czwartek, 12 czerwca 2014

KAPITEL 28

Patrzyłam na Hagena i nie miałam absolutnie najmniejszego nawet pojęcia, dlaczego nie czułam się źle z faktem, że ten człowiek widział mnie nago i to jeszcze w momencie, kiedy inny facet pieprzył mnie palcami. Zdawałam sobie jednak sprawę, że było to nawet korzystne wyjście w tej sytuacji, bo w końcu tylko ja czułabym się zażenowana. Georg przyglądał mi się bez cienia wstydu; oceniał mnie, a ja oceniałam jego. Siedzieliśmy w stołówce, mierząc się spojrzeniami, a na naszych ustach wykwitały coraz głupsze uśmieszki. Bill nawet nie zwracał na nas uwagi, pochłonięty jedzeniem, co było nawet wytłumaczalne, skoro nie byliśmy na śniadaniu. Znów przekroczyliśmy dziwną granicę, a ja chciałam przeskoczyć kolejną. W teorii. A może w praktyce?
- Przypomniała mi się jedna rzecz. – zaczęłam nonszalancko, odrywając wzrok od Hagena, by zerknąć na Kaulitza, który właśnie popijał kolejny zestaw sałatkowy sokiem pomarańczowym. – Kiedy była mowa o trójkącie, by wykręcić się od oglądania kutasa tego obrzydliwego generała, wy naprawdę nigdy nie wypieprzyliście żadnej laski? W sensie razem? – spytałam lekko, zadowolona, że nie drgnął mi nawet głos, choć znów chciało mi się śmiać. Przy stole zapadła dziwna cisza, jakby inni żołnierze koniecznie chcieli usłyszeć odpowiedź, a Bill zmarszczył czoło, spoglądając na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko, mając ochotę przysunąć się bliżej niego i zatopić nos w jego szyi. Byłam uzależniona od rozpierającej mnie świadomości, że nieważne, co mówili inni i jak to wszystko wyglądało, ten facet był mój. Wiedziałam to i pławiłam się w tej wiadomości, nawet nie mając zamiaru powracać do rzeczywistości. W jego oczach dostrzegłam rozbawienie, choć jego usta ani drgnęły. A gdy zerknęłam na Hagena, musiałam zagryźć wargę, by się nie roześmiać. Zastygł z widelcem w połowie drogi do ust, a jego mina mówiła wyraźnie, że Listing był na granicy szoku i wybuchu śmiechu.
- Sugerujesz coś, laleczko? – odparł pytaniem na pytanie Kaulitz, posyłając mi znaczące spojrzenie, a ja wyszczerzyłam zęby.
- Nie. – potrząsnęłam głową. – Chyba. Tylko pytam. – wzruszyłam ramionami, a jego prawa brew uniosła się. Nie wierzył mi, ale cóż, ja sama nie byłam pewna, czy to było tylko pytanie, czy to miało jakieś drugie dno.
- Mówiłem już, że jestem zaborczy. Musiałabyś mieć dobry argument, żebym pozwolił Hagenowi cię tknąć.
- Moja przyjemność jest słabym argumentem? – drążyłam, przyglądając mu się i znów nie wiedziałam, co właściwie się ze mną działo, kiedy oboje zdawaliśmy sobie jasno sprawę, że wcale nie mówiłam o tym czysto hipotetycznie. Naprawdę miałabym pójść z Hagenem do łóżka? Przełknęłam ślinę na falę motylków, która przetoczyła się przez moje podbrzusze. W porządku, tylko z nim i Billem razem, ale...
- W obecnym momencie jednak tak. – spojrzał na mnie, jakby robił mi tym na złość, a ja znowu wzruszyłam ramionami.
- Przecież nie mówię, że teraz. Ani w najbliżej przyszłości. To tylko pytanie.
- Halo, nie wiem, czy wiecie, ale rozprawiacie o kimś, kto siedzi naprzeciwko, okej? – przerwał nam pogawędkę Hagen i oboje spojrzeliśmy na niego, a ja kolejny raz wyszczerzyłam zęby. – Nie wiedziałem, że rozkręcisz się aż tak, kobieto. – zwrócił się do mnie Listing, marszcząc czoło. – Sądziłem raczej, że będziesz zażenowana jak kiedyś, tym bardziej, że chciałbym ci uprzejmie przypomnieć, że widziałem cię nagą.
- No przecież pamiętam. – sięgnęłam po herbatę i upiłam jej trochę. – Nie powinieneś być zdziwiony. Przecież to nie jest możliwe, by siedzieć w tym wariatkowie wraz z wariatami i nie zwariować, nie sądzisz?
Cóż, właśnie oficjalnie przyznałam się do tego, że mam poważny zgrzyt w mózgu, a oni to przyjęli jako fakt oczywisty.
- Słusznie. – zgodził się Hagen i wrócił do jedzenia jak gdyby nigdy nic. – W każdym razie miło wiedzieć, że bierzesz mnie pod uwagę jako dodatkowego kochanka. Na wojnie nie warto marnować okazji.
Roześmiałam się, choć zaraz zamilkłam, gdy dotarło do mnie, że Bill nie odezwał się ani słowem. Dlaczego miałby? Czy mógł pomyśleć o tym w ten sposób, że on sam mnie nie zaspokaja? Czy powinno go to w ogóle interesować? Chciałam to wiedzieć. Powoli odwróciłam się w jego stronę, ale on nawet na mnie nie patrzył, zajęty swoim obiadem. Jego bezbarwna mimika powiedziała mi dosłownie wszystko i nie wiedzieć czemu, poczułam coś na kształt wyrzutów sumienia. W kierunku mordercy. Śmieszne. A siebie ukazałam w takim świetle, że można było mnie z powodzeniem nazywać rasową, puszczalską szmatę.
Nie odezwałam się już ani słowem przez cały obiad, zastanawiając się, dlaczego właściwie miało mnie to wszystko tknąć i dlaczego właściwie on nie włączył się do konwersacji, kiedy to przecież było tylko zwykłe gadanie. Bo było, prawda? Zresztą czy to miało znaczenie? I tak nie mogłam nic zrobić bez jego pozwolenia, bo w końcu... Bo... Bo co? Nienawidziłam myśleć o tym, co było między nami. Niby nie było nic. A niby było coś.

Poszłam bezwiednie za nim, gdy tylko wstał i skierował się ku wyjściu ze stołówki i myślałam, że pójdzie do pokoju, ale on bez słowa skierował się na schody na dół, więc zdałam sobie sprawę, że stanęłam w idiotycznej pozycji, kiedy podświadomość mi mówiła, że popełniłam błąd, a zdrowy rozsądek mnie wyśmiewał, mówiąc, że przecież w tej sytuacji nie było opcji popełnienia jakiegokolwiek błędu, bo na tej płaszczyźnie, na której się znajdowaliśmy, nie było nic. Wróciłam więc do pokoju, mając wewnątrz głupie poczucie, że chciałabym podejść do niego i go kopnąć za to, jak się przez niego poczułam. Do cholery, jakie znaczenie miał seks z dodatkową osobą, kiedy to wszystko było tylko i wyłącznie seksem? Pusta, fizyczna więź. Pieprzony Kaulitz i brak możliwości zajrzenia w jego pojebany umysł.
Trzasnęłam drzwiami, chcąc się w jakikolwiek sposób wyżyć, gdy ogarnęło coś bliskoznacznego wściekłości. Czy ja byłam jakimś jasnowidzem? Po omacku nie można było tak łatwo odnaleźć cel, czymkolwiek on, do cholery, był. Czego ten człowiek ode mnie wymagał? Może to wszystko wyolbrzymiałam? Może tak naprawdę on wcale się nie obraził, czy cokolwiek to było, to jego milczenie, a ja tylko przeinaczyłam brak słów.
Usiadłam na parapecie, wzdychając ciężko, decydując się, że jeśli on wróci, po prostu go spytam, o co w tym wszystkim chodzi. Chyba, że po powrocie będzie już wszystko w porządku.
Minuty mijały, a pokój świecił pustkami. Zdecydowałam się na oddanie brudnych ubrań do pralni, co wydawało mi się być tak idiotycznie sielskim obrazkiem. Żona robiła pranie mężowi. Głupota. Ale mimo wszystko przejście się po całym budynku mnie zrelaksowało, więc gdy znów znalazłam się w sypialni, ogarnęłam wszystko już na spokojnie. Wszystko samo się wyjaśni, a ja nie miałam powodu, by się dodatkowo denerwować, bo w końcu to nie był jakiś ciężki do udźwignięcia temat, prawda? Zasiadłam na swoim miejscu na parapecie i uchyliłam okno, by wpuścić trochę świeżego powietrza. Leniwa niedziela... Oparłam się wygodnie o ścianę i przymknęłam powieki, układając się wygodnie.
Nie miałam pojęcia, jak długo tak siedziałam, zapadając się w mało znaczące myśli, by tylko nie kierować się do tego cholernego typa, który i tak zajmował większą część mojego organizmu. Czułam się nim dziwnie zainfekowana, a przecież nic do niego nie czułam. Ale wtedy też do mnie dotarło, że jednak nie wszystko było tak zupełnie pozbawione uczuć i chyba mi się to nie spodobało. Lokowanie tego typu emocji w tym człowieku było niczym chłodne samobójstwo. Nie byłam tak głupia. Nie byłam.
Wzdrygnęłam się i otworzyłam gwałtownie powieki, gdy drzwi otworzyły się z impetem, aż klamka uderzyła w ścianę, a do pokoju wtargnął Kaulitz z papierosem w ustach i mordem wymalowanym na twarzy. Och, cholera? Wytrzeszczyłam oczy, dostrzegając w jego dłoni wojskowy scyzoryk i w pierwszym odruchu chciałam się wkleić w okno i zniknąć, ale zaraz dopłynęła kolejna myśl, która racjonalnie dała mi do zrozumienia, że chyba powinnam uciec. Do kurwy nędzy, przed Kaulitzem?!
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, aż zadygotałam i spuściłam nogi z parapetu, choć sama nie wiedziałam, dlaczego chciałam zwiać. Przecież on nie mógł zrobić mi krzywdy, prawda? Nie po tym, jak mnie tyle razy ratował.
Prawda?...
Ruszył w moją stroną, a moje serce w ekspresowym tempie znalazło się w gardle, wybijając bolesny rytm, znacznie szybszy, niż kroki Kaulitza.
- Powinienem cię zabić. – wycedził przez zaciśnięte zęby i nie rozumiałam. Co ja takiego zrobiłam, że mówił mi takie rzeczy? Przecież ja... Przecież ta rozmowa o... Przecież my nawet nie byliśmy razem, do cholery! – Przez ciecie straciłem już zbyt wielu żołnierzy, mój przyjaciel zdechł przez ciebie, a do tego wszystkiego jestem o ciebie paranoicznie zazdrosny! I ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wiele problemów sprawiasz i jak kurewsko uciążliwa jesteś dla kogoś takiego jak ja! Do kurwy nędzy, powinienem cię zabić! – zawarczał podniesionym głosem, a mnie zemdliło, choć już sama nie wiedziałam czemu. Zdawałam sobie tylko sprawę, że miał rację. Powinien był mnie zabić, kiedy mnie tylko pierwszy raz zobaczył. Stanął przede mną ze scyzorykiem w dłoni, który ściskał tak, że zbielały mu kłykcie, a ja nie odezwałam się ani słowem. Powinnam była się tego spodziewać. Ktoś taki jak Kaulitz nie potrafi być długo spokojny, a ja nawet nie wiedziałam, z czym on się zmagał. Nie wpuścił mnie przecież do swojego świata. Sięgnęłam drżącą ręką po scyzoryk, oddychając tak samo gwałtownie jak i Bill i palcami odwinęłam jego palce z metalu. Patrzył wściekłym wzrokiem na to, co robię, zaciskając szczękę, jakby walczył sam ze sobą, ale pozwolił mi zabrać swoją własność. Odłożyłam scyzoryk na parapet zaraz obok siebie, nie wierząc, że naprawdę się na to wszystko zdobywałam. Czułam się tak, jakbym próbowała poskromić dzikie zwierzę. Bestię. I nawet nie byłam pewna, czy było warto. Wyciągnęłam z pomiędzy zaciśniętych warg papierosa i zgasiłam go na szybie, odkładając peta tak samo na parapet. Spojrzałam łagodnie na Billa, który obserwował drogę, jaką wykonywały moje dłonie, dopóki nie znalazły się w jego włosach. Siedząc na parapecie, byłam od niego wyższa o głowę, więc nie miałam problemu ze zdominowaniem go w sposób, w jaki chciałam to zrobić. Rozsunęłam nogi i przyciągnęłam go do siebie rękoma. Przytuliłam go. Objęłam jego napięte ciało, nie wykonując ani jednego dodatkowego ruchu, czekając aż się zrelaksuje. Nie miałam pojęcia, dlaczego akurat to przyszło mi do głowy, ale wydawało mi się, że było to dobrym posunięciem. Chwilę trwałam tak, mając dziwne poczucie, że miałam przy sobie lodową górę, ale odczucie minęło tak szybko, jak się tylko pojawiło. Bill odpuścił, ufnie wtulając twarz w zgłębienie mojej szyi i przymknęłam powieki z ulgi, która mnie zalała. Czy on pamiętał, kiedy ktoś go tulił? Wątpiłam, by robiła to Tanja. Wątpiłam, by robiła to nawet Maria przez warunki, w jakich oboje się znajdowali. Ale ja mogłam to robić i chciałam tego. Odetchnęłam, w końcu uznając, że można było zacząć oddychać, gdy jego dłonie znalazły się na moich biodrach.
- Czy ty wiesz, czego dokładnie ode mnie chcesz? – spytałam cicho, nie odsuwając się od niego ani o milimetr, sama się relaksując, gdy miałam go w objęciach.
- Chcę, żebyś była moja. – odparł w moją szyję, parząc mnie oddechem. – Nie chcę, by pieprzony Listing cię sobą skalał. Tylko moja, rozumiesz?
Czy ja rozumiałam? Wydawało mi się, że jednak nie, ale nie wiedziałam, jak dokładnie uformować pytanie, by dowiedzieć się tego, czego podświadomie poszukiwałam w jego słowach.
- Jestem po prostu ciekawa. Nic osobistego. – mruknęłam. – Nie zabrałby ci świadomości, że jestem twoja, bo w końcu oboje o tym wiemy, prawda? Ba, wszyscy o tym wiedzą i nawet napis na moim czole pod tytułem „jestem własnością Billa” nie byłby bardziej wymowny. – uśmiechnęłam się i na szyi poczułam, że jego usta także wygięły się w uśmiechu. Dlaczego ja go próbowałam udobruchać? Nie lubiłam, gdy był zły, ale chciałam mieć pewność, że nie był całkowicie dobry. Czy to w ogóle miało jakikolwiek sens? – Nie dzieliłeś się nigdy kobietą? – zapytałam i zapadła nagle cisza. Sama już nawet nie byłam pewna, jak to zabrzmiało. Czy ja chciałam go przekonać do idei trójkąta? Dlaczego mi na tym zależało w ogóle?
- Dzieliłem się każdą. – odpowiedział po dłuższej chwili ponurym głosem i nagle chciałam przywalić sobie w twarz. Po co pytałam o rzeczy, których nie potrafiłam pojąć rozumem? Byłam dla niego pieprzonym wyjątkiem w każdym tego słowa znaczeniu, ale tak naprawdę to nic nie znaczyło, prawda? Do cholery, no! Poczułam się zmęczona. Kurewsko zmęczona. – Ale nie chcę dzielić się tobą. Nawet z Hagenem.
- To nic osobistego... – powtórzyłam, choć już bez większej werwy. Zdawało mi się, że chyba oboje zaplątaliśmy się w sieci czegoś, czego nie można było tak łatwo odkręcić. Chyba nie chciałam, by zmierzało to do czegokolwiek większego. Czymkolwiek by to nie było.
- Mylisz się. – zaprzeczył i westchnął głęboko, wtulając twarz jeszcze bardziej, ograniczając sobie dostęp świeżego powietrza. Czułam się tak, jakby on nagle stał się dosłowną częścią mnie i fakt, że tak naprawdę był częścią już dawno, tylko nie fizyczną, sprawiał, że moje serce ściskało się boleśnie z nagromadzonych emocji. Co było nie tak z tym człowiekiem, że tak na mnie działał? – Po prostu się mylisz... – dodał spokojnie i zapadła między nami głucha cisza, która dźwięczała mi w uszach swoją pustką.
Czy on chciał mi coś powiedzieć? Czy on sam wiedział, co to było?
- Przecież nie zrobię nic bez twojej zgody. – na usta znów cisnęły mi się słowa, które miały jasno na celu poprawienie mu samopoczucia i wtedy w końcu coś do mnie dotarło. W jakiś pokręcony sposób mi na nim zależało. Chciałam, żeby było mu dobrze, żeby był zadowolony, nawet szczęśliwy. I choć może poniekąd to było samolubne, bo dzięki temu wiedziałam, że będzie mnie utrzymywał bezpieczną, zdałam sobie sprawę, że to nie był jedyny czynnik. Ale, do cholery, nie mogłam się w nim zakochać. Nie było nawet takiej opcji.
- To dobrze.
Co było dobrze? Że właśnie mu powiedziałam, że do niego należało ostatnie słowo w kwestii mojej egzystencji? Czy to, że ja zważałam na to, co on myśli i on zważał na to, co ja myślę, jakbyśmy tworzyli coś w stylu związku? Moje oczy rozwarły się szeroko, gdy prostota sytuacji mnie uderzyła jak obuchem. Nie, nie miałam zamiaru się nad tym zastanawiać. Nigdy więcej. Umywam od tego ręce.

Zdawało mi się, że dni leciały w coraz większym tempie, jak w powiedzeniu, że wszystko co dobre szybko się kończy. Ale zaskakująco dobroć nie chyliła się ku końcowi, co mi bardzo odpowiadało. Co więcej, miałam coraz większe pole do popisu w miejscu, w którym się znajdowałam, bo odkryłam, że od momentu, kiedy wszyscy dowiedzieli się, że sypiam z porucznikiem, każdy traktował mnie tak, jakbym nie była trędowata. Zdawałam sobie sprawę, że to sposób najgorszy z możliwych, by zyskać szacunek, ale naprawdę mnie to nie interesowało. Wydawało mi się, że chyba byłam mistrzem w pozbywaniu się problemów i niekorzystnych myśli ze swojej głowy i było mi z tym wspaniale. Byłoby co prawda jeszcze lepiej, gdyby w umyśle nie pozostawał Bill, ale to mogłam przetrwać, bo miałam go na co dzień. Obok siebie. W sobie. Do tego stopnia, że zdarzało mi się kichać od nadmiaru jego perfum w nozdrzach. Znalazłam słabe punkty na jego ciele, które uwielbiały być dotykane, znalazłam sposób, by sprawić, że dochodził w krótkim czasie, co go złościło. Studiowałam go, kiedy nie było niczego innego wartego uwagi i chęci studiowania. Robiłam to, ponieważ tego chciałam, a on zdawał się robić dokładnie to samo z moim ciałem. Nie musiałam nawet pytać – i tak wiedziałam, że do takiego czegoś nie doszedł z Tanją, a ją samą zalewała furia na mój widok. Nie przejmowałam się, choć miałam na uwadze, że kiedyś Bill mnie przed nią przestrzegał. Ale w końcu chyba nie była na tyle głupia, by zrobić mi krzywdę? Musiała zdawać sobie sprawę, że rozkładałaby się z tego powodu tak samo jak Schäfer?
A potem już wszystko było małe ważne. Dostałam okres, przez co stałam się dziwnie miękka, więc odpuściłam sobie wychodzenie z pokoju nawet po jedzenie. Sama nawet nie wiedziałam, o co mi chodziło, ale w końcu ten moment w życiu zawsze był uporczywy. Leżałam pod kołdrą w swoim łóżku, nie wyściubiając nosa, kiedy Bill kręcił się po pokoju, a on sam zdawał się nawet to rozumieć. Czy on kiedykolwiek miał z takim czymś do czynienia? I zrobiło mi się przykro na myśl, że wcale go nie znałam. A chciałam go znać. Tylko, że w momencie, kiedy byłam ledwo żywa i bardziej emocjonalnie przypominałam pluszaka, wolałam zostać w swoim położeniu z zamkniętymi ustami. Z drugiej strony porucznik był małomówny. Nie twierdziłam, że w ogóle się nie odzywał, bo to byłoby kłamstwo, ale znowu nie miał tendencji do zadawania pytań... Może nawet to źle ujęłam. Jego po prostu niewiele interesowało. Skupiał się tylko na tym, co mu było w danej chwili potrzebne. Żył dosłownie teraźniejszością i nie przeżywał ani przeszłości, ani tego, co nas czekało. A im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej byłam pewna, że zamieniałam się w jego żeńską wersję. Miałabym z tego jakikolwiek pożytek? Przynajmniej nie było bólu. Czy jego cokolwiek bolało? Nie umiałam o nic pytać. Wciąż mimo wszystko wydawało mi się, że się na mnie wścieknie i chyba jednak nie byłam pewna, gdzie zostały ustanowione bariery. Mogłam szarżować na płaszczyźnie, na której on się poruszał, ale jego prywatna strefa chyba była dla mnie zamknięta. Właściwie to nie wiedziałam, jaka była prawda, bo nigdy tam nie wkroczyłam. Najwyraźniej aż tak mi nie zależało. Wtedy też doszłam do wniosku, że może to i lepiej. Gdybym go poznała, przywiązałabym się do niego jeszcze bardziej, a już teraz było tego zdecydowanie za dużo.
Maria chyba zauważyła, że się zmieniłam. Nie powiedziała na ten temat ani słowa, ale zdawało mi się, że odnosiła się w stosunku do mnie jakoś chłodniej, choć to chyba zaczęło się od momentu, kiedy weszłam wtedy do tej sali, gdzie leżał Bill zaraz po wybudzeniu z narkozy. Sama nawet nie byłam pewna, jak na to wszystko zareagować, ale cóż...  Co ja mogłam na to wszystko poradzić? Sytuacja już dawno wymknęła mi się spod kontroli. Dokładnie tego dnia, gdy zostałam zabrana ze swojego rodzinnego miasteczka.
Ignorancja, świadomość, wypieranie i Bill. To był mój aktualny przepis na życie. Każdy mógł mówić, co chciał, ale nie miałam zamiaru niczego zmieniać.

~~~~

Ewelina - Owszem, przesadziła i na razie ma chyba zamiar w kółko przesadzać. I tak, to poniekąd jej broń, choć wątpię, by ona tak to odbierała. Po prostu nie chce, żeby był zły ^_^
Elisa - Trójkąt z Hobbitem brzmi trochę strasznie xD Taaak, czułość, której dawno nie zaznał! <3 Shelter jako serial? Mogłoby być zabawnie :D
Vergessen Engel - Mi też się nie podoba, gdyby mnie ktoś o zdanie pytał, ale za Pią to się nie trafi xD
Asia - Pewnie w tej najgorszej też się stanie podobna. Wszystko jeszcze przed nami! ^_^
Claudia K. - A ja właśnie myślałam, że zaczyna się robić nudno, bo mi entuzjazm do pisania spadł o.O No ale jeśli wciąż Ci się podoba, to jest jeszcze dobrze :) I spokojnie, rozumiem wypowiedź :D Tom się pojawi! Cierpliwości! :D

6 komentarzy:

  1. okej, Pia chyba trochę przesadziła. Serio uwierzyłam, ze on moze jej coś zrobić. Porucznik lubi się kleić i to jest jej broń. Mam rację? Chyba każda z nas momentami zamienienia się w pluszaka, ale ona przesadziła. Czekam z niecierpliwością na nastęny i trzymam kciuki za wenę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja zaklepuję! Pierwsza?!
    W każdym razie, tym tuleniem zdobyłaś dzisiaj moje serce!
    <3
    To do jutra :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, że Pia przegina? :D Obstawiałam, że stanie się taka, jak Kaulitz? Aż się boję, co ona dalej wymyśli i ile razy jeszcze wbije nóż w ego Porucznika. Trójkąt z Hobbitem?! xD
      I tak, jak wczoraj napisałam - zmiękło mi na chwilę serce, gdy ona go tak tuliła. To jest jej złoty środek na niego. Czułość, której dawno nie zaznał?
      A mówiłam, że Pia za dużo analizuje? Z resztą, wszystkie mamy to do siebie, że za dużo kombinujemy. Nie ważne xD Pierdolę już bez sensu.
      Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo chciałabym zobaczyć to opowiadanie, jako serial!
      Mruu <3

      Usuń
  3. Nooo... Pia przegięła. I nadal przegina, stając się żeńską wersją Billa. Nie podoba mi się taki obrót sprawy...
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj nie będzie łatwo staje się coraz bardziej podoba w niektórych względach do Billa oby nie stała się w tej najgorszej ;/ ehh czekam dalej oby szybko odc nowy nadszedł ;PP

    OdpowiedzUsuń
  5. Pia jako taki żeński Porucznik, może być ciekawie ;) Bill chyba nie lubi jak ktoś dotyka jego zabawki ^^ Słodki zaborczy Bill <3 W pewnym momencie, na prawdę myślałam, że on ją tym scyzorykiem ugodzi xD. Znów musisz analizować moje chaotyczne wypowiedzi, ale co tam! Ogólnie to ciągle mnie Shelter zaskakuje i się cieszę, że nie jest jakoś nudno ^^ i jestem all the time intoxicated xD Lubię to słowo ^^. Jak na siebie to się rozpisałam xD I właśnie co z tym Tomem?!

    OdpowiedzUsuń