Niespodziewane
donośne głosy zza drzwi sprawiły, że otworzyłam gwałtownie oczy, czując tłukące
serce w gardle. Zerknęłam na zegarek stojący na nocnej szafce koło łóżka
porucznika i zmarszczyłam czoło zdezorientowana, przytykając dłoń do czoła,
oddychając głęboko. Było po czwartej nad ranem, słońce dopiero wstawało,
rozganiając nocny mrok i długą chwilę zajęło mi zrozumienie, że najwyraźniej
Kaulitz i jego żołnierze wrócili z misji. W pierwszym odruchu chciałam się
zerwać, ubrać się i wyjść na jego poszukiwanie, ale gdy już się odkrywałam,
dotarło do mnie, że to było całkowicie idiotyczne posunięcie. A co jeśli
spotkałabym gdzieś Schäfera? Już pomijałam fakt, że przecież nic mnie nie
łączyło z porucznikiem, więc nie miałam prawa zachowywać się w taki sposób. Potrzeba
jednak nie pozwoliła mi zmrużyć oka i tak w wegetacji przetrwałam dwie
godziny, z minuty na minutę coraz bardziej się denerwując tym, że jeszcze nie
dotarł do pokoju. Przecież był wczesny ranek, co go zatrzymywało przed pójściem
spać? Nie miałam dobrych przeczuć, ale starałam się zachować spokój, bo w końcu
kim ja byłam, by panikować? Tanja powinna się martwić, nie ja. Ja byłam
tylko... tylko Pią, która spała u niego w pokoju. Nie mogłam leżeć. Wzięłam
prysznic, zrobiłam ze sobą co trzeba, by jakoś wyglądać mimo problemów ze snem
i wciąż posiniaczonym policzkiem, ubrałam się w suche już jeansy i koszulkę.
Gdy wyszłam z łazienki, zrobiło mi się dziwnie niewygodnie na myśl, że było już
po siódmej, a jego wciąż nie było. Dlaczego mnie to obchodziło, do cholery? Czy
to miało jakiekolwiek znaczenie, że chciałam wylądować z nim w łóżku? To byłaby
fizyczna bliskość, nic poważnego. Prawda?...
Wspięłam się
na parapet, wyglądając znajomej twarzy, ale nikogo nie było. Źle się czułam.
Może to była tylko głupia i naiwna ciekawość, ale nie mogłam jej opanować. Co
miałam zrobić, żeby czegokolwiek się dowiedzieć? Przecież nie pójdę i nie
spytam... Kręciłam się bez celu po pokoju, przyglądając się uważnie wszystkim
jego rzeczom. Widziałam jakieś zapisane kartki, jakieś dokumenty na biurku,
uznałam, że miał przyzwoicie ładne pismo, zazgrzytałam zębami, patrząc
uporczywie na drzwi. Mógłby wejść. Mógłby mnie opieprzyć, że grzebałam w jego
rzeczach. Niech to szlag! Czy tak ciężko było wziąć pod uwagę, że mogłam się
martwić o to, czy zostanę tutaj sama i mnie zabiją, czy mój wybawca jeszcze
żył?! Już nawet nie wiedziałam, czy zaczynać się bać, czy wściekać. Kolejny
poziom szału, na który wstąpiłam, wcale nie przynosił ulgi, choć rozum mi
podpowiadał, że nawet nie powinnam była tego oczekiwać. Mógłby przyjść,
powiedzieć mi, że zabił moich rodaków, że mnie nienawidzi, że powinien mnie
zabić... Cokolwiek! W zamian wydeptywałam ścieżkę na podłodze, próbując
wymyślić powód, dla którego miałabym wyjść na zewnątrz; powód, który byłby
ważniejszy niż Schäfer, który mógłby... Nie, nie myśl o tym.Nie znalazłam
niczego, czego mogłabym się chwycić, do cholery. Miałam ochotę zacząć czymś
rzucać, ale nawet nie miałam niczego pod ręką. Nawet sejf był zamknięty, nie
mogłam wystrzelić z pokoju, by nawet kogokolwiek zaatakować. Nie żebym miałam
na to ochotę. Do czasu, aż było już po ósmej, żołnierze pewnie jedli śniadanie, ja chodziłam wściekle po pokoju, a moje dłonie dosłownie dygotały. Może byłam
głupia i miałam zbyt wysokie mniemanie o sobie, ale Kaulitz nie zostawiłby mnie
bez jedzenia, bo zawsze się upewniał, że nie byłam głodna! Do cholery, co się
działo?!
Zatrzymałam
się gwałtownie, gdy nagle usłyszałam wsadzany klucz w zamek i rozejrzałam się
gorączkowo, by podejść w takie miejsce, które nie zdradziłoby, że polerowałam
kapciami panele w nerwach. Nie zdążyłam jednak w zaskoczeniu cokolwiek zrobić,
bo drzwi się otworzyły i stanął w nich Hagen, zbijając mnie swoją osobą z
pantałyku. Co, do cholery? Gdzie Kaulitz?! Spojrzałam na niego podejrzliwie i
wcale mi się nie spodobała jego ponura mina. Coś się stało. Niech mnie szlag
trafi, nie byłam pieprzonym jasnowidzem, ale nie musiałam mieć takich talentów,
by wiedzieć, że coś się stało!
- Jesz
śniadanie w stołówce, czy przynieść ci coś tutaj? – spytał, nie siląc się na
jakiekolwiek powitanie. On chyba kpił ze mnie, myśląc, że przyjdzie tu po takim
czasie i tak po prostu zacznie gadać o jedzeniu? Nawet nie opanowałam swoich
odruchów i tego, że w głowie miałam chaos. On miał informacje, których ja byłam
złakniona. Musiałam wiedzieć. Natychmiast.
- Gdzie
Kaulitz? – odparowałam, skrzyżowawszy ramiona. Zmrużyłam oczy, bacznie go
obserwując i wiedziałam, że byłam aż absurdalnie natarczywa ze swoją postawą,
ale miałam to gdzieś. Gdyby nic się nie stało, w tych drzwiach nie stałby
Listing. Chyba nie myślał, że mógłby mnie okłamać?
Hagen zacisnął
usta w cienką linię i przez chwilę gapiliśmy się na siebie w milczeniu, co upewniło
mnie, że miałam rację. Coś było nie tak. Pytanie było tylko, czy powinnam dać
upust swoim emocjom i wyciągnąć od niego, co się tylko dało, czy udawać, że
mnie to nie interesowało? Och, cholera, jak ja miałam to zrobić?
- Na stole
operacyjnym. – odparł, wzdychając głęboko, a zrobiło się nagle zimno, choć czułam, że
skoczyło mi ciśnienie. Na stole operacyjnym! Miałam ochotę zakryć dłońmi twarz,
by nie widział tego, że narastała we mnie panika, ale nie poruszyłam się ani o
centymetr w jakąkolwiek stronę. Pieprzone złe przeczucie się sprawdziło! Niech
to szlag, niech to szlag trafi wszystko! Co ja miałam teraz zrobić? Jak się
zachować? Powinnam pójść, powinnam...? – Więc co z tym śniada...
- Twój
przyjaciel jest operowany, a ty mówisz mi o pierdolonym śniadaniu, jakby cię to
w ogóle nie ruszyło? – wydyszałam, nie mogąc się opanować. Miałam gdzieś, że
być może chlapnęłam za dużo. Moje dłonie drżały tak, że docisnęłam je do siebie
jeszcze bardziej. Nie chciałam, by to widział, ale zdawałam sobie sprawę, że
zachowywałam się niepoprawnie.
Hagen się
nachmurzył i dostrzegłam, że jego dłoń mocniej zacisnęła się na klamce, bo
kłykcie mu zbielały. Wiedziałam, że popełniłam błąd, ale oni wszyscy tak często
zdawali się ignorować ludzkie uczucia... Potrzebowałam wiedzieć, że wszystko
było w porządku. Tylko tyle.
- Zdaję sobie
sprawę, że niewiele wiesz o tym, jak wygląda tutaj życie. – zaczął gorzko i
moja narastająca panika chwilowo zamieniła się w wyrzuty sumienia. Zapomniałam,
że to był Hagen, który trzymał się od wojny z daleka. Zapomniałam, że mi
pomógł, że mnie nie oceniał. Zapomniałam, że był człowiekiem. – Ale to nie
znaczy, byś w swojej ignorancji wydawała osądy, które nijak mają się do
rzeczywistości. – prychnął, potrząsając głową, a ja zauważyłam, że kręcący się
żołnierze, obserwowali nas, mijając wejście do pokoju. Było mi głupio. Znowu. –
Ironia polega na tym, że on leży na stole operacyjnym przez to, że Schäfer go
postrzelił. – dodał, wbijając wzrok gdzieś obok mnie. – Gadał o tym, co ci
zrobił, Kaulitza poniosło, chciał mu wpierdolić, tamten się potknął i go
postrzelił, więc...
- Więc to moja
wina. – dokończyłam za niego i krew odpłynęła i z twarzy i z dłoni, i
zadygotałam. – Boże...
- Chodź na
śniadanie, potem zaprowadzę cię na... – urwał, marszcząc czoło, jakby nagle w
coś zwątpił. Mnie to nie interesowało. Nie byłam głodna. Chciałam pójść i już teraz
wiedzieć... To musiało być złe. Za bardzo mnie to obchodziło, kiedy nie
powinno, ale w tej sytuacji to była ostatnia myśl, która powinna mną kierować.
- W jakim był
w stanie? – spytałam i ruszyłam do przodu, nie chcąc tracić czasu. Listing
oderwał się od drzwi i znaleźliśmy się na korytarzu. – Kiedy operacja się
zakończy? Mogłabym już teraz tam pójść? – zignorowałam fakt, że brzmiałam na
zbyt zaabsorbowaną sprawą. Chciałam tylko wiedzieć...
- Stracił dużo
krwi, Schäfer postrzelił go w śledzionę, a Maria mówiła, że uszkodził żebro,
ale mówiła też, że z tego wyjdzie, więc nie trzeba się tak bardzo przejmować. –
mruknął, kładąc dłoń na moim ramieniu, aż prawie podskoczyłam i dopiero wtedy
zreflektowałam, że wystrzeliłam jak z procy, a on zmusił mnie, bym zwolniła.
Wciąż było mi tak cholernie zimno, że nie mogłam przestać dygotać i z jakiegoś
absurdalnego powodu chciało mi się płakać. Dlaczego ten człowiek tak za mną się
wstawiał? Byłam Polką, byłam jego wrogiem, których uwielbiał zabijać, więc... –
Schäfer nie żyje. Pomyślałem, że chciałabyś to wiedzieć. – usłyszałam po chwili
jego zatrważająco pusty głos i łzy napłynęły mi do oczu. Nie dlatego, że byłam
bezpieczna, nie. Zatrzymałam się gwałtownie, odwracając się do Listinga i nie
bacząc na to, co to wszystko oznaczało i na to, że inni widzieli, zarzuciłam mu
ręce na szyję i przyciągnęłam go do siebie, by go mocno przytulić. Jego ciało
zastygło, jakby jego właściciel został zaskoczony, ale ja miałam w głowie to,
że oni kiedyś wszyscy się przyjaźnili, byli dla siebie bliscy. I wiedziałam, że
byłam ostatnią osobą, która powinna pocieszać byłego basistę, ale nie mogłam
się opanować, wiedziałam, że w głębi musiało mu być źle, a kto miałby mu dodać
tutaj otuchy? – Wszystko w porządku? – spytał, powoli mnie obejmując.
- Przepraszam.
Wiem, że to wszystko moja wina i wiem, że nie powinnam żyć i wiem... – urwałam,
gdy załamał mi się głos. Łzy spłynęły po moich policzkach, dając świadectwo
mojego poddania się. To było zbyt trudne. Zbyt bolesne dla wszystkich, by przejść
obok tego tak obojętnie, jak każdy inny to robił. I wiedziałam, że Tanję nic
nie obchodziło w takim momencie i...
- Nie
przepraszaj. To wojna. – odpowiedział cicho. – Takie rzeczy dzieją się na
porządku dziennym. Było, minęło, Pia. Chcesz potem pójść i sprawdzić, co z nim?
- Tak. –
odparłam tylko i odsunęłam się od niego, ścierając zamaszyście łzy. Chciałam
się do niego uśmiechnąć, ale w tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że nie
byłam do tego zdolna. Po prostu odwróciłam się na pięcie i ruszyłam, myśląc o
tym, że znowu przekroczyłam jakąś granicę w kontaktach, której nie rozumiałam.
Stałam z
założonymi na piersiach rękoma, czując się wyjątkowo dziwnie z faktem, że
czekałam, aż Kaulitz się wybudzi, jakby był kimś ważnym dla mnie, dla mojego
samopoczucia. Byłam na siebie zła i stałam z naburmuszoną miną, usilnie
starając się nie zwracać uwagi na lekarzy i pielęgniarki, których wcześniej nie
widziałam na oczy, a którzy gapili się na mnie podejrzliwie, jakbym tylko
czekała, aż znikną i wejdę do Kaulitza, bo go zabić. I co ja takiego robiłam?
Czułam się tak, jakbym go pilnowała. Nawet Maria mówiła, że nie było sensu, bym
tam stała, czy nawet siedziała, bo jeszcze minie dużo czasu, zanim się obudzi,
a tym bardziej, zanim będzie można z nim porozmawiać. Ale, do cholery, ja wcale
nie chciałam z nim rozmawiać, ja po prostu chciałam wiedzieć, że będzie z nim
wszystko w porządku, że wróci do zdrowia, by znów mi robić mętlik w głowie i
tyle. Zdawałam sobie sprawę, ze zachowywałam się nielogicznie, ale czy to miało
jakieś znaczenie, kiedy on leżał tam zupełnie nieprzytomny, a ja miałam
świadomość, że już mi nic nie zagrażało i mogłam tutaj stać i patrzeć? Ani razu
nie widziałam Tanji, czego nie mogłam pojąć rozumem. Wiedziałam, że byli tylko
kochankami, może nawet nie należało zastosować takiego określenia w tym
przypadku, ale przecież nawet ja się interesowałam! A co z jej „obsesją”? Czy
to nie oznaczało, że powinna była otaczać go nadmierną troską? To wszystko było
takie dziwne...
W międzyczasie
zostałam zabrana na obiad, podczas którego milczałam w równym stopniu co
podczas śniadania i nawet nie zwracałam większej uwagi na to, że nikt się do
mnie nie doczepiał. Żołnierze nie wyglądali, jakby przesadnie martwili się
stanem swojego porucznika, ale w końcu w pełni do mnie dotarło, że naprawdę już
nikt nie miał zamiaru zrobić mi krzywdy. Nie wiedziałam, do czego to zmierzało,
ale czy to było ważne, kiedy cholerny Kaulitz... Więc potem wróciłam do
oczekiwania, siedziałam na krześle, dociskając kolana do klatki piersiowej, a
Maria z wymalowaną troską co jakiś czas zaglądała do jego sali, aż w końcu
postanowiła tam zostać, siedząc na krześle i przyglądając mu się. Wtedy
dostrzegłam, że to była jedna z niewielu osób, której zależało na tym, by
wszystko było z nim w porządku. Otaczała babciną opieką tego mężczyznę w
podobny sposób co mnie i sama nie wiedziałam, który przypadek był bardziej
irracjonalny. Mnie nie znała, byłam jej wrogiem, ale on... On był zły, chłodny
i szedł do celu dosłownie po trupach. Nie traktował Marii źle, ale jego
zachowanie w stosunku do niej nie było zbyt ciepłe, a właściwie to wcale takie
nie było. Więc dlaczego właśnie tak do nas podchodziła? Lekarz też wchodził do
pokoju kilka razy, przyglądał się monitorom, które nadzorowały pracę jego
serca, innych nawet nie rozpoznawałam. Zapisywał coś na karcie, która zwisała z
łóżka, na którym leżał porucznik, zamieniał kilka słów z Marią, a ja siedziałam
na korytarzu jak ostatnia kretynka. A co, jeśli dojdą do niego słuchy, że byłam
tutaj prawie cały dzień? Wzdrygnęłam się na tę myśl i na to, co mógłby
powiedzieć, ale nie zdążyłam się namyślić, czy lepiej odejść i udawać, że
jednak mnie nic nie obchodziło, czy zostać i olać sprawę, bo ręka Marii
wylądowała na czole Kaulitza, a jej twarz złagodniała, na ustach pojawił się
szeroki uśmiech. Serce zabiło mi mocniej i wyciągnęłam szyję, by przyjrzeć się,
co się dokładnie działo i zrobiło mi się gorąco, gdy dostrzegłam, że jego oczy
były przymrużone. Nie spał. Obudził się. Zalała mnie tak ogromna fala ulgi, że aż odetchnęłam głośno. Miałam ochotę poskoczyć, wbiec do
sali i go wyściskać, ale rozum mi w porę podpowiedział, że wtedy bym znacznie
przegięła. Objęłam kolana i wydęłam wargi, obserwując każdy jego ruch. Minęło
kilka minut, a Kaulitz stał się bardziej energiczny. Sprawdził coś pod kołdrą,
zapewne zaszytą ranę, potem zaczął rozmawiać z Marią, potem coś innego przykuło
jego uwagę i skończył na rozglądaniu się po pokoju ze zmarszczonym czołem.
Mówił dużo, ale nie potrafiłam nic odczytać z ruchu jego warg. Maria głaskała
go po głowie, czasami po policzku i wyglądała na skonsternowaną i zmęczoną. O
czym rozmawiali? W tym momencie porucznik wcale nie przypominał bezwzględnego
mordercy, co mnie samą dezorientowało. Chciałam wiedzieć, co się działo i byłam
bliska wściekłości, gdy dotarło do mnie, że chciałam być częścią jego życia,
która umożliwiałaby wejście w każdy aspekt jego jestestwa. Jego stan
doprowadzał mnie do szału. Gdyby nic mu nie było, ja wcale nie miałabym takich
myśli, do cholery.
Minuty mijały,
bardziej ciągnęły się w nieskończoność. Może powinnam poinformować Listinga o
tym, że Kaulitz już był z powrotem w tym świecie? Szybko porzuciłam ten pomysł,
nawet nie wiedziałam, gdzie teraz mógł się podziewać. Byłam zmęczona tym całym
oczekiwaniem na cokolwiek, ale nie miałam siły odejść w takiej chwili.
Ziewnęłam. Brak snu zaczynał do mnie wracać jak bumerang rzucony w nicość i
świadomość, że on będzie spał tutaj, a ja w pokoju, była odrobinę absurdalna. A
może to była jakaś inna odmiana syndromu sztokholmskiego? Byłam jakaś dziwna.
Ale szybko porzuciłam zastanawianie się nad takimi rzeczami, gdy Maria nagle
wstała i skierowała się do wyjścia z miną, której nie potrafiłam rozszyfrować.
Chciałam wstać, gdy dotarło do mnie, że wtedy Kaulitz mógłby mnie zobaczyć i
mogłabym się narazić na niepotrzebne komentarze z jego strony. Zmarszczyłam
czoło, gdy wyszła na zewnątrz i odetchnęła głośno i przeciągle. Wtedy spojrzała
na mnie, jakby sobie przypomniała, że siedziałam tutaj którąś godzinę z rzędu,
ale jej mimika się nie zmieniła.
- Idę po wodę,
nie wchodź tam. – oznajmiła nieobecnie i, choć nie miałam najmniejszego zamiaru
tam wchodzić, chciałam zapytać, dlaczego nie mogłam. Nie zdążyłam jednak, bo
Maria natychmiast odeszła, zostawiając mnie samą. Któryś raz z kolei
zmarszczyłam czoło, nie rozumiejąc. Dotarło do mnie tylko to, że nie byłam
tutaj potrzebna, więc mogłam wrócić do pokoju, choć nie napawało mnie to jakąś
szczególną radością. Siedziałam tutaj na nic, więc w ogóle po co to robiłam?
Byłam głupia. Wstałam, rozprostowując nogi, wyprostowując nogawki i
wyprostowałam się. Spojrzałam w kierunku, w którym poszła Maria, upewniając
się, że dobrze robiłam i już miałam wycofać się do pokoju, gdy zerknęłam
jeszcze w okno, które oddzielało mnie od Kaulitza i poczułam, że zaczęło mi się
robić gorąco. Porucznik patrzył dokładnie na mnie, mrużąc oczy. Niech to szlag.
Pewnie się domyślił, że tu siedziałam dłużej, niż powinnam. Żachnęłam się
mimowolnie, gdy niespodziewanie machnął na mnie ręką, każąc mi najwyraźniej do
niego wejść. On chyba nie miał tego na myśli poważnie? Przecież przed chwilą
Maria mi zabroniła tam wchodzić. Moje zawahanie musiało go zdenerwować, bo znów
machnął ręką, a jego usta zacisnęły się w cienką linię. Czy to było normalne,
że po obudzeniu człowiek był w takim rześkim stanie? A może wcale tak nie było?
W końcu za szybą mogło to wyglądać inaczej. Cholera, za bardzo chciałam
usłyszeć, jak się czuł, by posłuchać Marii tak po prostu. Nabrałam powietrza i ruszyłam
do drzwi, by je otworzyć i wejść do środka. Zwariowałam. Po co się tutaj
pojawiłam, skoro...
- Musisz stać
po mojej stronie. – oznajmił mi schrypniętym głosem, ziewając głośno. Nie
wiedziałam, czy podejść do niego bliżej, czy trzymać się na dystans, więc, gdy
tylko zatrzymałam się na środku pokoju, postanowiłam tam pozostać.
- Słucham? –
nie rozumiałam, co miał na myśli, ale to w sumie nie było niczym nowym.
- Moi
żołnierze uznali cię za moją kobietę, więc skoro jesteś moja, stoisz po mojej
stronie, bardzo logiczne. – przymknął na chwilę powieki, znów ziewając. –
Logiczne, nie? Maria zakazuje wszystkim wchodzić, bo pierdolę bez sensu. Dużo
pierdolę, tak. – pokiwał głową, a ja dopiero zauważyłam, jak dziwnie wyglądała
jego twarz, tak pozbawiona kolorów, jakby ktoś je z niego zmył. Zaraz. Jaka
jego kobieta? – No więc ja mówię... – urwał, gdy nagle w sali pojawiła się Maria
i zmierzyła mnie z zaciętą miną. Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, czując
się głupio, że zignorowałam jej zakaz. – Wooda! – odkaszlnął i jęknął głośno. –
Ale, kurwa, ciągnie. I chce mi się spać. I... – ziewnął kolejny raz, przyjmując
plastikowy kubeczek od Marii. – I zapomniałem, co chciałem powiedzieć. O czym
mówiłem, jak tu weszłaś?
Zmierzyłam go
podejrzliwym spojrzeniem, ale zanim cokolwiek powiedziałam, do konwersacji
włączyła się Maria.
- Bill,
wystarczy, że ja muszę się z tobą użerać w takim stanie, daj Pii spokój.
I byłam
oniemiała. Minęło ponad pół miesiąca, a ja w końcu dowiedziałam się, jak ten
człowiek miał na imię! Tak! Warto było tutaj wejść! Dzięki temu nie będę
musiała kończyć w niewygodnej pozycji, do której byłabym zmuszona, pytając o to,
jak on się nazywał. I poczułam się lepiej.
- Więc obie
będziecie się ze mną użerać. Mnie tam to wisi. – wydął wargi, oddając
opróżniony do połowy kubeczek Marii. – Złośliwy chuj ze mnie. – wyszczerzył
zęby, a gdy parsknął śmiechem, znowu się skrzywił. – Ale wszystko jedno. –
mruknął, nie przestając ziewać i zaczęłam się zastanawiać, co ja tu robiłam i
czemu on jeszcze nie zasnął. – Ja mówię, że Tom, ta mała picza, to pierdolony
dezerter, a babcia ciągle mi gada, że on umarł. Stań po mojej stronie i przyznaj
mi rację, bo w końcu, kurwa, wiem najlepiej, nie? – zmarszczył czoło, kiedy ja
wytrzeszczyłam oczy, a Maria przetarła twarz, wzdychając. – Czy ja nazwałem
babcię babcią? – spytał po chwili niepewny. – Ja pierdolę, jaka faza... Ty. –
wskazał na mnie palcem. – Nigdy niczego nie słyszałaś, jasne?
- Kim jest
Tom? – zmieniłam więc ostrożnie temat, nie będąc przekonana do tego, co było
prawdą, a co nie. O Boże. Gdyby ona była jego babcią, to by tłumaczyło,
dlaczego oboje się tak zachowywali w stosunku do siebie! O Boże, a ona
porównała mnie do swojej córki, czyli jego matki! O Boże, o Boże, o Boże!
Miałam ochotę strzelić sobie po twarzy, ale jedyne, co udało mi się zrobić, to
opanowanie wytrzeszczu, bo aż zaczęły mnie boleć oczy.
- Laleczko, ty
nie mówisz poważnie. Znasz zespół, znasz mnie, a nie wiesz, kim jest mój
zjebany brat? – spytał ponuro, unosząc brew, choć po jego minie zdawałoby się,
że był to spory wysiłek.
- Bill, nie
mów tak o...
- Babcia...
nie, zaraz, nie mogę tak mówić, choć mogę, bo mam tak zajebisty rozpierdol w
mózgu, że aż boli. A może nie boli. Kurwa...
– jęknął, wbijając głowę w poduszkę i czułam się coraz bardziej nie na
miejscu. On był dziwny. – Mam nadzieję, że, kurwa, to teraz czuje. I te szwy
ciągną, niech je szlag! – zakrył twarz dłońmi i zaczął coś mamrotać pod nosem.
– Maria, możesz jej wytłumaczyć?
Było mi
głupio. Miałam poczucie, że nie powinnam być tutaj, kiedy on był w takim
stanie, ale najwyraźniej nie miałam wyjścia, więc stałam jak kołek, patrząc na
swoje palce, jakbym znalazła w nich coś ciekawego.
- Tom jest
starszym bratem Billa. – odezwała się po chwili ciszy Maria stłumionym głosem.
– W Grecji, półtora roku temu, mieli misję i był wybuch i Tom zginął...
- Nie zginął,
tylko spierdolił. – przerwał jej ponuro Kaulitz. – Mój zajebisty braciszek nie
znosił tego, że zabijam z radością, ani tego, że sam musiał zabijać, więc
spierdolił w epickim stylu, nie pozostawiając po sobie ani jebanego śladu.
- Wszystko
wskazuje na to, że zginął, Bill, proszę...
- Nie
znaleziono ciała, tak?! – uniósł się, odrywając dłonie od twarzy i spojrzał na
Marię ostro. – Nie znaleziono zasranego ciała!
- Sam wiesz,
że wybuch był tak wielki, że kilkanaście osób zmiotło... – urwała, spuszczając
głowę. – Nie mam zamiaru się o to kłócić, Bill. Za każdym razem jest dokładnie
to samo i tym razem nie mam zamiaru sobie szargać nerwów. – wycedziła i wstała,
tak po prostu zostawiając nas samych. Świetnie. Po prostu cudownie!
- Może i
innych zmiotło, ale tego dupka to ominęło i, kurwa, doskonale o tym wiem. – wymruczał
cicho, mrużąc gniewnie oczy. – Podaj mi wodę. – rozkazał szorstko, a ja, wciąż
w szoku, posłusznie podeszłam do małego stolika na kółkach, by podać mu
kubeczek. – Siadaj. – wyburczał, więc i to zrobiłam, uważając, by nie zahaczyć
o kabelki. Kaulitz znów ziewnął.
Tom jest starszym bratem Billa.
Czy gitarzysta
nie był starszy?
Zakrztusiłam
się śliną, która nagle w nadmiarze pojawiła się znikąd, nie wierząc, że mogłam
popełnić tak karygodny błąd w swoim osądzie. Spojrzałam na twarz porucznika i
byłam pewna w stu procentach, że musiałam mieć wyjątkowo głupią minę.
- Więc ty
byłeś wokalistą? – spytałam, wciąż kaszląc, nie szczycąc się inteligencją, a on
przestał pić wodę, patrząc na mnie w taki sposób, że podrażnienie gardła
natychmiast ustało.
- Nie wiedziałaś,
jak mam nawet na imię. – odparł i niespodziewanie parsknął śmiechem,
natychmiast się krzywiąc najwyraźniej przez szwy. – To jest, kurwa, pojebane. –
pokiwał głową z rozbawieniem i ziewnął. – To może i lepiej, że nie zaciągnąłem
cię do łóżka wcześniej, bo jak miałabyś zamiar do mnie mówić? „Panie
poruczniku”? – znów jęknął, gdy chciał się roześmiać, a moje policzki zalały
się czerwienią. – Pojebane. – powtórzył i podał mi kubeczek, który machinalnie
odstawiłam. – Jestem Bill. – wystawił rękę w moim kierunku, a ja, patrząc tępo
na jego dłoń, doszłam do wniosku, że nie miałam za bardzo innego wyboru, więc
uścisnęłam ją, czując elektryzujące sensacje w okolicach brzucha na ten dotyk.
- Miło mi cię
poznać. – odpowiedziałam, mimowolnie się uśmiechając. Miał rację, to
zdecydowanie było „pojebane”.
- Zrobisz
przysługę choremu? – spytał, przybierając nagle zupełnie inny wyraz twarzy i
kolejny raz zmarszczyłam czoło, nie rozumiejąc. Nie puścił mojej dłoni,
ściskając ją nawet mocniej i sensacje się wzmogły. Jaką przysługę?
- Jakbym miała
wybór... – rzuciłam zdezorientowana, a on uśmiechnął się półgębkiem.
- Przysuń się.
– rozkazał niskim tonem i wzdłuż kręgosłupa przeszyły mnie dreszcze. Zrobiłam
to. – Bliżej.
- Nie mam
już...
- Pochyl się.
- Co?
- Pochyl się.
Nie rozumiałam
go. Po co miałam się pochylać, do cholery? Może mi chciał coś powiedzieć?
Zresztą, czego ja się spodziewałam, kiedy on zachowywał się w taki sposób? Co
nie zmieniało w żaden sposób faktu, że chciał ode mnie jakiś głupich rzeczy.
Przemknęło mi przez myśl, że mnie ugryzie i prawie parsknęłam na samo
wyobrażenie. Odbijało mi.
Pochyliłam
się, aż jego twarz znalazła się w odległości kilkudziesięciu centymetrów od
mojej i zrobiło mi się gorąco. Boże, z bliska jego twarz wydawała się jeszcze
bardziej pociągająca. Aż zmrużyłam oczy, gdy kolejna fala motylków przefrunęła
przez mój brzuch. Och, do cholery, czego on chciał?
- Dziękuję za
przysługę. – mruknął i chciałam się już odsuwać, uznając, że tylko tego chciał,
gdy nagle jego dłoń puściła moją i w nadludzkim tempie znalazła się w moich
włosach, przyciągając mnie do jego twarzy jeszcze bliżej i wtedy moje usta
zostały zmiażdżone w pocałunku.
~~~~
Diablica Patrycja - Lubię takie grzechy xD Ale w takim razie Pia dobrze myśli, bo jemu nieszczególnie zależy. Takie tam pieprzenie, do którego jeszcze nie doszło xD
Ewelina - Nie, nie mogłabym go tak po prostu uśmiercić, on mi się jeszcze przyda, więc uznałam, że mi zdezerteruje, o xD "Och, panie poruczniku, mocniej, panie poruczniku, dochodzę!" Tak, to by było super xD Postaram się wkręcić!
Sparkle - Ten rozdział jest głupi, dziękuję xD I chyba nie mówisz poważnie z tym, że po tym wszystkim nagrywaliby płytę? To Kaulitza najprędzej po tym wszystkim zamkną, albo zastrzelą, a nie, że na piwo sobie pójdą xD A co do Tanji, to wszystko po kolei xD I tak, przegięłam. Choć jak sobie przypominam Nataszę, to tam wszystko trwało jeszcze dłużej, więc eeelo, nie ma tragedii :D
Sternschnuppe - Spoko, nie musisz pisać nic mądrego, lepiej dla mnie, bo jeszcze nie zrozumiem xD A co do tego, to on tak zawsze po wybudzeniu się, dlatego nikt nie może wchodzić do niego prócz Marii, bo by się za dużo dowiedzieli xD No i dlatego Tanja też ma bana xD No i dlaczego miałby się wkurzyć?
*No wesoła rodzinka, wszyscy się kochają i te sprawy... xD I fakt, kto ogarnia Kaulitza... xD
Shindi S. - To dopiero początek, zanim się w pełni rozkręcą, jeszcze trochę czasu minie. Ale to dobrze, bo Pia przynajmniej przestanie się niestabilnie zachowywać xD
Klaudia L - Jak mogłaś nie zauważyć? Normalnie. Zachowywali pozory, że niby nic, a tu cichaczem połączyli się więzami krwi, czy coś XD Nie masz o kim myśleć na szkoleniach? Choć to ma sens, taka nuda, że lepiej myśleć o czymkolwiek innym, co zabije rzeczywistość XD Widziały te osoby, które powinny zobaczyć xD
*No przecież, że się cieszę, nie widać? Pewnie nie, no ale to już nie moja wina :D Współczuję. BHP zawsze jest nudne w chuj i to chyba już nigdy się nie zmieni o.O Właśnie wyobraziłam sobie, że dostaje chujem w cyce, a one robią puff i nie ma cyców. :D
Vergessen Engel - Ojej, dziękuję xD
Asia - A ten pocałunek to taka osłoda xD
KathyMuaa - Nie, nie trafiłaś. Tanja ma większą misję, niż to xD A Bill jest zły na brata i może sobie mówić, co mu się żywnie podoba. Taki kaprys xD I tak dziwne, że nie nabluzgał więcej :D Spoko, nie widziałam błędów, a jeśli były, to już się nauczyłam je omijać i przekształcać na słowa :D
Edyta - Fazy miał, no co? xD PS, w trakciewojennym świecie tak xD PS2, pewnie lepiej "panie Kaulitz, czy mam pozwolenie na dojście? Tak, żołnierzu, dochodź!" wtf xD
Claudia K. - Hagen trzeźwo myśli, co się czepiasz :D I tak, Pia dużo myśli, no ale co ma robić, jak większość czasu spędza sama i się nudzi? Wtedy myślenie jest zbawieniem, choć w jej przypadku to niekoniecznie xD Co do Toma, to są dwie wersje, a której wierzyć, to już kwestia gustu, o xD
~~~~
Diablica Patrycja - Lubię takie grzechy xD Ale w takim razie Pia dobrze myśli, bo jemu nieszczególnie zależy. Takie tam pieprzenie, do którego jeszcze nie doszło xD
Ewelina - Nie, nie mogłabym go tak po prostu uśmiercić, on mi się jeszcze przyda, więc uznałam, że mi zdezerteruje, o xD "Och, panie poruczniku, mocniej, panie poruczniku, dochodzę!" Tak, to by było super xD Postaram się wkręcić!
Sparkle - Ten rozdział jest głupi, dziękuję xD I chyba nie mówisz poważnie z tym, że po tym wszystkim nagrywaliby płytę? To Kaulitza najprędzej po tym wszystkim zamkną, albo zastrzelą, a nie, że na piwo sobie pójdą xD A co do Tanji, to wszystko po kolei xD I tak, przegięłam. Choć jak sobie przypominam Nataszę, to tam wszystko trwało jeszcze dłużej, więc eeelo, nie ma tragedii :D
Sternschnuppe - Spoko, nie musisz pisać nic mądrego, lepiej dla mnie, bo jeszcze nie zrozumiem xD A co do tego, to on tak zawsze po wybudzeniu się, dlatego nikt nie może wchodzić do niego prócz Marii, bo by się za dużo dowiedzieli xD No i dlatego Tanja też ma bana xD No i dlaczego miałby się wkurzyć?
*No wesoła rodzinka, wszyscy się kochają i te sprawy... xD I fakt, kto ogarnia Kaulitza... xD
Shindi S. - To dopiero początek, zanim się w pełni rozkręcą, jeszcze trochę czasu minie. Ale to dobrze, bo Pia przynajmniej przestanie się niestabilnie zachowywać xD
Klaudia L - Jak mogłaś nie zauważyć? Normalnie. Zachowywali pozory, że niby nic, a tu cichaczem połączyli się więzami krwi, czy coś XD Nie masz o kim myśleć na szkoleniach? Choć to ma sens, taka nuda, że lepiej myśleć o czymkolwiek innym, co zabije rzeczywistość XD Widziały te osoby, które powinny zobaczyć xD
*No przecież, że się cieszę, nie widać? Pewnie nie, no ale to już nie moja wina :D Współczuję. BHP zawsze jest nudne w chuj i to chyba już nigdy się nie zmieni o.O Właśnie wyobraziłam sobie, że dostaje chujem w cyce, a one robią puff i nie ma cyców. :D
Vergessen Engel - Ojej, dziękuję xD
Asia - A ten pocałunek to taka osłoda xD
KathyMuaa - Nie, nie trafiłaś. Tanja ma większą misję, niż to xD A Bill jest zły na brata i może sobie mówić, co mu się żywnie podoba. Taki kaprys xD I tak dziwne, że nie nabluzgał więcej :D Spoko, nie widziałam błędów, a jeśli były, to już się nauczyłam je omijać i przekształcać na słowa :D
Edyta - Fazy miał, no co? xD PS, w trakciewojennym świecie tak xD PS2, pewnie lepiej "panie Kaulitz, czy mam pozwolenie na dojście? Tak, żołnierzu, dochodź!" wtf xD
Claudia K. - Hagen trzeźwo myśli, co się czepiasz :D I tak, Pia dużo myśli, no ale co ma robić, jak większość czasu spędza sama i się nudzi? Wtedy myślenie jest zbawieniem, choć w jej przypadku to niekoniecznie xD Co do Toma, to są dwie wersje, a której wierzyć, to już kwestia gustu, o xD
o kurwa! maria jest babcią... o kurwa... ale... jezu mam rozpierdol w mózgu. wrrr... okej od początku. geo przezywał to w środku, czego sie go czepiasz laleczko! ona poczuła ulgę prawda? też bym tak siedziała. i w końcu znamy prawdę.. po 22 odcinkach. w szoku jestem, że maria to jego babcia i że tom zdezerterował bo nie mogłabyś go tak po prostu uśmiercić no nie? o cholercia... zaskok w mózgu piii jest cudowny... "To może i lepiej, że nie zaciągnąłem cię do łóżka wcześniej, bo jak miałabyś zamiar do mnie mówić? „Panie poruczniku”? " mój ulubiony moment zaplułam ekran soczkiem jak to czytałam... och ja jestem pewna, ze on cie niedługo ugryzie... ale w innych okolicznościach.... liczę na szybką powtórkę i na przemyślenia pii i jej wielkiego mętliku we łbie w następnym odcinku. pisz szybko 26/7 wkręć się i szyko dawaj następny odcinek, kochana :) ja się już boję co on będzie wyrabiał jak już wróci do swojej sypialni :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest... głupi xD
OdpowiedzUsuńTom może nie żyje, a Bill tylko wypiera fakty, Gustav nie żyje, a na koniec zrobiło się jakoś tak milo... Właściwie nawet bardziej niż miło.
No i jak ja mam to skomentować?
Dobra, skoro jednak Tom jest po prostu ogarnięty to nawet w porządku. Ale Gustav też mógłby przeżyć!
I wojna by się skończyła, a wtedy poszliby razem na piwo i znów zaczęli nagrywać!
Taaak... Własnie :D
Właściwie to zastanawia mnie, co stało się z Tanją. Czy ma to w dupie, czy zajęła sie innymi rannymi, czy Maria kazała jej... sobie iść :D
Tak, czy inaczej chcę teraz kolejny rozdział!
Brzydala lubię coraz bardziej, a poza tym, ON JĄ W KOŃCU POCAŁOWAŁ.
22 rozdział, przegięłaś :D
Pozdrawiam! :)
To mój ulubiony rozdział dotychczas <3 Myślałam, że Kaulitz się wkurzy, jak się dowie że siedziała tam... A tu proszę! Na miłość się mu zebrało <3 Zastanawiam się czy on się tam o jakiś kamyczek jeszcze nie pierdolnął przypadkiem, bo gadaj jakby... no właśnie... jak pojebany. XD
OdpowiedzUsuńNawiasem mówiąc. Oł jea! Pia się dowiedziała jak ma na imię Porucznik. Nie no ja mam mind fuck XD Więcej nic mądrego nie dam rady napisać XD
Czemu? Hmm... sama nwm, po nie można się wszystkiego spodziewać... :D Ale że aż taki pojebany będzie to raczej bym nie przypuszczała xD
UsuńTak wgl to jak że Maria babcią Kaulitza? Wróć. KAULITZÓW? O.o To już wgl grubo XD
Wreszcie coś sie miedzy nimi bedzie dzialo :D Och chyba juz nie zasne bede siedziec tylko i sprawdzac czy nie ma nowego. Fajnie ze wreszcie ze Bill to Bill no i ze czegos nowego sie dowiedzielismy , podejrzewalam ze Maria moze byc jakas jego rodzina.
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
OdpowiedzUsuńKurwa, jak ja mogłam się nie zorientować, że Maria to jego babcia! Podejrzewałam, że to ktoś z rodziny czy coś, ale babunia?! Aaaaaaaaaaaaaaw! Jeżeli Maria tak lubi Pię...to składaj babunia na weselicho! I poznała jego imię i pojawiła się wzmianka o Tomie. Podjarałaś mnie tym odcinkiem. Tym bardziej, że dzisiaj na szkoleniu o Tobie myślałam - kurde, jest czwartek, dodała coś w nocy czy może dopiero dzisiaj, a może jutro. Jakaś telepatia, coś musi w tym być xD
I tak w ogóle, to mam nadzieję, że przez szybkę widziało ich parę osób <3
Miałam klapki na oczach...widziałam tylko mundury <3
UsuńPowinnaś się cieszyć, że o Tobie myślę! Ale przynajmniej oglądałam filmik szkoleniowy BHP na rzutniku (taka burżuja!) i parę "zgonów" było...Dwie godziny pracy, a płacą jak za 8.
Co się dziwisz, musiałam zająć myśli :D
No i dobrze, że widziały te osoby co powinny. CHUJ CI W CYCE TANJA! xD
O JA PIERDOLE!!!
OdpowiedzUsuńWybaczam Ci brak romantycznego epizodu z Schaferem. Wybaczam Ci!!!
Zajebisty odcinek! Bożeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
Piękne, piękne, piękne!!!
Kocham to ^_^ <3
O kurna o_O maria to jego babcia ?! a on to Bill o fuck :D hehe ciekawie się robi :D od ciekawie i to bardzo a ten pocałunek to co ? :D hehe
OdpowiedzUsuńCzekaj, czekaj bo jeszcze nie ogarnęłam...Bill ją pocałował...jak mogłas zakończyć w taki sposób?! Masz teraz na sumieniu wszystkie nie śpiące tej nocy czytelniczki!:) i jak to....Tom dezerter? debil? o nie panie poruczniku, js jako osobista kurwa panskiego brata nie zgadzam się na jego obrażanie! xd i ooo... a teraz do rzeczy...dobrze, ze Kaulitzowi się nic powaznego nie stało. Chyba biedna Pia by tego nie przeżyla. I miałam takie przeczucie ze Maria to jego babcia haaa!!!:) i tez juz w moim mniemaniu rozumiem, czemu Bill uratowsł Pię. Musiała mu przypominaać jego matke! ha a nie od dxiś wiadomo, ze mezczyzni dobieraja sobie kobiety pod wzgledem podobieństwa fo matki:-) no i kolejne przeczucie. W koncu Kaulitz stracil pelno krwi, dlaczego mam takie wrazenie, ze to zadanie ktore miala Tanja, o ktorym wdpominałas to właśnie ogddanie własnej krwi, by on przezył? trafiłam? :-) biedny Kaulitz, naszprycowsli go niezłymi prochami. I ten ich pocałunek. Boze chce już więcej...nie znęcaj się nad nami i dodaj szybko kolejny Kapitel!:)
OdpowiedzUsuńPs. Wczesniej komentowałam pod nickiem kasiek56:)
I przepraszam za byki, pisze jeszcze w odurzeniu, w dodatku z telefonu:-)
UsuńO nie, o nieeee! Co się z nim dzieje?:D Porucznik zachowuje się tak dziwnie, że zaczynam się martwić o Pię. Po jego zachowaniu stwierdzam, że jego śledziona musiała znajdować się w mózgu- innej opcji nie przewiduję:D
OdpowiedzUsuńI jeszcze ta babcia Maria, nie za bardzo się rozszalałaś?
PS. Myślę, że Tom pseudonim "mała picza", gdzieś tam krąży po tym powojennym świecie.
PS. 2 A co jest złego w zwrocie ,,panie poruczniku"?:D
Pozdrawiam
Czy Pia musi tyle myśleć :D Fajny Hagen. Kaulitz leży sobie postrzelony,a on jej najnormalniej w świecie śniadanie proponuje <3. W ogóle lubię Twoją główną bohaterkę ( znów nie umiem odmienić jej imienia! Pię? Nevermind xD) choć czasem mnie strasznie wkurza nadmiernym myśleniem! Ale jest taka kochana, tak się martwi o Porucznika, że on biedny leży i pierdoli od rzeczy xD. Częściej powinni strzelać do Kaulitza, bo wtedy można się dowiedzieć czego więcej :D A poza tym to jeden z głównych bohaterów i na pewno nie umrze xD. I motyw Toma dezertera się pojawił. Lepsze niewyjaśnione zniknięcie i brak zwłok niż faktyczna śmierć :D I jest ja zawsze meega i czekam do następnego! <3
OdpowiedzUsuńNo, żesz wreszcie! Kaulitz, do cholery! Taki z ciebie cwaniak, a musieli go naćpać, żeby wreszcie coś zrobił xD
OdpowiedzUsuńA tak serio. Żal mi Geosia. Wydać rozkaz zabicia przyjaciela, nawet jeśli temu zupełnie odjeb... chyba za dużo naczytałam się tych przekleństw... xD
I tak czekałam na tego Toma, i czekałam, i co? Ma się okazać, że on jednak nie żyje...? No, nic...
Przejdźmy dalej ;3