czwartek, 29 maja 2014

KAPITEL 26

Jeszcze nie zdążyłam otworzyć oczu, a obrazy wczorajszego dnia zalały moją głowę tak, że wciągnęłam ze świstem powietrze z zaskoczenia. Niedokończony obiad, mój pierwszy raz, drugi raz, moje zwariowane zachowanie na stołówce, trzeci raz przy drzwiach i potem... Boże, to wydarzyło się naprawdę. Uchyliłam powieki, rozeznając się w swoim położeniu i zrobiło mi się cieplej, gdy dotarło do mnie, że to, co wydawało mi się, że było snem, też wydarzyło się w rzeczywistości. Leżałam w łóżku Kaulitza. Co prawda sama, choć dziwne było to, że nie obudził mnie nawet budzik nad ranem, ale nie przeszkadzało mi to. Ziewnęłam głośno i przeciągnęłam się, marszcząc czoło, gdy poczułam ból między nogami. Och, fantastycznie. Uśmiechnęłam się szeroko, mając wyraźne świadectwo, że byłam żywa jak nigdy dotąd. Emocje co prawda opadły, ale i tak miałam świadomość, że coś było inaczej. Odrzuciłam kołdrę na bok, ignorując fakt, że byłam zupełnie naga i ruszyłam do łazienki, rzucając przelotne spojrzenie na moje łóżko, na którym tej nocy jakoś nieszczególnie się wyspałam. Jakiś czas po tym, jak ułożyłam się do snu i chyba nawet udało mi się odpłynąć, obudził mnie Bill, uznając, że było tam za mało miejsca i dlatego przenieśliśmy się do niego. A potem mój czwarty raz... Potrząsnęłam głową, wracając do teraźniejszości i skorzystawszy z toalety i lustra, wróciłam do pokoju, czując burczenie w brzuchu. Nie powinnam nawet się dziwić, w końcu nie zjadłam właściwie kolacji, więc już minęło sporo czasu. Zerknęłam na zegarek i zmarszczyłam czoło, widząc na wyświetlaczu jedenastą siedemnaście. Więc Kaulitz mnie nawet nie obudził na śniadanie. I jak ja miałam teraz zjeść, do cholery? Przecież do drugiej było mnóstwo czasu, a ja nie miałam nawet wstępu do kuchni. Właściwie to nawet się nad tym wcześniej nie zastanawiałam, no bo co się działo wtedy, kiedy taki porucznik robił się głodny przed czasem? Na pewno nie czekał, bo on nie czeka. Potrząsnęłam głową i postanowiłam się ubrać i umalować. Miałam dzisiaj mimo wszystko dobry humor i byłam pewna, że był spowodowany czynnościami, których efekt wciąż czułam między nogami. Uśmiechnęłam się głupio sama do siebie i wyciągnęłam z kartonu małą czarną i znów posłałam mroczne spojrzenie w kierunku szafy. Ciekawe, czy mogłabym jakoś przekonać Kaulitza, by mi udostępnił jej kawałek? Głupi uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Wygładziłam materiał sukienki i znów wróciłam do łazienki, by nałożyć makijaż. Musiałam się czymś zająć, żeby nie myśleć tak bardzo o głodzie. Zielone oczy błysnęły podkreślone brązowym cieniem i kilkoma innymi, stonowanymi, wytuszowane rzęsy dawały cień. Gdy wyszłam z pokoju, znów miałam dziwaczne poczucie, jakbym osiągnęła zupełnie inny status w tym miejscu. Ściskałam klucz w dłoni, choć po dłuższej chwili zastanowienia, postanowiłam wsunąć go po prostu w stanik, by mi nie przeszkadzał. Na korytarzu, o dziwo, nie kręcili się żadni żołnierze i natychmiast przyszło mi do głowy, że może mieli ćwiczenia. Ale czy Kaulitz nie powinien ograniczać się z wysiłkiem fizycznym? Nie żeby to robił w sypialni. Znów uśmiechnęłam się głupio, nie mogąc się opanować. Skocznie zeszłam po schodach, ustalając sobie życiową misję, by sprawdzić, czy miałam rację. I nie wiedzieć czemu, chciałam sprawdzić, czy naprawdę już nic mi nie groziło.
Zmarszczyłam czoło, gdy na parterze niewysoki lekarz z ciemnymi kręconymi włosami zaczesanymi do tyłu skinął mi głową i w ostatnim momencie zrewanżowałam się tym samym. Szybko przewertowałam w pamięci momenty, kiedy stykałam się z jakimkolwiek lekarzem... Nie, zdecydowanie ani jeden się do mnie nie odzywał, a właściwie to każdy mnie ignorował. Odwróciłam się jeszcze, by spojrzeć na niego i upewnić się, że naprawdę istniał i nie był tylko wytworem mojej wyobraźni. Nie, miał kitel, w ręku trzymał paczkę papierosów, ale zdecydowanie był człowiekiem z krwi i kości. Przez nieuwagę potknęłam się o własną stopę i natychmiast wróciłam do patrzenia przed siebie. Zaraz obok felernej łazienki, w której dwukrotnie wpadłam na Tanję, znajdowały się drzwi wyjściowe na tyły, gdzie najczęściej na dworze ćwiczyli żołnierze. Pchnęłam więc je i w tym samym momencie dotarło do mnie, że ostatnim razem na dworze byłam tylko wtedy, kiedy pojawił się ten obrzydliwy generał i to tylko na kilka minut. Mogłam teraz tak spokojnie tu chodzić? Chciałam to sprawdzić. Chciałam nagiąć wszystkie bariery, które mnie obejmowały i wydostać się z nich. Nie miałam pojęcia, co we mnie wstąpiło, ale kogo to obchodziło? Było mi wspaniale, naprawdę. Miałam ochotę pocałować mocno Kaulitza przy wszystkich, by dać mu samcze poczucie, że wykonał dobrą robotę, och i to jaką. Świeże powietrze buchnęło we mnie i odetchnęłam radośnie. Może mogłabym zostać tutaj chwilę, przynajmniej do momentu, aż ktoś mnie nie zauważy... Ale ja wtedy zauważyłam ich wszystkich. Tym razem nikt nie biegał, nikt nie wykonywał pompek i nikt nie stał w szeregu. Tym razem prowadzili walki wręcz i dreszcz przeszył moje ciało, gdy dostałam testosteronem prosto w twarz. Żołnierze byli ubrani w brązowe koszulki i spodnie od uniformu wojskowego i podzieleni na pary walczyli między sobą i byłam jak oniemiała. Ale potem dojrzałam przechodzącego się między nimi z założonymi na plecach rękoma Kaulitza i byłam pewna, że moje oczy rozbłysły. Oficerki, spodnie od munduru i koszula. Włosy jak zwykle zaczesane do tyłu i ścisnęło mnie w dołku tak mocno, że aż zabolało. Ten facet był mój. Do cholery, jakimś porąbanym cudem wiedziałam, że nie odrzuci mnie tak samo, jak to zrobił z Tanją. Zbyt długo czekał, aż mu się oddam. Co prawda sam mnie wziął, ale liczył się z moim zdaniem w tej kwestii. Był bardziej mój, niż kiedykolwiek Tanji.
Przełknęłam nagromadzoną ślinę, a Kaulitz stanął profilem do mnie. Nie wiedziałam już nawet, czy ktoś mnie zauważył, bo nie mogłam oderwać od niego wzroku. Miał specyficzną urodę i najbardziej zaskakujące było to, że rysy jego twarzy były delikatne, ale wszystko osadzało się w jego oczach i na ustach. To od nich zależało, czy wyglądał na potulnego baranka, czy krwiożerczego wilka. I teraz ostre spojrzenie i zaciśnięte usta mówiły, że nie miał w sobie nic nawet z synonimu słowa „dobry”. Mnie traktował... Traktował mnie inaczej. Ich...
- Wyżej rękę, do kurwy nędzy! Przestań walić na oślep! Nie jesteś w jebanej podstawówce, tylko w wojsku! Dociera do ciebie cokolwiek z pierdolonego monologu, który prowadzę od prawie dwóch godzin?! Myślisz, że gadam to wszystko dla siebie?! Naprawdę chcesz mnie wkurwić?!
Żołnierz padł na ziemię jak długi, gdy krzyki Kaulitza go zdekoncentrowały na tyle, że jego przeciwnik celnie uderzył go w twarz z pięści.
- Jeszcze masz dużo do nadrobienia, chłopcze. Nie próbuj tylko umierać, bo nie mam zamiaru znowu kolejnych ściągać i trenować.
Nikt mu nawet nie pomógł, sam zerwał się szybko, jakby zupełnie nic się nie stało. Zmarszczyłam czoło, przechylając głowę na bok. Więc to musiał być jeden z nowych? Listing mówił, że stracili czterech żołnierzy. Pięciu, jeśli liczyć Schäfera. Nie miałam pojęcia, dlaczego ćwiczyli coś takiego, a nie strzelanie z broni, ale w końcu nie miałam zielonego pojęcia na temat tego, jak szkolić żołnierzy, więc pewnie dlatego to nie miało większego sensu. Nawet nie byłam w stanie sobie wyobrazić, co by było, gdybym musiała teraz iść na front i walczyć. Nie umiałam się bić, ani tym bardziej strzelać. Jedyne, co wiedziałam, to na przykład to, jak wymienić uszczelkę pod głowicą w samochodzie, a wątpiłam, by to mi się przydało. Byłam prawie perfekcyjnym przykładem kobiety, która nie radziła sobie w samotności. Do czego ja się nadawałam w trakcie wojny? Nie powinnam się dziwić, że chciałam mieć Kaulitza przy sobie. Przynajmniej miałam świadomość, że miałam niebezpiecznego człowieka po swojej stronie. Chyba.
- Co ja mówiłem o rękach?!
Potrząsnęłam głową, gdy na przedramionach pojawiła mi się gęsia skórka, a serce przyspieszyło swój rytm przez nagły wściekły krzyk Billa. Miałam ochotę przyłożyć sobie w czoło za to, że udało mu się mnie przestraszyć, kiedy nawet nie miał tego w zamiarach. Kiedy ostatnio mu się to udało? Na samym początku, tak dawno... Nasza relacja była naprawdę zakręcona. Odetchnęłam, próbując pozbyć się wysokiego ciśnienia z głowy i wtedy też zauważyłam, że jakiś żołnierz patrzył w moją stronę, przez co zarobił w brzuch. Cóż, należało się wycofać, bo nie miałam zamiaru się tłumaczyć przed Kaulitzem, dlaczego go podglądałam. Uśmiechnęłam się lekko do kolejnego żołnierza, dokładnie tego, który przyłożył w brzuch wcześniejszemu i cofnęłam się z powrotem do korytarza i pierwsza myśl, która do mnie przyszła to ta, że mogłabym pójść do stołówki i spytać, czy coś im zostało ze śniadania. Spaliłam wczoraj zbyt dużo kalorii, żeby tak po prostu egzystować bez jedzenia. Skoro lekarz był do mnie obojętnie nastawiony, to może kelnerki też takie będą i mi pomogą? Musiałam to sprawdzić. Szybkim krokiem wspięłam się po schodach na pierwsze piętro, nikogo nie mijając, co się tutaj naprawdę rzadko zdarzało i weszłam do stołówki, ogarnięta wspaniałym zapachem nadchodzącego obiadu i aż zaburczało mi w brzuchu. Och, cholera, koniecznie musiałam dostać śniadanie.
Młoda ciemnowłosa kelnerka z koczkiem prawie na czubku głowy przestała układać sztućce na stole w prawym rogu sali i spojrzała na mnie, choć mnie zdziwiło, że nie ujrzałam na jej ładnej twarzy zaskoczenia. Odłożyła sztućce i ruszyła w moją stronę, wygładzając białą koszulę i ołówkową spódnicę. Gdy podeszła bliżej, dotarło do mnie, że to była ta sama kelnerka, która obsługiwała nasz stół.
- Późne śniadanie? – spytała, uśmiechając się lekko i rozpierające coś w środku mnie oznajmiło mi, że byłam pełna władzy w tym miejscu. Nie miałam zielonego pojęcia, czy chodziło o to, że zwaliłam Tanję z posady kurwy, której nikt nie lubił, czy po prostu o fakt, że ja byłam na jej miejscu... – Nie widziałam pani o ósmej, pewnie musi być pani głodna. – dodała, kiwając głową, a ja, patrząc na jej delikatne rysy, na brązowe oczy okalane jasnym makijażem, wokół których nawet nie widziałam zmarszczek mimicznych, doszłam do wniosku, że musiała być mniej więcej w moim wieku, jeśli nie młodsza.
- Ja właśnie w tej sprawie. Zastanawiałam się, czy byłaby możliwość znalezienia dla mnie coś na ząb. – miała na stopach baleriny, a i tak była ode mnie wyższa. Cholerne wielkie Niemki i na dodatek takie, które były naprawdę ładne. Musiałam lekko zadzierać głowę, gdy do niej mówiłam, choć to i tak było wygodniejsze niż momenty, kiedy musiałam patrzeć na Billa, który musiał być wyższy ode mnie o jakieś trzydzieści centymetrów. Ale przy nim to zdawało się być nawet pociągające.
- Proszę usiąść, zaraz coś przyniosę. – znów skinęła i odwróciła się, by sprężystym krokiem pójść do kuchni. Miałam ochotę wykonać jakiś taniec zwycięstwa, ale skończyłam na tym, że po prostu poszłam do swojego stołu i zajęłam swoje stałe miejsce. Ciekawe, czy mogłabym wziąć jeden dzbanek z herbatą i zabrać go do pokoju. W końcu minęło już sporo czasu, od kiedy tu byłam, ale wciąż wydawało mi się dziwne, że w sypialni nie było nic do picia. A co, gdy Kaulitz wracał z ćwiczeń? Musiał być zmęczony, więc też spragniony. Z drugiej strony od zawsze szedł pod prysznic, a potem wychodził, więc może wtedy coś zdobywał. A ja chciałam mieć herbatę w pokoju i musiałam ją dostać. Na śniadanie nawet nie musiałam długo czekać. Dziewczyna pojawiła się z tacą i dzbankiem i postawiła wszystko na stole, najwyraźniej zadowolona ze swojej misji, bo nie przestawała się do mnie uśmiechać.
- Dziękuję. – oznajmiłam, mając wrażenie, że nawet ona zaraz usłyszy burczenie wydobywające się z mojego brzucha.
- Nie ma za co, smacznego. – odparła i wskazała ręką na stoły w rogu. – Ja będę rozkładać tam sztućce, ale jeśli będzie pani coś jeszcze chciała, to proszę wołać, a jeśli nie, to niech po prostu pani wszystko zostawi, ja posprzątam. – dodała, a kiedy znów podziękowałam, wdzięcznie dygnęła i usunęła się z pola widzenia. Byłam w szoku. Naprawdę byłam. Biorąc pod uwagę, jak byłam traktowana na samym początku, teraz właściwie mogłam czuć się jak królowa. Westchnęłam z zadowoleniem i złapałam za bułeczkę, czując natłok śliny. Boże, ale byłam głodna.
Zjadłam w trybie ekspresowym. Miałam do wyboru wędliny, sery i dżemy, więc zjadłam wszystkiego po trochu, zapychając pusty żołądek, popijając wszystko ciepłą herbatą. Przypominało mi to czasy przedszkola, gdy zawsze dostawaliśmy pod nos wszystko to, co nie było gorące i nawet nie trzeba było dmuchać. Po prostu ciepłe, niezdolne do poparzenia ust. Poczułam dziwne ukłucie rozżalenia, że te czasy dziecięcej beztroski minęły bezpowrotnie, ale hej, teraz nie byłam w złym położeniu. Chwilowo.
- Mogę zabrać dzbanek do siebie? – spytałam kelnerki, która pchała wózek na sztućce i chyba miała zamiar zniknąć mi z sali. Spojrzała na mnie spod uniesionej brwi i zatrzymała się na chwilę, patrząc to na mnie, to na rzeczony dzbanek do połowy już pusty.
- To ja może doleję do pełna. – zaproponowała i doszłam do wniosku, że musiałam śnić na jawie, albo być w niebie. Jej uprzejmość była aż absurdalna, biorąc pod uwagę warunki, w jakich się znajdowałam, ale kim ja byłam, by jej tego zabraniać?
Dziewczyna zniknęła na chwilę w kuchni i wróciła z pełnym dzbankiem i znów miałam tę głupią ochotę, by tańczyć z radości. Podziękowałam jej i wstałam, zabierając ze sobą kubek i herbatę. Kaulitz nie powinien mieć nic przeciw temu, że się tak rozporządzałam, prawda? W końcu to tylko picie, nawet nie alkohol. Zadowolona ruszyłam na drugie piętro, ostrożnie, by niczego nie rozlać, ale i tak całą uwagę szlag trafił, gdy nagle na półpiętrze zostałam pchnięta na ścianę i ciepła herbata chlapnęła na mój bok. Podniosłam wzrok i zmierzyłam się twarzą twarz z wyraźnie wściekłą Tanją. Och, no świetnie. Sukienka do prania i jeszcze ona!
- Mogłabyś się tak nie rozpychać? – spytałam leniwie, dochodząc do wniosku, że kiedy była wkurwiona, jej twarz zdawała się być brzydsza. I gdyby nie to, że byłam za bardzo zadowolona z tego, że mnie traktowano dobrze, pewnie bym się przestraszyła. Ale ona nie mogła mi zrobić krzywdy, kiedy należałam do Kaulitza. – Na schodach jest...
- Och, proszę, porucznik zaczął cię pierdolić i nagle masz więcej do powiedzenia, mała suko? – wysyczała, podchodząc do mnie tak blisko, że kilka centymetrów temu wtargnęła w moją przestrzeń osobistą. Zazdrość. Ja byłam o nią zazdrosna, ale okazywanie jej tej kobiecie było poniżej mojej godności. W przeciwieństwie do niej najwyraźniej. Co ja miałam jej powiedzieć? Czy ona w ogóle tego oczekiwała?
- Załóżmy, że właśnie tak jest, to co wtedy?
Chyba ją odrobinę zbiłam z pantałyku, bo spojrzała na mnie z niedowierzaniem i miałam ochotę parsknąć śmiechem. Właściwie to mogłam jej powiedzieć wszystko to, co ujmowało mi w oczach innych, ale co to za różnica, kiedy nie byłam w stanie zmienić ich podejścia do mnie? Ja mogłam mówić prawdę, mogłam kłamać, ale oni i tak widzieli swoją wersję. Jak Tanja.
- Jesteś tak kurewsko naiwna, że to aż boli. – prychnęła, odsuwając się ode mnie, oddając mi w pełni moją własną przestrzeń, ale wcale nie wyglądała, jakby jej wściekłość zelżała. Z większej odległości przynajmniej nie była brzydka. – To, że mnie rzucił dla ciebie, wcale nie znaczy, że dostaniesz to, czego chcesz. On cię będzie tylko ruchał, więc może odpuść sobie już na wstępie, zanim zdepcze ci to twoje malutkie i biedne serduszko. – wbiła kilka razy palec nad moją lewą piersią, a ja zmarszczyłam czoło, obserwując jej poczynania. Nie potrafiła nawet wyzbyć się gorzkiego tonu z głosu. Śmieszne.
- Domyślam się, że masz mnie za kompletną idiotkę, ale przykro mi to mówić, to nie ja robię z siebie kretynkę w tym przypadku. – rzuciłam sucho, mierząc jej godną pożałowania osobę. – Ja chcę tego, co chce Kaulitz. To tylko seks. Chyba nie sądzisz, że będę oczekiwać, że mi wyzna dozgonną miłość? – potrząsnęłam głową, ledwo opanowując wybuch śmiechu. Tanja już nie była wściekła. Wyrażała za to coś, co zdawało się być efektem jej głupoty. Nadziei. – A czego ty od niego chciałaś? Chciałaś tych wszystkich ckliwych rzeczy, prawda? Powiem ci coś, co było jasne już na samym początku, bo w przeciwieństwie do ciebie ja nie mam klapek na oczach. Kaulitz nie kocha. Kaulitz ma na wszystkich wyjebane. A jeśli zaczniesz zacieśniać ręce wokół niego, to cię zabije. Co ty sobie wyobrażałaś, że dając mu dupy, on stwierdzi, że to miłość? Że traktując cię jak ścierwo, ma na myśli, że mu zależy? Że mówiąc mi, że masz na jego punkcie chorą obsesję, też ma na myśli, że mu zależy? Powinnaś wiedzieć lepiej, bo w końcu mamy wojnę. – przewróciłam oczami. – Spójrz na mnie. Wziął mnie do łóżka, bo mam lepsze ciało od ciebie. Nie mniej nie więcej jak pusty seks. – dodałam, patrząc na nią pogardliwie. Co ona sobie myślała, do cholery? I niech jeszcze próbuje mi grozić za to, że się puszczam. Niech tylko spróbuje. Miałam gdzieś fakt, że Kaulitz kazał mi trzymać się od niej z daleka. Ona mi nie zepsuje tego, co się malowało przed moimi oczami. Nie było nawet takiej pieprzonej opcji. – Skończyłyśmy już plotkować, tak? – uśmiechnęłam się do niej i odsunąwszy się od niej na wyciągnięcie ręki, podniosłam dzbanek z herbatą i całą wylałam na jej głowę, aż wrzasnęła piskliwie, odskakując do tyłu. – A to za rozpychanie się na schodach. Miłego dnia. – posłałam jej całusa i ruszyłam na górę, zupełnie nie przejmując się tym, że ona wciąż krzyczała, kompletnie przemoczona, potrząsając głową, jakby to cokolwiek zmieniało.
- Nienawidzę cię! Nienawidzę, ty głupia dziwko! – jej piskliwy głos odbijał się echem od ścian, a ja wzruszyłam ramionami i zatrzymałam się na chwilę, spoglądając na nią.
- Ale przecież to tylko kutas. Szkoda nerwów na niego, kiedy on ma tylko ubaw, a tobie tak bardzo zależy. – rzuciłam, wyobrażając sobie rozbawienie Kaulitza w tej sytuacji. Nie miałam zamiaru brać udziału w takich potyczkach tylko po to, żeby potem on mógł się chwalić tym, że dwie kobiety o niego walczą, a on leży z założonymi rękoma na łóżku i czeka na obciąganie. Pff, jeszcze czego. Nie będę się bić o faceta. Nie będę dotykać tej kobiety, kiedy nie muszę. Nie. Nie miałam zamiaru tworzyć sobie dodatkowych problemów, kiedy właściwie nie miałam już chyba żadnego. Wspięłam się na górę, ignorując bełkot Tanji, ciesząc się, że nikt nie widział tego dziwnego zdarzenia i zniknęłam na drugim piętrze, wyobrażając siebie jako złośliwego chochlika, który znów nabroił. Cóż, szkoda tylko sprzątaczek, które będą musiały zmyć podłogę. Spojrzałam na pusty dzbanek i kubek, zagryzając wargę. Miałam nadzieję, że Kaulitza nie będzie w pokoju, bo chyba nie chciałam się z tego wszystkiego tłumaczyć. Wyciągnęłam ze stanika klucz, ale gdy chciałam go przekręcić w zamku, okazało się, że drzwi były otwarte. Niech to szlag.
Weszłam do środka na palcach, prawdopodobnie z dziwną miną, wciąż powtarzając w myślach, żeby brał właśnie prysznic. Wtedy mogłabym się przebrać i odnieść puste naczynia.
- Udana wycieczka?
Szlag!
Mój wzrok powiódł powoli w prawą stronę, gdzie przy biurku plecami do mnie stał Kaulitz i chyba przeglądał jakieś papiery. Smuga dymu, która się przed nim unosiła, oznajmiła mi, że palił i słodki ścisk w podbrzuszu sprawił, że zagryzłam mocniej wargę. Zerknęłam na dzbanek i kubek w jednej dłoni, w której miałam też klucz, znów na niego i westchnęłam. Czemu czułam się jak dzieciak, który coś przeskrobał i było mi z tym naprawdę zabawnie?
- Nie obudziłeś mnie na śniadanie, więc poszłam coś zjeść. – odparłam, choć przecież raczej nie o to mu chodziło. Oparłam się o drzwi, uśmiechając się szeroko, a on dalej nie przerywał tego, co robił.
- Idąc naokoło, żeby sprawdzić, co robię?
Wyszczerzyłam zęby, choć wątpiłam, by to był powód do radości.
- Mniej więcej. Musiałam się upewnić, że faktycznie jesteś skurwysynem, bo przez noc o tym zapomniałam. – odparłam niewinnie, wzruszając ramionami. Chyba nie myślał, że go kontrolowałam? To nie było w moim stylu. I po co miałabym to robić?
Kaulitz nagle odwrócił się do mnie, patrząc na mnie z nieprzeniknioną miną. Policzki mnie bolały od ciągłego uśmiechania się, ale nie przestawałam, co doprowadziło do tego, że i on się uśmiechnął. Boże, wyglądał fenomenalnie, gdy był rozgrzany z rozpiętą koszulą i tym uśmiechem, od którego miałam motylki w brzuchu. No ale wtedy dojrzał dzbanek.
- A na co ci to? – spytał, a ja wydęłam usta.
- Cóż, chciałam sobie przynieść herbatę, ale wtedy spotkałam Tanję, no i już nie mam herbaty. – odparłam szybko, chcąc jak najprędzej porzucić temat. Bill wgniótł niedopałek w popielniczkę i ruszył do mnie, przez co zaczęło mnie mrowić między nogami, a serce przyspieszyło swój rytm. Lubiłam, kiedy szedł w moją stronę. A od wczoraj jeszcze bardziej.
- A co Tanja zrobiła z herbatą? – wymruczał, a ja kolejny raz wzruszyłam ramionami.
- Wypiła ją. Całą. Zachłanna bestia. – pokiwałam głową, a on zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem, choć na ustach wciąż błąkał się lekki uśmiech.
- A czemu twoja sukienka jest mokra? – drążył, a ja machnęłam ręką.
- To przez tę zachłanność. Oblała się raz czy dwa, trochę mnie przez to też i... no. Takie rzeczy się zdarzają, nie sądzisz? – co ja mówiłam w ogóle? Roześmiałam się głośno, gdy podszedł do mnie, a ja znów musiałam poderwać głowę, by móc spojrzeć na jego twarz. – Jeśli chcesz iść wziąć prysznic, to ja też chcę, bo się kleję. – dodałam, nie wierząc, że naprawdę mu to zaproponowałam. Tym razem to on wyszczerzył zęby i dziecko wewnątrz mnie zaczęło klaskać z radości, że Bill był rozbawiony dzięki mnie. Obsługa tego faceta wcale nie była trudna, prawda? Odstawiłam na ziemię dzbanek i kubek, a potem bezpardonowo zrzuciłam z siebie sukienkę, wymijając go. – Albo ewentualnie zrobię to sama, jeśli jesteś czymś zajęty... – rzuciłam zdawkowo za siebie i pisnęłam, gdy jego dłoń z głośnym plaskiem wylądowała na moim prawym pośladku.
- Widzę, że się rozbrykałaś trochę, laleczko. – usłyszałam za sobą i znów zaczęłam się śmiać.
- Trochę tak. – zgodziłam się i zamknęliśmy się w łazience.

7 komentarzy:

  1. Mam irracjonalny uśmiech na twarzy. Jest cudownie, zabawnie... jeszcze nie fluffy ale już blisko! No cóż Tanja i cała sytuacja była zajebiście przekomiczna. Pia rządzi ze swoimi tekstami w tym odcinku, serio. a Kaulitz gdyby nie to, że trenował żołnierzy nie byłby Kaulitzem. Weny, weny i jeszcze raz więcej weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. ah super ;D Ta Pani widac rozbrykana że aż dym leci :d brawo super ci to idzie czekam dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdążyłam sobie obiad zrobić i pierwsze wejście do Ciebie - bo minął tydzień, może już coś dodałaś...i nie myliłam się!
    Zacznę od tego, iż bardzo dziwi mnie to, że wszyscy są...mili (?!) dla Pii. Dla Polki? Podczas wojny? Coś mi z tym nie halo jest.
    Po drugie - podczas dwóch ostatnich odcinków, zastanawiałam się nad Kaulitzem. Czyżby od dobrego i częstego seksu spokorniał? O nieee! Dzisiaj rozwiałaś moje wątpliwości. Już się bałam, gdzie ten sukinsyn zginął :D
    I na koniec Nasza kochana Pia. Niewyżyta wariatka z niej! ^_^ Żeby tak moją "ulubioną" Tanję oblać herbatą? Dlaczego nie wytarła jej kłakami podłogi?
    Wiesz, że uwielbiam Twojego Kaulitza? Na każdym blogu? I że uwielbiam Ciebie? Więc nie denerwuj mi się już Kochana!
    Buziaki :*********

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię tego Kaulitza z ćwiczeń, bardziej niż tego, który jest taki słodki i kochany, poraniony bolesną przeszłością. Zdecydowanie nie czuję potrzeby wnikania w to, jak bardzo starszy bliźniak namieszał mu w głowie swoją dezercją, niech będzie jak jest, o! Pii też się podoba... No nie?
    Tanji nie lubię, ale nadal mi jej trochę szkoda. Bo to nadal Kaulitz. A ona teraz jest właściwie nikim, bo jej kariera pielęgniarki jest dość wątpliwa. Nie wydaje mi się, żeby ktoś tak nierozgarnięty, pusty i przy okazji nieczuły nadawałby się do pracy z chorymi. Nawet żołnierzami.
    Z twoich bohaterek wolę chyba Lenę, odkryłam to w tym tygodniu, ale jeśli chodzi o Brzydala, to w każdej twojej wersji jest taaaaki kochany xD
    I ten wredny chochlik, czy coś tam, co widziała w sobie Pia, bardziej pasuje do Kaulitza. Wystarczy tylko wyobrazić go sobie, jak się uśmiecha. No jakie to słooodkie xD Ej, dobra, bo to w złym kierunku zmierza...
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo dla Pii! Należało się Tanji, by oblać ją herbatą. Trochę mnie zdziwiło wyznanie Pii o tym, że z Kaulitzem łączy ją tylko seks. Sądziłam, że to będzie miłość.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę przestać się śmiać xD
    Powinnam ruszyć tyłek sprzed kompa, mam tyle roboty ;o

    OdpowiedzUsuń