uroiło, że coś możesz. Rzeczywistość jest taka, Schäfer, że jest wojna, ja
jestem pojebany, a tobie siadło na mózg. Nie wrócimy do przeszłości, nie
będziemy robić tego, co robiliśmy i, kurwa, nic tego nie zmieni. Nie wiem, co
ci się, kurwa, człowieku, ubzdurało, ale gówno mnie to interesuje. Masz się
mnie słuchać, bo inaczej skończysz jak ci, z których się zawsze śmiejesz, tak?
Więc skoro ci powiedziałem, że masz się od niej trzymać z daleka, to masz to
zrobić bez żadnych dodatkowych komentarzy. Proste.
- Kaulitz,
powinie...
- Masz coś
jeszcze do powiedzenia? – spytał lodowato, mierząc go ostrym spojrzeniem. Serce
dudniło mi tak, że miałam wrażenie, że on poczuje je na swoim ramieniu. Miałam
złe przeczucia. Bardzo złe.
- Myślę,
Gustav, że powinieneś wziąć sobie to do serca. – odezwał się nagle Hagen. – On
jest wyjątkowo przewrażliwiony na jej punkcie, a obaj wiemy, czym to się
kończy.
- Proste. –
zgodził się porucznik i z powrotem wrócił do swojego śniadania.
~~~~
Klaudia L - Nie wiem, co jest z bliźniakami xD
Sparkle - Nie od dzisiaj wiadomo, że mam co do tego zespołu dziwne wizje :)
Vergessen Engel - Tak, Twój Gustav jest tym kutasem! <3
Edyta - Hagen nie nadaje się na takiego świra jak Gustav, więc wypadło na Klausa xD (mój brat kiedyś kopał łóżko, żeby mnie obudzić, znam to xD)
~~~~
Klaudia L - Nie wiem, co jest z bliźniakami xD
Sparkle - Nie od dzisiaj wiadomo, że mam co do tego zespołu dziwne wizje :)
Vergessen Engel - Tak, Twój Gustav jest tym kutasem! <3
Edyta - Hagen nie nadaje się na takiego świra jak Gustav, więc wypadło na Klausa xD (mój brat kiedyś kopał łóżko, żeby mnie obudzić, znam to xD)
Pierwsza! Idę czytać <3
OdpowiedzUsuń*Klaudia sobie tańczy, tańczy, tańczy, tańczy!*
OdpowiedzUsuńTen poranek był...słodki. Ale on ma najebane we łbie...śmieje się i sobie wychodzi. Poza tym, jak ona śpi u niego w pokoju to raczej wszyscy myślą, że zaciągnął ją do wyra...nieważne.
Śniadanie mi się podobało, poważnie. Te rozmowy i akcje przy jedzeniu poprawiają mi humor. Co prawda dzisiaj nikt nie uderzył głową w stół z wrażenia, ale pojawił się ten dupek...GUSTAV?! Ja wiedziałam, że on to taki mały psychopata! Nawet nie musiałam o tym wspominać. Cicha woda, brzegi rwie.
Co jest do cholery z bliźniakami?!
I dziękuję za poniedziałkową niespodziankę.
Buziaczki xD :**********
Gustav taki... taki jak nie Gustav? xD
OdpowiedzUsuńNigdy nie domyśliłabym się, że to on ją postrzelił i że akurat on coś do niej ma. Ale cóż, wojna. Mógł się zmienić, poza tym cicha woda bla bla bla, no nie? xD
Ja chcę więcej nooo. Najchętniej po jednym rozdziale od razu czytałabym kolejny i kolejny i tak w kółko.
Trochę nie rozumiem Kaulitza. A przy okazji zasiałaś zamęt. Jak to nie Bill, to kiedy ona wreszcie trafi do Billa? xd
Ale zakładam, że to jednak Bill. On jest taki Billowy xD
ok, starczy moich mądrości. Taka częstotliwość publikowania jest idealna! :D
Pozdrawiam ;)
oł jeee :D uśmiałam sie od cholery :D super brawoooo
OdpowiedzUsuńSkomentuję jutro, bo jak zawsze mam zapierdol w szkole. Nie ma to jak ... Ale poprawiłaś mi tym odcinkiem chumor.
OdpowiedzUsuńSchafer?! Mój Schafer jest tym kutasem?! Nie wybaczę Ci tego, co z nim zrobiłaś w tym opowiadaniu! Mój mały słodki misio jest takim niedobrym człowiekiem?! No hańba Ci!
OdpowiedzUsuńAle ogólnie podoba mi się odcinek! I Hagen mi się tutaj podoba! :D Bezpośredni, szczery i odrobinę bezczelny. Lubię go takiego. :D
Kaulitz jest boski tutaj. Najlepsza postać w całym opowiadaniu. Tylko... gdzie jest Tom? Bo pan porucznik to Bill (blond włosy to na sto procent Bill). I wyobraziłam go sobie w tym mundurze... Ach! Rozpływam się! :D
Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. :D
Hahahaha, kobieto! :D Gdyby była opcja "lubię to" to chyba każdy Twój komentarz tutaj bym bym zaklikała! xD
Usuń"Mój Schafer jest tym kutasem?!" - padłam w kapciach! ^^
Ej! Co Ty zrobiłaś z moim Misiakiem? On taki niedobry, taki zły, taki nieobliczalny, taki bezlitosny? Nie ma szans. Bardzo nierealistyczne… HAHAHA dobra, dość:D No trudno, padło na Gustava, ktoś musiał być tym złym. A nie mógł Hagen?
OdpowiedzUsuńTy mały perwersie, podnieca Cię stary Kaulitz?:D W sumie, nie jest najgorzej zawsze mogłaś z niego zrobić starego rozwodnika, ojca piątki dzieci. Zauważyłam, że porucznik dość często powtarza jej żeby nie ruszała jego rzeczy, czyżby schował gdzieś mały prezencik dla niej? Bardzo możliwe. To pewnie coś uroczego i fikuśnego, totalnie w jego stylu.
Iść spać nago? Seriously, Pia? Chyba jej mózg odebrało na minutę. Dobrze, że się ogarnęła. Muszę jednak przyznać, że odpowiedzi na jej pytania, w tym rozdziale, są całkiem grzeczne? No i tak, zachowywał się całkiem cywilizowanie, aż do pobudki. Nie ma lepszej pobudki, niż kopniak w łóżko, chyba każdy by wstał:D Na koniec Pia i jej próby odegrania się za piżamkę, no chyba nie bardzo jej to wyszło:D Niech próbuje dalej się pogrążać, znaczy odgrywać. I jego cięta riposta ,, Mówisz o tym, że podoba ci się, że bokserki uwydatniają mi chuja?” Brawa dla Kaulitza, sama bym tego lepiej nie ujęła.
Pozdrawiam
O ja ale nuudny odcinek xD zero rozlewu krwi, ani nic ^^. Żartuje! Jest genialnie jak zawsze :D Takiego Gustava nie lubimy Anno!!! Kurcze coraz bardziej lubię Pię za jej myślenie i za nią całą :) Iii wybacz, za mało logiczny komentarz, ale no wciąż się śmieję z zachowania Kaulitza i Pii :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Zaraz spierdzielam znowu do szkoły(nienawidzę tego siedzenia do 18!!! -,-), więc krótko i na temat, bo do końca tygodnia pewnie nie będę miała czasu. -,-
OdpowiedzUsuńCO TY MI ZROBIŁAŚ Z MOIM GUCIEM?!! Że on to niby ten zły, pojebany psychol?! Kurwa, idę skoczyć z krawężnika!!!! ;c
Dobra, grunt, że z Dżordżiego takiego skurczybyka nie zrobiłaś! ^^ Ale teraz skłania mnie to do refleksji, co się takiego stało. W to jest zamieszany Tomcio? Sama nie wiem...
Dobra, nie mam pomysłu, a muszę się już ogarniać.
Weny. < 3
podoba mi się rola Gustava, zawsze mi się wydawało że w tym spojrzeniu zza okularów jest coś dziwnego. Bardzo lubię Hagena <3 Dobry Hagen nie jest zły! Mam nadzieję, że już niedługo news, strasznie mnie ciekawi co Pia będzie robić i w ogóle jaki będzie cały dalszy scenariusz, no bo w końcu ona musi coś robić przez cały dzień.
OdpowiedzUsuńi niech się już wyjaśni, dlaczego Porucznik ja uratował!
P.S. Bardzo lubię sceny w jadalni :)
Okej. Gustaw jest tym ćwokiem?! Wow. To gdzie Tom jest? Hmmm rozmowy pana porucznika ( nie myślę teraz o nim inaczej niż pan porucznik) i pii mogą być intrygująco rozpalające. Jak zwykle cudowne. Pozdrawiam konar1234
OdpowiedzUsuńOKeeej... ja też prędzej spodziewałam się drugiego Kaulitza niż Gustava, masz mnie. Ale w takim razie już się boję, co ten Tom ;<
OdpowiedzUsuń