Czułam się jak
żona opuszczona przez męża, który pojechał na delegację. Ironia sytuacji
sprawiała, że chciałam się śmiać, ale wcale mi nie było do śmiechu, kiedy
siedziałam u Marii, która sprawdzała, jak się miała moja rana postrzałowa, a ja
gapiłam się tępo w przestrzeń, próbując nie myśleć o tym, że zostałam sama rzucona na pożarcie zwierzętom. Wcale
nie chciałam wychodzić z pokoju, naprawdę. Wolałam siedzieć w czterech ścianach
i nie miałam zamiaru ruszać się na stołówkę, mając świadomość, że byłabym jedyną
kobietą tam i to bez ochrony. Byłam zdenerwowana, napięta i ledwo przyswajałam
sobie to, co mówiła do mnie Maria. W głowie odbijała mi się tylko myśl, że
byłam sama, a jeszcze tej nocy przytulałam się do Kaulitza, jakby to coś
znaczyło. Obudziłam się z ogłupiającym poczuciem, że to było całkiem normalne i
przez to miałam też to jeszcze głupsze poczucie, że będę za nim tęsknić.
Kolejny dowód na to, że zwariowałam. Nie było ani jednej rzeczy, która powinna
mnie emocjonalnie trzymać przy tym człowieku, ale, kiedy oznajmił, że już musi
jechać, ledwo opanowałam odruch ponownego wtulenia się w jego ciepłą i pachnącą
klatkę piersiową. Było mi za dobrze w tym miejscu, do cholery. Jedyny plus tej
całej sytuacji był taki, że przynajmniej wraz z porucznikiem zniknął również
generał. Nie widziałam go na szczęście na linii pokój – sala chorych, więc to
także było naprawdę pocieszające. Ale to wszystko i tak nie było ważne, bo
zostałam sama. Kaulitz mi zapowiedział, że od tego momentu na tę i kolejne dwie
doby byłam pod pieczą Listinga, ale cóż, za mało znałam człowieka (jeśli w
ogóle można było uznać, że znałam Kaulitza), by jednoznacznie stwierdzić, że to
dobrze. Co prawda ciągle miałam to wrażenie, że był kimś normalnym, ale to
wcale nie oznaczało, że taki był, prawda? Jedyna osoba, która była warta
zaufania, czesała właśnie moje włosy. Miałam ochotę ułożyć się na jej kolanach
i zasnąć. Zdawałam sobie sprawę, że kiedy zostałam sama, miałam możliwość
wyciągnięcia ważnych dla mnie informacji o poruczniku, ale co do czego
przyszło, nie odezwałam się na ten temat ani słowem. Znów ta myśl, że nie
znałam nikogo zbyt dobrze, by o cokolwiek wypytywać.
- Aż mi się w
głowie nie mieści, że włosy takiej długości mogą być zdrowe bez żadnych
kosmetyków. – odezwała się Maria, przerywając dłużącą się ciszę. Znów robiła mi
misterne warkocze i znów wiedziałam, że to będzie wyglądać fantastycznie.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. – Mam nadzieję, że nie masz zamiaru ich ściąć.
- Nie mam ku
temu żadnych powodów. – odparłam, wzruszając lekko ramionami. – Co prawda
wysuszenie ich zajmuje wieczność, ale poza tym nie sprawiają zbyt wielu
problemów, które by mnie zmusiły do ścięcia ich. – zabawne było to, że ja
myślałam o poruczniku, a rozmawiałam o tak trywialnym temacie jak włosy, który
wcale mnie od cholernego porucznika nie odciągał. Dziwne było jednak to, że
Maria z jakiegoś powodu ani razu nie skomentowała to, o czym myślałam. Nawet
nie skomentowała tego, że miałam wyraźne malinki na szyi. Czy ja kiedykolwiek
zrozumiem, co siedziało w głowach tych ludzi? A właśnie. – Jak to się stało, że
nie ma tu Tanji?
- Jest bardzo
niepocieszona tym, że nasz porucznik wyjechał i gdzieś pałęta się bez celu. I
tak nie ma z niej pożytku jak zawsze.
Kolejna rzecz,
której nie potrafiłam objąć rozumem. Jeśli ktoś powodował problemy, czasami
stwarzał je wręcz celowo – po co tego kogoś trzymano? A skoro tym bardziej nie
przykładała się do swojej pracy? Tanja była cholernie podejrzana. Skoro
porucznik nie ociągał się z zabiciem jakiegoś żołnierza z mojego powodu, dlaczego
trzymał Tanję, która miała na jego punkcie obsesję? Może to lubił? Cholera, to
było zbyt skomplikowane.
- Dziwne... –
mruknęłam pod nosem, zagryzając wargę, gdy pewnie przez przypadek Maria
pociągnęła mnie trochę za mocno za włosy.
- Może
chciałabyś zjeść z nami obiad, co? – spytała nagle pielęgniarka, a mi dopiero
wtedy przyszło do głowy, że nigdy nie widziałam Marii na stołówce. Gdzie jadały
w takim razie? – Domyślam się, że wolałabyś nie pojawiać się tam, gdzie jest
pełno mężczyzn.
- Ich jest
pełno w każdym zakamarku tego miejsca. – zauważyłam ponuro, choć gdzieś
wewnątrz poczułam ciepło na myśl, że nie będę musiała głodować, ani tym
bardziej odwiedzać stołówki podczas nieobecności Kaulitza. Co za ulga!
- Słusznie,
miejsce jest naprawdę przesycone testosteronem. – zgodziła się Maria, a ja
westchnęłam przeciągle. Musiałam obmyślić jakiś plan, który by mnie utrzymał
przy życiu. Niewygodna, ciężka i zimna kula utrzymywała się na dnie żołądka od
chwili, gdy po śniadaniu Kaulitz odstawił mnie do sali chorych i zapowiedział,
że będzie z powrotem późnym wieczorem trzydziestego maja i niczego nie
ułatwiała. – Cóż kobieta może począć w takim miejscu? – nie wiedziałam. Każda
kobieta była tu traktowana jak za czasów średniowiecza. Albo nadawała się do
łóżka... albo cóż, do łóżka. Brakowało tych od rodzenia dzieci, tych, które
zajmowały się gotowaniem i sprzątaniem, a które nie były kucharkami i
sprzątaczkami. Zamiast iść do przodu, my cofaliśmy się z każdym dniem coraz
bardziej.
- Mieć
nadzieję na przetrwanie... – wymamrotałam nieobecnie. Maria tylko mruknęła coś
pod nosem, a potem zapadła szumiąca w uszach cisza. To był jeden z tych
momentów, których nie znosiłam najbardziej. Moment, kiedy docierało do ciebie,
co się tak naprawdę działo i wszystkie wypierane myśli wracały ze zdwojoną
siłą, a ja nie mogłam sobie na to pozwolić. Za nic. Zacisnęłam więc zęby i
zmusiłam samą siebie, by drętwo się uśmiechnąć i pokierować temat na inny tor.
Cokolwiek, co mnie powstrzyma od rozmyślań. – Ładną mamy...
- Skończyłam.
– przerwała mi zadowolona z siebie Maria i natychmiast zapomniałam o tym, że
chciałam zacząć rozmawiać o pogodzie. – Tanja zabrała jednak lusterko gdzieś w
cholerę, więc jeśli chcesz się przejrzeć, idź do toalety dla personelu. –
wcisnęła mi w dłoń klucze i zmarszczyłam czoło. Tak naprawdę to aż tak mi na
tym nie zależało, ale najwyraźniej Maria oczekiwała pochwały, więc tylko
skinęłam, wstając. – Jak wyjdziesz na korytarz, łazienki masz po lewej stronie na samym końcu,
na pewno znajdziesz. – dodała, a ja posłusznie ruszyłam we wskazanym kierunku,
będąc niemal pewna, że na mojej twarzy musiało się malować zdezorientowanie.
Przeszłam przez salę chorych, zupełnie ignorując patrzących na mnie pacjentów i
wyszłam na zewnątrz, szybko rozglądając się, by po prostu przebiec całą drogę.
Nie chciałam się tutaj kręcić tak kompletnie sama, bo doskonale zdawałam sobie
sprawę, że już nie byłam bezpieczna. Dostrzegłam drzwi do mojego celu, więc
wystrzeliłam jak z procy, wymijając żołnierzy i nawet jednego lekarza, którego
wcześniej nigdy nie widziałam. Dopadłam do klamki, ale toaleta była zamknięta
na zamek. Adrenalina wybuchnęła w organizmie, a ja zaczęłam się kompletnie
niepotrzebnie nakręcać, że coś mi się zaraz stanie, choć, gdy nerwowo odwracałam
się za siebie, nikt nie szedł w moją stronę. Wcisnęłam klucz w zamek i
przekręciłam go, szarpiąc znów klamką, jakby zależało od tego moje życie.
Wpadłam do środka, natychmiast się zamykając, żeby nie kusić losu i odetchnęłam
głęboko, nikogo nie widząc w środku. Toaleta z oczywistych względów w niczym
nie przypominała tej w pokoju porucznika. Dwie umywalki po lewej stronie z
wielkim prostokątnym lustrem nad nimi, a po prawej trzy białe kabiny toaletowe.
Zielone kafelki na podłodze, białe na ścianach, miejsce bardzo podobne do
toalet z center handlowych. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam oglądać, co
takiego tym razem stworzyła Maria. Z tyłu wyglądało to na warkocz francuski
dobierany od dołu z kokiem na czubku głowy. Jak ta kobieta robiła to tak szybko?
Zamrugałam oczami, ledwo dowierzając, że miałam takie cuda czynione na włosach,
choć nie dotykał ich fachowy fryzjer. Maria była bezcenna. Po prostu bezcenna.
Nie miałam pojęcia, dlaczego ona nie zajmowała się tym zawodowo, ale koniec
końców należało się tym cieszyć, skoro chciała się podzielić ze mną tym
talentem. Odsunęłam się trochę od umywalek, by obejrzeć siebie od góry do dołu
i westchnęłam. Zupełnie niezamierzenie pomyślałam o cholernym poruczniku i moja
mina natychmiast zrzedła. Czemu ja kontemplowałam swój wygląd, zastanawiając
się nad tym, co mu się podobało, a co
nie? To wszystko było tak kurewsko uciążliwe, kiedy nie mogłam o niczym myśleć,
by nie oszaleć. Próby zatrzymania fali myśli też były męczące.
Nagle w odbiciu
tafli lustra dostrzegłam za sobą otwierające się drzwi kabiny i nie zdążyłam
nawet zrobić kroku do przodu, gdy poczułam bolesne uderzenie w plecy, które
sprawiło, że straciłam równowagę i zderzyłam się z zimną posadzką z głośnym
jękiem. Co to było? W ostatnim momencie podparłam się rękoma, by uchronić twarz
przed jakimikolwiek obrażeniami, ale nie udało mi się jakkolwiek uratować kolan
i łokci, które eksplodowały bólem tak samo mocno jak plecy i aż mnie zemdliło.
Chciałam się podnieść, by zobaczyć, kto to zrobił i dlaczego nawet nie
przeprosił, gdy niespodziewanie drugi raz w życiu zostałam tak po prostu
uderzona w szyję, przez co ponownie straciłam przytomność.
Miałam mgliste
poczucie, że leżałam na plecach w łazience, ale słyszałam tylko cholerny szum w
uszach i miałam jakieś głupie obrazki przed oczami, zupełnie oderwane od
rzeczywistości. Gdzieś na tyłach głowy słyszałam jakieś głosy, które nie
współgrały z filmem pod powiekami i moje ciało było takie ociężałe, takie
zmęczone. Kompletnie nie rozumiałam, co się działo, a potem poczułam ból w boku
i mętne obrazy zaczęły się robić odrobinę bardziej przejrzyste. Wyłapałam jeden
sensowny i logiczny dźwięk, który po dłuższej chwili kontemplacji okazał się
być biciem mojego serca. Bum... Bum... A potem szybciej i szybciej... Próby
dotarcia do sedna tego, co się ze mną działo, sprawiały tyle problemów, że
byłam całkowicie wyczerpana. Czułam, że miałam wilgotne czoło od potu. Auć,
cholerny bok.
- Kurwa,
otwieraj oczy, pierdolona szmato, nie będę tracić na ciebie całego dnia! –
doszło do mnie i musiałam się porządnie zastanowić, do kogo należał ten głos.
To zadziałało na mnie jak kubeł lodowatej wody i niemal natychmiast otworzyłam
oczy, przekręcając głowę, by skonfrontować się z Tanją, która trzymała moje
nogi w górze i patrzyła na mnie z jawnym niesmakiem. – Jeszcze by brakowało
tego, by mnie ktoś posądził o to, że cię zaatakowałam w kiblu, jakbym nie miała
nic lepszego do roboty. – burknęła, puszczając moje kostki i sapnęłam z bólu,
gdy nogi bezwładnie runęły na ziemię. Zacisnęłam zęby, posyłając jej mroczne
spojrzenie, a ona odwdzięczyła się dokładnie tym samym. – Już nawet w kiblu nie
jesteś bezpieczna, co? – zaśmiała się sucho i tak po prostu wyszła, zostawiając
mnie samą z faktem, że zemdlałam, bo ktoś mi przyłożył, a ona tak jakby mi pomogła.
Co się, do cholery, stało? Dopiero co porucznik wyjechał, a ja już zostałam
zaatakowana? Zmusiłam się, by powoli usiąść i przetarłam przedramieniem mokre
czoło. Świetnie, skończył się ból pośladków i zaczęły się plecy. Niech to
wszystko szlag trafi... Musiałam się stąd jak najszybciej wydostać i
zdecydowanie zatrzasnąć się w pokoju i z niego nie wyjść tak długo, aż
porucznik wróci. Nie obchodziło mnie, że wyjdę na pieprzonego cykora, mimo
wszystko ceniłam sobie swoje życie, choć powinnam chcieć umrzeć. Wstałam na
drżących nogach i oparłam się rękoma o umywalkę, by na siebie spojrzeć. Miałam
blade policzki i zmęczone spojrzenie, ale prócz tego nie wyglądałam, jakby coś
się stało. Ktoś mnie uderzył tak po prostu? Nic nie rozumiałam... I jeszcze
pomagająca mi Tanja. Koniec końców to miało sens, bo nie chciała, bym ją
oskarżyła o atak, pewnie nie chciała całkowicie wypaść z łaski Kaulitza. To by
ją tłumaczyło. Potrząsnęłam głową, przecierając twarz. Po prostu powiem Marii,
że muszę wrócić do pokoju i już nigdy z niego nie wyjdę, tak. Wzięłam głęboki
oddech i ruszyłam do drzwi, przeszukując kieszenie w poszukiwaniu klucza i
odetchnęłam, znajdując go w tylnej kieszeni. Wyszłam z toalety, znów
rozglądając się wokół, choć już nie z taką samą werwą jak wcześniej. Nie miałam
nawet pojęcia, ile czasu minęło, jak długo leżałam na podłodze. Wiedziałam
tylko, że moje plecy były zimne i obolałe i chciałam zasnąć pod ciepłą kołdrą,
może wziąć prysznic. Posuwistym krokiem ruszyłam do sali chorych, czując się
tak beznadziejnie, że zupełnie zignorowałam mijających mnie żołnierzy. Oni
zawsze musieli się gdzieś kręcić, do cholery? Nie mieli niczego innego do
roboty? Och, byłam taka zmęczona...
- Pia! –
rzuciła podniesionym tonem Maria, na którą wpadłam w wejściu i zmierzyła mnie
rozgorączkowanym spojrzeniem. – Nie było cię ponad pół godziny, zaczęłam się
porządnie martwić i jeszcze Tanja mi powiedziała, że znalazła cię nieprzytomną
na podłodze, wszystko w porządku? – złapała mnie za dłoń i wciągnęła mnie do
środka, nic sobie nie robiąc z moich mamrotanych, słabych protestów. Zostałam
usadzona na wolnym łóżku i dopiero wtedy zauważyłam, że właściwie większość z
nich była pusta. Pacjenci musieli szybko wracać do zdrowia, ale zresztą czemu
mnie to właściwie interesowało? Zacisnęłam powieki, mając wyjątkowo ogromny
problem z irytującą chęcią spania. – Co się stało, Pia? – pytanie wyrwało mnie
chwilowo z otępienia i otworzyłam oczy, by skupić się na Marii. Wiedziałam, że
tak będzie. Teraz nastąpi cały wywiad i... Och, spać...
- Stałam w
toalecie i nagle ktoś otworzył za mną drzwi i upadłam, a potem mi ktoś tu... –
wskazałam palcem na miejsce, gdzie przy najmniejszym dotyku bolało tak samo jak
wtedy, kiedy porucznik mnie tam uderzył, a tym razem jeszcze ktoś trafił prosto
w malinkę. – przyłożył i zemdlałam, nic poza tym. – nawet w swoich własnych
uszach brzmiałam idiotycznie. Ktoś mnie znokautował, a ja stwierdziłam, że
wszystko było okej, bo przecież tak naprawdę prócz obolałych pleców nic mi nie
było. A może po prostu tak myślałam, bo mnie nikt nie zgwałcił? Byłam zbyt
wyczerpana na takie rozbieranie sytuacji na czynniki pierwsze.
- Pia, wiesz,
gdzie jest sierżant Listing? – Maria nie przestawała uciskać mnie w różnych
miejscach i wydałam z siebie jęk bólu, gdy nacisnęła na prawą stronę żeber. –
Boli?
- Nie wiem,
gdzie jest Listing, przecież... – żachnęłam się, gdy uniosła koszulkę, by
najwyraźniej przyjrzeć się miejscu, które... – Tak, boli. Wydaje mi się, że
Tanja mnie kopnęła, ale... – wzruszyłam ramionami. – Co za różnica, skoro mnie
ocuciła? Mógł mnie znaleźć ktoś inny i mogło to się skończyć znacznie gorzej,
prawda?
Maria musiała
zdawać sobie z tego sprawę, skoro ja o tym wiedziałam. Miałam pierdolone
szczęście. Znowu. I miałam nadzieję, że zasób tego farta nigdy się nie skończy,
bo za nic na świecie nie chciałabym skończyć jak tamte kobiety z burdelu, ani
trup zagrzebany w ziemi. Och, jak te plecy bolały...
- Dziwne, że
ci pomogła. – zauważyła starsza kobieta, a ja skinęłam głową.
- Też nad tym
myślałam, ale doszłam do wniosku, że pewnie to zrobiła, by nie padło na nią
podejrzenie, że to ona mi coś zrobiła. To by miało sens, gdyby pomyśleć o tym,
jaką ma obsesję na punkcie porucznika.
- Pewnie masz
rację, tylko w takim razie nie wiemy, kto to zrobił i po co. – mruknęła,
przyglądając się moim plecom. Byłam w pełni świadoma, że będę miała podłużnego
siniaka zaraz obok kręgosłupa, ale w końcu to nie było nic dziwnego. Wciąż
istniało miejsce na moim ciele, które bolało. Przez rękę, kolano, pośladki,
głowę, szyję... Ale to nie było ważne. Grunt, że żyłam.
- To nieważne,
po prostu pójdę do pokoju, prześpię się i wszystko będzie w porządku. –
zsunęłam się z łóżka i uśmiechnęłam się do zdezorientowanej Marii. – Przecież
to nic nowego. – dodałam, by ją przekonać. Prawda była taka, że czułam się
coraz bardziej niekomfortowo ze świadomością, że znajdowałam się poza bezpieczną
strefą sypialni. Najwyraźniej tylko tam mogłam być pewna, że nic mi się nie
stanie. Cholerne toalety groziły jakimiś naskokami... Nie. Chciałam iść do
pokoju. Natychmiast. Nie obchodziła mnie kolacja, nic mnie nie interesowało. –
Pójdę spać, pani Mario, okej? – zdawałam sobie sprawę, chyba ją w jakiś sposób
spławiałam, ale już nie mogłam na ten temat myśleć, a co dopiero rozmawiać, a
ona wprawiała mnie w jeszcze większy niepokój. Jej oczy, które mnie bacznie
obserwowały, jakby próbowały ocenić, czy miałam wstrząs mózgu, wcale nie
poprawiały mi samopoczucia. Nie chciałam tu być. – Dziękuję za pomoc. –
mruknęłam i odwróciłam się na pięcie, by odejść, ale w ostatnim momencie
zostałam schwytana za ramię. Och, cholera!...
- Pia, co się
dzieje? Coś ukrywasz. – rzuciła cicho Maria i przyciągnęła mnie do siebie, bo
jakimś cudem była już po mojej stronie łóżka. Jakim cudem poruszała się tak
szybko? A może ja byłam taka wolna? Nie wiedziałam.
- Nic. Chcę po
prostu... – zakryłam twarz dłonią, by inni pacjenci mnie nie widzieli i
zerknęłam na Marię, na której twarzy malowała się naprawdę troska. Nie
rozumiałam, dlaczego ją interesowałam i z jednej strony to było miłe, a z
drugiej nie potrzebowałam tego właśnie teraz. A może jednak? – Zaczynam
panikować. – szepnęłam w jej stronę nerwowo tak cicho, by nikt inny tego nie
usłyszał. – Po prostu nie będę wychodzić z pokoju przez kolejne kilka dni, bo
mam wrażenie, że tego nie przeżyję, bo ciągle ktoś chce mi coś zrobić, jakbym
była czemuś winna i... – urwałam, wciągając powietrze ze świstem, gdy nagle
fala napływających łez ścisnęła boleśnie moje gardło. – Nie dość, że
najprawdopodobniej moja rodzina nie żyje, jakiś pieprzony żołnierz mnie macał i
przez to porucznik go zabił i ten burdel i generał i Schäfer i nawet Tanja
pewnie chce mojej śmierci i... – zacisnęłam powieki, gdy po policzku spłynęła
mi pierwsza łza. Nie chciałam płakać, do cholery. Nie przy niej i nie przy
kimkolwiek. Byłam silniejsza niż to, co się działo!... – Nawet jak milczę, to i
tak zwracam na siebie uwagę. Chcę się schować i być niewidzialną na te kilka
dni, pani Mario. Proszę. – wyszeptałam błagalnie, a wtedy jak za dotykiem
czarodziejskiej różdżki, pielęgniarka mnie puściła, najwyraźniej dając sobie spokój.
Westchnęłam drżąco z ulgą i skinęłam jej głową. Nie potrzebowała chyba nic
innego, bo nie zareagowała, gdy ruszyłam w stronę wyjścia. Zacisnęłam mocno
usta, by powstrzymać je od tego cholernego drgania, które zawsze się pojawiało,
gdy chciałam wybuchnąć płaczem. Zamaszyście stałam łzę i narzuciłam sobie
szybkie tempo, by jak najprędzej zamknąć się w pokoju. Nie podobała mi się ta
sytuacja. Może porucznik nie był całkowicie normalny i prawy, ale wiedziałam,
że on nie zrobiłby mi krzywdy. Jakimś sposobem mu ufałam i chcąc tego czy nie, moje
życie zostało mu powierzone, a teraz... A teraz jego nie było i to nie było
ważne, że Listing został, bo on wcale nie wyglądał na takiego, który mógłby
sobie poradzić z tymi wszystkimi żołnierzami. Szczególnie z Schäferem. Wyglądał
na zbyt ciepłą osobę i przez to czułam się wytrącona z równowagi. Nie
wierzyłam, że mógłby mnie obronić, a po drugie przecież jemu nawet na tym nie
zależało, bo dlaczego miałoby? Nie żeby Kaulitzowi zależało, ale nie chciałam o
tym myśleć, bo to wcale nie pocieszało. Moje życie zależało od człowieka, który
miał mnie głęboko i daleko, mówił do mnie słowa, które powinny coś znaczyć, a
nie znaczyły kompletnie nic, robił rzeczy, które powinny coś znaczyć i
oczywiście tak samo nic nie znaczyły. Zatrzasnęłam się w pokoju i oparłam się o
drzwi, oddychając głęboko. Spokojnie. Tutaj nic ci nie będzie, tak? Tutaj byłaś
bezpieczna. Nieważne, czy ktoś chciał cię zabić, czy ktoś chciał cię skrzywdzić
– tutaj wszystko będzie dobrze. Odbiłam się od drzwi i poszłam do łazienki.
Musiałam wziąć prysznic i położyć się spać, by przestać myśleć.
Nie pojawiłam
się ani na obiedzie, ani szczególnie na kolacji. Sam prysznic zajął mi pewnie
godzinę, bo to był chyba najlepszy sposób, by pozbawić się napięcia z ciała. Stałam
tak z zamkniętymi oczyma, a ciepłe strugi wody rozluźniały mięśnie i te partie
ciała, które były cholernie obolałe. Mogłabym tak stać dłużej, gdyby nie to, że
brak jakichkolwiek sił witalnych niemal zwalał mnie z nóg i zaczynałam zasypiać
na stojąco. Rozczesałam włosy, wytarłam się do sucha i założyłam „piżamę”, by
zupełnie nieprzytomnie powlec się do łóżka. Ułożyłam się wygodnie, zakrywając
się kołdrą i westchnęłam z zadowoleniem. Nagle wszystkie troski odeszły na bok
i jedyne, co się liczyło to to, że moja głowa tak idealnie przylegała do
poduszki, tak fantastycznie miękkiej i wygodnej, a kołdra uśmierzała ciepłem
ból tak samo jak woda. Cudownie. Spojrzałam jeszcze na zegarek, choć nawet nie
wiedziałam po co, bo zdawałam sobie sprawę, że była nieludzko wczesna pora na
jakikolwiek sen. Było kilka minut po dwunastej, ale się tym nie przejęłam. Po
prostu zamknęłam oczy i odpłynęłam niemal natychmiast.
Wciąż mi się
śniło, że Kaulitz wrócił wcześniej. W kółko miałam przed sobą scenę, jak
otwiera drzwi, wchodzi do środka, mierzy mnie dziwnym spojrzeniem i pyta,
dlaczego o tej godzinie spałam. Gdzieś w międzyczasie śniła mi się Maria, która
mu tłumaczyła, co się stało i to, że Tanja płakała ze śmiechu z jakiegoś
powodu. Wciąż przeplatały mi się jakieś sceny i to było tak cholernie
frustrujące, że nie mogłam tego znieść. Ani razu nie miałam normalnego i
relaksującego snu pomijając noc, kiedy spałam z Kaulitzem.
Nagłe
szarpnięcie za postrzeloną ręką wybudziło mnie gwałtownie z chaotycznego snu i
pisnęłam zaskoczona, nie rozumiejąc, co się działo. Spadłam z łóżka, a potem
zostałam pociągnięta po podłodze i pchnięta na ścianę. Otumaniona snem nie do
końca zorientowałam się, że wcale nie spałam, ale zanim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć, ktoś kucnął, złapał mnie mocno za podbródek, aż zachłysnęłam się z
bólu i moja głowa wbiła się w twardą powierzchnię ściany, aż jęknęłam.
Zamrugałam oczami, próbując zorientować się w tym wszystkim, ale adrenalina,
która sprawiła, że cały świat wirował, nie ułatwiała niczego. Było szaro i
ledwo cokolwiek widziałam, serce tłukło mi się agresywnie w klatce piersiowej i
nie wiedziałam co robić. Nie drgnęłam ani o milimetr do momentu, aż przy skroni
poczułam zimną lufę pistoletu. Łzy stanęły mi w oczach, a w płucach powietrze,
gdy w nadludzkim tempie dotarła do mnie rzeczywistość. Brązowe tęczówki lśniły szaleńczo,
a wąskie usta wygięły się w perfidnym uśmieszku.
- Spróbujesz
zawołać o pomoc, a obiecuję ci, że nie zdążysz jej otrzymać. – wymruczał
gardłowym głosem Schäfer i usłyszałam kliknięcie, gdy nacisnął na kurek, odblokowując
pistolet. – A teraz się zabawimy.
~~~~
Ewelina - Maria jest słodka xD I co do Schäfera, można było się domyślić, że w końcu wynajdzie pomysł, jak ją dopaść. Kwestia czasu :)
Klaudia L - Owszem, co za skurwysyn <3
Sternschnuppe - Też bym chciała, żeby ją Listing uratował. No albo w sumie to ktokolwiek o.O
Monika - Jak wróci Kaulitz, będzie dziwnie, zapewniam. Dla mnie osobiście - mega dziwnie.
Oliv - Jest jeszcze opcja numer trzy :D A jak ona wygląda, zobaczysz w czwartek, o xD
Claudia K. - Przykro mi! Przykro, przykro, przykro! I dziękuję za pokonanie lenistwa, to tragiczna choroba dwudziestego pierwszego wieku! Powinnaś być z siebie dumna! xD
Sparkle - Jeśli Cię to pocieszy, to ja też nie lubię rozdziałów bez Brzydala, no ale cóż począć, skoro musiał biedak wyjechać? A Schäfer jest głupi... No może nie głupi, ale zaślepiony emocjami, czy jak to nazwać w przypadku kamienia xD
Veronica - Wyjaśnienie, kto zaatakował, pojawi się, ale później xD I w ogóle ta co "co to dla niej", nie no, spoko luzik xD Padłam :D Ale mimo wszystko jesteś rozgrzeszona! xD
~~~~
Ewelina - Maria jest słodka xD I co do Schäfera, można było się domyślić, że w końcu wynajdzie pomysł, jak ją dopaść. Kwestia czasu :)
Klaudia L - Owszem, co za skurwysyn <3
Sternschnuppe - Też bym chciała, żeby ją Listing uratował. No albo w sumie to ktokolwiek o.O
Monika - Jak wróci Kaulitz, będzie dziwnie, zapewniam. Dla mnie osobiście - mega dziwnie.
Oliv - Jest jeszcze opcja numer trzy :D A jak ona wygląda, zobaczysz w czwartek, o xD
Claudia K. - Przykro mi! Przykro, przykro, przykro! I dziękuję za pokonanie lenistwa, to tragiczna choroba dwudziestego pierwszego wieku! Powinnaś być z siebie dumna! xD
Sparkle - Jeśli Cię to pocieszy, to ja też nie lubię rozdziałów bez Brzydala, no ale cóż począć, skoro musiał biedak wyjechać? A Schäfer jest głupi... No może nie głupi, ale zaślepiony emocjami, czy jak to nazwać w przypadku kamienia xD
Veronica - Wyjaśnienie, kto zaatakował, pojawi się, ale później xD I w ogóle ta co "co to dla niej", nie no, spoko luzik xD Padłam :D Ale mimo wszystko jesteś rozgrzeszona! xD
ja wiedziałam, że coś takiego wymyślisz, ze kopara mi opadnie! Schäfer ją zaatakował w łazience i potem przylazł dokończyć dzieła. Niech Kaulitz wraca szybciorem. mam mętlik w głowie. A Maria jak zawsze kochana:)
OdpowiedzUsuńCo za skurwysyn! Na chwilę obecną nic lepszego nie napiszę.
OdpowiedzUsuńNo zajebać go tylko! -.-'
O żesz kurwa jego mać! Gdzie jest Listing ja się pytam? Miał jej pilnować,a tu dupa blada i go nie ma o.O Maria jest kochana,ale to już wie każdy. Chociaż może ona pomoże Pii. Kaulitz powinien z motorkiem w dupie wracać. A Schäfer? No po prostu masakra... Mam nadzieje, że nie zrobi jej krzywdy, ani nie zgwałci. A jakby próbował to ktoś go powstrzyma... To tyle ode mnie :D
OdpowiedzUsuńaaa *_* Co za pizda z tego Szafera ! a w zespole taaaaki słodziak niepozorny hahah :D coś czuję, ze moze byc ciekawie jak paan Kaa wroci i sie o tym dowie ;d jak zwykle nie zabłysne ;d ale nie moge sie juz doczekac next :D
OdpowiedzUsuńMam mętlik w głowie i nie wiem co napisać (jak prawie zawsze chyba), a więc tak są teraz 2 wyjścia, albo on ją zgwałci, albo ktoś ją uratuje i mam wielką nadzieję opcję 2!! Jezu nie wiem co pisać o.O Mobilizuj się i pisz szybko, bo ja już chce wiedzieć co się stanie .
OdpowiedzUsuńPokonałam lenistwo i zmobilizowałam się do wystawienia opinii. Tyle z mądrych słów :D Co za debil ten Gustav noo :D Gdzie ten Georg do cholery! Jesteś okropna za urywanie w taakim momencie! I znów nie zasnę tylko będę myśleć o nieszczęsnej Pii! I ale nudna akcja normalnie nic tu się nie dzieje xD ŻAL Anka :D haha
OdpowiedzUsuńNumer 3? Hmm... sama się uratuje? Znokautuje go czy coś?
OdpowiedzUsuńA może on jej nic nie zrobi...?
OdpowiedzUsuńBo właściwie to, że jest jaki jest i że nie chce się podporządkować Kaulitzowi nie znaczy, że jest głupi, a to przecież jasne, że Kaulitz albo go zabije własnymi rękami, albo przez pośredników :D
Właściwie nie zastanawia mnie aż tak bardzo, co on zrobi, bo tak jak w przypadku Leny, okres bez Brzydala jest jakiś... Niepełny? No nie umiem się w to wgryźć. I nawet jeśli ta część po jego powrocie rzeczywiście będzie dziwna, to sądzę że i tak będzie mi się to czytać o niebo lepiej.
Główni bohaterowie nie umierają w 15 rozdziałach, więc spokojnie poczekam aż wszystko wróci do "normy" bez rozpaczania nad biedną Pią. Choć chyba trochę jej współczuję.
Chyba :D
Pozdrawiam! ;)
O, to sie porobiło. Kaulitza nie ma, no to Schafer szaleje :3
OdpowiedzUsuńTak na powaznie, to ja wiem i ty wiesz, ze nie zastrzeli Pii. Moze troszke ja obije, doprowadzi do nie rownej akcji serca, poodziera jej ciuchy, a jak bedzie mialo dojsc do reszty "zabawy", wpadnie Listing i ja ocali :D A jak nie, to najwyzej ja zgwalci i tyle... co to dla niej xD Skoro leci na psychola Kaulitza, ktory w sumie az takim psycholem nie jest, to przetrwa i Schafera ;)
Sorry, ze tak pozno i krotko... ale czasu nie mam na czytanie i siedzenie w necie ;< Matka sie przeprowadza i musze jej pomoc -.-
Czekam na 16, powrot Kaulitza i wyjasnienie kto zaatakowal dziewoje w kiblu :3
NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE!!!
OdpowiedzUsuńNo jak tak, kurwa można?! Jak można mi zrobić z mojego cudownego misiaczka takiego skurwysyna?! No widocznie można, skoro Ty właśnie niszczysz mi wyobrażenie małego słodkiego misia koalę!!!
Ja się, kurwa nie zgadzam!!!