wtorek, 29 kwietnia 2014

KAPITEL 19

Deszcz bębnił o okna i parapet tak głośno, że wyrwały mnie z dobrego, odprężającego snu, który zmógł mnie późnym wieczorem. Odkąd tu byłam, ani razu nie padało, raczej świeciło słońce, może czasami było pochmurno. Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam grzmot i otworzyłam powieki, nasuwając na siebie kołdrę. W pokoju było wciąż ciemno i nie byłam pewna, czy obudziłam się w środku nocy, czy burza, która przybyła, ściemniła cały świat na zewnątrz. Z jakiegoś powodu, być może trochę nielogicznego, czułam się... poprawnie. Prawdopodobnie miało to związek z tym, że wczorajszy dzień całkowicie bazował na poruczniku, który siedział ze mną przez większość czasu, odciągając mnie od wszystkich nieprzyjemnych tematów, jakie tylko powstawały w mojej głowie. Dotarła do mnie oślepiająca prawda, która strzeliła we mnie niczym błyskawice na dworze, że było mi dobrze przez to, że nie dość, że ja miałam tendencję do wypierania faktów, to jeszcze Kaulitz mi wczoraj w tym dopomógł. Miałam dziwne wrażenie, że jeszcze trochę, a zamienię się w jego kobiecą wersję. Byłabym w stanie zabijać z zimną krwią? Zrobiłam już to, choć obraz mi się rozmył przez szok, jaki mnie wtedy opanował. Czy ja stanę się zła? Czy ja chciałam być zła? A może to była wina tego, przez co przeszłam? Działy się tutaj takie rzeczy, których normalna kobieta nie mogła znieść. A ja obudziłam się dzisiaj... Odetchnęłam, niemal parskając śmiechem. Odwróciłam się na lewy bok i spojrzałam w stronę granatowego łóżka. Porucznik spał na brzuchu z jedną ręką schowaną pod poduszką. Kołdra zsunęła się prawie na sam dół jego pleców i gdzieś na brzegu wystawała spod niej stopa. W porządku, surrealizm mojego zachowania miał podstawy właśnie w nim. W porządku. Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy, rozkoszując się tym błogim spokojem, który mnie otaczał, a za oknem znów zagrzmiało. Wiatr wzmógł się, słyszałam jego gwizd i znów otworzyłam oczy, siadając na łóżku. Jeszcze raz spojrzałam w stronę porucznika, który nawet nie drgnął, jakby burza nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia i utkwiłam wzrok w zegarku na szafce nocnej. Kilka minut przed czwartą, a ja nagle nie czułam potrzeby, by spać. Wcale by mnie zdziwiło, gdyby mój organizm przez te kilka dni zaabsorbował tyle dawki snu, że przez kilka kolejnych będę się wiercić w łóżku, nie mogąc zmrużyć oka. Wyjrzałam za okno i tylko chwila wystarczyła, by się zdecydować na to, co robić dalej. Wspięłam się na parapet, owijając się szczelnie kołdrą i oparłam się o ścianę. Westchnęłam z zadowoleniem, skupiając całą swoją uwagę na krajobrazie na dworze, choć nie widziałam za wiele. Powinno już się powoli rozjaśniać, ale chmury, które zapewne były tak samo granatowe jak pościel Kaulitza, nie pozwalały na przedostanie się na ziemię słońca. Czy to znaczyło, że żołnierze będą dzisiaj ćwiczyć w deszczu? A może do tego czasu burza odejdzie już w zapomnienie? Nigdy nawet nie próbowałam zainteresować się tym, co się działo za tymi czterema ścianami. Z powrotem odwróciłam się do Kaulitza i docisnęłam do siebie kołdrę, nie przejmując się tym, że w jakiś sposób nadszarpywałam jego otoczkę prywatności, choć tak właściwie to ciężko było o coś takiego w tym pokoju. Jakim cudem mieszkałam z nim tutaj pół miesiąca, a wciąż wiedziałam o nim tak zatrważająco mało? On dowiedział się wczoraj mnóstwo suchych faktów o mnie. Mój ulubiony kolor, moje podejście do zwierząt, ulubiona potrawa, ulubiony zespół, rodzaj muzyki, całą masę różnych bzdur, ale on nie wyjawił o sobie niczego. I wciąż nie wiedziałam, jak miał na imię, co wydawało mi się teraz być śmieszne. Wzdrygnęłam się, gdy błyskawica rozcięła niebo, rozświetlając twarz Kaulitza i grzmot rozwibrował się w moich uszach. Dlaczego po prostu się go nie spytałam? Zacisnęłam wargi, gdy dotarło do mnie, że prawdopodobnie nie dość, że nie dałby konkretnej odpowiedzi, to na dodatek znowu by miał powód do kpiny. Jakoś się dowiem. Kiedyś.
Siedziałam tak, aż burza się uspokoiła, choć nie przestawało padać. W międzyczasie zdążyłam sobie już wyobrazić, jak będą wyglądać ćwiczenia na polu w błocie, ale natychmiast odgoniłam tę myśl, gdy dotarło do mnie, że będzie tam też Schäfer. Skupiłam się z całej siły na czymkolwiek innym. Na tym, czy będę musiała wychodzić z pokoju w ciągu najbliższych kilkunastu dni. Nie chciałam ich wszystkich widzieć. Wiedziałam doskonale, że niektórzy będą patrzeć na mnie tak, jakby byli zadowoleni z tego, co się stało, a Hagen i Maria wciąż będą mi współczuć. Kaulitz był inny, nie wyjawił mi, co tak naprawdę o mnie myślał. Przyjął to, co się stało jako fakt, który został dokonany i życie toczyło się dalej. Chciałam umieć egzystować tak jak on, wtedy nie musiałabym walczyć sama ze sobą, ani bawić się w obłudę. Ale to wszystko nie było ważne, bo miałam wrażenie, że z nim przy boku będzie teraz lepiej. Obrońca, który zabijał.
Upewniwszy się, że wciąż spał, odwinęłam kołdrę ze swojego ciała i powoli zeszłam na łóżko, by sięgnąć z kartonu ostatnią podpaskę, na palcach przebiec po zimnej podłodze i zamknąć się w łazience. Wciąż wolałam unikać swojego odbicia w lustrze, mając nadzieję, że siniak na policzku zniknie jak najszybciej. Załatwiłam swoje potrzeby, zauważając, że cholerny okres jeszcze się nie skończył i wykrzywiłam wargi w grymasie. Będę musiała wyjść z pokoju. Niech to szlag. Przecież nie powiem Kaulitzowi, by załatwił mi kolejne podpaski czy tampony! Spuściłam wodę i podeszłam do zlewu, zastanawiając się, co powinnam teraz zrobić. Musiałam pójść do Marii. Nie pokażę się u tych kosmetyczek sama. Nigdzie nie pokażę się sama. Och, cholera... Odbiłam się rękoma od zlewu i sprawdzając, czy wszystko pozostawiłam na swoim miejscu, mając na uwadze, że ten człowiek, z którym dzieliłam pokój, nie lubił, gdy cokolwiek nie wyglądało, jak on chciał, by wyglądało i nacisnęłam klamkę, by wyjść z łazienki. Sapnęłam z zaskoczenia, gdy odwróciłam się przed siebie i w tym samym momencie wpadłam twarzą wprost w męską klatkę piersiową. Nagle, co zupełnie wytrąciło mnie z równowagi, poczułam przerażającą falę gorąca, która przelała się przez moje ciało, nie pozostawiając ani jednego centymetra wolnego od gorączki i z wrażenia otworzyłam szeroko oczy. O, do cholery, co to było? Poderwałam głowę, zataczając się i wtedy Kaulitz chwycił mnie za ramiona, bym nie upadła i fala powtórzyła się, a moje policzki zaczęły mnie wręcz palić, pulsować w rytmie dudniącego serca, które uderzało tak mocno, że zaczęła mnie boleć klatka piersiowa. Podniosłam wzrok na jego twarz i dotarło do mnie, że stałam naprzeciw porucznika, który miał na sobie tylko bokserki, w piżamie, która więcej odsłaniała, niż zasłaniała. Ciśnienie podniosło mi się tak, że zdawałoby się, że moja głowa za chwilę eksploduje. Dlaczego moje ciało reagowało w taki sposób w tym momencie? Przecież już go widziałam, spałam z nim, co... Co on mi robił, do kurwy nędzy?!
- Przestraszyłaś się? – spytał nagle, przyglądając mi się spod półotwartych powiek i przełknęłam głośno ślinę, nie rozumiejąc sama siebie. Czy ja się przestraszyłam? Nie miałam pojęcia. Chciałam się roześmiać, ale z mojego gardła nie wydobyło się nic, poza dźwiękiem, który nie zabrzmiał konkretnie jak „tak” czy „nie”. Wiedziałam tylko, że zapominałam oddychać. Jego twarz z bliska była tak cholernie pociągająca. Zarost, który chciałam poczuć pod palcami, skóra, która zadawała się być miękka, usta i... Szarpnęłam ręką, która bez żadnego pozwolenia ze strony mózgu już kierowała się w stronę jego twarzy. Kaulitz wciąż mnie trzymał, a ja najwyraźniej płonęłam pod jego palcami. Czy mógłby zamknąć drzwi i pchnąć mnie na nie i...? – Pia... – wymruczał niskim głosem i przeszyły mnie dreszcze, ale usłyszałam też coś, czego zdecydowanie nie chciałam usłyszeć, a co dało dobitny wyraz w poczynaniach jego właściciela. Porucznik puścił mnie gwałtownie i odsunął się ode mnie, wypuszczając głośno powietrze. Skrzyżował ramiona i zagryzł wargę, robiąc kolejny krok do tyłu. Pomimo ciemności, w którą byliśmy spowici, widziałam wyraźnie irytację, która wymalowała się na jego twarzy. Nie podobało mu się moje zachowanie, którego ja sama nie potrafiłam pojąć rozumem. – Chcę skorzystać z łazienki. – oznajmił chłodno, a moje policzki wybuchnęły jeszcze większym ogniem, tym razem ze wstydu. Natychmiast go wyminęłam, postanawiając zaszyć się pod kołdrą i udać, że to zdarzenie nigdy nie miało miejsca. Ale jak miałam udawać, kiedy moje ciało tak pulsowało, a ja cała... Czy ja już wariowałam? Nie widziałam żadnego sensownego wytłumaczenia na to, co robiłam. A robiłam to, co zdawało się być kompletnie irracjonalne i graniczące ze skrajną głupotą. Igrałam z czymś, czego wiedziałam, że nie powinnam była chcieć w momencie, kiedy myślałam, że jakikolwiek kontakt fizyczny z mężczyzną będzie dla mnie obrzydliwy. Kaulitz nie sprawiał, że to było obrzydliwe. On wywracał mnie do góry nogami, nie tylko moje życie. Byłam marionetką. Gliną, którą urabiał w dłoniach, kształtował tak, jak on sam chciał. Czy nie powinnam w końcu wyrwać się spod tego złego uroku? Tylko że wtedy powróci strach, przestanę się czuć swobodnie nawet w pokoju, powróci obrzydzenie i świadomość, że straciłam swoją rodzinę. Stracę poczucie, że nie było wojny, a ja byłam tutaj z jakiegoś innego powodu i jedynym problemem były próby opanowania się w towarzystwie porucznika. Gdybym była trzeźwa, zauważyłabym, że obie sytuacje nie były normalne i dobre, ale w tym momencie wolałam siedzieć w bańce mydlanej i robić wszystko, by się z niej nie wydostać.
Byłam na granicy snu i jawy, gdy Kaulitz wrócił do pokoju i nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Nie miałam pojęcia, o co dokładnie z nim chodziło, ale to już mnie nawet nie interesowało. Zamknęłam oczy i poszłam spać, mając nadzieję na lepsze jutro i więcej odpowiedzi.

Krążyłam w kółko po pokoju, zdając sobie sprawę, że muszę koniecznie wyjść z pokoju i zmierzyć się ze światem tylko po to, by dostać podpaski lub tampony. Kobiece sprawy intymne były znośne do momentu, kiedy nie stawały się uciążliwe, a w tym przypadku zrobiłabym wiele, by jakoś to znieść. Co miałam jednak za wybór? Cóż, mogłam poprosić Kaulitza, by mi coś przyniósł, ale gdy tylko przechodziło mi to przez myśl, moje wargi wykrzywiały się w sardonicznym uśmieszku. Nie było nawet takiej opcji. Musiałam dostać się do Marii i wyjaśnić jej co i jak. Szybko i sprawnie, zanim... Cóż, sytuacja była naprawdę krytyczna i jeśli w ciągu kilkunastu minut coś z tym nie zrobię, skończy się to krwawą katastrofą. Nie miałam pojęcia, dlaczego krwawienie stało się nagle intensywniejsze, ale nie było to szczególnie komfortowe. Miałam na sobie cholerne rurki, które na dodatek były jasne, więc jak przeciekną... Potrząsnęłam głową i zdecydowanie przekręciłam klucz w zamku, by nacisnąć klamkę i otworzyć drzwi. Przekroczyłam próg pokoju i niemal w tym samym momencie poczułam dreszcz wzdłuż kręgosłupa i zbladłam. Sapnęłam, gdy obrazy zalały moją głowę, niemal urzeczywistniając się przed moimi oczami i ścisnęłam kurczowo klamkę, czując nagłą potrzebę, by wrócić do środka i zabarykadować się do momentu, aż Kaulitz wróci. Poczułam niemiłe sensacje w żołądku i przypomniało mi się, że gdy działo się to wszystko, drzwi były otwarte i każdy widział. Każdy, kto przechodził, nieczule przyglądając się temu, co mi robiono. Zapewne każdy wiedział. Podniosłam wzrok na żołnierza, który zmierzał do schodów i uchwyciłam jego spojrzenie. Wiedział. Każdy wiedział. Przełknęłam ślinę, gdy odezwały się tak doskonale mi znane mdłości i nieprzytomnie zamknęłam za sobą drzwi wilgotną od strachu dłonią. Moja klatka piersiowa unosiła się ciężko i gwałtownie, gdy serce tłukło mi się pod żebrami i nie wiedziałam już, dlaczego wyjście było tak ważne. Zacisnęłam zęby, próbując się opanować, ale nic nie dawało. Adrenalina, która nagle wybuchła w organizmie nie pozwalała mi na racjonalne myślenie. Odwróciłam się szybko, przekręciłam klucz i pędem ruszyłam w stronę schodów, świszcząc głośno zamiast normalnego oddechu za każdym razem, kiedy tylko przez przypadek o kogoś się otarłam. Pociemniało mi przed oczami i zaczęło mi szumieć w uszach od prędkości przepływanej przeze mnie krwi. Dotrę do Marii. Dotrę do Marii. Potknęłam się na którymś schodku i w ostatnim momencie chwyciłam poręcz, by nie upaść, dysząc głośno. Kątem oka widziałam ich wzrok i nie mogłam tego znieść. Miałam irracjonalne poczucie, że powinnam się znów wykąpać, że byłam brudna, że... Zagryzłam wargę i popędziłam na złamanie karku przez parter, nieprzytomnie zastanawiając się, dlaczego nie zrobiłam czegoś, by Kaulitz mnie odeskortował do sali chorych, cokolwiek, co by mnie przeprowadziło bezpiecznie przez cholerny korytarz. Ale nie zrobiłam tego i teraz musiałam biec, odskakując jak poparzona od żołnierzy, na których wpadałam z piskiem. Gdy dotarłam w końcu na miejsce, mimo zadyszki czułam, że byłam blada jak ściana, dłonie mi się trzęsły, a w oczach miałam łzy. Kurczowo obejmowałam się rękoma, starając się zakryć swoje ciało, próbując zakryć siebie całą i nie wiedząc dlaczego, gdy tylko weszłam do gabinetu, w którym stała Maria i przeglądała jakieś buteleczki w oszklonej szafce, kucnęłam przy ścianie zaraz za krzesłem, na którym najczęściej siedziałam, gdy miałam czesane włosy. Zrobiłam to tak szybko i tak cicho, że nawet mnie nie zauważyła, dopóki nie zakrztusiłam się histerycznym szlochem, choć z moich oczu nie spłynęła ani jedna łza. Pielęgniarka podskoczyła i natychmiast skierowała twarz w moją stronę, na której wymalowało się zaskoczenie, powoli zmieniające się w dezorientację.
- Pia, co tu robisz? Co się stało? – spytała natychmiast, odkładając coś do szafki i podeszła do mnie bliżej, pochylając się i kładąc dłoń na moim czole.
- Bo... – zaczęłam, ale urwałam, gdy usłyszałam swój drżący głos i przełknęłam ślinę, choć to zupełnie mi nic nie dało. – Bo ja chciałam... Bo mam okres, proszę pani i skończyły mi się... cokolwiek... – jąkałam się i przycisnęłam kolana do klatki piersiowej, choć to jeszcze bardziej utrudniało mi oddychanie jak i mówienie. – No i ja nie mogłam powiedzieć przecież... Rozumie pani... Ja... – zakwiliłam i przetarłam dłońmi twarz, nie mogąc znieść, że cała dygotałam jak w gorączce. Maria próbowała mnie uspokoić, przemawiając do mnie cichym i spokojnym głosem, ale to było jak... A ja musiałam powiedzieć wszystko, musiałam... – Myślałam, że stamtąd nie wyjdę, ale rozumie pani, on coś ze mną robi, że ja przestaję się bać, kiedy powinnam... – spojrzałam na nią, czując piekące łzy w oczach, a ona skinęła głową. Chciałam, by zrozumiała. Chciałam, by chociaż ona.... – I nie bałam się... Ale potem wyszłam i to wróciło... I teraz... I ja znowu... A jak wrócę, on znowu zacznie się tak zachowywać... A może to nie jego wina, może to ja, może... – zdawałam sobie sprawę, że w sali będą wszystko słyszeć, ale już nie mogłam. Wybuchnęłam głośnym płaczem, zakrywając dłońmi twarz, by się uciszyć. Maria kucnęła i zatonęłam w jej babcinych ramionach, zupełnie nie panując nad rękoma, które nagle wczepiły się w jej uniform. To był najgorszy pomysł z możliwych, by wychodzić z pokoju. I wciąż mnie tak cholernie mdliło. I gdyby jeszcze był tu Schäfer... Nie miałam pojęcia, co bym zrobiła. Po co ja...? Po co?... – On mi przeinacza rzeczywistość, a ja się w to łapię i to pewnie przez to on przyszedł i zrobił mi to...
- Będzie dobrze, Pia, będzie dobrze... – nie wiedzieć czemu te puste słowa, które powtarzał każdy, kto kiedykolwiek próbował kogokolwiek pocieszyć, sprawiły, że uwierzyłam, że będzie lepiej. Zdawałam sobie doskonale sprawę, że to przez świadomość, że gdzieś w tym budynku był Kaulitz, który mnie zawsze ratował. Ale co wtedy, gdy on znów wyjedzie? Była wojna...
- Dlaczego się pani mną martwi? Większość chce mieć martwą... – wymamrotałam w jej ubranie, ale ona się odsunęła i spojrzała na mnie uważnie, głaszcząc mnie po głowie, po policzkach, ścierając łzy, jakby się troszczyła i to wydawało się być takie szczere, że nagle nie musiałam już znać odpowiedzi.
- Życie nie jest sprawiedliwe, Pia, a ty nie zasłużyłaś na to wszystko. – powiedziała cicho. – Nie jestem tu po to, by kogokolwiek oceniać. Niektórzy z nas po prostu wykonują polecenia, ale kiedy nie muszą, nie są źli. Niektórzy po prostu nie mają wyboru, jeśli chcą przeżyć. – uśmiechnęła się do mnie, dodając mi tym samym otuchy, choć zdawało mi się to strasznie nielogiczne w moim przypadku. – Obie zmagamy się z niesprawiedliwością, na którą nie możemy nic poradzić. I naprawdę mi przypominasz moją córkę z jakiegoś powodu. – oddałam jej niemrawy uśmiech. Widziała we mnie swoje dziecko, tak jak myślałam i chyba mi to już nie przeszkadzało. – Więc czego potrzebujesz, że nie mogłaś o tym powiedzieć panu porucznikowi?
Prawie parsknęłam zrezygnowanym śmiechem, gdy dotarło do mnie, że nic nie zrozumiała z tego, co chciałam jej przekazać, kiedy mi wydawało się to tak ważne. Chyba nie chciałam być uważana za niezrównoważoną psychicznie, choć przecież w tym miejscu chyba nikt nie był o zdrowych zmysłach. Po co próbowałam kogokolwiek o czymkolwiek przekonywać? Westchnęłam ciężko.
- Nie mam podpasek. Ani tamponów. Nie wiedziałam, dokąd mam pójść, by to dostać, więc przyszłam do pani. – odparłam, czując, że bicie serca z powrotem wracało do swojej równowagi. Co za ulga.
Maria znów się uśmiechnęła i powoli się wyprostowała, odwracając się do mnie plecami.
- Szczerze powiedziawszy... – zaczęła, kierując się do białej, metalowej szafki pod oknem i znów się pochyliła, by otworzyć jedną z szuflad. - jesteś jedną z niewielu kobiet, które je używa, bo cóż, tak się składa, że panowie preferują, gdy w użytku są tabletki...
Wzdrygnęłam się na tę myśl, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że chodziło o kobiety z burdelu. Nie chciałam nawet poruszać tematu, mając małe obawy, że mdłości, które cudownie zniknęły, znów wrócą. I dokładnie w tym samym momencie poczułam cholerne ciepło między nogami i znieruchomiałam, czując, że zaczęło mi się robić gorąco z zażenowania. Boże, żeby tylko nie przeciekło, żeby tylko nie przeciekło! Poderwałam się na równe nogi, zaciskając zęby. Nienawidziłam takich momentów, po prostu nienawidziłam! Maria odwróciła się do mnie z opakowaniem podpasek, a ja posłałam jej błagalne spojrzenie.
- Mogłabym dostać klucz do łazienki? – spytałam zdławionym głosem, mając ochotę zapaść się pod ziemię. Jeszcze te cholernie jasne spodnie! A gdybym miała sukienkę? Ledwo opanowałam grymas na twarzy na wizję cieknącej krwi po nogach. Nie, nie chciałam o tym myśleć, Boże, co za wstyd... Ścisnęłam nogi, choć wątpiłam, by to cokolwiek zmieniło.
- Następnym razem przyjdź wcześniej z takim problemem, słonko. – Maria parsknęła śmiechem, a ja zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, bo policzki aż zaczęły pulsować. Wyciągnęła z kieszeni klucze i wręczyła mi je, na co ja podziękowałam szybko i wolną ręką naciągnęłam na siebie koszulkę, choć to także nic nie dało. Ruszyłam, starając się nie panikować na myśl, że znów będę musiała iść do miejsca, gdzie ostatnio mnie ktoś zaatakował, przechodząc przez korytarz pełen mężczyzn. Powłócząc nogami, wyszłam jak najszybciej z sali, trzymając się blisko ściany, choć to nie miało żadnego sensu, kiedy tak czy siak rzucałam się w oczy. Byłam potwornie zażenowana i przysięgłam sobie, że faktycznie następnym razem zgłoszę się z brakiem takich rzeczy znacznie wcześniej. Droga do łazienki zdawała się dłużyć bardziej, niż cholerna wieczność, a każde jedno spojrzenie rzucone w moją stroną tylko mnie utwierdzało w tym, że moja głupota nie znała granic. Serce znów waliło mi ciężko w klatce, jakby próbowało mnie zbesztać za zachowanie. Dlaczego ich było tak dużo? Skoro nie było porucznika, to mógł ich zabrać wszystkich na ćwiczenia, czy cokolwiek on robił, kiedy znikał z pokoju. Potrząsnęłam głową, gdy wpadła mi ta paskudna myśl o nim i jego kurwie. Wciąż nie wiedziałam, kim ona była i wciąż nie byłam pewna, czy chciałam wiedzieć. Odetchnęłam, gdy w końcu dotarłam do łazienki i nacisnęłam klamkę, sprawdzając, czy było otwarte. Było. Będę musiała uważać na...
Stanęłam jak wryta, gdy zrobiłam krok do przodu, przekraczając próg, a moim oczom ukazał się Kaulitz z rozpiętą koszulą i spuszczonymi spodniami do kostek, dociskając do umywalki nagą, jęczącą kobietę, a gdy dotarło do mnie, co robili, czego ja byłam świadkiem, zrobiło mi się niedobrze i poczułam się tak, jakbym dostała w twarz z otwartej ręki. Porucznik zastygł w bezruchu, wciąż w blondynce i choć nie chciałam patrzeć, mój wzrok mimowolnie powędrował do jego krocza i znów to cholerne odczucie uderzonego policzka. O mój Boże. Co ja tu robiłam?
- Och, kurwa. – oznajmił znacząco Kaulitz, jego twarz delikatnie zaczerwieniona, włosy rozwichrzone, kropelka potu na skroni. Skręciło mnie w żołądku na ten widok, ale wtedy zdezorientowana blondynka odwróciła się w moją stronę i wytrzeszczyłam oczy, a opakowanie podpasek wypadło mi z dłoni wraz z kluczami. – Och, kurwa... – powtórzył, głośno wypowiadając moje myśli, gdy zreflektowałam, że kobieta, którą właśnie pieprzył, ta kurwa, którą miał na wyłączność, to nie kto inny jak Tanja. Ta sama, która była o mnie zazdrosna, ta sama, która mi groziła i ta sama, która miała obsesję na punkcie człowieka, którego członka miała między swoimi nogami.
O mój Boże.

~~~~

Klaudia L - Ale jak cudownie po tym syfie nie wyzdrowieje, to Pia się syfem zarazi. Ta opcja już średnio optymistyczna o.O
Sparkle - No ej, w końcu nie dupczył Tanji w pokoju, to gdzieś indziej musiał, nie? xD I to Tobie nie współgra z rzeczywistością, mnie Klaus trochę przeraża xD
Claudia K. - Ta łazienka to zło, pewnie już nigdy więcej tam nie wejdzie, chyba że z obstawą :D
Asia - Tak, owszem, ona xD
Kasiek56 - Najpierw to ja muszę napisać kolejny!
Monika - Właściwie w pierwowzorze miał jej zaproponować trójkącik, ale że czasy się zmieniły, to i nie pykło z prośbą xD A co do jego gustu - gust gustem, ale lenistwo i tak stoi na pierwszym miejscu, po co się wysilać z szukaniem kogoś, skoro ma się chętną pod ręką?
Ewelina - Może to i lepiej, że jednak wie, zawsze to jedna tajemnica rozwiązana :D A co do reakcji - jedna z nich podchodzi pod tę, która jest całkowicie poprawna xD I tak, Ty już wiesz, ze będzie coś fajnego :D
Sternschnuppe - Dobra, właśnie sobie wyobraziłam taką sytuację, że Kaulitz odsuwa się od Tanji ze sterczącym fiutem i mówi: dobra, spierdalaj Tanja! I wypycha laskę, totalnie nagą i zamyka się z Pią sam na sam i tekst: Mrrrr, laleczko, zobacz co tu mam. I macha kutasem na lewo i prawo, że niby zachęcająco *FACEPALM* A tak na poważnie to ja jestem za Kaulitzem i Pią, tylko nie w obecności Tanji. Nooooo może w jej obecności, ale nie w tym momencie. Yyyyy już nic nie mówię xD
Vergessen Engel - Za Tanję i Kaulitza nie przepraszam XD I nie ma mowy z Klausem xD On ma swoją zacną historię na tym blogu i nie istnieje opcja, by go przerobić na romantyka xD
Oliv - W sumie to reakcja trochę zbliżona do tej, która serio się pojawi xD

12 komentarzy:

  1. O żesz kurwa! O ja pierdzielę! Kjshhfdkkahfah!
    I się kurwa skończył dzień dobroci! W tym momencie jestem zaszokowana kurwą Kaulitza i nie...no kurwa nie! Z TANJĄ?! Co on do cholery wyprawia?! A żeby nie było dla niego penicyliny po tym brudzie, w który ładował swojego ptaka -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaha xD Tak sądziłam, że to Tanja. Ale nie myślałam, że tak to rozegrasz. No i serio? Porucznik w toalecie dla personelu, czy jak to tam...? xD Słodko.
    Robi się coraz ciekawiej i właściwie niewiele mam do powiedzenia poza tym, że chciałabym już kolejny rozdział. Miałaś dodawać w czwartki, a czwartek już niedługo :D
    No i biedna Pia, okres jest złyyyyy. Ale chociaż dobrze się czuje! To znaczy, no prawie... Ale to już nie wina biologii, a Gustava, z którego zrobiłaś potwora, co ani trochę nie współgra z rzeczywistością. Chyba.
    Dobra, ja już lepiej skończę, bo nie jestem w najlepszym stanie na pisanie komentarzy. Będzie wyjątkowo krótko, a co!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale szok! Ja tu sobie czytam i myślę, dobra pójdzie do łazienki, załatwi swoje i wróci do pokoju. A tu takie o kurwaaaa. I naprawdę Tanja?! I mega ;D I zdecydowanie musisz dodać coś w czwartek xD

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurna o_O no to teraz mnie skołowało do końca ona ?! ona pierniczona za każdym razem ? zong hahaha

    OdpowiedzUsuń
  5. O.o kurwaaa. Nie przezyje tego. Biedna Pia, a on jaki stres:-) czekam na dalsza czesc i podlaczam sie do prosby zeby to byl czwartek...albo jeszcze szybciej :d

    OdpowiedzUsuń
  6. wiedziałam, wiedziałam, wiedzialam, wiedzialam kurwa ! :D Byłam pewna, że ta głupia pizda Tanja to jego kurwa ! :D ale do konca wierzyłam w to, ze jednak Kaulitz ma lepszy gust xd ja pierdole, takiej sytuacji jednak sie nie spodziewałam, ze Pia ich nakryje w kiblu jeszcze w takiej sytuacji hahah ;D moze Kaulitz zaproponuje trójkąt ? hahahah nieee, to było by głupie ;d ale bedzie żenuuaaa <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje zwoje mózgowe są przegrzane od wczoraj. Podejrzewałam, że to może być Tanja. Biedna Pia ciekawa jestem jak wybrnie porucznik z tej sytuacji. Biedna Pia gdyby nie pieprzony okres dalej by żyła w błogiej niewiedzy. Pytanie co zrobi... Będzie zazdrosna i nawrzeszczy na niego? Zacznie płakać i wpadnie depresje? Zignoruje i przestanie się wstydzić i użyje seksapilu by go uwieść i zyskać dla siebie, a może skrzywdzi Tanje? Bo chyba nie siebie!!! Weny i dawaj szybko następny, bo wiem że niedługo będzie coś fajnego!

    OdpowiedzUsuń
  8. O. Kurwa. Tak wiem powtarzam się po Kaulitzu, ale nic mądrzejszego na początku nie wymyśle. Pomijając burzę, to że Pia wpadła na niego, biegła do Marii, dostała podpaski i leciała do kibla, ale ta akcja mnie dobija XD Wchodzi do toalety a tu taka sytuacja XD Pan Kaulitz pieprzy sobie najzwyczajniej w świecie Tanję, ot co! A tu wpada Pia i niszczy tą so romatico akcję XD Zastanawia mnie tak jak wielu jak nasza bohaterka zareaguje... Może inaczej jak główny zainteresowany zareaguje :D Może po tym będzie chciał cuś z Pią? Oooo! Nie głupie! Kaulitz i Pia ^^ Co ty na to ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie pierdol.
    Dosłownie.
    Jak mogłaś! Znowu mnie musisz przeprosić, ale tym razem za Tanję i Kaulitza. Takiego czegoś się nie spodziewałam, naprawdę. Rozwalasz.
    Nie wiem co jeszcze mogę napisać, ale i tak liczę na ten soł romantik watek z Gustavciem :D
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jako, że mój umysł ma jakieś pokrętne dziwne drogi. Stwierdziłam, że Pia powinna podnieść teraz te podpaski rzucić tekstem "Nie przeszkadzajcie sobie tylko zrobię to co muszę i znikam" i sajnonara panie mądry Kaulitz :D Przez tydzień by siedział w tej łazience z wielkimi oczami jak to Pię to nie ruszyło ot co i myślał o co chodzi. :D I to tyle co mam do powiedzenia dzisiaj bo ja jak na razie nie ejstem w stanie myśleć (co zresztą widać po tym komentarzu)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie zakluczyli drzwi, czyżby porucznik lubił widownię? Poza tym, no kurde! :D Dlaczego ona? Gorsza byłaby już tylko pani Maria(a może nie? Czekaj, myślę:D)
    PS. Ewidentnie masz fetysz na lazienki. Co seks to lazienka:D
    PS. 2 żartuję
    PS. 3 a może nie? :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Em, dobra. Uśmiałam się z tego kur*owania Kaulitza, ale ogólnie byłam pewna, że to Tanja jest jego kur*ą, od kiedy pojawiła się w opowiadaniu xD

    OdpowiedzUsuń