Zaskakujące
było to, że i na obiedzie i na kolacji zachowywałam się tak, jakby mnie nie
było i nikt mnie nie zaczepiał. Zaskakujące było to, że udało mi się zignorować
Schäfera. Zaskakujące było to, że gdy tylko nastała pora, by położyć się i spać
do samego rana, ja dokładnie to zrobiłam. A najbardziej zaskakujące było to, że
dopiero we śnie przypomniało mi się, że przecież to, że zamordowałam kogoś
poprzez odebranie cholernego łóżka, nie było pierwszym razem. Przecież ja
zabiłam Neumanna, co Kaulitz mi wczoraj przypomniał, jakby mi mówił o tym, że
zamiast zjeść jeden batonik, zjadłam dwa. Nie obchodziło go to. Jakim cudem w
takim razie pamiętał tyle nazwisk, skoro nie dbał o podwładnych? Gubiłam się w
nim. Nie umiałam tego inaczej wytłumaczyć. Gubiłam się w samej sobie i
umiejętności wypierania faktów. Zapomniałam, że zabiłam człowieka. Jak to w
ogóle brzmiało? I jak to opisywało moją osobę? A jeżeli on miał rodzinę? Może
miał dziecko, które zostało sierotą? Dlaczego przejmowałam się nim, kiedy mnie
także pozbawili bliskich mi osób?
Byłam
sfrustrowana. Nie wiem, jak porucznik to robił, ale nawet gdy o niczym nie
wspominał, i tak sprawiał, że ja czułam się źle. Dopiero, gdy z ubraniami
poszłam do Marii, by zmieniła mi opatrunek, dotarło do mnie, że właśnie po to
nie mogłam się katować wspomnieniami. I prawdopodobnie dlatego będę się łapać
na tym, że po raz kolejny zignorowałam fakt, że miałam do czynienia z mordercą,
który mógł zabić także mnie. Dlatego będę zapominać trzymać język za zębami.
- Powinnaś
chyba odwiedzić kosmetyczki, co? – wypaliła na starcie Maria, gdy tylko weszłam
do gabinetu pielęgniarskiego z jeansami i koszulką, mając nadzieję, że jakoś
zostanę w to ubrana. Poczułam, że znów się zarumieniłam, jakby to, że Kaulitz
mnie żenował, było zbyt małym upokorzeniem. Posłałam jej ponure spojrzenie, a
Tanja, która jak zwykle musiała robić za cień starszej pielęgniarki, wybuchnęła
śmiechem. Nawet nie miałam zamiaru spojrzeć na swoje nogi, choć wiedziałam, że
prawdopodobnie niedługo będę musiała coś zrobić. Sęk w tym, że nie miałam ani
depilatora, ani plastrów z woskiem, ani chociażby maszynki do golenia, by
cokolwiek zmienić. A ostatni raz... Żachnęłam się.
- Nie pójdę
tam. – mruknęłam i przeniosłam wzrok na Tanję, która prawie płakała ze śmiechu.
Czasami zastanawiałam się, dlaczego ona jeszcze żyła, skoro wszystkich tak
wkurzała. I nie, nie życzyłam jej śmierci. Chyba. – A ty co się gapisz? Tobie
nawet kosmetyczki nie pomagają, patrząc na to, jak wyglądasz. – burknęłam, a ta
zamknęła się jak za sprawą machnięcia czarodziejską różdżką. Rozbawiłam za to
Marię.
- W sumie jak
dla mnie to możesz cała zarosnąć, przynajmniej porucznik cię palcem nie tknie.
– młodsza pielęgniarka uśmiechnęła się złośliwie, a ja, nie wiedzieć czemu,
doszłam automatycznie do wniosku, że natychmiast powinnam oddać się w ręce
kosmetyczek. Chyba zaczynało mi podejrzliwie odbijać na jego punkcie.
Szczególnie po tym, że dzisiaj znowu się obudziłam, gdy wstawał z samego rana i
musiałam przyznać, że w samych bokserkach wyglądał ponadprzeciętnie seksownie.
Boże, jeszcze dojdzie do tego, że i ja i Tanja będziemy zazdrościć kurwie,
którą pieprzył. Choć Tanja chyba już zazdrościła. – Mógłby cię zabić,
przynajmniej nie byłoby tyle problemów. – dodała, przewracając oczami, a ja
zmarszczyłam czoło z zaskoczeniem. Nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo mnie nie
znosiła, ale zdawało mi się, że z dnia na dzień jej negatywne emocje w stosunku
do mnie wzrastały drastycznie na sile.
- Tanja
przeżywa, że odkąd tu jesteś, pan porucznik traktuje ją jak ścierwo. –
podsunęła usłużnie Maria, ale to tak naprawdę wcale mi nie wytłumaczyło
niczego. Przecież to nie była moja wina, tak? Ja wcale nie kazałam mu mnie
ratować z rąk Schäfera, ani nie kazałam mu mnie umieścić w swoim pokoju.
Jedyne, co było moją winą to to, że dałam się złapać.
- Poczułam z
tobą więź, Tanja, bo przed chwilą pomyślałam dokładnie to samo, tylko że o
tobie. – pokiwałam głową i przez chwilę obie mierzyłyśmy się mrocznymi
spojrzeniami, jakby to cokolwiek miało dać. Ona była śmieszna, a ja głupia, bo
dawałam się wciągnąć w tę gierkę jak nastoletni szczyl, zupełnie nie bacząc na
to, co mogłam robić, a czego nie. Miałam milczeć i jak zwykle kończyło się na
tym samym. – I myślałam, że on wszystkich traktuje jak ścierwo prócz ciebie. –
powiedziałam do Marii, a ta uśmiechnęła się do mnie promiennie, jakby była z
tego powodu dumna. Pociągnęła mnie na krzesło i wyjęła ze szklanej szafki nowy
bandaż i bliżej nieokreślone specyfiki. Nie zaprzątałam sobie nawet tym głowy,
bo wiedziałam, że nie miała zamiaru zrobić mi jakiejkolwiek krzywdy. Cóż, w
przeciwieństwie do Tanji najwyraźniej. Całe szczęście, że Kaulitz nie miał
zamiaru mnie wykorzystać seksualnie, bo gdyby się o tym dowiedziała, chyba
naprawdę chciałaby mnie zabić. O Boże, nie powinnam o tym myśleć. Poczułam
alarmujące pulsowanie między nogami, gdy tylko pomyślałam o sobie i poruczniku
w łóżku. Zaraz, co? Nie, zdecydowanie nie powinnam o tym myśleć. O nim. I to w
takiej kategorii. Boże, o czym ja...?
- W sumie to
masz rację. – zgodziła się Maria, co przyprawiło mnie o uśmiech na twarzy.
Tanja już nie odezwała się ani słowem, tylko wyszła, zostawiając nas same, co
ja przyjęłam z ulgą. Nie lubiłam jej towarzystwa, co było chyba sporym
niedopowiedzeniem. – No i pomijając sierżanta Listinga, ale to logiczne, bo
cały czas trzymali się razem... – zmarszczyła czoło i potrząsnęła głową. Miałam
się spytać, o co chodziło, ale przypomniało mi się, że znałyśmy się dopiero
trzeci dzień i nie wypadało mi wchodzić w jakąkolwiek sferę jej życia z butami.
Chciałam spytać, czy wiedziała o tym, że obaj byli kiedyś członkami zespołu.
Chciałam spytać, czy wiedziała, gdzie podziewała się reszta. Wydawało się, że
była tutaj długo, a ja w ciągu tych niecałych trzech dni zdążyłam zauważyć, że
plotki szybko się rozchodziły, więc mogła mieć informacje, których ja
poszukiwałam, choć nie miałam żadnego powodu, dla którego to w ogóle robiłam.
- Wydaje mi
się, że to absurdalne, że ktoś może się przyjaźnić z porucznikiem. –
powiedziałam więc, próbując ukryć narastającą wewnątrz ciekawość, która z dnia
na dzień była coraz bardziej niezaspokojona. Gdybym nabawiła się obsesji na
punkcie tego człowieka, przynajmniej wpasowałabym się w klimat tej twierdzy.
Nie, o czym ja myślałam? Nie mogłam mieć obsesji! Syknęłam, gdy Maria w końcu
zajęła się moim ramieniem. Miałam nadzieję, że to cholerstwo przestanie w końcu
boleć...
- Wszystko
będzie dla ciebie absurdalne tak długo, aż nie poznasz bliżej pana
porucznika... – wymruczała pielęgniarka, badając ranę. – To wyjątkowo
specyficzny mężczyzna, Pia i naprawdę ciężko go zrozumieć.
Ciężko go
zrozumieć? Ledwo powstrzymałam się od parsknięcia ironicznym śmiechem. Ta
kobieta była przezabawna.
- Ja go w
ogóle nie rozumiem. – chciałam wzruszyć ramionami, ale w porę przypomniało mi
się o tym, że miałam smarowane ramię czymś, co było konsystencji maści. – I
wątpię, żebym kiedykolwiek na tyle go poznała, by udało mi się go zrozumieć. –
dodałam w zamyśleniu. Wolałam nawet się nie zastanawiać, czy w ogóle powinnam
go lepiej poznawać, bo miałam wyjątkowo ponure wrażenie, że to nie skończyłoby
się niczym dobrym. W normalnych warunkach bym go unikała, ale teraz... Cóż...
Maria
uśmiechnęła się szeroko, wzdychając przeciągle i podniosłam na nią pytający
wzrok, którego nie potrafiłam powstrzymać.
- Nie mam
pojęcia czemu, ale zawsze, gdy patrzę na naszego porucznika, widzę mojego męża.
– powiedziała cicho, owijając moje ramię bandażem. – Ludzie się go bali,
naprawdę. Każdy mi mówił, że nie powinnam się z nim widywać, ba, nawet
rozmawiać. – jej twarz znacząco się rozluźniła, a jej uśmiech stał się prawie
czuły. Coś ścisnęło mnie za serce na ten widok. – Moja mama, gdy tylko dowiedziała
się, na czyim punkcie tak oszalałam, chciała mnie zamknąć w domu. Początki były
takie szalone... Ale im bardziej oni mi go próbowali wyperswadować, tym
częściej on pojawiał się w moim życiu. Strasznie uparty człowiek. Irytował
mnie, choć wiedziałam, że powinien mnie odstraszyć. Ale gdzieś w głębi duszy
wiedziałam, że do mnie pasował. Że ja do niego pasowałam. Po prostu był
potrzebny czas, wiesz? – przerwała owijanie, by na mnie znacząco spojrzeć, choć
ja nie byłam pewna, czy nie powinnam w jakiś sposób na to zareagować,
zaprzeczyć, zdziwić się, cokolwiek. Ale wyobraziłam sobie młodą Marię i
nieznajomego mężczyznę i czułam, że wzruszenie chwyciło mnie za gardło. – To
nie był człowiek, który umiał kochać. On po prostu chciał mnie mieć, ale ja
chciałam jego miłości, więc musiałam walczyć. Było warto, wiesz? Było warto...
Przełknęłam
ślinę, kiwając powoli głową. Nie miałam zamiaru pytać o nic. Nie rozumiałam, po
co mi to mówiła, bo brzmiało to tak, jakby to miała być aluzja do mnie i do
pana porucznika, a to nie było to, czego ja aktualnie potrzebowałam. I nie miało
absolutnie najmniejszego sensu w tym przypadku. W końcu on miał swoją kurwę, a
mnie nie interesowała... jakakolwiek relacja z tym człowiekiem. Po prostu
chciałam żyć, a on był do życia furtką, którą sam stworzył bez mojego
proszenia.
- Brzmi pani,
jakby była pani szczęśliwa. – rzuciłam w końcu, uznając, że gdybym milczała,
prawdopodobnie Maria by pomyślała, że mnie to w ogóle nie ruszyło.
- Byłam. –
przyznała, wciąż się uśmiechając. – No dobrze, skończyłam z opatrunkiem. Daj
spodnie, jakoś cię ubiorę, choć wypadłam z wprawy. – roześmiałam się na wizję
siebie jako małego dziecka. Lubiłam tę kobietę i to naprawdę coraz bardziej. Maria
chwyciła jeansy zza moich pleców i spojrzała na nie krytycznie. – Bez obrazy,
bo ty jako jedyna kobieta tutaj masz kształty i to jest piękne, ale ty masz
zamiar w to wejść? – spytała, a ja zmarszczyłam czoło nie wiedząc, czy
faktycznie nie powinnam tego brać do siebie, czy jednak owszem. Czy to
znaczyło, że wszystkie były jak Tanja? Nie żeby miała fatalną figurę, ale była
znacznie szczuplejsza niż ja. A tak właściwie to chyba też nie było adekwatne
stwierdzenie. Po prostu nie miała miseczki D, a B i nie miała tak dużego tyłka
jak ja. Nie miałam nic przeciw osobom, które miały mniejsze rozmiary, ale ona
była dobrym przykładem tych, które swoim wyglądem podnosiły innym samoocenę,
choć oczywiście nie twierdziłam, że była brzydka. Po prostu była... Cóż, była
przerysowana.
- No taki
miałam zamiar... – wydęłam wargi, już nawet nie chcąc myśleć o tym, jak Kaulitz
skwitował moje spodnie i koszulkę. Jego wyraz twarzy mówił aż nadto, a ja nie
miałam pojęcia, jaka to dla niego była różnica. – To mi dały te dziewczyny
tam... – uniosłam palec, wskazując na sufit. – Tam na górze.
Wiara w
rozciąganie najwyraźniej ominęła Marię, bo rurki pasowały idealnie. Gorzej było
z koszulką, ale gdy już ją założyłam, dotarł do mnie jeden drobny mankament
całej sytuacji. Jak ja to potem ściągnę? Przecież nie poproszę o pomoc
Kaulitza. Niech to szlag...
Nie odezwałam
się jednak na ten temat ani słowem, choć to było dziwne, że Maria o tym nie
pomyślała. Ona przecież bardziej rozeznawała się w tym wszystkim tutaj i
najwyraźniej widziała we mnie coś, czego ja nie widziałam. Sensowne było więc
założenie, że Maria uznała, że będzie lepiej podejmować za mnie decyzje. Finał
ów decyzji chyba też ominął ją jak wiara w stretch w rurkach. To już jednak nie
było ważne, bo usłyszałam dźwięki z sali świadczące o tym, że zbliżał się
porucznik.
- Cóż za
abstrakcja. – wymruczał, gdy stanął w wejściu dokładnie jak poprzedniego dnia.
Z tego wszystkiego znów zapomniałam spytać Marię o datę. Dlaczego sobie
ubzdurałam, że nie mogłam zapytać Kaulitza? – Jesteś ubrana. – zauważył
słusznie, a ja oczywiście znów się zarumieniłam, jakby powiedział coś wyjątkowo
poniżającego. Nie rozumiałam własnego ciała. I wątpiłam, by to się zmieniło w
najbliższym czasie. Spokojnie, Pia. Mogłaś trafić na kogoś gorszego.
- Czy dzięki
temu przestaniesz się na mnie gapić? – och, znowu to zrobiłam. Poruszyłam
temat, który wcale nie chciałam poruszać. I na dodatek chciałam mu mówić, że
się na mnie gapił, kiedy robił to właściwie sporadycznie. A właściwie to tylko
wtedy, kiedy się do mnie odzywał, a to nie następowało często. Zmarszczyłam
czoło, gdy uśmiechnął się szeroko, choć to dalece odbiegało od uśmiechów,
jakimi raczyła mnie Maria. Zrobiło mi się dziwnie duszno i zakręciło w głowie,
gdy świdrował mnie ciemnymi oczyma.
- Nie, nie
przestanę. – odparł niedbale, wzdychając. Znieruchomiałam, słysząc skrajnie
odwrotną odpowiedź do tej, którą oczekiwałam. Zaraz, gapił się na mnie? –
Zapomniałaś, że widziałem cię nago. – zauważył, a ja zaczerwieniłam się jeszcze
bardziej, gdy dotarło do mnie, że to była kolejna sytuacja, którą całkowicie
wyparłam z umysłu, a on mi to przypomniał. – I masz tę swoją uroczą piżamkę.
To, co masz na sobie, mnie raczej nie zwiedzie. – wzruszył ramionami.
- Nago? –
powtórzyła piskliwie jak echo Tanja, która kolejny raz wyskoczyła znikąd,
przepychając się do środka, mierząc mnie ostrym wzrokiem. Zignorowałam ją. I
tak musiałam znosić spojrzenie Kaulitza, a to było wyjątkowo uciążliwe. – Jak
to nago? – miałam ochotę jej przyłożyć. Z reguły nie byłam agresywna i naprawdę
robiłam krzywdę komukolwiek dopiero w sytuacji podbramkowej, ale ona mnie tak
cholernie drażniła, że to przechodziło ludzkie pojęcia. Dlaczego zawsze się
wtrącała, skoro nikt jej tu nie chciał? Bo przecież nikt mi nie wmówi, że
porucznik cieszył się jej towarzystwem, kiedy za każdym razem mówił do niej
same nieprzyjemne rzeczy.
- Czy ty
musisz się wpierdalać za każdym możliwym razem? – spytał, potwierdzając moją
hipotezę. – Nie sądzisz, że gdybym chciał wiedzieć, co masz do powiedzenia na
jakikolwiek temat, to bym po ciebie poszedł i spytał? Dzień w dzień, kurwa, to
samo, jakbyś miała piętnaście lat i pustostan w głowie, a nie trzydziestkę na
karku.
Tanja
spojrzała na niego, jakby wyjątkowo ubodła ją ta riposta, a ja nawet nie
wiedziałam, czy miałam się zaśmiać, czy nie. Nie wiedziałam czemu, ale zrobiło
mi się głupio, że byłam tego świadkiem.
- Jesteś
podły. – wydyszała w końcu i zacisnęła wargi, jakby zbierało jej się na płacz.
Nie czekała na jakąkolwiek reakcję, tylko od razu wyleciała z gabinetu jak
poparzona. Kaulitz potrząsnął głową i prychnął.
- Jaki podły?
Tylko szczery. – rzucił, znów wzruszając ramionami. – Bierz tę szmatę i
idziemy. – wskazał podbródkiem na sukienkę i odwrócił się na pięcie. Przez
chwilę zaczęłam się zastanawiać, czy Tanja była faktycznie warta tego, by
doświadczać takiego poniżenia ze strony porucznika, ale szybko porzuciłam te
myśli. Dlaczego miałabym jej współczuć, jeśli ona mnie traktowała tak samo, jak
była traktowana? Chwyciłam sukienkę, podziękowałam Marii i dołączyłam do
Kaulitza, który sprężystym krokiem przemierzał salę, nie sprawdzając nawet, czy
za nim szłam, czy nie. On nie liczył się z nikim. Ciekawe, czy jego brat
wiedział o tym, co się tutaj działo. To było dziwne, że nie trzymali się razem
i może faktycznie nie żył. To by tłumaczyło pewnie w połowie jego zachowanie.
Gorzki, zły i beznamiętny, bo umarł mu ktoś bliski. Ile będzie musiało minąć
czasu, zanim będę mogła kogokolwiek o to spytać? W kółko sobie powtarzałam, że
nie powinnam się tym przejmować, ale co do czego przychodziło, to potrafiłam
wyprzeć z siebie wszystko, tylko nie tego człowieka. Ale to było chyba w
porządku, bo notorycznie z nim przebywałam, więc teraz tak jakby był jedyną
osobą, która mogła mnie interesować w jakikolwiek sposób. Miałam na myśli, że
jak ktoś znajomy. Czy współlokatorzy się sobą interesowali? W jakiś sposób
musieli, by zgodnie koegzystować, prawda? Czemu wciąż siebie tłumaczyłam przed
samą sobą?
- Nie lubisz
Tanji. – zauważyłam, gdy na korytarzu podeszłam do niego w końcu na tyle
blisko, by mógł mnie w ogóle usłyszeć. Z tej odległości zauważyłam frustrację
wymalowaną na jego twarzy. Dlaczego cokolwiek powiedziałam, skoro on nie lubił
ze mną rozmawiać? Nawet z Hagenem nie wdawał się w jakiekolwiek pogawędki tak
długo, aż były basista sam nie zaczynał tematu. Nie rozumiałam tego, bo
przecież każdy miał potrzebę mówienia. A on wyglądał, jakby był przepełniony
rzeczami, które należałoby z siebie wyrzucić.
- Nie powiesz
mi, że ty ją lubisz. – odparł po chwili, nawet nie spoglądając w moją stronę.
Wspięliśmy się po schodach, a ja znów zmarszczyłam czoło, gdy dotarło do mnie,
że właściwie to ja czułam ponaglającą potrzebę, by mówić. Szkoda tylko, że
mogłam mówić tylko do niego.
- Ja jej nie
lubię, bo ona mnie nie lubi i ma nadzieję, że mnie zabijesz. – rzuciłam,
wzruszając zdrowym ramieniem. W tym samym momencie porucznik zatrzymał się w
połowie schodów, aż na niego wpadłam, wydając z siebie zduszone sapnięcie, gdy
moje ciało zetknęło się z jego ciałem. Podniosłam na niego wzrok, jak zwykle
zmuszając się, by zignorować poczucie, jakbym była zwierzęciem w klatce, które
można było oglądać za darmo. Inni żołnierze nie mieli za grosz kultury.
Właściwie ten, który patrzył na mnie ze zmrużonymi oczyma i miał na nazwisko
Kaulitz, wcale nie był lepiej wychowany.
- Że co
powiedziała? – spytał powoli, akcentując dokładnie każde oddzielne słowo i
uderzyło mnie dziwne poczucie, że jak się powtórzę, to jutro nie znajdę Tanji w
gabinecie pielęgniarskim. Nie, chwila, przecież co by go miało to interesować,
czy ktoś mi życzy śmierci? To jakaś bzdura.
- Że ma
nadzieję, że mnie zabijesz i dzięki temu nie będzie więcej problemów. –
pokiwałam głową, patrząc mu w oczy, które ochłodziły się jeszcze bardziej. –
Musisz przyznać, że to całkiem logiczne, nie? – uśmiechnęłam się, choć tak
naprawdę wcale nie było mi do śmiechu. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że
przysparzałam mu problemów, a on wcale nie był z tego powodu szczęśliwy. I
znowu powstawało pytanie: po co mnie wziął do siebie?
- Nie obchodzi
mnie, czy to logiczne, czy nie. – wycedził sztywno. – Nikt nie ma prawa mówić
takich rzeczy prócz mnie. Jestem jedyną osobą, która może ci w jakikolwiek
sposób grozić.
- No, to było
bardzo pocieszające, muszę przyznać. – mruknęłam, wzdychając ciężko.
Porucznik nie
odpowiedział, tylko złapał mnie za ramię i pociągnął na górę jak psa, a ja
ledwo nadążałam za jego długimi nogami. Nawet nie próbowałam się wyszarpnąć, bo
i tak wiedziałam, że w moim przypadku
jakakolwiek próba zakończyłaby się fiaskiem. Gorzej, że gdy mnie tak ciągnął w
stronę pokoju, mi skoczyło ciśnienie, bo z jakiegoś powodu moje ciało opacznie
zrozumiało jego pośpiech. Pia, uspokój się. Przecież powiedział, że nie musimy
dzielić łóżka w ten sposób. Chyba nie sądziłaś, że mógłby skłamać? A dlaczego
miałby mówić prawdę? Och, Boże...
Otworzył drzwi
do pokoju i wepchnął mnie do środka, samemu wchodząc z głośnym trzaskiem.
Odwróciłam się do niego przodem, nie chcąc chyba wiedzieć, o co mu chodziło i
dlaczego był taki... podminowany.
- Mówiła coś
jeszcze? – odezwał się nagle, ruszając w stronę biurka, z którego zgarnął
paczkę papierosów i wyciągnął z niej jednego. Odetchnęłam z ulgą, że jednak nie
miał zamiaru mnie zgwałcić i cofnęłam się, by opaść na miękkie łóżko. Położyłam
sukienkę obok siebie i dotarło do mnie, że on tutaj nie miał pralki. Gdzie
robił pranie w takim razie?
- Pytasz o to,
czy mi ubliżała, czy o to, czy w jakiś inny sposób życzyła mi śmierci? –
odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a on spojrzał na mnie krzywo. - No co?
- Odpowiedz.
- A miała coś
mówić?
- Odpowiedz,
kurwa.
- Ale dzisiaj,
czy przez te wszystkie dni?
- Odpowiedz,
do kurwy nędzy! – uniósł się, pochylając się w moją stronę, a ja drgnęłam, gdy
jego stanowczy głos zabrzęczał mi w uszach. Och, cholera, znowu podniosłam mu
ciśnienie. Nie, to nie miało za grosz sensu, przecież co go to obchodziło? Co
ja go interesowałam i co go interesowało to, co powiedziała Tanja w odniesieniu
do mnie?
- Nic takiego.
Życzenie, byś mnie zabił, było jej największym sukcesem, więc sam widzisz, że
nie ma się czym przejmować, tak? – czemu próbowałam go udobruchać? Zupełnie nie
rozumiałam ani jego postępowania, ani tym bardziej swojego. Zachowywał się tak,
jakby był zazdrosny i wyjątkowo uczulony na to, jak się ludzie do mnie
odnosili. Dlaczego? Co ja, do cholery, go obchodziłam?!
Kaulitz
zastygł w bezruchu z papierosem w ustach i sądząc po tym, jak unosiła się jego
klatka piersiowa, musiał ciężko oddychać. Tak, zdecydowanie był wściekły, tylko
jego mina wyrażała bardziej coś, co przypominało zdziwienie. Boże... O co mu
znowu chodziło? W pokoju zaległa cisza i jedyne, co w jakikolwiek sposób
przypominało poruszenie, to dym, który unosił się z papierosa, tworząc mglistą
chmurę nad porucznikiem. Ból mięśni dopiero po chwili mi uświadomił, że
siedziałam w napięciu, nie wiedząc, jakiej reakcji się spodziewać. Ten człowiek
był wyjątkowo nieobliczalny i zupełnie nie wiedziałam, w którym kierunku miałam
podążać, żeby było dobrze. A może nigdy nie będzie dobrze?
- Nie
rozmawiaj z nią. – mruknął nagle. Zmarszczyłam czoło, znów nie rozumiejąc. Nie
żebym chciała z nią rozmawiać, ale czasami nie było wyjścia. Nie mogłam dać
sobą pomiatać. Prawda? – Mówię poważnie. – dodał, zaciągając się papierosem i
powoli wypuścił dym spomiędzy warg. Strzepnął popiół do popielniczki i znów
spojrzał na mnie. – Jedni mają na ciebie wyjebane, drudzy są skorzy cię
polubić, ale jest też kilka osób, które marzą o tym, żeby cię zniszczyć, a ja
za dwa tygodnie wyjeżdżam na kilka dni i nie będę w stanie utrzymać ich w
ryzach z daleka. Tanja jest suką i ma szczególną obsesję na moim punkcie, więc
nie wiem, co może jej strzelić do głowy, gdy mnie nie będzie. – nawet nie
wiedziałam, co miałam na ten temat powiedzieć. Byłam kompletnie wybita z rytmu
i w czaszce mi ziało pustką. – Rozumiesz?
- Tak. –
odpowiedziałam nieobecnie. Mrugałam idiotycznie powiekami i prawdopodobnie po
wyrazie mojej twarzy mógł się domyślić, że jednak nie rozumiałam. To nie ta
sytuacja mnie przerastała intelektualnie. To on.
- Świetnie.
Więc ty tu zostajesz, a ja idę uciąć sobie z nią krótką pogawędkę. – i jak
zwykle mnie zostawił samą z zapachem jego ciała, palonego tytoniu i
przeświadczeniem, że nie nadążałam za tym, co się wokół mnie działo i, że gdy
już myślałam, że byłam bliska dosięgnięcia kwintesencji, ktoś łapał mnie
koszulkę i odciągał do tyłu, mając z tego wielki ubaw.
~~~~
Asia - To nie zazdrość. To jego podejście pt.: "Co moje to moje - nie ruszać"
Ewelina - Tak, Maria zachęca xD I tak, wie coś, ale do wszystkich informacji potrzebny jest klucz. Ach, no i musi jechać - to służbowy wyjazd.
Sparkle - Wcale nie taki najgorszy moment! Mam gorsze! A co do Toma - ZOBACZYSZ xD
Effie - Jestem dumna!! Pia nie ogarnęła, że Gustav to Gustav. Tanja będzie miała swoją zacną rolę i raczej nie będę rozwijać jej wątku bardziej, niż to koniecznie, bo sądzę, że tyle, ile planuję, wystarczy :) I ja porucznika nie ogarniam, wciąż się trzymam stwierdzenia "bo ma taki kaprys" i to działa! xD
Monika - Tanja i Pia przyjaciółkami? Not gonna happen :D
Sternschnuppe - Czemu miałby pojawić się Tom? :)
~~~~
Asia - To nie zazdrość. To jego podejście pt.: "Co moje to moje - nie ruszać"
Ewelina - Tak, Maria zachęca xD I tak, wie coś, ale do wszystkich informacji potrzebny jest klucz. Ach, no i musi jechać - to służbowy wyjazd.
Sparkle - Wcale nie taki najgorszy moment! Mam gorsze! A co do Toma - ZOBACZYSZ xD
Effie - Jestem dumna!! Pia nie ogarnęła, że Gustav to Gustav. Tanja będzie miała swoją zacną rolę i raczej nie będę rozwijać jej wątku bardziej, niż to koniecznie, bo sądzę, że tyle, ile planuję, wystarczy :) I ja porucznika nie ogarniam, wciąż się trzymam stwierdzenia "bo ma taki kaprys" i to działa! xD
Monika - Tanja i Pia przyjaciółkami? Not gonna happen :D
Sternschnuppe - Czemu miałby pojawić się Tom? :)
Oj zagadkowy jest ten porucznik :d zastanawiam nad tym co myśli tak dokładnie o naszej bohaterce :d i kim ona dla niego jest hehe :D zachowuje sie na serio czasem albo nie czasem jak zazdrosny
OdpowiedzUsuńbuahahaha więź z Tanją!
OdpowiedzUsuńPia się nie zachowuje jak nastoletni szczyl... są ludzie, którym wręćz wypada cisnąć i ich gasić. Jak pani pielęgniarko-kurwo-suka Tanja.
Czy ona ją zachęca, by poznała bliżej mr.Porucznika, Maria w sensie?
O nie! Maria coś o nim wie. Wie, że jest dobry?! or something like this? Po Pii co o nim wie?! Powie?!
Btw. zaraz się rozryczę i zbytnio rozczulę na resztę dnia przez opowieść Marii.
okej wracam do tematu... Inie powiedziała nic konkretnego, szkoda.
Ooooo. Pan Porucznik jak miło cię człowieku widzieć! To teraz jakaś rozmowa powinna być... I jest! Hahahah on jest jednak bezbłędny!
Tanja i jej ogarnięcie! "Nago?(...) Jak to nago?" No i go zirytowała. Lubię to! Ona podbiega pod 30!? Zachowuje się jak nieopierzony podlotek. Szczerość to nie podłość - that's true.
Pia brawo umiesz użyć mózgu, by stwierdzić nadoczywisty fakt. Zamiast zastanawiać się, po co się do niego odzywasz wybierz jedną z opcji. a) milcz, b) rozmawiaj z nim, rozmowy są twórcze :D
OMG! on sie wkurwi, on sie zaraz wkurwi tralalla....
No i się wkurwił, ale nie wydał rozkazu zabicia. Sad. Zakaz rozmów?! Is it a joke?! Przecież ona sama się prosi o riposty Tanja w sensie(czy tylko ja ma ochotę napisać jej imienia przez "i" a nie "j"?) Gdzie i jakim prawem on wyjeżdża?!
PS. Cały komentarz pisałam jak notatkę z lektury na kartce.Ach te nawyki...
Dooobra.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i nie wiem, co mam Ci właściwie napisać, bo jedyne co ciśnie mi się na usta, albo bardziej pod palce to "chcę więcej". Z wykrzyknikiem... tak, zdecydowanie, nawet z trzema :D
Ciągle czekam na Toma, który gdzieś musi być. No po prostu musi. Nie zabiłaś Tomasza, prawda? Na Twoim miejscu bym nie ryzykowała xD
Tanja jest irytująca, ale zastanawia mnie skąd właściwie się tam wzięła. Zakładam, że skoro pracuje jako pielęgniarka w jakimś chyba dość ważnym niemieckim szpitalu, a nie jako sanitariuszka na polu bitwy, to ma jakieś wykształcenie i nie jest aż tak głupia, tak? W ogóle będziesz wnikała jakoś głębiej w jej życie i wnętrze? Bo ona może być ciekawa!
Choć wolę Pię. Właściwie, konkretyzując, wolę Pię i Billa. Razem. Im bliżęj tym lepiej :D Ale jak na razie wystarczy, że są po prostu razem. Nawet nie muszą być sami! Z innymi ludźmi też jest fajnie.
Dobra, nic mądrego Ci nie napiszę, więc lepiej skończę.
Chcę następny, bo cholera, nie mogłaś skończyć w gorszym momencie :D
Pozdrawiam :)
Aaaaaaa! :D Anno, możesz być ze mnie dumna, albowiem odzyskałam wczoraj swój nieogarnięty humor i wstałam wcześniej, żeby napisać trochę dłuższy komentarz! :D Ponieważ jednak zaraz wywiewam na 7 lekcji do szkoły, myślę, że nie będzie aż tak długi, ale wyjdzie w praniu, wszystko wyjdzie w praniu! ^.^
OdpowiedzUsuńWCIĄŻ MI SIĘ NIE PODOBA, ŻE SCHAFFER JEST TYM ZŁYM GOŚCIEM! ;( Wiesz jak ja z tego powodu cierpię? Moje katusze nie znają granic! Masz szczęście, że Dżordżiego w ten sposób nie ruszyłaś, albowiem moja „mała” obsesja na punkcie basisty trwa w najlepsze, chociaż... Bill jest lepszy. :D Ale to tak odnośnie pierwszego akapitu, gdzie mówiła coś o Gustim, że cieszy się, że go nie spotkała... Ej, a tak a propo, bo nie ogarniam i nie potrafię sobie przypomnieć, czy Pia rozpoznała w Schafferze perkusistę TH? Bo gdzieś tam piszę w tym rozdziale, że obaj należeli do zespołu, a miała na myśli porucznika i Hagena.
A teraz czas na prawdziwą ocenę –– Maria mnie rozczula! *.* Mam wrażenie, że jest jak babcia, a to jest takie... Słodziutkie. I do tego obie chyba nie przepadają za Tanją, która jest ni mniej ni więcej jak wkurwiająca. -,-' Nie znoszę zdziry, mam nadzieje, że uśmiercisz jej postać, która zginie w męczarniach! XD Ale fakt, mogłabyś rozwinąć jej wątek, bo z jakiegoś powodu ma tą obsesje na punkcie Billa(zakładając, że mamy rację, co do tożsamości porucznika!)i z jakiegoś powodu jest taką suką, a odkrycie tego byłoby dość ciekawe. ^^ A potem jej spektakularna śmierć, to piękne. :D O wiele bardziej lubię Pię! Tak, tak, w końcu się do niej przekonałam, bo dziewczyna jawnie zaczęła myśleć i wypierać fakty z umysłu! :D No to lecimy dalej... Hm... Hm... Czyżby Maria bawiła się w jasnowidza i widziała piękną przyszłość porucznika i Pii? ;D No cóż, mam nadzieję, że niedługo zaczną się rozmnażać jak takie małe słodkie króliczki. :D
A potem znowu wszedł porucznik i... Jak tak stoi to myślę sobie „Brałabym go”, co jest dziwne, zważywszy na to, że pomimo, iż to Bill to wciąż twór pierdolniętej wyobraźni. -,-' No i się dziwię jak Pia mogła mu odmówić te dwa rozdziały temu? :o A potem Tanja z tym swoim tekstem... Po co w ogóle się odzywała skoro nikt jej tam nie lubił? Ale tak się zastanawiam, czy porucznik jej kiedyś nie wykorzystał? Skądś musiała wziąć się ta cholerna obsesja...
No nie, porucznik jest naprawdę cudowną(to chyba nie to określenie, ale chuj z tym. ^^)postacią, mimo wszystko broni Pii, choć to rzeczywiście na zasadzie „Co moje, to nie Twoje i nie ruszaj, bo opierdolę Ci wszystkie palce”. A tak btw. ogarniasz porucznika? :o Bo coś mi się wydaje, że tego poparańca nikt nie rozumie! :D
Czyżby ten wyjazd miał związek z Tomaszem? :o Dobra, pożyjemy, zobaczymy. :D
Pisz dalej z powodzeniem! ^^
Pozdrawiam,
Effie. :)
wrr ! Zabilabym ta Tanje własnymi rekoma ; o Alez ona mi dziala na nerwy, no niebywałe ; o btw ciekawe jak Poruucznik Pan i Władca Bill Key się z Nia rozprawi ;d mmm, cos czuje, ze jeszcze bedzie chciala sie zaprzyjaznic z Pia, albo zniknie w tajemniczych okolicznosciach hahah , a co do Wyjazdu Billa, tooo mam wrazennie, zemoze byc goraco jak wyjedzie i zostawi Pie sama ^^ . tak ogolem mowiac to juz sie nie moge doczekac jakiejs pikantniejszej sceny , hahha ; P oh ; p dobra ide juz bo sie rozmarze zaraz ;;d buziaki !
OdpowiedzUsuńJak już do niej "mruczy" to on zmierza w dobrym kierunku :D
OdpowiedzUsuńA Porucznik to musiał chyba bzyknąć Tanję bez mydła, bo ta kobieta ma nasrane w bani. Jak się nie wie, gdzie się kija pcha, to tak to wygląda. Dziwne, że jeszcze sobie nie zrobił z niej żywego celu.
Poza tym to mam wąty do Pii, że nie skorzystała z okazji w pokoju i chociaż dla uspokojenia nie pogłaskała go po klacie, ramieniu czy policzku (bo przecież taka chojraczka jest!). Bo czekamy i czekamy na coś HOT! w ich wykonaniu.
I jeszcze Margo mi wkręciła GaGę i jej "Scheisse" i słuchając tego przy czytaniu, mam sexy wizję Porucznika <3
A moją wczorajszą głupotę przy ostatnim zdaniu przemilczmy xD
Jeju! Jak on się martwi(?) o to co Tanja powiedziała do Pii...No bądź,co bądź to jest jakby wykazanie zmartwienia...chyba :D
OdpowiedzUsuńA Maria to dla mnie taka kochana kobieta, która wybrała sobie Pię na 'córeczkę' XD
Tak na marginesie to czy po tym 2 tygodniowym wyjeździe Porucznika, pojawi się Tom? :D
Wizyta u kosmetyczek!!! <3 Zapewniają profesjonalne usługi, miłą atmosferę i dyskrecję. Całe szczęście, że to nie ja muszę do nich iść.
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale teksty Pii są przezabawne, oby więcej tych ich potyczek słownych. Zastanawiające jest tylko to, że ona tak skutecznie gasi Tanję, ale to chyba taki typ, co lubi jak nią pomiatają.
Jak ona nieświadomie lubi działać porucznikowi na nerwy, bo chyba nie robi tego celowo?:D Podniosła mu ciśnienie, ale przynajmniej wiadomo, że w jakiś pokrętny sposób ją chroni. I jeszcze poszedł strzelić pogadankę blond suce, prawdziwy bohater!
I jeszcze na koniec, Maria to taka kochana kobieta, prawie jak babcia, tylko mniej subtelna(tekst o konieczności depilacji:D)
Pozdrawiam
Nareszcie jestem! Nadrabiam, ale nie wiem, czy zdołam dzisiaj wszystko przeczytać i skomentować.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, jestem.
Znowu Twój Kaulitz robi mi sieczkę z mózgu i nie wiem, co mam myśleć na jego temat.
Wkurwia mnie ta Tanja. xd
Biedny Kaulitz, on serio sam nie wie, co z sobą zrobić przez Pię xD
OdpowiedzUsuńTanji mi jakoś nie szkoda. I czuję się jak degenerat, bo owszem, przejmuję się, ale zaraz zaczynam się śmiać... xD