środa, 2 kwietnia 2014

KAPITEL 14

OGŁOSZENIE PARAFIALNE:
Jeśli niektórzy od ponad miesiąca wciąż czują ból w dupie, że nie zastosowałam się do wyraźnych wytycznych co do zmiany niektórych wątków, czy do czegokolwiek innego, co zdaje się być tak strasznie surrealistyczne, uprzejmie proszę o skonsultowanie się z lekarzem lub farmaceutą, bądź ewentualnie ze mną na FB czy TT, zamiast użalania się nad tym faktem na prawo i lewo, jakby to miało cokolwiek zmienić, kiedy - jak widać - nic nie zmienia :)

~~~~

Miałam wrażenie, że wisząc głową w dół, wypluję za chwilę swoje serce, które znajdowało się niebezpiecznie blisko mojej jamy ustnej, a na dodatek, jakby było tego wszystkiego mało, czułam wręcz mrowienie w podbrzuszu przez cholerną bliskość porucznika. Byłam przez niego przerzucona jak worek ziemniaków, a jemu to nie robiło różnicy, jakbym była zaledwie piórkiem. Hagen szedł za nami, choć go nie widziałam, zbyt zaabsorbowana tym, że mówili o trójkącie, a chyba zmierzaliśmy do sypialni Kaulitza. Nie miałam pojęcia, przed moimi oczami znajdowały się męskie plecy, bardzo gorące i bałam się ich dotknąć. Chciałam sobie wmówić, że to był tylko żart, ale wcale się na to nie zanosiło, gdy tak przemierzaliśmy korytarz. Kilka chwil później znaleźliśmy się w pokoju porucznika i czułam łzy w oczach. Nie chciałam być przez nich zgwałcona. Nawet przez jednego, a co dopiero przez dwóch, do cholery! Wydałam z siebie piskliwy odgłos przerażenia, gdy zostałam rzucona z impetem na łóżko, aż się od niego odbiłam i sapnęłam z bólu cholernych pośladków.
- Rozbieraj się. – oznajmił Hagen z powagą, stając zaraz obok porucznika, jakby obaj byli moimi katami. Znieruchomiałam, dysząc spazmatycznie, prawie dławiąc się nadchodzącą histerią. Byłam pewna, że moje oczy dosłownie lśniły od wstrzymywanych łez.
- Nie żartuj sobie, Listing. – odezwał się po chwili Kaulitz, spoglądając na swoje towarzysza z pobłażaniem. – Tylko ja mogę jej rozkazywać. – jego głowa powoli odwróciła się w moją stronę i brwi uniosły się sugestywnie. – Rozbieraj się. – powtórzył, ale ja z napadu strachu nie drgnęłam ani o centymetr. Obaj patrzyli na mnie wyczekująco, obaj krzyżując ręce na piersi i zacisnęłam mocno zęby, by się przed nimi nie rozpłakać. I tak już wystarczyło, że widzieli moją panikę. Chciałam zaprotestować, ale moje ściśnięte gardło nagle przestało ze mną współpracować. Nie poruszyłam się. Nie odezwałam. Samo oddychanie sprawiało poważny problem. – To rozkaz, laleczko. Rozbieraj się, albo zrobimy to za ciebie. – dodał po dłuższej chwili, a ja, zaskakując samą siebie, w ekspresowym tempie cofnęłam się do tyłu, prawie spadając z drugiej strony łóżka, by mnie nie dosięgli, choć wiedziałam, że w ich przypadku nie byłoby to szczególnie trudne. Niespodziewanie Hagen wyszczerzył zęby i tak po prostu ryknął śmiechem, a zaledwie parę sekund później dołączył do niego Kaulitz, zupełnie zbijając mnie tym z pantałyku. Zamrugałam powiekami, robiąc zapewne idiotyczną minę, ale nie mogłam się powstrzymać. Żartowali sobie ze mnie? A jednak! Niech ich szlag trafi! Zacisnęłam powieki i próbując opanować niechcianą wściekłość, zagryzłam mocno wargę. Och, niech ich szlag trafi!
- Jej mina jest bezcenna! – zaśmiewał się ciągle Hagen i przysięgam, że miałam ochotę im wydrapać oczy i wyrzucić za okno. Co w tym było takiego zabawnego, do cholery?! Ja przez cały czas żyłam tu w strachu, a oni dla własnej rozrywki jeszcze bardziej go spotęgowali! – Co prawda... – urwał, wzdychając głęboko i otworzyłam oczy, by zobaczyć, że oparł dłonie o kolana. – z tego wszystkiego i tak najdziwniejsze jest to, że Schetzer się dał tak łatwo spławić. – zauważył, wyraźnie zaskoczony, unosząc brwi do góry, nie przestając mi się przyglądać. Och. Och, cholera. Oni mnie uratowali. Zrozumienie całej sytuacji przyszło tak nagle, że moje oczy rozszerzyły się znacznie, gdy zatopiłam się w szoku.
- Abstrakcja, Hagen. – odparł Kaulitz, przestając się śmiać i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, częstując jednym swojego przyjaciela. Ciągle się na mnie gapili, co sprawiało, że zaczynałam się czuć coraz bardziej niekomfortowo. Oni byli dziwni. Czasami milczeli, ale ich wzrok nie przestawał badać i skanować. – Coraz bardziej mi się wydaje, że ten dziad zaczyna się mnie bać, a to by tłumaczyło, dlaczego nie oponował.
- Ciebie wszyscy się boją. – sprostował Listing, a ja chciałam ochoczo przyznać mu rację, kiwając głową, ale w ostatnim momencie się powstrzymałam. Oddał porucznikowi zapalniczkę i po chwili obaj zaciągali się dymem papierosowym. Poczułam irracjonalną potrzebę strofowania ich, by chociaż otworzyli okno, a potem niewygodny skręt w żołądku podpowiedział mi, że to by zabrzmiało za swojsko, jakbyśmy razem mieszkali i jakby to było na porządku dziennym. Co się ze mną działo? – Lepiej dla nas, mamy przynajmniej więcej spokoju. – dodał i w końcu przestał na mnie patrzeć, samemu podchodząc do okna, by je uchylić i stanął przy biurku, na którym stała szklana popielniczka.
- Ty masz. Ja jadę na kolejne cholerne spotkanie wysłuchać następnych idiotycznych posunięć... – pierwszy raz na jego twarzy dostrzegłam jednoznaczne zmęczenie, nagle nie wyglądał na zrelaksowanego i tętniącego życiem. Nagle był starszy, niż wiek wskazywał i zrezygnowany i sfrustrowany. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i wszystko zniknęło z jego twarzy na pstryknięcie palców. Odwrócił się do mnie plecami, ustawiając się przy biurku. Na chwilę zaległa między nimi cisza i chociaż poczułam się speszona tym, że mnie przyłapał na patrzeniu na niego w tym dziwnym momencie, nie mogłam odrzucić od siebie głupiej wizji, że po prostu do niego podchodzę i go przytulam. Nie wiedziałam, dlaczego nagle mi się wydawało, że tego potrzebował. Poczułam się znów zbita z pantałyku. A co jeśli to wszystko, co mi mówił, było tylko udawaniem? Co jeśli wcale nie podobało mu się to, co robił? Nie, przecież Listing wyraźnie pokazywał, że jego to nie interesowało i był niżej rangą, niż Kaulitz. Porucznik musiał jakoś dojść do swojego statusu. Nie umiałam powstrzymać odgłosu, który idealnie odzwierciedlił moją dezorientację. Obaj jak na komendę odwrócili się w moją stronę, a moje policzki automatycznie zaczęły się czerwienić.
- Dziękuję. – wyrzuciłam szybko, skinąwszy im głową, choć zupełnie nie miałam pojęcia, co mnie podkusiło, by to powiedzieć. Być może to nawet oni zabili moją rodzinę, o której nieustannie zmuszałam się nie myśleć, ale, nie patrząc na to, jak się zachowywali, uratowali mnie od widoków, które być może na stałe zniszczyłyby mi psychikę, a Kaulitz mimo swojej szorstkości nie zrobił mi jeszcze nic poważnie złego. Przeciwnie, utrzymywał mnie przy życiu, choć to wcale nie było łatwe.
- Nie masz się co cieszyć, on nie robi nic za darmo. – rzucił lekko Hagen, choć to wcale mnie nie zaskoczyło. Już to gdzieś słyszałam. Wzruszyłam więc ramionami, wyrażając siebie w mało elokwentny sposób. Wielki dzień kiedyś nastąpi, ale do tego czasu było znośnie dobrze, prawda? – Może się poprawię. On nic nie robi za samo „dziękuję”. – Listing błysnął zębami, choć to też mnie nie zdziwiło.
- Aż taka głupia chyba nie jest, by tego nie wiedzieć. – wymruczał Kaulitz, opierając się tyłem o biurko, a na jego ustach wykwitł cyniczny uśmieszek. – A może jednak jest...
Delikatny dreszcz przeszył mnie wzdłuż kręgosłupa, gdy mierzył mnie wzrokiem od stóp po głowę i jakimś sposobem dokładnie wiedziałam, o czym mówili. Ale to wciąż było tylko czcze gadanie i miałam nadzieję, że na tym poprzestaną.

Serce tłukło mi się jak szalone do tego stopnia, że pulsowała mi głowa od tego cholernego dudnienia. Myślałam, że żartował z tym wspólnym spaniem! Jak ja miałam mu się postawić po tym, co się dzisiaj stało?! Bu-bum, bu-bum, bu-bum. Aż mi było niedobrze. Czułam, że moje dłonie zaczęły się pocić przez zdenerwowanie, które okazało się być znacznie większe, niż dotychczas. Ten mężczyzna przyprawiał mnie o irracjonalne zmiany nastrojów, których sama nie rozumiałam i raz o beznamiętność, a raz o dzikie ataki nagłych odczuć, których wcześniej nie doświadczałam. Ale on chyba nie miał zamiaru...?
- Ale zdajesz sobie sprawę, że wstaję kilka godzin wcześniej niż ty i nie mam całej nocy na to, by sobie stać na środku pokoju i się na ciebie gapić, jak ty to właśnie robisz? – usłyszałam  znudzony głos i drgnęłam niespokojnie, spuszczając wzrok na podłogę. Jak ja miałam z nim leżeć w jednym łóżku, mając na sobie swoją „piżamę”, kiedy on miał na sobie tylko bokserki? Dlaczego on znów nie żartował?! – Przestań odpierdalać. – burknął i odwrócił się na pięcie, by wspiąć się na łóżko i dosłownie na nie paść. – Robisz szopki z rzeczy, które nawet nie powinny cię tknąć, laleczko. Zginiesz z takim podejściem. – dodał, co ledwo zrozumiałam przez jego twarz schowaną w poduszce. Przełknęłam ślinę, próbując sobie wmówić, że byłam odważniejsza i że tak naprawdę wcale nie chciałam zobaczyć, jak to jest, leżąc obok niego. Jeden krok do przodu, drugi, trzeci, czwarty, aż w końcu zdałam sobie sprawę, że stałam nad wielkim łóżkiem, które było chyba największym uosobieniem zła Kaulitza, jakie mogłam zobaczyć. Nie chciałam się na nim znajdować, choć jednocześnie chciałam czegoś zgoła innego i chyba właśnie to przyprawiało mnie o takie napięcie i nerwy. Zgryzłam wargę i pochyliłam się, znów mentalnie walcząc z czerwonymi policzkami, by odchylić kołdrę. To było dla mnie stanowczo za dużo. Wolałam, by mnie po prostu tam rzucił, niż żebym to ja robiła wszystko sama. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze przepalający mnie na wskroś wstyd, z którym nie potrafiłam sobie poradzić. Był mężczyzną, znacznie starszym, postrzegał pewne rzeczy zupełnie inaczej niż ja i wciąż uważał, że byłam głupia i mnie obrażał, a ja nie umiałam sobie przetłumaczyć, że spanie w jego łóżku kompletnie nic nie znaczyło. Dla niego to było niczym, szczególnie, gdy miał kogoś stałego, choć ten ktoś był kurwą i och!...
Pisnęłam głośno, gdy nagle się odwrócił i chwycił mnie za rękę, by pociągnąć mnie na łóżko, aż prawie głową zderzyłam się z jego plecami. Gorąco jego ciała buchnęło w moją twarz, gdy zawisłam nad nim na kolanach i natychmiast się wyprostowałam, choć nie oparłam się pośladkami o pięty, oddychając zbyt świszcząco i zbyt spazmatycznie, by uznać to za objaw zdrowia. Kaulitz odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie krytycznie, znów mnie bezpardonowo mierząc od góry do dołu i na odwrót, oblizując dolną wargę z jakiegoś powodu. Westchnął przeciągle i chwilę wiercenia się później, leżał szczelnie przykryty kołdrą, wciąż na brzuchu, a ja nie ruszyłam się nawet o kilka milimetrów. – Musisz rozpiąć ramiączka. – stwierdził całkowicie poważnie, a ja zamrugałam tępo oczami, nie reflektując. Przepraszam, co on powiedział? – Możesz to zrobić pod kołdrą, mam to... – urwał, zamyślając się na chwilę. – Może nie mam tego gdzieś, ale naprawdę możesz zrobić to pod kołdrą, żebym nic nie widział. – poprawił się, a ja nie mogłam przestać patrzeć na niego jak kompletna idiotka. Gubiłam się w jego toku rozumowania, a świadomość, że miałabym spać obok niego półnaga, była jeszcze gorsza, niż świadomość, że miałam w ogóle obok niego spać! Miałam dość! Do cholery, dlaczego wszystko się działo zupełnie nie tak, jak ja chciałam?!
- Dlaczego? – wydukałam, mając ochotę się schować pod łóżkiem i tam wypłakać wszystkie łzy, które się we mnie zbierały, by w końcu wybuchnąć. To wszystko było takie męczące...
- Bo jak Schetzer tu przyjdzie w nocy, bo ma chore widzimisię i podgląda ludzi, to się zdziwi, że jesteś ubrana, nie sądzisz? Masz coś jeszcze do powiedzenia, czy mam to z ciebie zerwać? – spytał wciąż z głębokim znudzeniem i odetchnęłam urywanie, nie wierząc, że naprawdę się w to wszystko wpakowałam. A gdybym się schowała, nie bacząc na to, co się stanie z panem Antonim? Może by mnie nigdy nie znaleźli?... Potrząsnęłam głową, wypierając złe myśli i policzyłam do trzech, zanim schowałam się pod kołdrą, wsuwając się pod nią tak, że moja twarz była do połowy zakryta. – Do kurwy nędzy, laleczko, jesteś w ogóle w stanie wyobrazić sobie, że gdybym cię przerżnął, wcale byś nie leżała jak pierdolona cnotka-niewydymka? Litości... – warknął i nie zdążyłam zareagować na jego słowa, by je dobrze przyswoić, żeby zrozumieć, co miał zamiar zrobić. Żachnęłam się, gdy odkrył mnie do połowy, ale potem wytrzeszczyłam oczy, gdy usiadł na łóżku i wyciągnął ręce w moją stronę, choć mój ociężały mózg nawet nie zdał sobie sprawy, do czego on zmierzał. A zmierzał do zapięcia na szyi i zanim się zorientowałam, ramiączka były odpięte i pociągnięte w dół. Leżałam półnaga, mając ochotę zamknąć oczy i zniknąć w przeciwieństwie do Kaulitza, który gapił się intensywnie na moje piersi, jakby ich wcześniej nie widział. Boże, widział mnie, więc dlaczego tak patrzył? Nagle zaschło mi w ustach i zupełnie nie wiedziałam, co zrobić, gdy strach przerodził się w dziwną ekscytację na myśl, że musiało mu się podobać to, co widział, skoro nie oderwał wzroku. Nie puścił ramiączek, zaciskając na nich kurczowo palce i z jakiegoś powodu, gdy sama spojrzałam tam, gdzie on patrzył, zrobiło mi się zaskakująco ciepło. Wraz z oddechem moje piersi unosiły się i opadały, a ja zupełnie niezamierzenie zaczęłam sobie wyobrażać na nich dłonie Kaulitza i poczułam pulsowanie między nogami. Poderwałam wzrok do góry, mając ochotę przyłożyć sobie w twarz, ale to niczego nie zmieniło, bo na całej jego twarzy widziałam, że on chciał to zrobić. Co się zmieniło od pierwszego dnia, że... Nagle puścił ramiączka i w ciągu dwóch sekund znalazł się pod kołdrą plecami do mnie, znów mnie dezorientując. – Zaśpiewaj coś, bo nie chcę cię przerżnąć. – usłyszałam jego schrypnięty głos i chwilę później odchrząknął. – Właściwie to chcę cię przerżnąć, ale... Kurwa, wiesz, co mam na myśli.
Nie, nie wiedziałam. Kolejny raz przyznał, że chciałby coś ze mną zrobić, ale tego nie robił i nie rozumiałam kompletnie jego zachowania, choć ja sama nie byłam lepsza. Cholerna ekscytacja, która stawała mi kością w gardle mówiła mi, że moje ciało było bardziej niż chętne, by się mu oddać, a gdzieś na tyłach świadomości zdawałam sobie sprawę, że to byłaby najgorsza rzecz, na jaką bym się zdobyła. Może on miał tak samo? Może po czymś takim sprawiałabym mu więcej problemów? A może kierował się jakimś innym tokiem rozumowania? Ja nie byłam głupia, ale to on sprawiał, że czułam się jak kretynka.
- Nie mogę spać. – zaczęłam więc pierwszą piosenkę, jaka mi przyszła do głowy, choć w obecnym momencie wydawała mi się być za bardzo przesłodzona. – Moja głowa jest wypełniona tobą po brzegi. Nie ma dla nas księżyca, noc jest czarna, a ty śnisz obok mnie. Nie zamykam oczu, boję się za tobą tęsknić. Żaden sen nie może być tak piękny jak ten moment. Czym sobie na ciebie zasłużyłam? Naprawdę jestem ciebie warta? – dopiero po chwili przypomniało mi się, że byłam odkryta, więc narzuciłam na piersi kołdrę i w tym samym momencie przyszło mi do głowy, że w tym zawirowaniu nawet nie poczułam zdenerwowania śpiewaniem. – Kim jestem, że to właśnie ja jestem w twoim sercu? Dlaczego? Kim jestem, że to właśnie ja jestem tą, którą kochasz? Czy mam prawo być tutaj obok ciebie? Dlaczego mnie chcesz? – nagle zachciało mi się śmiać. Śpiewałam piosenkę o miłości, o kimś, kto był zupełnie przytłoczony miłością, a odbiorcą tego utworu był Kaulitz, który był najprawdopodobniej ostatnią osobą na świecie, która zdawała się wiedzieć, czym było to uczucie. Lepiej wybrać po prostu nie mogłam... – Przed tobą każdy dzień był za długi, a teraz przeżywam z tobą każdą sekundę. Wschodzi we mnie tysiąc słońc i modlę się, by bez ciebie nigdy nie zaszły. Czym sobie na ciebie zasłużyłam? Naprawdę jestem ciebie warta?...*

Zaskakujące, że wszystkie przeżycia w ciągu dnia sprawiły, że zaczęłam sama się usypiać piosenką, którą śpiewałam. Zwolniłam jej tempo i miałam wrażenie, że jeszcze zanim skończyłam utwór, Kaulitz znów spał. To znacznie ułatwiło mi zaśnięcie, choć rzadko mi się zdarzało zasypiać na wznak. Ale tym razem miałam świadomość, że byłam do połowy naga i obok leżał mężczyzna, więc nie pozwoliłam sobie na wygodną pozycję. To jednak nie zmieniło faktu, że po prostu udało mi się zasnąć. Nawet nie pamiętałam, czy cokolwiek mi się śniło, ale to nie było ważne, bo znów miałam to odczucie, że dopiero co zamknęłam oczy, a już się budziłam. Delikatny jak piórko dotyk na moim ramieniu natychmiast przywrócił mnie do rzeczywistości i na krótką chwilę przestałam oddychać. Leżałam na prawym boku, co wydało mi się być odrobinę dziwne ze względu na ranę postrzałową, której starałam się nie ruszać, choć właściwie już nie bolała. Palec wodził po moim ramieniu i zmusiłam się, by w żaden sposób nie zareagować, choć nie rozumiałam, co się stało, że Kaulitz pozwolił sobie nawet na coś takiego. Czy on zmierzał do tego? Chciałam wiedzieć. Powoli uchyliłam powieki tak, by nawet nie zauważył, że to zrobiłam, choć byłam pewna, że musiał zauważyć, że już nie spałam. Oddech znów zaległ mi w płucach i poczułam lodowaty dreszcz wzdłuż kręgosłupa, gdy przed sobą zobaczyłam plecy Kaulitza, całkowicie ode mnie odwróconego. Otępiały snem mózg natychmiast rozruszał się do dziennego stanu i mój żołądek skurczył się w ataku strachu, gdy zdałam sobie sprawę, że ktoś inny musiał mnie dotykać. O mój Boże, to musiał być generał. Nikt inny nie odważyłby się tutaj wejść, a już na pewno nie odważyłby się mnie dotykać pod nosem porucznika! Zacisnęłam mocno powieki, próbując unormować oddech, by staruch nie zorientował się, że nie spałam. Nie mogłam nic zrobić. Boże, gdybym jakkolwiek zareagowała, albo by kazał coś zrobić Kaulitzowi, albo, gdybym zachowała się nieodpowiednio, zostałabym zabita. Wiedziałam, że tak by się to skończyło. Serce waliło mi jak oszalałe, aż w uszach zaczęło mi szumieć. Ale wtedy gdzieś pomiędzy usłyszałam chrapliwy oddech i poczułam nagłe mdłości. Boże, niech on stąd pójdzie, proszę!
Palec generała sunął od barku do łokcia i jedynym pocieszeniem było to, że zakryłam piersi kołdrą, bo nie chciałam nawet sobie wyobrażać jego rąk w takim miejscu. Czułam się skalana, choć przecież to nie było nic wielkiego. Chciałam się odwrócić i go uderzyć. Chciałam znaleźć broń i go zastrzelić. Chciałam, żeby zniknął z powierzchni ziemi, nie tylko z tego pokoju. Ten człowiek był obrzydliwy, gorszy niż każdy żołnierz, który nie był mi przychylny. Chciałam, żeby go tutaj nie było. Chciałam... Dotyk ustał. Na chwilę przestałam oddychać, by usłyszeć jego zamiary, ale szybko mi się przypomniało, że nie mógł się zorientować, że nie spałam, więc ponownie, prawie się dusząc, wydobyłam z siebie uregulowany głęboki oddech. Dłoń pod kołdrą była lodowata, pewnie tak samo jak moje policzki. Czułam gęsią skórkę i miałam nadzieję, że nie zwrócił na to uwagi. Odwrócił się. Ciche kroki przyniosły mi taką ulgę, że niemal sapnęłam głośno. Otworzyłam powieki, nasłuchując, jak otwierał drzwi i wychodził na zewnątrz. Szczęk zamka, wyraźnie ogłaszającego, że z powrotem zostałam sama z Kaulitzem, sprawiła, że mimowolnie zadygotałam, jakbym w końcu miała możliwość fizycznego zareagowania na paskudny dotyk. Pozwoliłam sobie na szybsze pobieranie tlenu i zrobiło mi się lżej, choć nie całkiem lepiej. Co będzie, gdy Kaulitz wyjedzie? Kto mnie ochroni w środku nocy? Zdawałam sobie sprawę, że nikt inny nie miał klucza, ale przecież...
Nagle porucznik się do mnie odwrócił. Patrzył na mnie sennymi, zmrużonymi oczyma z odległości kilkudziesięciu centymetrów i zaskoczyłam, że chyba miałam jakiś dziwny atak, bo dyszałam niemal wściekle, nie mogąc przestać drżeć.

- Dobra robota. – mruknął schrypniętym głosem, a ja w odpowiedzi wydałam z siebie świszczący dźwięk. Dobra robota? Co ja niby takiego zrobiłam, że byłam przez niego chwalona? Miałam ochotę się rozpłakać. Wszystko nagle zrobiło się za trudne do zniesienia. Chciałam być w domu, chciałam móc objąć moją mamę, która nie miała już w sobie wojny i odczuć namiastkę miłości, która utrzymywała mnie przy życiu. Gdzie byłam teraz? Leżałam z obcym człowiekiem w łóżku półnago, jakiś staruch mnie dotykał, oddychając przy tym jak psychopata z obsesją na widok kobiety i więcej niż jedna osoba chciała mnie martwą. Co to było za życie? Dokąd to wszystko zmierzało? Dlaczego miałabym chcieć przeżyć, kiedy perspektywa przyszłości malowała się gorzej, niż tragicznie? – Przytul się. – odezwał się po chwili i poderwałam wzrok na jego twarz, dopiero teraz zauważając, że zaczęłam się gapić na jego obojczyki. Chyba nie zrozumiałam. Patrzyłam na niego tępo, choć wiedziałam po jego minie, że mówił absolutnie poważnie. – Przytul się, strasznie dygoczesz. – powtórzył, a ja byłam w takim stanie, że nie reflektowałam, że byłam półnaga, tak samo jak on. W ciągu ułamka sekundy przysunęłam się do porucznika, chowając twarz w jego klatce piersiowej, a jego prawa ręka mnie objęła, oddając mi cały zapas ciepła, jaki posiadał. Jakimś absurdalnym cudem poczułam przelewające się na mnie bezpieczeństwo, choć przecież tak się działo za każdym razem, kiedy był tak cholernie blisko. Nie zależało mi teraz na niczym innym i nie odebrałam tej bliskości w żaden inny sposób. Nagle byłam spokojna i pewna, że nic mi się nie stanie, choć gdzieś na tyłach świadomości złośliwy głosik mi mówił, że to było tylko złudne poczucie bezpieczeństwa, które zniknie wraz z ciepłem i upajającym zapachem. Zniknie, jak Kaulitz wyjedzie i mnie zostawi na pastwę potworów.

~~~~

*Lafee - Wer bin ich - dowcip taki xD

Corine Connor - Pia jest porąbana, ale zwalam to na porucznika. Robi jej z mózgu sos słodko-kwaśny.
Klaudia L - Ja też jestem pod wrażeniem, że jej jeszcze nie przeeeeeee...maglował? Ale ale! Pamiętajmy, że Pia wcale tego nie chce. Choć wygląda to trochę inaczej, ale to takie tam... szczegóły xD "Closer" haha, niee, to prędzej on powinien nucić "I wanna fuck you like an animal", bo to on się zachowuje jak dzika dzicz, nie ona. A może się mylę?... A oblech wszedł, bo ma klucze <3
Ewelina - Porucznik nigdy nie lubił delegacji, co jest w sumie całkiem zabawne, biorąc pod uwagę jego gadanie, że lubi cały ten scheiss.
Monika - Tarło, hahaha, nie no, zabiłaś mnie tym :D
Sparkle - To nie jest tylko ego porucznika! On po prostu ma swój świat i swoje zabawki xD To ten typ, który sądzi, że wszyscy leżą u jego stóp, nieważne, czy są wyżej postawieni czy nie :D On ma to w genach już xD No i bez Kaulitza będą chyba trzy rozdziały, więc nie ma tragedii ^_^
Shindi S. - Z Kaulitzem nie będzie jak w dpm, ten jest trochę dziwniejszy i tak samo dziwacznie będzie funkcjonował "związek". To, że w jakikolwiek sposób okazał człowieczeństwo wcale niczego nie oznacza w tym przypadku.
Sternschnuppe - Porucznik dostosowuje się do sytuacji, to bardzo plastyczny człowiek xD I co do kluczy - nie był tak sprytny. Albo istnieje niepisany rozkaz, by nie zamykać drzwi o.O

9 komentarzy:

  1. Łohohoh jest idealnie. Nie wiem co miałabyś zmieniać skoro całe opowiadanie jest NIESAMOWITE! Jak dla mnie mega zajebiście mimo wszystkich scen i zachowań godnych pacjenta szpitala psychiatrycznego :D Pana porucznika sama bym gdzieś zaciągnęła gdybym mogła ale to już temat na inną chwile:) Pia moja bohaterka. Ah taka odważna a jednocześnie przepełniona strachem po brzegi. Czasami mam wrażenie, że wybuchnie i tyle :) No to by było na tyle jak coś sobie przypomnę to napisze :*

    Love U!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz się wkurzę. Sklejam sobie, sklejam komentarz...a on się nie publikuje. -.-
    W każdym razie, uśmiałam się na początku. Skąd ja wiedziałam, że oni ją robią w wała? :D Hahahahaha, to było piękne xD
    Pia musi być dziewicą...albo nie zdaje sobie sprawy z sytuacji, albo Kaulitz dobrze nią manipuluje. Albo wszystko w jednym. Na jej miejscu bym się wściekła. Wciąga ją na łóżko, ściąga ramiączka, skanuje tymi żarówami jej biust...i odwraca się dupskiem - "zaśpiewaj mi". Chyba bym mu wtedy zaśpiewała Nine Inch Nails - Closer, a niech cierpi! To jest straszne, mieć zajebistego faceta w łóżku, a tylko z nim spać. Niestety przeżyłam to na własnej skórze i to było frustrujące, więc wiem, co czuje i ona i on. Dlatego w sumie byłam pod wrażeniem, że on, nawalony, jej nie ruszył, bo ja ledwo się powstrzymywałam.
    A jak ten oblech wlazł do środka?! Na jej miejscu wkleiłabym się "przez sen" w Porucznika, żeby staruch nie wylądował łapskami tam, gdzie nie powinien. Ciekawe co by zrobił, gdyby Kaulitz wycelował w niego z giwery? Nie ładnie tak nachodzić w nocy!
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! W końcu ją przytulił! Ja wiedziałam, że w końcu to człowieczeństwo z niego wyjdzie! Ale boję się tego, co będzie, jak on wyjedzie ;x

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuźwa prawie uwierzyłam, że serio do czegoś dojdzie. Pia wreszcie normanlie reaguje! Pan generał się zaczyna bać porucznika - to jest więcej niż dobry pomysł.
    Chyba porucznik cholernie nie lubi delegacji, prawda? Ma tak od zawsze czy tylko tym razem? Jego zmiana wyrazu twarzy pokazuje jego prawdziwe uczucia. Czemu on tak nie chce wyjeżdżać? Bo Pia? Czy co? To czemu go kretynko nie przytulisz, ja się pytam. o jak miło, że podziękowałaś za uratowanie ci psychy. No nastała noc. Chyba ten stary oblech nie przylezie, co? I czego ona sie cyka, ma tą swoją pidżamkę od siedmiu boleści, upps chyba jednak nie. i Kaulitz znów chce ją przelecieć i ona znowu mu śpiewa - jak słodko. Kurna czy porucznik miał jakiś miły sen or something,ze ją głaszczę, nie zaraz on śpi... JEzu oblech stary przylazł i ją... uff nie maca. Zdolności aktorskie na wysokim poziomie Pia! "Dobra robota." tylko tyle ? ON JĄ PRZYTULIŁ, ON JĄ PRZYTULIŁ I ONA JEGO TEŻ. NARESZCIE LUDZKI ODRUCH U PORUCZNIKA.

    OdpowiedzUsuń
  4. Coooo za ból dupy ? jak ich boli to niech tu nie wchodza, proste. Co za plebs . ! pokaz ktora to ma problem to zaraz jej pokarzemy co to znaczy sranie sie do Anny Beee :D . / awwwww ! Jaki ten Kaulitz jest nieprzewidywalny, mmmm ;d rozplywam sie aahahah ;d jednak ma jakies ludzkie odruchy ;d wiedziaaaaaaaalm xd kwestia czasu a beeedzie tarło jak nie wiem ;d hahaahaha . dobra juz nic nie pisze xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Bólu dupy nie mam, więc od razu przejdę do treści rozdziału :D
    Aaaaaaaw, kochane to takie <3 Musiałam zacząć od końca, nikogo to raczej nie dziwi xD Przeszło mi przez myśl, że zaraz się przytulą, ale nie wiedziałam, z czyjej inicjatywy, a tu proszę, Kaulitz sam z siebie zaproponował i objął swoim jakże męskim ramieniem wystraszoną Pię. Słodko xD
    Ale przyczepie się do tego jego bohaterskiego gadania, jak to generał się go boi. Eheee, już to widzę. Wysokie ego i wyparcie własnego strachu, nazywajmy rzeczy po imieniu. Ale dobrze, przynajmniej Pia może będzie się mniej denerwować, jak Kaulitz będzie plótł takie rzeczy xD
    Byłoby mi jej szkoda na początku, gdybym się nie śmiała, jak głupia. To było tak oczywiste, że nie rozumiem jak ona sama mogła tego nie wiedzieć. Ale przynajmniej się pośmiali! Na zdrowie, czy co tam :D
    Co ja jeszcze miałam napisać...
    Aaaaa, że to było obrzydliwe, jak ją tak miział palcem. Takie... psychiczne? Jakby oglądał swoją ofiarę, czy coś oO
    Ale nikt nie mówił, że generał jest normalny, więc wszystko jest, jakby nie patrzeć, w normie.
    No to chyba na tyle. Chcę więcej, choć już czuję jak będę się męczyć z rozdziałami, podczas których Kaulitz gdzieś pojedzie. Mam nadzieje, że nie rozciągniesz tego na jakieś 5 rozdziałów...? Prawda? Dwa maksymalnie, o! Tak byłoby najlepiej xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha ta piosenka codziennie leci w moich słuchawkach jadac na uczelnie ;d
    Generał to mega obleśny typ. W tym odcinku wyszlo duzo człowieczenstwa Kaulitza. Ciagle zastanawia mnie Georg czemu ma tak bardzo wy*ebane na wszystko :D Ostatnia scena i przytul sie .. geniusz poczułam sie jakbym czytala romansidlo.Czyzby z tym Billem mialo sie stac tak jak z dpm? baardzo bym tego chciala, choc nie umiem sobie wyobrazic sobie funkcjonowania takiego " zwiazku" pod czas wojny. No i jak Kaulitz wyjedzie to mam nadzieje ze Pia ciagle bedzie nietykalna moze zamieszka z Georgiem na ten czas? Oby to był krotki czas, bo nie wiem czy zniose taka ich dluga rozłąke . Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie noo, generał jest bleee ale to nie nowość ^^ Kaulitz okazał trochę człowieczeństwa wow! Będzie częściej tak robił? Prawdaaa? *.* Wgl dobra generał ma klucze... ale oni też mają klucze (no raczej logiczne), to czy nasz inteligentny,piękny i wgl OH MY GOD porucznik nie może wsadzić tego pieprzonego klucza od środka, żeby tamten nie mógł włożyć swojego? ^^ Mam nadzieje, że da się zrozumieć to ci napisałam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu nadrabiam. Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam kiedy.
    Kiedy czytałam opis tego, jak ten staruch tak dotykał Pię, sama wstrzymywałam oddech! I co z Kaulitzem, że ją tak nagle przytulił... Coś się zmienia ten porucznik.

    OdpowiedzUsuń