czwartek, 10 kwietnia 2014

KAPITEL 15

Czułam się jak żona opuszczona przez męża, który pojechał na delegację. Ironia sytuacji sprawiała, że chciałam się śmiać, ale wcale mi nie było do śmiechu, kiedy siedziałam u Marii, która sprawdzała, jak się miała moja rana postrzałowa, a ja gapiłam się tępo w przestrzeń, próbując nie myśleć o tym, że zostałam sama rzucona na pożarcie zwierzętom. Wcale nie chciałam wychodzić z pokoju, naprawdę. Wolałam siedzieć w czterech ścianach i nie miałam zamiaru ruszać się na stołówkę, mając świadomość, że byłabym jedyną kobietą tam i to bez ochrony. Byłam zdenerwowana, napięta i ledwo przyswajałam sobie to, co mówiła do mnie Maria. W głowie odbijała mi się tylko myśl, że byłam sama, a jeszcze tej nocy przytulałam się do Kaulitza, jakby to coś znaczyło. Obudziłam się z ogłupiającym poczuciem, że to było całkiem normalne i przez to miałam też to jeszcze głupsze poczucie, że będę za nim tęsknić. Kolejny dowód na to, że zwariowałam. Nie było ani jednej rzeczy, która powinna mnie emocjonalnie trzymać przy tym człowieku, ale, kiedy oznajmił, że już musi jechać, ledwo opanowałam odruch ponownego wtulenia się w jego ciepłą i pachnącą klatkę piersiową. Było mi za dobrze w tym miejscu, do cholery. Jedyny plus tej całej sytuacji był taki, że przynajmniej wraz z porucznikiem zniknął również generał. Nie widziałam go na szczęście na linii pokój – sala chorych, więc to także było naprawdę pocieszające. Ale to wszystko i tak nie było ważne, bo zostałam sama. Kaulitz mi zapowiedział, że od tego momentu na tę i kolejne dwie doby byłam pod pieczą Listinga, ale cóż, za mało znałam człowieka (jeśli w ogóle można było uznać, że znałam Kaulitza), by jednoznacznie stwierdzić, że to dobrze. Co prawda ciągle miałam to wrażenie, że był kimś normalnym, ale to wcale nie oznaczało, że taki był, prawda? Jedyna osoba, która była warta zaufania, czesała właśnie moje włosy. Miałam ochotę ułożyć się na jej kolanach i zasnąć. Zdawałam sobie sprawę, że kiedy zostałam sama, miałam możliwość wyciągnięcia ważnych dla mnie informacji o poruczniku, ale co do czego przyszło, nie odezwałam się na ten temat ani słowem. Znów ta myśl, że nie znałam nikogo zbyt dobrze, by o cokolwiek wypytywać.
- Aż mi się w głowie nie mieści, że włosy takiej długości mogą być zdrowe bez żadnych kosmetyków. – odezwała się Maria, przerywając dłużącą się ciszę. Znów robiła mi misterne warkocze i znów wiedziałam, że to będzie wyglądać fantastycznie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. – Mam nadzieję, że nie masz zamiaru ich ściąć.
- Nie mam ku temu żadnych powodów. – odparłam, wzruszając lekko ramionami. – Co prawda wysuszenie ich zajmuje wieczność, ale poza tym nie sprawiają zbyt wielu problemów, które by mnie zmusiły do ścięcia ich. – zabawne było to, że ja myślałam o poruczniku, a rozmawiałam o tak trywialnym temacie jak włosy, który wcale mnie od cholernego porucznika nie odciągał. Dziwne było jednak to, że Maria z jakiegoś powodu ani razu nie skomentowała to, o czym myślałam. Nawet nie skomentowała tego, że miałam wyraźne malinki na szyi. Czy ja kiedykolwiek zrozumiem, co siedziało w głowach tych ludzi? A właśnie. – Jak to się stało, że nie ma tu Tanji?
- Jest bardzo niepocieszona tym, że nasz porucznik wyjechał i gdzieś pałęta się bez celu. I tak nie ma z niej pożytku jak zawsze.
Kolejna rzecz, której nie potrafiłam objąć rozumem. Jeśli ktoś powodował problemy, czasami stwarzał je wręcz celowo – po co tego kogoś trzymano? A skoro tym bardziej nie przykładała się do swojej pracy? Tanja była cholernie podejrzana. Skoro porucznik nie ociągał się z zabiciem jakiegoś żołnierza z mojego powodu, dlaczego trzymał Tanję, która miała na jego punkcie obsesję? Może to lubił? Cholera, to było zbyt skomplikowane.
- Dziwne... – mruknęłam pod nosem, zagryzając wargę, gdy pewnie przez przypadek Maria pociągnęła mnie trochę za mocno za włosy.
- Może chciałabyś zjeść z nami obiad, co? – spytała nagle pielęgniarka, a mi dopiero wtedy przyszło do głowy, że nigdy nie widziałam Marii na stołówce. Gdzie jadały w takim razie? – Domyślam się, że wolałabyś nie pojawiać się tam, gdzie jest pełno mężczyzn.
- Ich jest pełno w każdym zakamarku tego miejsca. – zauważyłam ponuro, choć gdzieś wewnątrz poczułam ciepło na myśl, że nie będę musiała głodować, ani tym bardziej odwiedzać stołówki podczas nieobecności Kaulitza. Co za ulga!
- Słusznie, miejsce jest naprawdę przesycone testosteronem. – zgodziła się Maria, a ja westchnęłam przeciągle. Musiałam obmyślić jakiś plan, który by mnie utrzymał przy życiu. Niewygodna, ciężka i zimna kula utrzymywała się na dnie żołądka od chwili, gdy po śniadaniu Kaulitz odstawił mnie do sali chorych i zapowiedział, że będzie z powrotem późnym wieczorem trzydziestego maja i niczego nie ułatwiała. – Cóż kobieta może począć w takim miejscu? – nie wiedziałam. Każda kobieta była tu traktowana jak za czasów średniowiecza. Albo nadawała się do łóżka... albo cóż, do łóżka. Brakowało tych od rodzenia dzieci, tych, które zajmowały się gotowaniem i sprzątaniem, a które nie były kucharkami i sprzątaczkami. Zamiast iść do przodu, my cofaliśmy się z każdym dniem coraz bardziej.
- Mieć nadzieję na przetrwanie... – wymamrotałam nieobecnie. Maria tylko mruknęła coś pod nosem, a potem zapadła szumiąca w uszach cisza. To był jeden z tych momentów, których nie znosiłam najbardziej. Moment, kiedy docierało do ciebie, co się tak naprawdę działo i wszystkie wypierane myśli wracały ze zdwojoną siłą, a ja nie mogłam sobie na to pozwolić. Za nic. Zacisnęłam więc zęby i zmusiłam samą siebie, by drętwo się uśmiechnąć i pokierować temat na inny tor. Cokolwiek, co mnie powstrzyma od rozmyślań. – Ładną mamy...
- Skończyłam. – przerwała mi zadowolona z siebie Maria i natychmiast zapomniałam o tym, że chciałam zacząć rozmawiać o pogodzie. – Tanja zabrała jednak lusterko gdzieś w cholerę, więc jeśli chcesz się przejrzeć, idź do toalety dla personelu. – wcisnęła mi w dłoń klucze i zmarszczyłam czoło. Tak naprawdę to aż tak mi na tym nie zależało, ale najwyraźniej Maria oczekiwała pochwały, więc tylko skinęłam, wstając. – Jak wyjdziesz na korytarz, łazienki masz po lewej stronie na samym końcu, na pewno znajdziesz. – dodała, a ja posłusznie ruszyłam we wskazanym kierunku, będąc niemal pewna, że na mojej twarzy musiało się malować zdezorientowanie. Przeszłam przez salę chorych, zupełnie ignorując patrzących na mnie pacjentów i wyszłam na zewnątrz, szybko rozglądając się, by po prostu przebiec całą drogę. Nie chciałam się tutaj kręcić tak kompletnie sama, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że już nie byłam bezpieczna. Dostrzegłam drzwi do mojego celu, więc wystrzeliłam jak z procy, wymijając żołnierzy i nawet jednego lekarza, którego wcześniej nigdy nie widziałam. Dopadłam do klamki, ale toaleta była zamknięta na zamek. Adrenalina wybuchnęła w organizmie, a ja zaczęłam się kompletnie niepotrzebnie nakręcać, że coś mi się zaraz stanie, choć, gdy nerwowo odwracałam się za siebie, nikt nie szedł w moją stronę. Wcisnęłam klucz w zamek i przekręciłam go, szarpiąc znów klamką, jakby zależało od tego moje życie. Wpadłam do środka, natychmiast się zamykając, żeby nie kusić losu i odetchnęłam głęboko, nikogo nie widząc w środku. Toaleta z oczywistych względów w niczym nie przypominała tej w pokoju porucznika. Dwie umywalki po lewej stronie z wielkim prostokątnym lustrem nad nimi, a po prawej trzy białe kabiny toaletowe. Zielone kafelki na podłodze, białe na ścianach, miejsce bardzo podobne do toalet z center handlowych. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam oglądać, co takiego tym razem stworzyła Maria. Z tyłu wyglądało to na warkocz francuski dobierany od dołu z kokiem na czubku głowy. Jak ta kobieta robiła to tak szybko? Zamrugałam oczami, ledwo dowierzając, że miałam takie cuda czynione na włosach, choć nie dotykał ich fachowy fryzjer. Maria była bezcenna. Po prostu bezcenna. Nie miałam pojęcia, dlaczego ona nie zajmowała się tym zawodowo, ale koniec końców należało się tym cieszyć, skoro chciała się podzielić ze mną tym talentem. Odsunęłam się trochę od umywalek, by obejrzeć siebie od góry do dołu i westchnęłam. Zupełnie niezamierzenie pomyślałam o cholernym poruczniku i moja mina natychmiast zrzedła. Czemu ja kontemplowałam swój wygląd, zastanawiając się nad tym, co mu się podobało, a  co nie? To wszystko było tak kurewsko uciążliwe, kiedy nie mogłam o niczym myśleć, by nie oszaleć. Próby zatrzymania fali myśli też były męczące.
Nagle w odbiciu tafli lustra dostrzegłam za sobą otwierające się drzwi kabiny i nie zdążyłam nawet zrobić kroku do przodu, gdy poczułam bolesne uderzenie w plecy, które sprawiło, że straciłam równowagę i zderzyłam się z zimną posadzką z głośnym jękiem. Co to było? W ostatnim momencie podparłam się rękoma, by uchronić twarz przed jakimikolwiek obrażeniami, ale nie udało mi się jakkolwiek uratować kolan i łokci, które eksplodowały bólem tak samo mocno jak plecy i aż mnie zemdliło. Chciałam się podnieść, by zobaczyć, kto to zrobił i dlaczego nawet nie przeprosił, gdy niespodziewanie drugi raz w życiu zostałam tak po prostu uderzona w szyję, przez co ponownie straciłam przytomność.
Miałam mgliste poczucie, że leżałam na plecach w łazience, ale słyszałam tylko cholerny szum w uszach i miałam jakieś głupie obrazki przed oczami, zupełnie oderwane od rzeczywistości. Gdzieś na tyłach głowy słyszałam jakieś głosy, które nie współgrały z filmem pod powiekami i moje ciało było takie ociężałe, takie zmęczone. Kompletnie nie rozumiałam, co się działo, a potem poczułam ból w boku i mętne obrazy zaczęły się robić odrobinę bardziej przejrzyste. Wyłapałam jeden sensowny i logiczny dźwięk, który po dłuższej chwili kontemplacji okazał się być biciem mojego serca. Bum... Bum... A potem szybciej i szybciej... Próby dotarcia do sedna tego, co się ze mną działo, sprawiały tyle problemów, że byłam całkowicie wyczerpana. Czułam, że miałam wilgotne czoło od potu. Auć, cholerny bok.
- Kurwa, otwieraj oczy, pierdolona szmato, nie będę tracić na ciebie całego dnia! – doszło do mnie i musiałam się porządnie zastanowić, do kogo należał ten głos. To zadziałało na mnie jak kubeł lodowatej wody i niemal natychmiast otworzyłam oczy, przekręcając głowę, by skonfrontować się z Tanją, która trzymała moje nogi w górze i patrzyła na mnie z jawnym niesmakiem. – Jeszcze by brakowało tego, by mnie ktoś posądził o to, że cię zaatakowałam w kiblu, jakbym nie miała nic lepszego do roboty. – burknęła, puszczając moje kostki i sapnęłam z bólu, gdy nogi bezwładnie runęły na ziemię. Zacisnęłam zęby, posyłając jej mroczne spojrzenie, a ona odwdzięczyła się dokładnie tym samym. – Już nawet w kiblu nie jesteś bezpieczna, co? – zaśmiała się sucho i tak po prostu wyszła, zostawiając mnie samą z faktem, że zemdlałam, bo ktoś mi przyłożył, a ona tak jakby mi pomogła. Co się, do cholery, stało? Dopiero co porucznik wyjechał, a ja już zostałam zaatakowana? Zmusiłam się, by powoli usiąść i przetarłam przedramieniem mokre czoło. Świetnie, skończył się ból pośladków i zaczęły się plecy. Niech to wszystko szlag trafi... Musiałam się stąd jak najszybciej wydostać i zdecydowanie zatrzasnąć się w pokoju i z niego nie wyjść tak długo, aż porucznik wróci. Nie obchodziło mnie, że wyjdę na pieprzonego cykora, mimo wszystko ceniłam sobie swoje życie, choć powinnam chcieć umrzeć. Wstałam na drżących nogach i oparłam się rękoma o umywalkę, by na siebie spojrzeć. Miałam blade policzki i zmęczone spojrzenie, ale prócz tego nie wyglądałam, jakby coś się stało. Ktoś mnie uderzył tak po prostu? Nic nie rozumiałam... I jeszcze pomagająca mi Tanja. Koniec końców to miało sens, bo nie chciała, bym ją oskarżyła o atak, pewnie nie chciała całkowicie wypaść z łaski Kaulitza. To by ją tłumaczyło. Potrząsnęłam głową, przecierając twarz. Po prostu powiem Marii, że muszę wrócić do pokoju i już nigdy z niego nie wyjdę, tak. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do drzwi, przeszukując kieszenie w poszukiwaniu klucza i odetchnęłam, znajdując go w tylnej kieszeni. Wyszłam z toalety, znów rozglądając się wokół, choć już nie z taką samą werwą jak wcześniej. Nie miałam nawet pojęcia, ile czasu minęło, jak długo leżałam na podłodze. Wiedziałam tylko, że moje plecy były zimne i obolałe i chciałam zasnąć pod ciepłą kołdrą, może wziąć prysznic. Posuwistym krokiem ruszyłam do sali chorych, czując się tak beznadziejnie, że zupełnie zignorowałam mijających mnie żołnierzy. Oni zawsze musieli się gdzieś kręcić, do cholery? Nie mieli niczego innego do roboty? Och, byłam taka zmęczona...
- Pia! – rzuciła podniesionym tonem Maria, na którą wpadłam w wejściu i zmierzyła mnie rozgorączkowanym spojrzeniem. – Nie było cię ponad pół godziny, zaczęłam się porządnie martwić i jeszcze Tanja mi powiedziała, że znalazła cię nieprzytomną na podłodze, wszystko w porządku? – złapała mnie za dłoń i wciągnęła mnie do środka, nic sobie nie robiąc z moich mamrotanych, słabych protestów. Zostałam usadzona na wolnym łóżku i dopiero wtedy zauważyłam, że właściwie większość z nich była pusta. Pacjenci musieli szybko wracać do zdrowia, ale zresztą czemu mnie to właściwie interesowało? Zacisnęłam powieki, mając wyjątkowo ogromny problem z irytującą chęcią spania. – Co się stało, Pia? – pytanie wyrwało mnie chwilowo z otępienia i otworzyłam oczy, by skupić się na Marii. Wiedziałam, że tak będzie. Teraz nastąpi cały wywiad i... Och, spać...
- Stałam w toalecie i nagle ktoś otworzył za mną drzwi i upadłam, a potem mi ktoś tu... – wskazałam palcem na miejsce, gdzie przy najmniejszym dotyku bolało tak samo jak wtedy, kiedy porucznik mnie tam uderzył, a tym razem jeszcze ktoś trafił prosto w malinkę. – przyłożył i zemdlałam, nic poza tym. – nawet w swoich własnych uszach brzmiałam idiotycznie. Ktoś mnie znokautował, a ja stwierdziłam, że wszystko było okej, bo przecież tak naprawdę prócz obolałych pleców nic mi nie było. A może po prostu tak myślałam, bo mnie nikt nie zgwałcił? Byłam zbyt wyczerpana na takie rozbieranie sytuacji na czynniki pierwsze.
- Pia, wiesz, gdzie jest sierżant Listing? – Maria nie przestawała uciskać mnie w różnych miejscach i wydałam z siebie jęk bólu, gdy nacisnęła na prawą stronę żeber. – Boli?
- Nie wiem, gdzie jest Listing, przecież... – żachnęłam się, gdy uniosła koszulkę, by najwyraźniej przyjrzeć się miejscu, które... – Tak, boli. Wydaje mi się, że Tanja mnie kopnęła, ale... – wzruszyłam ramionami. – Co za różnica, skoro mnie ocuciła? Mógł mnie znaleźć ktoś inny i mogło to się skończyć znacznie gorzej, prawda?
Maria musiała zdawać sobie z tego sprawę, skoro ja o tym wiedziałam. Miałam pierdolone szczęście. Znowu. I miałam nadzieję, że zasób tego farta nigdy się nie skończy, bo za nic na świecie nie chciałabym skończyć jak tamte kobiety z burdelu, ani trup zagrzebany w ziemi. Och, jak te plecy bolały...
- Dziwne, że ci pomogła. – zauważyła starsza kobieta, a ja skinęłam głową.
- Też nad tym myślałam, ale doszłam do wniosku, że pewnie to zrobiła, by nie padło na nią podejrzenie, że to ona mi coś zrobiła. To by miało sens, gdyby pomyśleć o tym, jaką ma obsesję na punkcie porucznika.
- Pewnie masz rację, tylko w takim razie nie wiemy, kto to zrobił i po co. – mruknęła, przyglądając się moim plecom. Byłam w pełni świadoma, że będę miała podłużnego siniaka zaraz obok kręgosłupa, ale w końcu to nie było nic dziwnego. Wciąż istniało miejsce na moim ciele, które bolało. Przez rękę, kolano, pośladki, głowę, szyję... Ale to nie było ważne. Grunt, że żyłam.
- To nieważne, po prostu pójdę do pokoju, prześpię się i wszystko będzie w porządku. – zsunęłam się z łóżka i uśmiechnęłam się do zdezorientowanej Marii. – Przecież to nic nowego. – dodałam, by ją przekonać. Prawda była taka, że czułam się coraz bardziej niekomfortowo ze świadomością, że znajdowałam się poza bezpieczną strefą sypialni. Najwyraźniej tylko tam mogłam być pewna, że nic mi się nie stanie. Cholerne toalety groziły jakimiś naskokami... Nie. Chciałam iść do pokoju. Natychmiast. Nie obchodziła mnie kolacja, nic mnie nie interesowało. – Pójdę spać, pani Mario, okej? – zdawałam sobie sprawę, chyba ją w jakiś sposób spławiałam, ale już nie mogłam na ten temat myśleć, a co dopiero rozmawiać, a ona wprawiała mnie w jeszcze większy niepokój. Jej oczy, które mnie bacznie obserwowały, jakby próbowały ocenić, czy miałam wstrząs mózgu, wcale nie poprawiały mi samopoczucia. Nie chciałam tu być. – Dziękuję za pomoc. – mruknęłam i odwróciłam się na pięcie, by odejść, ale w ostatnim momencie zostałam schwytana za ramię. Och, cholera!...
- Pia, co się dzieje? Coś ukrywasz. – rzuciła cicho Maria i przyciągnęła mnie do siebie, bo jakimś cudem była już po mojej stronie łóżka. Jakim cudem poruszała się tak szybko? A może ja byłam taka wolna? Nie wiedziałam.
- Nic. Chcę po prostu... – zakryłam twarz dłonią, by inni pacjenci mnie nie widzieli i zerknęłam na Marię, na której twarzy malowała się naprawdę troska. Nie rozumiałam, dlaczego ją interesowałam i z jednej strony to było miłe, a z drugiej nie potrzebowałam tego właśnie teraz. A może jednak? – Zaczynam panikować. – szepnęłam w jej stronę nerwowo tak cicho, by nikt inny tego nie usłyszał. – Po prostu nie będę wychodzić z pokoju przez kolejne kilka dni, bo mam wrażenie, że tego nie przeżyję, bo ciągle ktoś chce mi coś zrobić, jakbym była czemuś winna i... – urwałam, wciągając powietrze ze świstem, gdy nagle fala napływających łez ścisnęła boleśnie moje gardło. – Nie dość, że najprawdopodobniej moja rodzina nie żyje, jakiś pieprzony żołnierz mnie macał i przez to porucznik go zabił i ten burdel i generał i Schäfer i nawet Tanja pewnie chce mojej śmierci i... – zacisnęłam powieki, gdy po policzku spłynęła mi pierwsza łza. Nie chciałam płakać, do cholery. Nie przy niej i nie przy kimkolwiek. Byłam silniejsza niż to, co się działo!... – Nawet jak milczę, to i tak zwracam na siebie uwagę. Chcę się schować i być niewidzialną na te kilka dni, pani Mario. Proszę. – wyszeptałam błagalnie, a wtedy jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki, pielęgniarka mnie puściła, najwyraźniej dając sobie spokój. Westchnęłam drżąco z ulgą i skinęłam jej głową. Nie potrzebowała chyba nic innego, bo nie zareagowała, gdy ruszyłam w stronę wyjścia. Zacisnęłam mocno usta, by powstrzymać je od tego cholernego drgania, które zawsze się pojawiało, gdy chciałam wybuchnąć płaczem. Zamaszyście stałam łzę i narzuciłam sobie szybkie tempo, by jak najprędzej zamknąć się w pokoju. Nie podobała mi się ta sytuacja. Może porucznik nie był całkowicie normalny i prawy, ale wiedziałam, że on nie zrobiłby mi krzywdy. Jakimś sposobem mu ufałam i chcąc tego czy nie, moje życie zostało mu powierzone, a teraz... A teraz jego nie było i to nie było ważne, że Listing został, bo on wcale nie wyglądał na takiego, który mógłby sobie poradzić z tymi wszystkimi żołnierzami. Szczególnie z Schäferem. Wyglądał na zbyt ciepłą osobę i przez to czułam się wytrącona z równowagi. Nie wierzyłam, że mógłby mnie obronić, a po drugie przecież jemu nawet na tym nie zależało, bo dlaczego miałoby? Nie żeby Kaulitzowi zależało, ale nie chciałam o tym myśleć, bo to wcale nie pocieszało. Moje życie zależało od człowieka, który miał mnie głęboko i daleko, mówił do mnie słowa, które powinny coś znaczyć, a nie znaczyły kompletnie nic, robił rzeczy, które powinny coś znaczyć i oczywiście tak samo nic nie znaczyły. Zatrzasnęłam się w pokoju i oparłam się o drzwi, oddychając głęboko. Spokojnie. Tutaj nic ci nie będzie, tak? Tutaj byłaś bezpieczna. Nieważne, czy ktoś chciał cię zabić, czy ktoś chciał cię skrzywdzić – tutaj wszystko będzie dobrze. Odbiłam się od drzwi i poszłam do łazienki. Musiałam wziąć prysznic i położyć się spać, by przestać myśleć.

Nie pojawiłam się ani na obiedzie, ani szczególnie na kolacji. Sam prysznic zajął mi pewnie godzinę, bo to był chyba najlepszy sposób, by pozbawić się napięcia z ciała. Stałam tak z zamkniętymi oczyma, a ciepłe strugi wody rozluźniały mięśnie i te partie ciała, które były cholernie obolałe. Mogłabym tak stać dłużej, gdyby nie to, że brak jakichkolwiek sił witalnych niemal zwalał mnie z nóg i zaczynałam zasypiać na stojąco. Rozczesałam włosy, wytarłam się do sucha i założyłam „piżamę”, by zupełnie nieprzytomnie powlec się do łóżka. Ułożyłam się wygodnie, zakrywając się kołdrą i westchnęłam z zadowoleniem. Nagle wszystkie troski odeszły na bok i jedyne, co się liczyło to to, że moja głowa tak idealnie przylegała do poduszki, tak fantastycznie miękkiej i wygodnej, a kołdra uśmierzała ciepłem ból tak samo jak woda. Cudownie. Spojrzałam jeszcze na zegarek, choć nawet nie wiedziałam po co, bo zdawałam sobie sprawę, że była nieludzko wczesna pora na jakikolwiek sen. Było kilka minut po dwunastej, ale się tym nie przejęłam. Po prostu zamknęłam oczy i odpłynęłam niemal natychmiast.
Wciąż mi się śniło, że Kaulitz wrócił wcześniej. W kółko miałam przed sobą scenę, jak otwiera drzwi, wchodzi do środka, mierzy mnie dziwnym spojrzeniem i pyta, dlaczego o tej godzinie spałam. Gdzieś w międzyczasie śniła mi się Maria, która mu tłumaczyła, co się stało i to, że Tanja płakała ze śmiechu z jakiegoś powodu. Wciąż przeplatały mi się jakieś sceny i to było tak cholernie frustrujące, że nie mogłam tego znieść. Ani razu nie miałam normalnego i relaksującego snu pomijając noc, kiedy spałam z Kaulitzem.
Nagłe szarpnięcie za postrzeloną ręką wybudziło mnie gwałtownie z chaotycznego snu i pisnęłam zaskoczona, nie rozumiejąc, co się działo. Spadłam z łóżka, a potem zostałam pociągnięta po podłodze i pchnięta na ścianę. Otumaniona snem nie do końca zorientowałam się, że wcale nie spałam, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, ktoś kucnął, złapał mnie mocno za podbródek, aż zachłysnęłam się z bólu i moja głowa wbiła się w twardą powierzchnię ściany, aż jęknęłam. Zamrugałam oczami, próbując zorientować się w tym wszystkim, ale adrenalina, która sprawiła, że cały świat wirował, nie ułatwiała niczego. Było szaro i ledwo cokolwiek widziałam, serce tłukło mi się agresywnie w klatce piersiowej i nie wiedziałam co robić. Nie drgnęłam ani o milimetr do momentu, aż przy skroni poczułam zimną lufę pistoletu. Łzy stanęły mi w oczach, a w płucach powietrze, gdy w nadludzkim tempie dotarła do mnie rzeczywistość. Brązowe tęczówki lśniły szaleńczo, a wąskie usta wygięły się w perfidnym uśmieszku.

- Spróbujesz zawołać o pomoc, a obiecuję ci, że nie zdążysz jej otrzymać. – wymruczał gardłowym głosem Schäfer i usłyszałam kliknięcie, gdy nacisnął na kurek, odblokowując pistolet. – A teraz się zabawimy.

~~~~

Ewelina - Maria jest słodka xD I co do Schäfera, można było się domyślić, że w końcu wynajdzie pomysł, jak ją dopaść. Kwestia czasu :)
Klaudia L - Owszem, co za skurwysyn <3
Sternschnuppe - Też bym chciała, żeby ją Listing uratował. No albo w sumie to ktokolwiek o.O
Monika - Jak wróci Kaulitz, będzie dziwnie, zapewniam. Dla mnie osobiście - mega dziwnie.
Oliv - Jest jeszcze opcja numer trzy :D A jak ona wygląda, zobaczysz w czwartek, o xD
Claudia K. - Przykro mi! Przykro, przykro, przykro! I dziękuję za pokonanie lenistwa, to tragiczna choroba dwudziestego pierwszego wieku! Powinnaś być z siebie dumna! xD
Sparkle - Jeśli Cię to pocieszy, to ja też nie lubię rozdziałów bez Brzydala, no ale cóż począć, skoro musiał biedak wyjechać? A Schäfer jest głupi... No może nie głupi, ale zaślepiony emocjami, czy jak to nazwać w przypadku kamienia xD
Veronica - Wyjaśnienie, kto zaatakował, pojawi się, ale później xD I w ogóle ta co "co to dla niej", nie no, spoko luzik xD Padłam :D Ale mimo wszystko jesteś rozgrzeszona! xD

10 komentarzy:

  1. ja wiedziałam, że coś takiego wymyślisz, ze kopara mi opadnie! Schäfer ją zaatakował w łazience i potem przylazł dokończyć dzieła. Niech Kaulitz wraca szybciorem. mam mętlik w głowie. A Maria jak zawsze kochana:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za skurwysyn! Na chwilę obecną nic lepszego nie napiszę.
    No zajebać go tylko! -.-'

    OdpowiedzUsuń
  3. O żesz kurwa jego mać! Gdzie jest Listing ja się pytam? Miał jej pilnować,a tu dupa blada i go nie ma o.O Maria jest kochana,ale to już wie każdy. Chociaż może ona pomoże Pii. Kaulitz powinien z motorkiem w dupie wracać. A Schäfer? No po prostu masakra... Mam nadzieje, że nie zrobi jej krzywdy, ani nie zgwałci. A jakby próbował to ktoś go powstrzyma... To tyle ode mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. aaa *_* Co za pizda z tego Szafera ! a w zespole taaaaki słodziak niepozorny hahah :D coś czuję, ze moze byc ciekawie jak paan Kaa wroci i sie o tym dowie ;d jak zwykle nie zabłysne ;d ale nie moge sie juz doczekac next :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam mętlik w głowie i nie wiem co napisać (jak prawie zawsze chyba), a więc tak są teraz 2 wyjścia, albo on ją zgwałci, albo ktoś ją uratuje i mam wielką nadzieję opcję 2!! Jezu nie wiem co pisać o.O Mobilizuj się i pisz szybko, bo ja już chce wiedzieć co się stanie .

    OdpowiedzUsuń
  6. Pokonałam lenistwo i zmobilizowałam się do wystawienia opinii. Tyle z mądrych słów :D Co za debil ten Gustav noo :D Gdzie ten Georg do cholery! Jesteś okropna za urywanie w taakim momencie! I znów nie zasnę tylko będę myśleć o nieszczęsnej Pii! I ale nudna akcja normalnie nic tu się nie dzieje xD ŻAL Anka :D haha

    OdpowiedzUsuń
  7. Numer 3? Hmm... sama się uratuje? Znokautuje go czy coś?

    OdpowiedzUsuń
  8. A może on jej nic nie zrobi...?
    Bo właściwie to, że jest jaki jest i że nie chce się podporządkować Kaulitzowi nie znaczy, że jest głupi, a to przecież jasne, że Kaulitz albo go zabije własnymi rękami, albo przez pośredników :D
    Właściwie nie zastanawia mnie aż tak bardzo, co on zrobi, bo tak jak w przypadku Leny, okres bez Brzydala jest jakiś... Niepełny? No nie umiem się w to wgryźć. I nawet jeśli ta część po jego powrocie rzeczywiście będzie dziwna, to sądzę że i tak będzie mi się to czytać o niebo lepiej.
    Główni bohaterowie nie umierają w 15 rozdziałach, więc spokojnie poczekam aż wszystko wróci do "normy" bez rozpaczania nad biedną Pią. Choć chyba trochę jej współczuję.
    Chyba :D
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O, to sie porobiło. Kaulitza nie ma, no to Schafer szaleje :3
    Tak na powaznie, to ja wiem i ty wiesz, ze nie zastrzeli Pii. Moze troszke ja obije, doprowadzi do nie rownej akcji serca, poodziera jej ciuchy, a jak bedzie mialo dojsc do reszty "zabawy", wpadnie Listing i ja ocali :D A jak nie, to najwyzej ja zgwalci i tyle... co to dla niej xD Skoro leci na psychola Kaulitza, ktory w sumie az takim psycholem nie jest, to przetrwa i Schafera ;)
    Sorry, ze tak pozno i krotko... ale czasu nie mam na czytanie i siedzenie w necie ;< Matka sie przeprowadza i musze jej pomoc -.-
    Czekam na 16, powrot Kaulitza i wyjasnienie kto zaatakowal dziewoje w kiblu :3

    OdpowiedzUsuń
  10. NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE!!!
    No jak tak, kurwa można?! Jak można mi zrobić z mojego cudownego misiaczka takiego skurwysyna?! No widocznie można, skoro Ty właśnie niszczysz mi wyobrażenie małego słodkiego misia koalę!!!
    Ja się, kurwa nie zgadzam!!!

    OdpowiedzUsuń