Jeszcze nie
zdążyłam otworzyć oczu, a obrazy wczorajszego dnia zalały moją głowę tak, że
wciągnęłam ze świstem powietrze z zaskoczenia. Niedokończony obiad, mój
pierwszy raz, drugi raz, moje zwariowane zachowanie na stołówce, trzeci raz
przy drzwiach i potem... Boże, to wydarzyło się naprawdę. Uchyliłam powieki,
rozeznając się w swoim położeniu i zrobiło mi się cieplej, gdy dotarło do mnie,
że to, co wydawało mi się, że było snem, też wydarzyło się w rzeczywistości.
Leżałam w łóżku Kaulitza. Co prawda sama, choć dziwne było to, że nie obudził
mnie nawet budzik nad ranem, ale nie przeszkadzało mi to. Ziewnęłam głośno i
przeciągnęłam się, marszcząc czoło, gdy poczułam ból między nogami. Och,
fantastycznie. Uśmiechnęłam się szeroko, mając wyraźne świadectwo, że byłam
żywa jak nigdy dotąd. Emocje co prawda opadły, ale i tak miałam świadomość, że
coś było inaczej. Odrzuciłam kołdrę na bok, ignorując fakt, że byłam zupełnie
naga i ruszyłam do łazienki, rzucając przelotne spojrzenie na moje łóżko, na
którym tej nocy jakoś nieszczególnie się wyspałam. Jakiś czas po tym, jak
ułożyłam się do snu i chyba nawet udało mi się odpłynąć, obudził mnie Bill, uznając,
że było tam za mało miejsca i dlatego przenieśliśmy się do niego. A potem mój
czwarty raz... Potrząsnęłam głową, wracając do teraźniejszości i skorzystawszy
z toalety i lustra, wróciłam do pokoju, czując burczenie w brzuchu. Nie
powinnam nawet się dziwić, w końcu nie zjadłam właściwie kolacji, więc już
minęło sporo czasu. Zerknęłam na zegarek i zmarszczyłam czoło, widząc na
wyświetlaczu jedenastą siedemnaście. Więc Kaulitz mnie nawet nie obudził na
śniadanie. I jak ja miałam teraz zjeść, do cholery? Przecież do drugiej było
mnóstwo czasu, a ja nie miałam nawet wstępu do kuchni. Właściwie to nawet się
nad tym wcześniej nie zastanawiałam, no bo co się działo wtedy, kiedy taki
porucznik robił się głodny przed czasem? Na pewno nie czekał, bo on nie czeka.
Potrząsnęłam głową i postanowiłam się ubrać i umalować. Miałam dzisiaj mimo
wszystko dobry humor i byłam pewna, że był spowodowany czynnościami, których
efekt wciąż czułam między nogami. Uśmiechnęłam się głupio sama do siebie i
wyciągnęłam z kartonu małą czarną i znów posłałam mroczne spojrzenie w kierunku
szafy. Ciekawe, czy mogłabym jakoś przekonać Kaulitza, by mi udostępnił jej
kawałek? Głupi uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Wygładziłam materiał
sukienki i znów wróciłam do łazienki, by nałożyć makijaż. Musiałam się czymś
zająć, żeby nie myśleć tak bardzo o głodzie. Zielone oczy błysnęły podkreślone
brązowym cieniem i kilkoma innymi, stonowanymi, wytuszowane rzęsy dawały cień.
Gdy wyszłam z pokoju, znów miałam dziwaczne poczucie, jakbym osiągnęła zupełnie
inny status w tym miejscu. Ściskałam klucz w dłoni, choć po dłuższej chwili
zastanowienia, postanowiłam wsunąć go po prostu w stanik, by mi nie
przeszkadzał. Na korytarzu, o dziwo, nie kręcili się żadni żołnierze i
natychmiast przyszło mi do głowy, że może mieli ćwiczenia. Ale czy Kaulitz nie
powinien ograniczać się z wysiłkiem fizycznym? Nie żeby to robił w sypialni.
Znów uśmiechnęłam się głupio, nie mogąc się opanować. Skocznie zeszłam po
schodach, ustalając sobie życiową misję, by sprawdzić, czy miałam rację. I nie
wiedzieć czemu, chciałam sprawdzić, czy naprawdę już nic mi nie groziło.
Zmarszczyłam
czoło, gdy na parterze niewysoki lekarz z ciemnymi kręconymi włosami
zaczesanymi do tyłu skinął mi głową i w ostatnim momencie zrewanżowałam się tym
samym. Szybko przewertowałam w pamięci momenty, kiedy stykałam się z
jakimkolwiek lekarzem... Nie, zdecydowanie ani jeden się do mnie nie odzywał, a
właściwie to każdy mnie ignorował. Odwróciłam się jeszcze, by spojrzeć na niego
i upewnić się, że naprawdę istniał i nie był tylko wytworem mojej wyobraźni.
Nie, miał kitel, w ręku trzymał paczkę papierosów, ale zdecydowanie był
człowiekiem z krwi i kości. Przez nieuwagę potknęłam się o własną stopę i
natychmiast wróciłam do patrzenia przed siebie. Zaraz obok felernej łazienki, w
której dwukrotnie wpadłam na Tanję, znajdowały się drzwi wyjściowe na tyły,
gdzie najczęściej na dworze ćwiczyli żołnierze. Pchnęłam więc je i w tym samym
momencie dotarło do mnie, że ostatnim razem na dworze byłam tylko wtedy, kiedy
pojawił się ten obrzydliwy generał i to tylko na kilka minut. Mogłam teraz tak
spokojnie tu chodzić? Chciałam to sprawdzić. Chciałam nagiąć wszystkie bariery,
które mnie obejmowały i wydostać się z nich. Nie miałam pojęcia, co we mnie
wstąpiło, ale kogo to obchodziło? Było mi wspaniale, naprawdę. Miałam ochotę
pocałować mocno Kaulitza przy wszystkich, by dać mu samcze poczucie, że wykonał
dobrą robotę, och i to jaką. Świeże powietrze buchnęło we mnie i odetchnęłam
radośnie. Może mogłabym zostać tutaj chwilę, przynajmniej do momentu, aż ktoś
mnie nie zauważy... Ale ja wtedy zauważyłam ich wszystkich. Tym razem nikt nie
biegał, nikt nie wykonywał pompek i nikt nie stał w szeregu. Tym razem
prowadzili walki wręcz i dreszcz przeszył moje ciało, gdy dostałam testosteronem
prosto w twarz. Żołnierze byli ubrani w brązowe koszulki i spodnie od uniformu
wojskowego i podzieleni na pary walczyli między sobą i byłam jak oniemiała. Ale
potem dojrzałam przechodzącego się między nimi z założonymi na plecach rękoma
Kaulitza i byłam pewna, że moje oczy rozbłysły. Oficerki, spodnie od munduru i
koszula. Włosy jak zwykle zaczesane do tyłu i ścisnęło mnie w dołku tak mocno,
że aż zabolało. Ten facet był mój. Do cholery, jakimś porąbanym cudem
wiedziałam, że nie odrzuci mnie tak samo, jak to zrobił z Tanją. Zbyt długo
czekał, aż mu się oddam. Co prawda sam mnie wziął, ale liczył się z moim
zdaniem w tej kwestii. Był bardziej mój, niż kiedykolwiek Tanji.
Przełknęłam nagromadzoną ślinę, a Kaulitz stanął profilem do mnie. Nie wiedziałam już nawet, czy ktoś mnie zauważył, bo nie mogłam oderwać od niego wzroku. Miał specyficzną urodę i najbardziej zaskakujące było to, że rysy jego twarzy były delikatne, ale wszystko osadzało się w jego oczach i na ustach. To od nich zależało, czy wyglądał na potulnego baranka, czy krwiożerczego wilka. I teraz ostre spojrzenie i zaciśnięte usta mówiły, że nie miał w sobie nic nawet z synonimu słowa „dobry”. Mnie traktował... Traktował mnie inaczej. Ich...
Przełknęłam nagromadzoną ślinę, a Kaulitz stanął profilem do mnie. Nie wiedziałam już nawet, czy ktoś mnie zauważył, bo nie mogłam oderwać od niego wzroku. Miał specyficzną urodę i najbardziej zaskakujące było to, że rysy jego twarzy były delikatne, ale wszystko osadzało się w jego oczach i na ustach. To od nich zależało, czy wyglądał na potulnego baranka, czy krwiożerczego wilka. I teraz ostre spojrzenie i zaciśnięte usta mówiły, że nie miał w sobie nic nawet z synonimu słowa „dobry”. Mnie traktował... Traktował mnie inaczej. Ich...
- Wyżej rękę,
do kurwy nędzy! Przestań walić na oślep! Nie jesteś w jebanej podstawówce,
tylko w wojsku! Dociera do ciebie cokolwiek z pierdolonego monologu, który prowadzę od prawie dwóch godzin?! Myślisz, że gadam to wszystko dla siebie?!
Naprawdę chcesz mnie wkurwić?!
Żołnierz padł
na ziemię jak długi, gdy krzyki Kaulitza go zdekoncentrowały na tyle, że jego
przeciwnik celnie uderzył go w twarz z pięści.
- Jeszcze masz
dużo do nadrobienia, chłopcze. Nie próbuj tylko umierać, bo nie mam zamiaru
znowu kolejnych ściągać i trenować.
Nikt mu nawet
nie pomógł, sam zerwał się szybko, jakby zupełnie nic się nie stało.
Zmarszczyłam czoło, przechylając głowę na bok. Więc to musiał być jeden z
nowych? Listing mówił, że stracili czterech żołnierzy. Pięciu, jeśli liczyć
Schäfera. Nie miałam pojęcia, dlaczego ćwiczyli coś takiego, a nie strzelanie z
broni, ale w końcu nie miałam zielonego pojęcia na temat tego, jak szkolić
żołnierzy, więc pewnie dlatego to nie miało większego sensu. Nawet nie byłam w
stanie sobie wyobrazić, co by było, gdybym musiała teraz iść na front i walczyć.
Nie umiałam się bić, ani tym bardziej strzelać. Jedyne, co wiedziałam, to na
przykład to, jak wymienić uszczelkę pod głowicą w samochodzie, a wątpiłam, by
to mi się przydało. Byłam prawie perfekcyjnym przykładem kobiety, która nie
radziła sobie w samotności. Do czego ja się nadawałam w trakcie wojny? Nie
powinnam się dziwić, że chciałam mieć Kaulitza przy sobie. Przynajmniej miałam
świadomość, że miałam niebezpiecznego człowieka po swojej stronie. Chyba.
- Co ja
mówiłem o rękach?!
Potrząsnęłam
głową, gdy na przedramionach pojawiła mi się gęsia skórka, a serce
przyspieszyło swój rytm przez nagły wściekły krzyk Billa. Miałam ochotę
przyłożyć sobie w czoło za to, że udało mu się mnie przestraszyć, kiedy nawet
nie miał tego w zamiarach. Kiedy ostatnio mu się to udało? Na samym początku,
tak dawno... Nasza relacja była naprawdę zakręcona. Odetchnęłam, próbując
pozbyć się wysokiego ciśnienia z głowy i wtedy też zauważyłam, że jakiś
żołnierz patrzył w moją stronę, przez co zarobił w brzuch. Cóż, należało się wycofać,
bo nie miałam zamiaru się tłumaczyć przed Kaulitzem, dlaczego go podglądałam.
Uśmiechnęłam się lekko do kolejnego żołnierza, dokładnie tego, który przyłożył
w brzuch wcześniejszemu i cofnęłam się z powrotem do korytarza i pierwsza myśl,
która do mnie przyszła to ta, że mogłabym pójść do stołówki i spytać, czy coś
im zostało ze śniadania. Spaliłam wczoraj zbyt dużo kalorii, żeby tak po prostu
egzystować bez jedzenia. Skoro lekarz był do mnie obojętnie nastawiony, to może
kelnerki też takie będą i mi pomogą? Musiałam to sprawdzić. Szybkim krokiem
wspięłam się po schodach na pierwsze piętro, nikogo nie mijając, co się tutaj naprawdę rzadko zdarzało i weszłam do stołówki, ogarnięta wspaniałym zapachem
nadchodzącego obiadu i aż zaburczało mi w brzuchu. Och, cholera, koniecznie
musiałam dostać śniadanie.
Młoda
ciemnowłosa kelnerka z koczkiem prawie na czubku głowy przestała układać
sztućce na stole w prawym rogu sali i spojrzała na mnie, choć mnie zdziwiło, że
nie ujrzałam na jej ładnej twarzy zaskoczenia. Odłożyła sztućce i ruszyła w
moją stronę, wygładzając białą koszulę i ołówkową spódnicę. Gdy podeszła
bliżej, dotarło do mnie, że to była ta sama kelnerka, która obsługiwała nasz
stół.
- Późne
śniadanie? – spytała, uśmiechając się lekko i rozpierające coś w środku mnie
oznajmiło mi, że byłam pełna władzy w tym miejscu. Nie miałam zielonego
pojęcia, czy chodziło o to, że zwaliłam Tanję z posady kurwy, której nikt nie
lubił, czy po prostu o fakt, że ja byłam na jej miejscu... – Nie widziałam pani
o ósmej, pewnie musi być pani głodna. – dodała, kiwając głową, a ja, patrząc na
jej delikatne rysy, na brązowe oczy okalane jasnym makijażem, wokół których
nawet nie widziałam zmarszczek mimicznych, doszłam do wniosku, że musiała być
mniej więcej w moim wieku, jeśli nie młodsza.
- Ja właśnie w
tej sprawie. Zastanawiałam się, czy byłaby możliwość znalezienia dla mnie coś
na ząb. – miała na stopach baleriny, a i tak była ode mnie wyższa. Cholerne
wielkie Niemki i na dodatek takie, które były naprawdę ładne. Musiałam lekko
zadzierać głowę, gdy do niej mówiłam, choć to i tak było wygodniejsze niż
momenty, kiedy musiałam patrzeć na Billa, który musiał być wyższy ode mnie o
jakieś trzydzieści centymetrów. Ale przy nim to zdawało się być nawet
pociągające.
- Proszę
usiąść, zaraz coś przyniosę. – znów skinęła i odwróciła się, by sprężystym
krokiem pójść do kuchni. Miałam ochotę wykonać jakiś taniec zwycięstwa, ale
skończyłam na tym, że po prostu poszłam do swojego stołu i zajęłam swoje stałe
miejsce. Ciekawe, czy mogłabym wziąć jeden dzbanek z herbatą i zabrać go do
pokoju. W końcu minęło już sporo czasu, od kiedy tu byłam, ale wciąż wydawało
mi się dziwne, że w sypialni nie było nic do picia. A co, gdy Kaulitz wracał z
ćwiczeń? Musiał być zmęczony, więc też spragniony. Z drugiej strony od zawsze
szedł pod prysznic, a potem wychodził, więc może wtedy coś zdobywał. A ja chciałam
mieć herbatę w pokoju i musiałam ją dostać. Na śniadanie nawet nie musiałam
długo czekać. Dziewczyna pojawiła się z tacą i dzbankiem i postawiła wszystko
na stole, najwyraźniej zadowolona ze swojej misji, bo nie przestawała się do
mnie uśmiechać.
- Dziękuję. –
oznajmiłam, mając wrażenie, że nawet ona zaraz usłyszy burczenie wydobywające
się z mojego brzucha.
- Nie ma za
co, smacznego. – odparła i wskazała ręką na stoły w rogu. – Ja będę rozkładać
tam sztućce, ale jeśli będzie pani coś jeszcze chciała, to proszę wołać, a
jeśli nie, to niech po prostu pani wszystko zostawi, ja posprzątam. – dodała, a
kiedy znów podziękowałam, wdzięcznie dygnęła i usunęła się z pola widzenia.
Byłam w szoku. Naprawdę byłam. Biorąc pod uwagę, jak byłam traktowana na samym
początku, teraz właściwie mogłam czuć się jak królowa. Westchnęłam z
zadowoleniem i złapałam za bułeczkę, czując natłok śliny. Boże, ale byłam
głodna.
Zjadłam w
trybie ekspresowym. Miałam do wyboru wędliny, sery i dżemy, więc zjadłam
wszystkiego po trochu, zapychając pusty żołądek, popijając wszystko ciepłą
herbatą. Przypominało mi to czasy przedszkola, gdy zawsze dostawaliśmy pod nos
wszystko to, co nie było gorące i nawet nie trzeba było dmuchać. Po prostu
ciepłe, niezdolne do poparzenia ust. Poczułam dziwne ukłucie rozżalenia, że te
czasy dziecięcej beztroski minęły bezpowrotnie, ale hej, teraz nie byłam w złym
położeniu. Chwilowo.
- Mogę zabrać
dzbanek do siebie? – spytałam kelnerki, która pchała wózek na sztućce i chyba
miała zamiar zniknąć mi z sali. Spojrzała na mnie spod uniesionej brwi i
zatrzymała się na chwilę, patrząc to na mnie, to na rzeczony dzbanek do połowy
już pusty.
- To ja może
doleję do pełna. – zaproponowała i doszłam do wniosku, że musiałam śnić na
jawie, albo być w niebie. Jej uprzejmość była aż absurdalna, biorąc pod uwagę
warunki, w jakich się znajdowałam, ale kim ja byłam, by jej tego zabraniać?
Dziewczyna
zniknęła na chwilę w kuchni i wróciła z pełnym dzbankiem i znów miałam tę
głupią ochotę, by tańczyć z radości. Podziękowałam jej i wstałam, zabierając ze
sobą kubek i herbatę. Kaulitz nie powinien mieć nic przeciw temu, że się tak
rozporządzałam, prawda? W końcu to tylko picie, nawet nie alkohol. Zadowolona
ruszyłam na drugie piętro, ostrożnie, by niczego nie rozlać, ale i tak całą
uwagę szlag trafił, gdy nagle na półpiętrze zostałam pchnięta na ścianę i
ciepła herbata chlapnęła na mój bok. Podniosłam wzrok i zmierzyłam się twarzą
twarz z wyraźnie wściekłą Tanją. Och, no świetnie. Sukienka do prania i jeszcze
ona!
- Mogłabyś się
tak nie rozpychać? – spytałam leniwie, dochodząc do wniosku, że kiedy była
wkurwiona, jej twarz zdawała się być brzydsza. I gdyby nie to, że byłam za
bardzo zadowolona z tego, że mnie traktowano dobrze, pewnie bym się
przestraszyła. Ale ona nie mogła mi zrobić krzywdy, kiedy należałam do
Kaulitza. – Na schodach jest...
- Och, proszę,
porucznik zaczął cię pierdolić i nagle masz więcej do powiedzenia, mała suko? –
wysyczała, podchodząc do mnie tak blisko, że kilka centymetrów temu wtargnęła w
moją przestrzeń osobistą. Zazdrość. Ja byłam o nią zazdrosna, ale okazywanie
jej tej kobiecie było poniżej mojej godności. W przeciwieństwie do niej
najwyraźniej. Co ja miałam jej powiedzieć? Czy ona w ogóle tego oczekiwała?
- Załóżmy, że
właśnie tak jest, to co wtedy?
Chyba ją
odrobinę zbiłam z pantałyku, bo spojrzała na mnie z niedowierzaniem i miałam
ochotę parsknąć śmiechem. Właściwie to mogłam jej powiedzieć wszystko to, co
ujmowało mi w oczach innych, ale co to za różnica, kiedy nie byłam w stanie
zmienić ich podejścia do mnie? Ja mogłam mówić prawdę, mogłam kłamać, ale oni i
tak widzieli swoją wersję. Jak Tanja.
- Jesteś tak
kurewsko naiwna, że to aż boli. – prychnęła, odsuwając się ode mnie, oddając mi
w pełni moją własną przestrzeń, ale wcale nie wyglądała, jakby jej wściekłość
zelżała. Z większej odległości przynajmniej nie była brzydka. – To, że mnie
rzucił dla ciebie, wcale nie znaczy, że dostaniesz to, czego chcesz. On cię
będzie tylko ruchał, więc może odpuść sobie już na wstępie, zanim zdepcze ci to
twoje malutkie i biedne serduszko. – wbiła kilka razy palec nad moją lewą
piersią, a ja zmarszczyłam czoło, obserwując jej poczynania. Nie potrafiła
nawet wyzbyć się gorzkiego tonu z głosu. Śmieszne.
- Domyślam
się, że masz mnie za kompletną idiotkę, ale przykro mi to mówić, to nie ja
robię z siebie kretynkę w tym przypadku. – rzuciłam sucho, mierząc jej godną
pożałowania osobę. – Ja chcę tego, co chce Kaulitz. To tylko seks. Chyba nie sądzisz,
że będę oczekiwać, że mi wyzna dozgonną miłość? – potrząsnęłam głową, ledwo
opanowując wybuch śmiechu. Tanja już nie była wściekła. Wyrażała za to coś, co
zdawało się być efektem jej głupoty. Nadziei. – A czego ty od niego chciałaś?
Chciałaś tych wszystkich ckliwych rzeczy, prawda? Powiem ci coś, co było jasne
już na samym początku, bo w przeciwieństwie do ciebie ja nie mam klapek na
oczach. Kaulitz nie kocha. Kaulitz ma na wszystkich wyjebane. A jeśli zaczniesz
zacieśniać ręce wokół niego, to cię zabije. Co ty sobie wyobrażałaś, że dając
mu dupy, on stwierdzi, że to miłość? Że traktując cię jak ścierwo, ma na myśli,
że mu zależy? Że mówiąc mi, że masz na jego punkcie chorą obsesję, też ma na myśli, że mu
zależy? Powinnaś wiedzieć lepiej, bo w końcu mamy wojnę. – przewróciłam oczami.
– Spójrz na mnie. Wziął mnie do łóżka, bo mam lepsze ciało od ciebie. Nie mniej
nie więcej jak pusty seks. – dodałam, patrząc na nią pogardliwie. Co ona sobie
myślała, do cholery? I niech jeszcze próbuje mi grozić za to, że się puszczam.
Niech tylko spróbuje. Miałam gdzieś fakt, że Kaulitz kazał mi trzymać się od
niej z daleka. Ona mi nie zepsuje tego, co się malowało przed moimi oczami. Nie
było nawet takiej pieprzonej opcji. – Skończyłyśmy już plotkować, tak? –
uśmiechnęłam się do niej i odsunąwszy się od niej na wyciągnięcie ręki,
podniosłam dzbanek z herbatą i całą wylałam na jej głowę, aż wrzasnęła
piskliwie, odskakując do tyłu. – A to za rozpychanie się na schodach. Miłego
dnia. – posłałam jej całusa i ruszyłam na górę, zupełnie nie przejmując się
tym, że ona wciąż krzyczała, kompletnie przemoczona, potrząsając głową, jakby
to cokolwiek zmieniało.
- Nienawidzę
cię! Nienawidzę, ty głupia dziwko! – jej piskliwy głos odbijał się echem od
ścian, a ja wzruszyłam ramionami i zatrzymałam się na chwilę, spoglądając na
nią.
- Ale przecież
to tylko kutas. Szkoda nerwów na niego, kiedy on ma tylko ubaw, a tobie tak
bardzo zależy. – rzuciłam, wyobrażając sobie rozbawienie Kaulitza w tej
sytuacji. Nie miałam zamiaru brać udziału w takich potyczkach tylko po to, żeby
potem on mógł się chwalić tym, że dwie kobiety o niego walczą, a on leży z
założonymi rękoma na łóżku i czeka na obciąganie. Pff, jeszcze czego. Nie będę
się bić o faceta. Nie będę dotykać tej kobiety, kiedy nie muszę. Nie. Nie miałam
zamiaru tworzyć sobie dodatkowych problemów, kiedy właściwie nie miałam już
chyba żadnego. Wspięłam się na górę, ignorując bełkot Tanji, ciesząc się, że
nikt nie widział tego dziwnego zdarzenia i zniknęłam na drugim piętrze,
wyobrażając siebie jako złośliwego chochlika, który znów nabroił. Cóż, szkoda
tylko sprzątaczek, które będą musiały zmyć podłogę. Spojrzałam na pusty dzbanek
i kubek, zagryzając wargę. Miałam nadzieję, że Kaulitza nie będzie w pokoju,
bo chyba nie chciałam się z tego wszystkiego tłumaczyć. Wyciągnęłam ze stanika
klucz, ale gdy chciałam go przekręcić w zamku, okazało się, że drzwi były
otwarte. Niech to szlag.
Weszłam do
środka na palcach, prawdopodobnie z dziwną miną, wciąż powtarzając w myślach,
żeby brał właśnie prysznic. Wtedy mogłabym się przebrać i odnieść puste
naczynia.
- Udana
wycieczka?
Szlag!
Mój wzrok
powiódł powoli w prawą stronę, gdzie przy biurku plecami do mnie stał Kaulitz i
chyba przeglądał jakieś papiery. Smuga dymu, która się przed nim unosiła,
oznajmiła mi, że palił i słodki ścisk w podbrzuszu sprawił, że zagryzłam
mocniej wargę. Zerknęłam na dzbanek i kubek w jednej dłoni, w której miałam też
klucz, znów na niego i westchnęłam. Czemu czułam się jak dzieciak, który coś
przeskrobał i było mi z tym naprawdę zabawnie?
- Nie
obudziłeś mnie na śniadanie, więc poszłam coś zjeść. – odparłam, choć przecież
raczej nie o to mu chodziło. Oparłam się o drzwi, uśmiechając się szeroko, a on
dalej nie przerywał tego, co robił.
- Idąc
naokoło, żeby sprawdzić, co robię?
Wyszczerzyłam zęby,
choć wątpiłam, by to był powód do radości.
- Mniej
więcej. Musiałam się upewnić, że faktycznie jesteś skurwysynem, bo przez noc o
tym zapomniałam. – odparłam niewinnie, wzruszając ramionami. Chyba nie myślał,
że go kontrolowałam? To nie było w moim stylu. I po co miałabym to robić?
Kaulitz nagle
odwrócił się do mnie, patrząc na mnie z nieprzeniknioną miną. Policzki mnie
bolały od ciągłego uśmiechania się, ale nie przestawałam, co doprowadziło do
tego, że i on się uśmiechnął. Boże, wyglądał fenomenalnie, gdy był rozgrzany z
rozpiętą koszulą i tym uśmiechem, od którego miałam motylki w brzuchu. No ale
wtedy dojrzał dzbanek.
- A na co ci
to? – spytał, a ja wydęłam usta.
- Cóż,
chciałam sobie przynieść herbatę, ale wtedy spotkałam Tanję, no i już nie mam herbaty.
– odparłam szybko, chcąc jak najprędzej porzucić temat. Bill wgniótł niedopałek
w popielniczkę i ruszył do mnie, przez co zaczęło mnie mrowić między nogami, a
serce przyspieszyło swój rytm. Lubiłam, kiedy szedł w moją stronę. A od wczoraj
jeszcze bardziej.
- A co Tanja
zrobiła z herbatą? – wymruczał, a ja kolejny raz wzruszyłam ramionami.
- Wypiła ją.
Całą. Zachłanna bestia. – pokiwałam głową, a on zmierzył mnie podejrzliwym
wzrokiem, choć na ustach wciąż błąkał się lekki uśmiech.
- A czemu
twoja sukienka jest mokra? – drążył, a ja machnęłam ręką.
- To przez tę
zachłanność. Oblała się raz czy dwa, trochę mnie przez to też i... no. Takie
rzeczy się zdarzają, nie sądzisz? – co ja mówiłam w ogóle? Roześmiałam się
głośno, gdy podszedł do mnie, a ja znów musiałam poderwać głowę, by móc
spojrzeć na jego twarz. – Jeśli chcesz iść wziąć prysznic, to ja też chcę, bo
się kleję. – dodałam, nie wierząc, że naprawdę mu to zaproponowałam. Tym razem
to on wyszczerzył zęby i dziecko wewnątrz mnie zaczęło klaskać z radości, że
Bill był rozbawiony dzięki mnie. Obsługa tego faceta wcale nie była trudna, prawda?
Odstawiłam na ziemię dzbanek i kubek, a potem bezpardonowo zrzuciłam z siebie
sukienkę, wymijając go. – Albo ewentualnie zrobię to sama, jeśli jesteś czymś
zajęty... – rzuciłam zdawkowo za siebie i pisnęłam, gdy jego dłoń z głośnym
plaskiem wylądowała na moim prawym pośladku.
- Widzę, że
się rozbrykałaś trochę, laleczko. – usłyszałam za sobą i znów zaczęłam się
śmiać.
- Trochę tak.
– zgodziłam się i zamknęliśmy się w łazience.
Mam irracjonalny uśmiech na twarzy. Jest cudownie, zabawnie... jeszcze nie fluffy ale już blisko! No cóż Tanja i cała sytuacja była zajebiście przekomiczna. Pia rządzi ze swoimi tekstami w tym odcinku, serio. a Kaulitz gdyby nie to, że trenował żołnierzy nie byłby Kaulitzem. Weny, weny i jeszcze raz więcej weny!
OdpowiedzUsuńey i jestem pierwsza!
Usuńah super ;D Ta Pani widac rozbrykana że aż dym leci :d brawo super ci to idzie czekam dalej
OdpowiedzUsuńZdążyłam sobie obiad zrobić i pierwsze wejście do Ciebie - bo minął tydzień, może już coś dodałaś...i nie myliłam się!
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, iż bardzo dziwi mnie to, że wszyscy są...mili (?!) dla Pii. Dla Polki? Podczas wojny? Coś mi z tym nie halo jest.
Po drugie - podczas dwóch ostatnich odcinków, zastanawiałam się nad Kaulitzem. Czyżby od dobrego i częstego seksu spokorniał? O nieee! Dzisiaj rozwiałaś moje wątpliwości. Już się bałam, gdzie ten sukinsyn zginął :D
I na koniec Nasza kochana Pia. Niewyżyta wariatka z niej! ^_^ Żeby tak moją "ulubioną" Tanję oblać herbatą? Dlaczego nie wytarła jej kłakami podłogi?
Wiesz, że uwielbiam Twojego Kaulitza? Na każdym blogu? I że uwielbiam Ciebie? Więc nie denerwuj mi się już Kochana!
Buziaki :*********
Lubię tego Kaulitza z ćwiczeń, bardziej niż tego, który jest taki słodki i kochany, poraniony bolesną przeszłością. Zdecydowanie nie czuję potrzeby wnikania w to, jak bardzo starszy bliźniak namieszał mu w głowie swoją dezercją, niech będzie jak jest, o! Pii też się podoba... No nie?
OdpowiedzUsuńTanji nie lubię, ale nadal mi jej trochę szkoda. Bo to nadal Kaulitz. A ona teraz jest właściwie nikim, bo jej kariera pielęgniarki jest dość wątpliwa. Nie wydaje mi się, żeby ktoś tak nierozgarnięty, pusty i przy okazji nieczuły nadawałby się do pracy z chorymi. Nawet żołnierzami.
Z twoich bohaterek wolę chyba Lenę, odkryłam to w tym tygodniu, ale jeśli chodzi o Brzydala, to w każdej twojej wersji jest taaaaki kochany xD
I ten wredny chochlik, czy coś tam, co widziała w sobie Pia, bardziej pasuje do Kaulitza. Wystarczy tylko wyobrazić go sobie, jak się uśmiecha. No jakie to słooodkie xD Ej, dobra, bo to w złym kierunku zmierza...
Pozdrawiam! ;)
Brawo dla Pii! Należało się Tanji, by oblać ją herbatą. Trochę mnie zdziwiło wyznanie Pii o tym, że z Kaulitzem łączy ją tylko seks. Sądziłam, że to będzie miłość.
OdpowiedzUsuńNie mogę przestać się śmiać xD
OdpowiedzUsuńPowinnam ruszyć tyłek sprzed kompa, mam tyle roboty ;o