Patrzyłam na
Hagena i nie miałam absolutnie najmniejszego nawet pojęcia, dlaczego nie czułam
się źle z faktem, że ten człowiek widział mnie nago i to jeszcze w momencie,
kiedy inny facet pieprzył mnie palcami. Zdawałam sobie jednak sprawę, że było
to nawet korzystne wyjście w tej sytuacji, bo w końcu tylko ja czułabym się
zażenowana. Georg przyglądał mi się bez cienia wstydu; oceniał mnie, a ja
oceniałam jego. Siedzieliśmy w stołówce, mierząc się spojrzeniami, a na naszych
ustach wykwitały coraz głupsze uśmieszki. Bill nawet nie zwracał na nas uwagi,
pochłonięty jedzeniem, co było nawet wytłumaczalne, skoro nie byliśmy na
śniadaniu. Znów przekroczyliśmy dziwną granicę, a ja chciałam przeskoczyć
kolejną. W teorii. A może w praktyce?
- Przypomniała
mi się jedna rzecz. – zaczęłam nonszalancko, odrywając wzrok od Hagena, by
zerknąć na Kaulitza, który właśnie popijał kolejny zestaw sałatkowy sokiem
pomarańczowym. – Kiedy była mowa o trójkącie, by wykręcić się od oglądania
kutasa tego obrzydliwego generała, wy naprawdę nigdy nie wypieprzyliście żadnej
laski? W sensie razem? – spytałam lekko, zadowolona, że nie drgnął mi nawet
głos, choć znów chciało mi się śmiać. Przy stole zapadła dziwna cisza, jakby
inni żołnierze koniecznie chcieli usłyszeć odpowiedź, a Bill zmarszczył czoło,
spoglądając na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko, mając ochotę przysunąć się
bliżej niego i zatopić nos w jego szyi. Byłam uzależniona od rozpierającej mnie
świadomości, że nieważne, co mówili inni i jak to wszystko wyglądało, ten facet
był mój. Wiedziałam to i pławiłam się w tej wiadomości, nawet nie mając zamiaru
powracać do rzeczywistości. W jego oczach dostrzegłam rozbawienie, choć jego
usta ani drgnęły. A gdy zerknęłam na Hagena, musiałam zagryźć wargę, by się nie
roześmiać. Zastygł z widelcem w połowie drogi do ust, a jego mina mówiła
wyraźnie, że Listing był na granicy szoku i wybuchu śmiechu.
- Sugerujesz
coś, laleczko? – odparł pytaniem na pytanie Kaulitz, posyłając mi znaczące
spojrzenie, a ja wyszczerzyłam zęby.
- Nie. –
potrząsnęłam głową. – Chyba. Tylko pytam. – wzruszyłam ramionami, a jego prawa
brew uniosła się. Nie wierzył mi, ale cóż, ja sama nie byłam pewna, czy to było
tylko pytanie, czy to miało jakieś drugie dno.
- Mówiłem już,
że jestem zaborczy. Musiałabyś mieć dobry argument, żebym pozwolił Hagenowi cię
tknąć.
- Moja
przyjemność jest słabym argumentem? – drążyłam, przyglądając mu się i znów nie
wiedziałam, co właściwie się ze mną działo, kiedy oboje zdawaliśmy sobie jasno
sprawę, że wcale nie mówiłam o tym czysto hipotetycznie. Naprawdę miałabym
pójść z Hagenem do łóżka? Przełknęłam ślinę na falę motylków, która przetoczyła
się przez moje podbrzusze. W porządku, tylko z nim i Billem razem, ale...
- W obecnym
momencie jednak tak. – spojrzał na mnie, jakby robił mi tym na złość, a ja znowu
wzruszyłam ramionami.
- Przecież nie
mówię, że teraz. Ani w najbliżej przyszłości. To tylko pytanie.
- Halo, nie
wiem, czy wiecie, ale rozprawiacie o kimś, kto siedzi naprzeciwko, okej? –
przerwał nam pogawędkę Hagen i oboje spojrzeliśmy na niego, a ja kolejny raz
wyszczerzyłam zęby. – Nie wiedziałem, że rozkręcisz się aż tak, kobieto. –
zwrócił się do mnie Listing, marszcząc czoło. – Sądziłem raczej, że będziesz
zażenowana jak kiedyś, tym bardziej, że chciałbym ci uprzejmie przypomnieć, że
widziałem cię nagą.
- No przecież
pamiętam. – sięgnęłam po herbatę i upiłam jej trochę. – Nie powinieneś być
zdziwiony. Przecież to nie jest możliwe, by siedzieć w tym wariatkowie wraz z
wariatami i nie zwariować, nie sądzisz?
Cóż, właśnie
oficjalnie przyznałam się do tego, że mam poważny zgrzyt w mózgu, a oni to
przyjęli jako fakt oczywisty.
- Słusznie. –
zgodził się Hagen i wrócił do jedzenia jak gdyby nigdy nic. – W każdym razie
miło wiedzieć, że bierzesz mnie pod uwagę jako dodatkowego kochanka. Na wojnie
nie warto marnować okazji.
Roześmiałam
się, choć zaraz zamilkłam, gdy dotarło do mnie, że Bill nie odezwał się ani
słowem. Dlaczego miałby? Czy mógł pomyśleć o tym w ten sposób, że on sam mnie
nie zaspokaja? Czy powinno go to w ogóle interesować? Chciałam to wiedzieć.
Powoli odwróciłam się w jego stronę, ale on nawet na mnie nie patrzył, zajęty
swoim obiadem. Jego bezbarwna mimika powiedziała mi dosłownie wszystko i nie
wiedzieć czemu, poczułam coś na kształt wyrzutów sumienia. W kierunku mordercy.
Śmieszne. A siebie ukazałam w takim świetle, że można było mnie z powodzeniem
nazywać rasową, puszczalską szmatę.
Nie odezwałam
się już ani słowem przez cały obiad, zastanawiając się, dlaczego właściwie
miało mnie to wszystko tknąć i dlaczego właściwie on nie włączył się do
konwersacji, kiedy to przecież było tylko zwykłe gadanie. Bo było, prawda?
Zresztą czy to miało znaczenie? I tak nie mogłam nic zrobić bez jego
pozwolenia, bo w końcu... Bo... Bo co? Nienawidziłam myśleć o tym, co było
między nami. Niby nie było nic. A niby było coś.
Poszłam
bezwiednie za nim, gdy tylko wstał i skierował się ku wyjściu ze stołówki i
myślałam, że pójdzie do pokoju, ale on bez słowa skierował się na schody na
dół, więc zdałam sobie sprawę, że stanęłam w idiotycznej pozycji, kiedy
podświadomość mi mówiła, że popełniłam błąd, a zdrowy rozsądek mnie wyśmiewał,
mówiąc, że przecież w tej sytuacji nie było opcji popełnienia jakiegokolwiek
błędu, bo na tej płaszczyźnie, na której się znajdowaliśmy, nie było nic.
Wróciłam więc do pokoju, mając wewnątrz głupie poczucie, że chciałabym podejść
do niego i go kopnąć za to, jak się przez niego poczułam. Do cholery, jakie
znaczenie miał seks z dodatkową osobą, kiedy to wszystko było tylko i wyłącznie
seksem? Pusta, fizyczna więź. Pieprzony Kaulitz i brak możliwości zajrzenia w
jego pojebany umysł.
Trzasnęłam
drzwiami, chcąc się w jakikolwiek sposób wyżyć, gdy ogarnęło coś bliskoznacznego wściekłości. Czy ja byłam jakimś jasnowidzem? Po omacku nie można było
tak łatwo odnaleźć cel, czymkolwiek on, do cholery, był. Czego ten człowiek ode
mnie wymagał? Może to wszystko wyolbrzymiałam? Może tak naprawdę on wcale się
nie obraził, czy cokolwiek to było, to jego milczenie, a ja tylko przeinaczyłam
brak słów.
Usiadłam na
parapecie, wzdychając ciężko, decydując się, że jeśli on wróci, po prostu go
spytam, o co w tym wszystkim chodzi. Chyba, że po powrocie będzie już wszystko
w porządku.
Minuty mijały,
a pokój świecił pustkami. Zdecydowałam się na oddanie brudnych ubrań do pralni,
co wydawało mi się być tak idiotycznie sielskim obrazkiem. Żona robiła pranie
mężowi. Głupota. Ale mimo wszystko przejście się po całym budynku mnie
zrelaksowało, więc gdy znów znalazłam się w sypialni, ogarnęłam wszystko już na
spokojnie. Wszystko samo się wyjaśni, a ja nie miałam powodu, by się dodatkowo
denerwować, bo w końcu to nie był jakiś ciężki do udźwignięcia temat, prawda?
Zasiadłam na swoim miejscu na parapecie i uchyliłam okno, by wpuścić trochę
świeżego powietrza. Leniwa niedziela... Oparłam się wygodnie o ścianę i
przymknęłam powieki, układając się wygodnie.
Nie miałam
pojęcia, jak długo tak siedziałam, zapadając się w mało znaczące myśli, by
tylko nie kierować się do tego cholernego typa, który i tak zajmował większą
część mojego organizmu. Czułam się nim dziwnie zainfekowana, a przecież nic do
niego nie czułam. Ale wtedy też do mnie dotarło, że jednak nie wszystko było
tak zupełnie pozbawione uczuć i chyba mi się to nie spodobało. Lokowanie tego
typu emocji w tym człowieku było niczym chłodne samobójstwo. Nie byłam tak
głupia. Nie byłam.
Wzdrygnęłam
się i otworzyłam gwałtownie powieki, gdy drzwi otworzyły się z impetem, aż
klamka uderzyła w ścianę, a do pokoju wtargnął Kaulitz z papierosem w ustach i
mordem wymalowanym na twarzy. Och, cholera? Wytrzeszczyłam oczy, dostrzegając w
jego dłoni wojskowy scyzoryk i w pierwszym odruchu chciałam się wkleić w okno i
zniknąć, ale zaraz dopłynęła kolejna myśl, która racjonalnie dała mi do
zrozumienia, że chyba powinnam uciec. Do kurwy nędzy, przed Kaulitzem?!
Drzwi
zatrzasnęły się z hukiem, aż zadygotałam i spuściłam nogi z parapetu, choć sama
nie wiedziałam, dlaczego chciałam zwiać. Przecież on nie mógł zrobić mi
krzywdy, prawda? Nie po tym, jak mnie tyle razy ratował.
Prawda?...
Ruszył w moją
stroną, a moje serce w ekspresowym tempie znalazło się w gardle, wybijając
bolesny rytm, znacznie szybszy, niż kroki Kaulitza.
- Powinienem
cię zabić. – wycedził przez zaciśnięte zęby i nie rozumiałam. Co ja takiego
zrobiłam, że mówił mi takie rzeczy? Przecież ja... Przecież ta rozmowa o...
Przecież my nawet nie byliśmy razem, do cholery! – Przez ciecie straciłem już
zbyt wielu żołnierzy, mój przyjaciel zdechł przez ciebie, a do tego
wszystkiego jestem o ciebie paranoicznie zazdrosny! I ty nawet nie zdajesz
sobie sprawy z tego, jak wiele problemów sprawiasz i jak kurewsko uciążliwa
jesteś dla kogoś takiego jak ja! Do kurwy nędzy, powinienem cię zabić! –
zawarczał podniesionym głosem, a mnie zemdliło, choć już sama nie wiedziałam
czemu. Zdawałam sobie tylko sprawę, że miał rację. Powinien był mnie zabić,
kiedy mnie tylko pierwszy raz zobaczył. Stanął przede mną ze scyzorykiem w
dłoni, który ściskał tak, że zbielały mu kłykcie, a ja nie odezwałam się ani
słowem. Powinnam była się tego spodziewać. Ktoś taki jak Kaulitz nie potrafi
być długo spokojny, a ja nawet nie wiedziałam, z czym on się zmagał. Nie
wpuścił mnie przecież do swojego świata. Sięgnęłam drżącą ręką po scyzoryk,
oddychając tak samo gwałtownie jak i Bill i palcami odwinęłam jego palce z
metalu. Patrzył wściekłym wzrokiem na to, co robię, zaciskając szczękę, jakby
walczył sam ze sobą, ale pozwolił mi zabrać swoją własność. Odłożyłam scyzoryk
na parapet zaraz obok siebie, nie wierząc, że naprawdę się na to wszystko
zdobywałam. Czułam się tak, jakbym próbowała poskromić dzikie zwierzę. Bestię.
I nawet nie byłam pewna, czy było warto. Wyciągnęłam z pomiędzy zaciśniętych
warg papierosa i zgasiłam go na szybie, odkładając peta tak samo na parapet.
Spojrzałam łagodnie na Billa, który obserwował drogę, jaką wykonywały moje
dłonie, dopóki nie znalazły się w jego włosach. Siedząc na parapecie, byłam od
niego wyższa o głowę, więc nie miałam problemu ze zdominowaniem go w sposób, w
jaki chciałam to zrobić. Rozsunęłam nogi i przyciągnęłam go do siebie rękoma.
Przytuliłam go. Objęłam jego napięte ciało, nie wykonując ani jednego
dodatkowego ruchu, czekając aż się zrelaksuje. Nie miałam pojęcia, dlaczego
akurat to przyszło mi do głowy, ale wydawało mi się, że było to dobrym
posunięciem. Chwilę trwałam tak, mając dziwne poczucie, że miałam przy sobie
lodową górę, ale odczucie minęło tak szybko, jak się tylko pojawiło. Bill
odpuścił, ufnie wtulając twarz w zgłębienie mojej szyi i przymknęłam powieki z
ulgi, która mnie zalała. Czy on pamiętał, kiedy ktoś go tulił? Wątpiłam, by
robiła to Tanja. Wątpiłam, by robiła to nawet Maria przez warunki, w jakich
oboje się znajdowali. Ale ja mogłam to robić i chciałam tego. Odetchnęłam, w
końcu uznając, że można było zacząć oddychać, gdy jego dłonie znalazły się na
moich biodrach.
- Czy ty
wiesz, czego dokładnie ode mnie chcesz? – spytałam cicho, nie odsuwając się od
niego ani o milimetr, sama się relaksując, gdy miałam go w objęciach.
- Chcę, żebyś
była moja. – odparł w moją szyję, parząc mnie oddechem. – Nie chcę, by
pieprzony Listing cię sobą skalał. Tylko moja, rozumiesz?
Czy ja rozumiałam?
Wydawało mi się, że jednak nie, ale nie wiedziałam, jak dokładnie uformować
pytanie, by dowiedzieć się tego, czego podświadomie poszukiwałam w jego
słowach.
- Jestem po
prostu ciekawa. Nic osobistego. – mruknęłam. – Nie zabrałby ci świadomości, że
jestem twoja, bo w końcu oboje o tym wiemy, prawda? Ba, wszyscy o tym wiedzą i
nawet napis na moim czole pod tytułem „jestem własnością Billa” nie byłby
bardziej wymowny. – uśmiechnęłam się i na szyi poczułam, że jego usta także
wygięły się w uśmiechu. Dlaczego ja go próbowałam udobruchać? Nie lubiłam, gdy
był zły, ale chciałam mieć pewność, że nie był całkowicie dobry. Czy to w ogóle
miało jakikolwiek sens? – Nie dzieliłeś się nigdy kobietą? – zapytałam i
zapadła nagle cisza. Sama już nawet nie byłam pewna, jak to zabrzmiało. Czy ja
chciałam go przekonać do idei trójkąta? Dlaczego mi na tym zależało w ogóle?
- Dzieliłem
się każdą. – odpowiedział po dłuższej chwili ponurym głosem i nagle chciałam
przywalić sobie w twarz. Po co pytałam o rzeczy, których nie potrafiłam pojąć
rozumem? Byłam dla niego pieprzonym wyjątkiem w każdym tego słowa znaczeniu,
ale tak naprawdę to nic nie znaczyło, prawda? Do cholery, no! Poczułam się
zmęczona. Kurewsko zmęczona. – Ale nie chcę dzielić się tobą. Nawet z Hagenem.
- To nic
osobistego... – powtórzyłam, choć już bez większej werwy. Zdawało mi się, że
chyba oboje zaplątaliśmy się w sieci czegoś, czego nie można było tak łatwo
odkręcić. Chyba nie chciałam, by zmierzało to do czegokolwiek większego.
Czymkolwiek by to nie było.
- Mylisz się.
– zaprzeczył i westchnął głęboko, wtulając twarz jeszcze bardziej, ograniczając
sobie dostęp świeżego powietrza. Czułam się tak, jakby on nagle stał się dosłowną częścią mnie i fakt, że tak naprawdę był częścią już dawno, tylko nie fizyczną,
sprawiał, że moje serce ściskało się boleśnie z nagromadzonych emocji. Co było
nie tak z tym człowiekiem, że tak na mnie działał? – Po prostu się mylisz... –
dodał spokojnie i zapadła między nami głucha cisza, która dźwięczała mi w uszach
swoją pustką.
Czy on chciał mi
coś powiedzieć? Czy on sam wiedział, co to było?
- Przecież nie
zrobię nic bez twojej zgody. – na usta znów cisnęły mi się słowa, które miały
jasno na celu poprawienie mu samopoczucia i wtedy w końcu coś do mnie dotarło.
W jakiś pokręcony sposób mi na nim zależało. Chciałam, żeby było mu dobrze,
żeby był zadowolony, nawet szczęśliwy. I choć może poniekąd to było samolubne, bo
dzięki temu wiedziałam, że będzie mnie utrzymywał bezpieczną, zdałam sobie
sprawę, że to nie był jedyny czynnik. Ale, do cholery, nie mogłam się w nim
zakochać. Nie było nawet takiej opcji.
- To dobrze.
Co było
dobrze? Że właśnie mu powiedziałam, że do niego należało ostatnie słowo w
kwestii mojej egzystencji? Czy to, że ja zważałam na to, co on myśli i on
zważał na to, co ja myślę, jakbyśmy tworzyli coś w stylu związku? Moje oczy
rozwarły się szeroko, gdy prostota sytuacji mnie uderzyła jak obuchem. Nie, nie
miałam zamiaru się nad tym zastanawiać. Nigdy więcej. Umywam od tego ręce.
Zdawało mi
się, że dni leciały w coraz większym tempie, jak w powiedzeniu, że wszystko co
dobre szybko się kończy. Ale zaskakująco dobroć nie chyliła się ku końcowi, co
mi bardzo odpowiadało. Co więcej, miałam coraz większe pole do popisu w
miejscu, w którym się znajdowałam, bo odkryłam, że od momentu, kiedy wszyscy
dowiedzieli się, że sypiam z porucznikiem, każdy traktował mnie tak, jakbym nie
była trędowata. Zdawałam sobie sprawę, że to sposób najgorszy z możliwych, by
zyskać szacunek, ale naprawdę mnie to nie interesowało. Wydawało mi się, że
chyba byłam mistrzem w pozbywaniu się problemów i niekorzystnych myśli ze
swojej głowy i było mi z tym wspaniale. Byłoby co prawda jeszcze lepiej, gdyby
w umyśle nie pozostawał Bill, ale to mogłam przetrwać, bo miałam go na co dzień.
Obok siebie. W sobie. Do tego stopnia, że zdarzało mi się kichać od nadmiaru
jego perfum w nozdrzach. Znalazłam słabe punkty na jego ciele, które uwielbiały
być dotykane, znalazłam sposób, by sprawić, że dochodził w krótkim czasie, co
go złościło. Studiowałam go, kiedy nie było niczego innego wartego uwagi i
chęci studiowania. Robiłam to, ponieważ tego chciałam, a on zdawał się robić
dokładnie to samo z moim ciałem. Nie musiałam nawet pytać – i tak wiedziałam,
że do takiego czegoś nie doszedł z Tanją, a ją samą zalewała furia na mój
widok. Nie przejmowałam się, choć miałam na uwadze, że kiedyś Bill mnie przed
nią przestrzegał. Ale w końcu chyba nie była na tyle głupia, by zrobić mi
krzywdę? Musiała zdawać sobie sprawę, że rozkładałaby się z tego powodu tak
samo jak Schäfer?
A potem już
wszystko było małe ważne. Dostałam okres, przez co stałam się dziwnie miękka,
więc odpuściłam sobie wychodzenie z pokoju nawet po jedzenie. Sama nawet nie
wiedziałam, o co mi chodziło, ale w końcu ten moment w życiu zawsze był
uporczywy. Leżałam pod kołdrą w swoim łóżku, nie wyściubiając nosa, kiedy Bill
kręcił się po pokoju, a on sam zdawał się nawet to rozumieć. Czy on
kiedykolwiek miał z takim czymś do czynienia? I zrobiło mi się przykro na myśl,
że wcale go nie znałam. A chciałam go znać. Tylko, że w momencie, kiedy byłam
ledwo żywa i bardziej emocjonalnie przypominałam pluszaka, wolałam zostać w
swoim położeniu z zamkniętymi ustami. Z drugiej strony porucznik był małomówny.
Nie twierdziłam, że w ogóle się nie odzywał, bo to byłoby kłamstwo, ale znowu
nie miał tendencji do zadawania pytań... Może nawet to źle ujęłam. Jego po
prostu niewiele interesowało. Skupiał się tylko na tym, co mu było w danej
chwili potrzebne. Żył dosłownie teraźniejszością i nie przeżywał ani
przeszłości, ani tego, co nas czekało. A im dłużej się nad tym zastanawiałam,
tym bardziej byłam pewna, że zamieniałam się w jego żeńską wersję. Miałabym z
tego jakikolwiek pożytek? Przynajmniej nie było bólu. Czy jego cokolwiek
bolało? Nie umiałam o nic pytać. Wciąż mimo wszystko wydawało mi się, że się na
mnie wścieknie i chyba jednak nie byłam pewna, gdzie zostały ustanowione
bariery. Mogłam szarżować na płaszczyźnie, na której on się poruszał, ale jego
prywatna strefa chyba była dla mnie zamknięta. Właściwie to nie wiedziałam,
jaka była prawda, bo nigdy tam nie wkroczyłam. Najwyraźniej aż tak mi nie
zależało. Wtedy też doszłam do wniosku, że może to i lepiej. Gdybym go poznała,
przywiązałabym się do niego jeszcze bardziej, a już teraz było tego
zdecydowanie za dużo.
Maria chyba
zauważyła, że się zmieniłam. Nie powiedziała na ten temat ani słowa, ale
zdawało mi się, że odnosiła się w stosunku do mnie jakoś chłodniej, choć to
chyba zaczęło się od momentu, kiedy weszłam wtedy do tej sali, gdzie leżał Bill
zaraz po wybudzeniu z narkozy. Sama nawet nie byłam pewna, jak na to wszystko
zareagować, ale cóż... Co ja mogłam na
to wszystko poradzić? Sytuacja już dawno wymknęła mi się spod kontroli.
Dokładnie tego dnia, gdy zostałam zabrana ze swojego rodzinnego miasteczka.
Ignorancja,
świadomość, wypieranie i Bill. To był mój aktualny przepis na życie. Każdy mógł
mówić, co chciał, ale nie miałam zamiaru niczego zmieniać.
~~~~
Ewelina - Owszem, przesadziła i na razie ma chyba zamiar w kółko przesadzać. I tak, to poniekąd jej broń, choć wątpię, by ona tak to odbierała. Po prostu nie chce, żeby był zły ^_^
Elisa - Trójkąt z Hobbitem brzmi trochę strasznie xD Taaak, czułość, której dawno nie zaznał! <3 Shelter jako serial? Mogłoby być zabawnie :D
Vergessen Engel - Mi też się nie podoba, gdyby mnie ktoś o zdanie pytał, ale za Pią to się nie trafi xD
Asia - Pewnie w tej najgorszej też się stanie podobna. Wszystko jeszcze przed nami! ^_^
Claudia K. - A ja właśnie myślałam, że zaczyna się robić nudno, bo mi entuzjazm do pisania spadł o.O No ale jeśli wciąż Ci się podoba, to jest jeszcze dobrze :) I spokojnie, rozumiem wypowiedź :D Tom się pojawi! Cierpliwości! :D
~~~~
Ewelina - Owszem, przesadziła i na razie ma chyba zamiar w kółko przesadzać. I tak, to poniekąd jej broń, choć wątpię, by ona tak to odbierała. Po prostu nie chce, żeby był zły ^_^
Elisa - Trójkąt z Hobbitem brzmi trochę strasznie xD Taaak, czułość, której dawno nie zaznał! <3 Shelter jako serial? Mogłoby być zabawnie :D
Vergessen Engel - Mi też się nie podoba, gdyby mnie ktoś o zdanie pytał, ale za Pią to się nie trafi xD
Asia - Pewnie w tej najgorszej też się stanie podobna. Wszystko jeszcze przed nami! ^_^
Claudia K. - A ja właśnie myślałam, że zaczyna się robić nudno, bo mi entuzjazm do pisania spadł o.O No ale jeśli wciąż Ci się podoba, to jest jeszcze dobrze :) I spokojnie, rozumiem wypowiedź :D Tom się pojawi! Cierpliwości! :D
okej, Pia chyba trochę przesadziła. Serio uwierzyłam, ze on moze jej coś zrobić. Porucznik lubi się kleić i to jest jej broń. Mam rację? Chyba każda z nas momentami zamienienia się w pluszaka, ale ona przesadziła. Czekam z niecierpliwością na nastęny i trzymam kciuki za wenę :)
OdpowiedzUsuńTo ja zaklepuję! Pierwsza?!
OdpowiedzUsuńW każdym razie, tym tuleniem zdobyłaś dzisiaj moje serce!
<3
To do jutra :D
Mówiłam, że Pia przegina? :D Obstawiałam, że stanie się taka, jak Kaulitz? Aż się boję, co ona dalej wymyśli i ile razy jeszcze wbije nóż w ego Porucznika. Trójkąt z Hobbitem?! xD
UsuńI tak, jak wczoraj napisałam - zmiękło mi na chwilę serce, gdy ona go tak tuliła. To jest jej złoty środek na niego. Czułość, której dawno nie zaznał?
A mówiłam, że Pia za dużo analizuje? Z resztą, wszystkie mamy to do siebie, że za dużo kombinujemy. Nie ważne xD Pierdolę już bez sensu.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo chciałabym zobaczyć to opowiadanie, jako serial!
Mruu <3
Nooo... Pia przegięła. I nadal przegina, stając się żeńską wersją Billa. Nie podoba mi się taki obrót sprawy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny rozdział. :)
Oj nie będzie łatwo staje się coraz bardziej podoba w niektórych względach do Billa oby nie stała się w tej najgorszej ;/ ehh czekam dalej oby szybko odc nowy nadszedł ;PP
OdpowiedzUsuńPia jako taki żeński Porucznik, może być ciekawie ;) Bill chyba nie lubi jak ktoś dotyka jego zabawki ^^ Słodki zaborczy Bill <3 W pewnym momencie, na prawdę myślałam, że on ją tym scyzorykiem ugodzi xD. Znów musisz analizować moje chaotyczne wypowiedzi, ale co tam! Ogólnie to ciągle mnie Shelter zaskakuje i się cieszę, że nie jest jakoś nudno ^^ i jestem all the time intoxicated xD Lubię to słowo ^^. Jak na siebie to się rozpisałam xD I właśnie co z tym Tomem?!
OdpowiedzUsuń